115: Ozlem pojawia się w nowym domu Arisoyów. „Co ty tutaj robisz?” – pyta Nilgun. „Przyszłam was odwiedzić” – odpowiada kochanka Mahira. – „Nie ma Selima?”. „Nie ma. Czego chcesz, Ozlem?”. „Nic takiego, chciałam tylko porozmawiać. Czy to źle? Ostatnio mam taki dobry nastrój. Postanowiłam komuś o tym opowiedzieć”. „Ale ja nie jestem w nastroju”. „Co się stało? Znowu pokłóciłaś się z Selimem?”. „Nic tobie do tego”. „Kochana, posłuchaj. Przez swoje zachowanie odpychasz Selima od siebie. Nie rób tak. Pomyśl o nim trochę”. „Jesteś ostatnią osobą na świecie, która może mnie pouczać”. „No proszę. Kochana Nilgun, ciebie i tak nikt nie może pouczać. Ty i tak nikogo nie słuchasz. Wiesz, w czym jest twój problem?”.
„W czym?” – pyta Nilgun. „Nie wiesz, jak to jest być kochanym, dlatego że przez całe swoje życie nie zaznałaś miłości” – stwierdza Ozlem. – „Oczywiście, myślisz, że jest prawdziwa ta twoja obsesyjna miłość do Selima. Taka nie jest miłość. Z kim i gdzie twój syn będzie szczęśliwy, to wie tylko on sam. Nie zgadzasz się z jego wyborem, ale milczysz i to oznacza, że go kochasz”. „Brawo. Pani wszystkowiedząca Ozlem. Jeśli skończyłaś już swoją przemowę, to nie będę ciebie zatrzymywać. Jestem zajęta”. „To nie zatrzymuj mnie, kochaniutka. Zajmij się swoją pracą. Selim nie jest dzieckiem. Po co ma tkwić w takim nieszczęśliwym związku, jak ty i mój brat? Pozwól niech będzie szczęśliwy ze swoją ukochaną. Nie zmuszaj go, by podzielił twój los”. Ozlem odwraca się i odchodzi.
Akcja przenosi się na wybrzeże. Cihan rozwiązuje dziewczyny. W tym momencie na plaże dobiegają Arzu i Kaya. „Wypuść dziewczynki!” – rozkazuje Demiros, celując w porywacza z broni. „Wypuść moje dzieci, wypuść!” – wtóruje mu Arzu. Cihan prowadzi dziewczyny w stronę ich matki. Cały czas ma je na muszce. „Kaya, rzuć broń!” – wydaje polecenie porywacz. „Przyszedłem, jestem tutaj. Wypuść dziewczynki!” – odpowiada ojciec Cennet. „No już, wypuszczaj!” – żąda Arzu. „Powiedziałem, abyś wyrzucił broń!”. „Wyrzucaj, wyrzuć pistolet!” – powtarza kobieta.
Demiros opuszcza pistolet i rzuca go na piasek. „Nie tak. Daj mi go” – mówi Cihan. – „Rzuć go do mnie, szybko”. Kaya podnosi broń i odrzuca ją w kierunku porywacza. „Teraz twoja kolej. Wypuść moje dzieci!” – żąda Arzu. Cihan podnosi pistolet, zachodzi dziewczyny i wymierza do nich z dwóch pistoletów! „Cihan, błagam cię, nic im nie rób…” – mówi przerażona Arzu. – „Chcesz mnie, to jestem tutaj. Zobacz jestem tutaj. Weź mnie, a wypuść moje dzieci”. „Kaya, na kolana!” – rozkazuje porywacz. – „Powiedziałem na kolana!”. Demiros klęka na piasku. Cihan podaje broń Cennet. „Weź!” – rozkazuje. „Nie…” – wydobywa z siebie przerażona dziewczyna. „Bierz, mówię!”. „Co mam z tym zrobić?”. „Zabijesz swojego ojca!”.
Cihan z jednego pistoletu mierzy do Melisy, drugi podaje Cennet. „Jeśli chcesz, żeby twoja siostra żyła, bierz to i zabij swojego ojca!” – przekonuje mężczyzna. Obie dziewczyny drżą ze strachu. „Strzel mi w głowę! No strzel!” – krzyczy Demiros. „Trzymaj, bo wystrzelę!” – powtarza Cihan. Cennet bierze pistolet do rąk… – „A teraz strzelaj!”. „Nie mogę, nie mogę tego zrobić…” – mówi dziewczyna. „Dobrze. Zatem ostatni raz spójrz na swoją siostrę…”.
Cennet na miękkich nogach podchodzi do swojego ojca, który klęczy na piasku. „Córeczko, wybacz mi” – mówi mężczyzna. – „Za to, przez co musiałaś przejść, wybacz mi”. „Strzelaj!” – wrzeszczy Cihan. „Nie mogę, nie mogę…” – powtarza dziewczyna. „Możesz. Zrobisz to ze względu na siostrę” – przekonuje Demiros. – „No już, córeczko”. Cennet zamyka oczy i wymierza pistolet w kierunku ojca. „Strzelaj! Strzelaj w końcu!” – ponagla Cihan. Nagle pada strzał!
Cihan pada na plażę, chwytając się za klatkę piersiową! To Arzu do niego strzeliła! Melisa i Cennet rzucają się w objęcia matki. „Moje córeczki” – mówi kobieta. Kaya podnosi się z kolan. Sięga po pistolet, który upuściła Cennet. W tym momencie Cihan unosi głowę i wymierza do swojego rywala. „Kaya! Zasługujemy na to, by umrzeć!” – krzyczy. Obaj mężczyźni strzelają do siebie równocześnie! „Tato!” – krzyczy Cennet i podbiega do ojca. „Kawał drania ze mnie…” – mówi słaby głosem Kaya. „Nie, wszystko będzie dobrze…”. „Mam taką córkę i nie doceniałem ciebie”. „To nic, spędziliśmy razem wiele wspaniałych dni”. „Za mało”. „Może… Może znowu…”. „Jesteś jedyną na tym świecie, dzięki której chce mi się żyć. Napsułem wam wszystkim krwi. Wybacz mi…” – mówi Demiros i zamyka oczy. „Tato? Tato! Tato!” – krzyczy Cennet i zaczyna płakać wniebogłosy. W tym momencie na plaży zjawiają się policjanci, Mahir oraz Selim.
Mijają cztery miesiące. Arzu jest na cmentarzu. W ręku niesie bukiet kwiatów. Nagle jej telefon zaczyna dzwonić. „Mamo, gdzie jesteś?” – pyta Cennet. „Jestem na grobie taty. Porozmawiamy później” – mówi Arzu i rozłącza się. Następnie kładzie kwiaty na grobie Mehmeta Yilmaza – swojej pierwszej miłości, syna Mukaddes. „Nie mogłam do ciebie przyjść. Wybacz, proszę cię” – mówi kobieta. – „W rzeczywistości było mi wstyd. Byłam zdruzgotana obietnicą, którą mi dałeś. Dzień, w którym porwałeś mnie z tego strasznego domu. Powiedziałeś mi, że cokolwiek się stanie, będziesz opiekował się dzieckiem. Może nie jesteś spokojny tam, gdzie teraz jesteś… Przez to, że nie dotrzymałeś danej obietnicy”.
„Ja tak myślę. Nocami nie mogłam spać” – kontynuuje Arzu, a po jej policzkach płyną łzy. – „Ale wszystko jedno i tak nie mogłam przyjść. Nie mogłam przyjść do ciebie i powiedzieć bądź spokojny. Twoją obietnicę dotrzymała twoja mama. Nie mogłam powiedzieć, że to ona opiekowała się moim dzieciątkiem. Ale spójrz, po tylu latach pierwszy raz stoję przed tobą. Przyszłam. Mehmet, spotkałam swoją córkę. Teraz jest razem ze mną. Śpij spokojnie tam, gdzie teraz jesteś, dobrze? Przepraszam cię za wszystko. Za wszystko cię przepraszam, Mehmet”.
Akcja przenosi się do domu Arisoyów. „Pani Nilgun, odchodzę” – oznajmia Pinar, niosąc torby w ręku. „Obiecałaś mi, że zostaniesz” – przypomina matka Selima. „Muszę wracać do swojego domu”. „A Selim?”. „Selim dziś rano zostawił to dla pani” – dziewczyna przekazuje Nilgun kopertę. „Zaproszenie na ślub…” – mówi Nilgun ze łzami w oczach. – „W taki sposób zaprasza mnie na swój ślub?”. „Proszę mi wierzyć, on chciałby zrobić więcej. Selim nie może przekonać się do pani. Mury, które są między wami, są bardzo złe. On znalazł wyjście w uciecze. Ale przecież to syn, a pani jest jego mamą. W ten najszczęśliwszy dzień chce, abyście byli razem”.
„Ja… Nie chciałam, aby tak się stało” – mówi Nilgun. „Jeszcze na nic nie jest za późno” – zapewnia Pinar. – „Ja odchodzę. Do zobaczenia, pani Nilgun”. Akcja przenosi się do domu Arzu. Melisa wypisuje zaproszenia na ślub swojej siostry. „Chcę cię o coś zapytać. Podoba ci się Pelinsu?” – pyta Soyerówna. „Kto?” – pyta Cennet. „Była w naszej grupie taka jedna z ustami z botoksu. Pelinsu”. „Tak, nasze relacje były dobre”. „Dobrze, w takim razie i ją zapraszam”. „Wygląda na to, że całą grupę zapraszasz na ślub”. „Zaprosiłam wszystkich oprócz Okana i Cenka”. „Nie, zaproś Okana. Dobrze się dogadywaliśmy”.
„Okan był zakochany w tobie” – oznajmia Melisa. „Jeszcze czego” – nie dowierza Cennet. „Mówię poważnie. Kiedy robiłam z tobą pracę domową, on cały czas prosił mnie, żebym was umówiła”. „Dobrze, więc nie zapraszaj go. Ale choć Cenka zaproś”. „Nie, on jest już żonaty. Nie można”. „Dlaczego?”. „Jak to, dlaczego? To wesele, siostrzyczko. Do czego służą wesela?”. „Żeby razem z najbliższymi świętować szczęście zakochanych”. „Mylisz się. Wesele to miejsce spotkań kawalerów. Dlatego na tym weselu wszyscy samotni mężczyźni, nawet ci zaręczeni, niech podrywają dziewczyny”. „Melisa, co ty wygadujesz?”.
„Zostaw to mnie. Mam listę gości, wszystko załatwię” – oznajmia Soyerówna. – „Tuna. Zadzwonię do Pelinsu i dowiem się, czy Tuna się ożenił. Czy ma dziewczynę, czy też narzeczoną. Może jest jeszcze jakiś samotny facet…”. Kilka chwil później Melisa odbiera telefon. „Koniec z nami! Koniec!” – krzyczy dziewczyna. „Co się stało?” – pyta Arzu. „Mamo, wszystko się zawaliło…”. „Melisa, co się stało? Mówże!” – poganie siostrę Cennet. „Orkiestra, która miała grac na weselu miała wypadek”. „Oni zginęli?!” – przeraża się Mukaddes. „Nie zginęli… Ale nie mogą przyjechać na wesele. Tak się starałam, żeby ich znaleźć. Gdzie ja teraz znajdę taki dobry zespół?”.
„Córko, co miałaś na myśli, kiedy powiedziałaś, że koniec z nami? Co z tobą?” – pyta Arzu. „Mamo, wam wydaje się to wszystko takie proste” – tłumaczy Melisa. – „Ale bez muzyki nie może być wesela. Zostały tylko trzy dni. Gdzie mam znaleźć dobrych muzykantów?”. „Dobrze, załatwię to. Nie martw się” – mówi Selim. „Nie możesz tylko przywieźć na wesele kogo popadnie”. „Nie, mam bardzo dobrego przyjaciela, muzyka. Ma na imię Cem. Zorganizuje to”. „Cem, mówisz… A czy on jest kawalerem?”. „Tak, a co?”. „Dobrze, jeśli to kawaler, to go przywieź”.
Akcja przenosi się do rezydencji Soyerów. Sema słyszy dochodzący z pokoju Ozlem płacz dziecka. Kobieta wchodzi do pomieszczenia i pochyla się nad śpiącą siostrą Cengiza. „Ozlem, dziecko płacze, nie słyszysz? Wstań” – mówi pani Soyer. Kochanka jej syna śpi jednak w najlepsze. Sema podchodzi do łóżeczka i bierze dziecko na ręce. „Wiesz, kim jestem? Jestem twoją babcią” – oznajmia. – „Noś z dumą imię dziadka, dobrze? Bądź takim jak on, szczerym, sprawiedliwym, prawdziwym mężczyzną”.
Wieczorem Cennet wchodzi do pokoju matki i siada obok niej na łóżku. „Czy wszystko w porządku?” – pyta dziewczyna. „W porządku. Oczywiście, że w porządku” – potwierdza Arzu. „Nie w tym rzecz. Czy tak ogólnie dobrze się czujesz?”. „Co się stało? Co? Czemu o to pytasz?”. „My… Nie rozmawiałyśmy z tobą o tym dniu. Ty… Kazałaś mi milczeć. Co cię tak niepokoi? Coś jest nie tak, widzę to”. „Tego dnia… Tego dnia przywiozłam tam Kayę” – oznajmia Arzu. – „W zamian za ciebie zamierzałam oddać Kayę Cihanowi…”. „Dokonałaś właściwego wyboru. Dlatego jest ci z tym źle? Mamusiu moja, możesz mi powiedzieć”.
„Cihan, kiedy wycelował w Kayę… Ja milczałam” – mówi Arzu. – „Mogłam chociaż krzyknąć Kaya. On miałby czas, żeby się uratować. Ale ja chciałam… Chciałam, żeby on umarł. Z mojego życia, z naszego życia… Chciałam, żeby zniknął na zawsze. Do śmierci będę go nienawidzić. Ale potem, obracam się i patrzę na ciebie. Jak dobrze, że się urodziłaś. Jak dobrze, że ciebie urodziłam. W końcu nikomu, oprócz ciebie, nie mogę tego powiedzieć. To twój tato, ale to też człowiek, którego ja nienawidzę. Wcześniej, kiedy patrzyłam na ciebie, widziałam jego. Ale teraz tylko ciebie, tylko ciebie widzę. Widzę moją wyjątkową Cennet”.
„Podjęłaś dobrą decyzję. Dla mnie i dla nas” – mówi Cennet. – „Zrobiłaś wszystko, co najlepsze dla swoich dzieci”. „Ale stałam się przyczyną śmierci Kayi” – oznajmia Arzu. „Jeślibyś miała znowu… Zrobiłabyś tak samo?”. „Ani sekundy bym się nie zastanawiała”. „Więc nie myśl o tym. Zostaw, niech odejdzie. Zakop przeszłość. Zakop ten dzień. Zapomnij o wszystkim. Spójrz, odnalazłam się z mamą. Odnalazłyśmy się. Jesteśmy rodziną. Czy to wszystko nie było tego warte?”. „Było warte” – potwierdza Arzu i przytula córkę.
Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.