988: Akcja odcinka rozpoczyna się w szpitalu. „Cóż, zarejestruję się, ale… Moja córka nie ma dowodu osobistego” – mówi Melek do pielęgniarki. – „Został w domu. Czy mogę go później przynieść?”. „Dobrze, ale proszę się pospieszyć”. W tym momencie do pokoju wchodzi kurier z bukietem kwiatów w ręku. „Dzień dobry. Czy jest tutaj pani Melek?” – pyta. „Tak, to ja” – odpowiada kobieta. „Mam przesyłkę od pana Mahira”. „Od pana Mahira?”. „To mężczyzna, który potrącił twoją córkę” – wyjaśnia pielęgniarka. „Nie chcę żadnych kwiatów. Proszę je zwrócić”. „Nie mogę. Muszę je pani przekazać” – oznajmia doręczyciel. „Wyrzuć ja więc i powiedz, że zostały dostarczone”.
„Nie przyjmujemy kwiatów w pokojach. Proszę je zostawić w recepcji” – mówi pielęgniarka. Kurier skina głową i odchodzi. Akcja przenosi się do restauracji, gdzie Kiymet spotka się z synem. „Bardzo się przestraszyłam, kiedy powiedziałeś o wypadku” – oznajmia kobieta. „Powiedziałem ci, że nie ma powodu do zmartwień” – przypomina Mahir. – „Udowodniono, że jestem niewinny”. „Dzięki Bogu. Co bym zrobiła, gdyby coś ci się stało?”. „Widzisz przecież, że nic mi nie jest. Z dziewczynką też już lepiej, przenieśli ją na zwykłą salę”. „Dobrze, synu. Najważniejsze, że ty nie wpadłeś w kłopoty. Nie zgadniesz, co mam ci do powiedzenia. Pamiętasz byłego męża Humeyry? Jest w więzieniu, ale nie przestaje przeszkadzać Haktanirom”.
„Niedawno przysłał do rezydencji swoich ludzi przebranych za majstrów” – kontynuuje Kiymet. – „Sfotografowali potajemnie Humeyrę i jej ochroniarza”. Akcja przenosi się do rezydencji. Humeyra rozmawia w gabinecie z bratem. „Za każdym razem zastanawiam się, do czego ten człowiek jest jeszcze zdolny, a jemu znowu udaje się mnie zaskoczyć” – oznajmia córka Macide. – „Nie mogę uwierzyć, że odważył się przysłać tu swoich ludzi. Ale nie martw się, nie boję się go”. „On na tym nie poprzestanie” – stwierdza Kerem. – „Będzie nas nadal niepokoił. Dlatego musimy podjąć zdecydowane kroki. Rozmawiałem już z Leventem. Ostrzegłem go, żeby był bardziej ostrożny”.
„Mam nadzieję, że nie byłeś zbyt surowy” – mówi Humeyra. „Nie, po prostu przypomniałem mu o jego obowiązkach”. „Levent koncentruje się na pracy, nie zapomniałby o swoich obowiązkach”. „I ja tak myślałem. Ale jeśli ludzie Tarika mogą zakraść się do domu, to znaczy, że Levent zaniedbuje swoją pracę”. „Robi wszystko, co może. Nie mogliśmy przewidzieć, że coś takiego się stanie”. „Siostro, posłuchaj, to jego praca. Musi zakładać wszystko, nawet najmniej prawdopodobne zdarzenia. Jak powiedziałem, rozmawiałem z nim i dałem mu do zrozumienia, że musi się bardziej przykładać. Jestem pewien, że coś takiego więcej się nie powtórzy”. „Mam nadzieję. Ale nie zrzucaj całej winy na Leventa. On naprawdę dobrze wykonuje swoje obowiązki. Mogę powiedzieć, że otacza mnie nawet nadmierną ochroną”.
Akcja wraca do restauracji. „Tak więc Tarik nawet z więzienia nie daje im spokoju” – stwierdza Kiymet. „To dla nas korzystne” – mówi Mahir. – „Będzie nam łatwiej działać, gdy ich uwaga skierowana jest na kogoś innego”. „Zgadzam się. Facet jest naprawdę przebiegły. Pociąga za sznurki nawet z więzienia”. „Ma rzeczywiście twórcze plany, ale także przerażające”. „Masz rację, ale należy im się. To i tak nic w porównaniu z tym, co nam zrobili. Zasłużyli na wszystko, co im się przydarza”. „Ach, moja mama. Wariuję, kiedy pomyślę, jaki los ci zgotowali”. „Na szczęście nie pozostaną bezkarni. Za wszystko zapłacą cenę. Odzyskamy wszystko, co nam zabrali”.
„Podczas gdy oni wiedli wspaniałe, pełne luksusów życie, my żyliśmy w biedzie” – kontynuuje Kiymet. „Wiele nam zabrali. Znacznie cenniejsze rzeczy od pieniędzy. Moje dzieciństwo, moją młodość…” – wylicza Mahir. „Żałuję, że nie byłam wtedy silniejsza. Nie pozwoliłabym im na to wszystko”. „Co mogłaś zrobić? Teraz nie jesteś już sama. Pokażemy im. Zobaczą, co to znaczy mieć zrujnowane życie. Jedyne, co teraz musimy zrobić, to zyskać ich bezkresne zaufanie. Ich upadek, kiedy prawda wyjdzie na jaw, będzie wielki”.
Akcja przenosi się do rezydencji. Levent i Humeyra siedzą przy stoliku w kuchni. „Słucham cię. O czym chciałeś ze mną porozmawiać?” – pyta siostra Kerema. Ochroniarz wyciąga z wewnętrznej kieszeni kurtki zdjęcia, na których oboje są blisko siebie, i przekazuje je kobiecie. „Dlaczego znowu to wyjąłeś?” – pyta Humeyra. – „Kerem widział też te zdjęcia?”. „Nie, te akurat oddzieliłem. Te fotografie były zrobione w niefortunnym momencie. Nie chcę, by ktokolwiek błędnie je zinterpretował, ponieważ nie przedstawiają prawdy. W rzeczywistości chcę powiedzieć ci coś jeszcze. Skoro ci ludzie mogli wejść do domu i zrobić ci zdjęcia, to znaczy, że ja zawiniłem”.
„Levent, posłuchaj…” – odzywa się kobieta, chcąc zaoponować. „Pozwól mi dokończyć. Powodem, dla którego tu jestem, jest po prostu chronienie ciebie. To moja praca. Jeżdżąc z tobą na rowerze i pomagając ci przy kwiatach, przekroczyłem granicę profesjonalizmu. To moje miejsce pracy, jestem twoim pracownikiem. Działając w ten sposób, zaniedbałem swoją pracę. Ci ludzie z powodu mojego błędu wkroczyli na obszar, w którym powinnaś być bezpieczna”. „Rozumiem twoją wrażliwość, ale nie obciążaj się tak bardzo. Nie mogliśmy przewidzieć, że coś takiego się stanie”. „Ja powinienem był przewidzieć. To moja praca. Muszę zakładać nawet najmniej prawdopodobne scenariusze. Na całe szczęście tym razem nic się nie stało, ale gdyby cię skrzywdzili? Nigdy bym sobie nie wybaczył”.
„Ale nic się nie stało” – stwierdza Humeyra. – „W przyszłości będziemy bardziej ostrożni”. „Od teraz wszystko będzie inne. Takie jakie być powinno” – oświadcza ochroniarz. „Co chcesz przez to powiedzieć?”. „Pani Humeyro, muszę mieć oczy dookoła głowy. Muszę być wszędzie. Wyjdę zrobić obchód na zewnątrz”. Levent opuszcza kuchnię. Humeyra podnosi zostawione przez niego zdjęcia, przegląda je, a następnie rozrywa na strzępy i wyrzuca do kosza. Jest wyraźnie zawiedziona zdystansowaniem się mężczyzny. Liczyła, że znajomość z ochroniarzem przerodzi się w coś więcej.
Po spotkaniu z matką Mahir przyjeżdża do szpitala. Idąc korytarzem dostrzega Melek rozmawiającą z pielęgniarką. Zatrzymuje się za rogiem i z ukrycia przysłuchuje ich rozmowie. „Rozumiem, że przechodzisz przez trudny okres, ale musimy pilnie dopełnić formalności” – mówi pielęgniarka. „Wiem, ale moja przyjaciółka zapomniała zabrać dokumenty z domu” – tłumaczy Melek. „Gdybym mogła coś zrobić, uwierz mi, żebym zrobiła, ale zasady są nieubłagane. Musisz zarejestrować córkę. W przeciwnym razie będziemy zmuszeni przerwać leczenie”. „Co?!” – Melek robi duże oczy. „Przykro mi, ale takie są przepisy. Czy możesz pójść do domu po dokumenty?”.
„Rozumiem, że brak dokumentów jest problematyczny, ale nie mogę zostawić dziecka” – przekonuje nieporadnie Melek. – „Czy możesz dać mi jeszcze trochę czasu?”. „W porządku, ale proszę to załatwić przed końcem dnia. Inaczej naprawdę będziemy musieli przerwać leczenie”. Akcja przenosi się do dzielnicy, gdzie Rana spotyka się ze swoimi ludźmi. „Wreszcie jesteście” – mówi kobieta. – „Wezwaliście mnie tutaj, przyjechałam, a was nie ma”. „Przepraszamy, pani Rano, mieliśmy drobne problemy” – odpowiada drab. „Dobrze, nieważne. Nie przyjechałam, żeby słuchać o tym. Przejdźmy do głównego tematu. Chcę wiedzieć wszystko o Tariku. Co robił przed więzieniem? Jakie miał plany i z kim związane? Powiedzcie wszystko, co wiecie”.
„Bez wiedzy zarządu firmy wszedł w biznes kopalniany” – oznajmia bandzior. – „Ale to nie wszystko…”. Akcja przenosi się do szpitala. Melek i Asli są w sali Elif. „Tak być nie może. Moje dziecko musi być leczone w szpitalu” – stwierdza Melek. – „Co jeśli ją wypiszą? Nie mogę ryzykować jej życiem”. „Ja ją zarejestruję” – oznajmia była nauczycielka. „W jaki sposób? Możesz to zrobić?”. „Mogę, ale jest jeden problem. Zostanie oficjalnie wprowadzona w system”. „Zrób to, już mnie to nie obchodzi. Sprawa z dokumentami przysporzyła nam wystarczająco dużo problemów. Tu chodzi o zdrowie mojego dziecka”.
Akcja wraca na miejsce spotkania Rany z jej ludźmi. „Szukał także jednej małej dziewczynki” – mówi zbir. „Dziewczynki?” – pyta zaintrygowana Rana. „Tak. Ona była dla niego bardzo ważna”. „Ile ma lat? Jak wygląda?”. „Około dziewięciu lat. Długie włosy, związane w dwa warkoczyki. Dosłownie zapadła się po ziemię, nikt jej nie znalazł”. „Dlaczego Tarik jej szukał? Dlaczego była dla niego taka ważna?”. „Baliśmy się zapytać. Nie wiemy”. „Skoro szukał tej dziewczynki, miał w tym jakiś cel. Znajdźcie ją dla mnie, gdziekolwiek by nie była. Jeśli nadal żyje, na pewno zostawiła gdzieś ślad. Sprawdźcie szkoły i szpitale. Liczy się każda najdrobniejsza wskazówka. Zobaczymy, jakie brudne gry Tarika się za tym kryły”.
„Szukaliśmy jej od dawna” – oznajmia drab. – „Dowiedzieliśmy się nawet, że mieszkała w tej dzielnicy, dlatego właśnie tutaj postanowiliśmy się z tobą spotkać”. „Wspaniale. Chcę, żebyście bardzo szczegółowo zbadali ten obszar. Zobaczymy, gdzie jest ta mała. Do pracy! Jeszcze tu jesteście? Dalej!”. „Miłego dnia” – życzą draby i posłusznie odchodzą do swojego samochodu. Akcja przenosi się do szpitala. Pielęgniarka zauważa siedzącego na krzesełku Mahira. Podchodzi do niego i mówi: „Martwisz się o tę dziewczynkę, prawda? Policjanci stwierdzili, że wypadek nie zdarzył się z twojej winy. Dlaczego nie powiedziałeś o tym pani Melek?”.
„Ponieważ w pewnym sensie musiała wyładować na kimś swoją złość. Potrzebowała tego” – tłumaczy Mahir. „A ty się poświęciłeś” – stwierdza kobieta. „Czy mogę ją zobaczyć? Tylko na chwilę”. „Możesz, ale pani Melek może się to nie spodobać. Wciąż uważa cię za winnego”. „Przynajmniej z daleka. Proszę”. „Dobrze, ale się pospiesz. Jej mama jest obecnie w rejestracji”. W następnej scenie widzimy, jak Mahir wchodzi do sali Elif. Smutnym wzrokiem patrzy na nieprzytomną dziewczynkę i mówi: „No dalej, obudź się, księżniczko”. Nagle do pokoju wchodzi Melek. Staje przed mężczyzną i pyta: „Co ty tutaj robisz?! Odpowiedz!”.
„Cóż, martwiłem się o jej stan” – tłumaczy syn Kiymet. „Martwiłeś się? Widzisz więc, że nie jest z nią dobrze. Że jeszcze nie doszła do siebie!”. „Pani Melek, posłuchaj mnie…”. „Dlaczego miałabym cię słuchać? Próbowałeś ją skrzywdzić! Prawdopodobnie miałeś jakiś pilny biznes do zrobienia, dlatego tak pędziłeś! Czy praca jest ważniejsza od życia mojej córki?”. „Posłuchaj, naprawdę cię rozumiem. Twoja dusza i serce bolą. Ale uwierz, nie chciałem spowodować tego wypadku. Na nagraniu wszystko jest jasne. Niesprawiedliwie mnie oceniasz”. „Dlaczego wczoraj mi o tym nie powiedziałeś? Domyślam się, że spreparowanie nagrania zajęło trochę czasu!”.
„Nie zrobiliśmy tego. To twoja córka wtargnęła na drogę” – przekonuje Mahir. – „Próbowałem temu zapobiec, ale nie miałem szans. Poza tym, jak mógłbym edytować nagranie?”. „To nie jest trudne dla takich jak ty” – stwierdza Melek. – „Wydajesz się być wpływowym człowiekiem”. „Naprawdę jest mi przykro. Nie jestem niczemu winien, uwierz mi. Od wczoraj z powodu tego wszystkiego odchodzę od zmysłów”. „Odchodzisz od zmysłów, doprawdy? Wyjdź przez te drzwi!” – Melek wskazuje na korytarz. – „Tylko z powodu twojej brawury…”. W tym momencie Elif otwiera oczy i mówi: „Mamo?”. „Córeczko!” – Szczęśliwa kobieta pochyla się nad dziewczynką i głaszcze jej włosy. „Tylko ja jestem winna. Ten wujek nie zrobił nic złego” – oświadcza Elif. Na twarzy Melek pojawia się zdumienie. Czy kobieta przeprosi Mahira za to, że niesłusznie go oskarżała?
Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.