Zeynep trzyma w rękach plakat.

„Miłość i nadzieja” – odcinek 150 – szczegółowe streszczenie

Melis nie ustaje w swoich intrygach. Tym razem drukuje zdjęcia matki Zeynep, na każdym widnieje wielki, czarny napis: „MORDERCA”. Z zadowoleniem rozrzuca je po całym domu, przykleja do ścian, rozkłada na meblach. W końcu podnosi głos, by wszyscy ją usłyszeli:
— W naszym domu mieszka córka mordercy!

Feraye, wchodząc do salonu i widząc ten chaos, zamiera w bezruchu. Serce zaczyna jej bić szybciej.
— Melis, co ty wyprawiasz? Co to ma znaczyć?! — Jej głos drży z przerażenia.

— Prawda, jak to ma w zwyczaju, w końcu wyszła na jaw — odpowiada Melis nonszalancko. Z teatralnym wdziękiem podrzuca ostatnie plakaty w powietrze, obserwując, jak opadają na podłogę. — Wyszło pięknie, prawda?

Feraye podbiega do niej i chwyta ją za rękę.
— Oszalałaś?! Czy nie mówiłam ci wczoraj, żebyś się w to nie mieszała?! Zbierz to natychmiast!

Melis niechętnie schyla się po kilka plakatów, gdy nagle w przedpokoju pojawia się Zeynep. Dziewczyna zatrzymuje się w pół kroku, patrząc na rozrzucone zdjęcia. Wtedy Melis, z triumfującym uśmiechem, rzuca resztę prosto pod jej stopy.
— Oto prawda! — oznajmia teatralnym tonem.

Zeynep powoli pochyla się i podnosi jeden z plakatów. Przez dłuższą chwilę wpatruje się w zdjęcie swojej matki, jej dłonie zaczynają drżeć.
— Moja mama…? — Jej głos jest ledwo słyszalny. — Czy ona… kogoś zabiła? Pani Feraye, dlaczego tutaj jest napisane „morderca”? Kto to zrobił?!

— Zeynep, to jeden z nonsensów Melis — tłumaczy Feraye, próbując zachować spokój.
— Nonsensów? — Melis unosi brwi i z przekąsem przekrzywia głowę. — Czy jeśli mówię prawdę, oznacza to, że to nonsensy?

Zeynep podchodzi do niej bliżej i patrzy jej prosto w oczy.
— Dlaczego to zrobiłaś?

Melis wzdycha teatralnie, jakby rozmawiała z wyjątkowo opornym dzieckiem.
— Nadal nie rozumiesz? No dobrze, wyjaśnię ci to łopatologicznie.

Podnosi plakat z podłogi i wystawia go przed siebie.
— Tu jest twoja matka. — Wskazuje palcem na zdjęcie. — A tu jest napisane, że jest mordercą. — Dotyka dużych, czarnych liter. — Czy można wyrazić się bardziej jasno?

Zeynep czuje, jak ściska ją w żołądku. Oddycha płytko, próbuje coś powiedzieć, ale słowa więzną jej w gardle.
— Nie… To niemożliwe… Moja mama nigdy nie mogłaby nikogo zabić!

— Ach tak? — Melis uśmiecha się kpiąco. — Więc gdzie jest teraz? Dlaczego jej tu nie ma?
— Zeynep, nie słuchaj jej! Wiesz, jaka jest Melis. Robi to tylko po to, żeby cię zranić! — Feraye stara się ratować sytuację.

— Zranić? — Melis prycha z ironią. — Ja tylko mówię prawdę. Niech wreszcie dowie się, co zrobiła jej matka.
— Dość, Melis! Marsz do swojego pokoju!

Feraye traci cierpliwość. Chwyta córkę za ramię i chce ją siłą odciągnąć, ale wtedy Zeynep odważnie staje im na drodze.
— Pani Feraye! — Jej głos jest lodowaty, oczy błyszczą od łez. — Co pani wie?

Feraye nie odpowiada.

— No dalej, powiedz to, mamo! — podjudza Melis, rozkoszując się chaosem, który wywołała.

Zeynep robi krok do przodu, jej dłonie są zaciśnięte w pięści.
— Czy to prawda? Moja mama naprawdę kogoś zabiła?

— Nie musisz pytać jej. — Melis zbliża się do Zeynep i pochyla się do jej ucha, szepcząc z satysfakcją: — Ja ci powiem. Twoja matka kilka miesięcy temu dźgnęła mężczyznę nożem. To oznacza, że jest przestępczynią. Jest zabójczynią.
— Melis, dość! DOŚĆ! — krzyczy Feraye, ale jej córka tylko uśmiecha się szerzej.

Zeynep zaciska powieki. Jej serce wali jak oszalałe, oddech staje się urywany. Wreszcie jej palce zaciskają się na plakacie, który wciąż trzyma w rękach. Zmięta kartka drży w jej dłoniach.
— To kłamstwo… To musi być kłamstwo…

Łzy płyną jej po policzkach, ale nie może ich powstrzymać.

— Och, biedna, naiwna Zeynep… — Melis wzdycha teatralnie. — Prawda boli, prawda?

I nagle… TRZASK!

Rozlega się dźwięk uderzenia. Zapanowuje cisza.

Zaskoczona Melis chwyta się za policzek, na którym zaczyna pojawiać się czerwony ślad. Wszyscy zamarli.

Feraye, wstrząśnięta własnym czynem, wciąż ma uniesioną rękę. Oddycha ciężko, patrząc na córkę.
— Milcz! — Jej głos jest drżący, ale stanowczy. — Dość tego!

Zeynep cofa się o krok. Patrzy na Feraye, potem na Melis, a potem z powrotem na plakat w swoich dłoniach. Jej świat właśnie się zawalił.

***

Sila wspiera Kuzeya w walce z jego klaustrofobią, co pozwala mu odzyskać zdolność do swobodnego oddychania w windzie, w której utknęli, oraz opanować emocje, które go przytłaczały. Gdy w końcu udaje im się opuścić windę, dostrzega ich znajomy Alpera i natychmiast donosi mu, co widział.

***

Tymczasem Cavidan niemal rozszarpuje pokój dzienny, chodząc tam i z powrotem. Jej nerwy są napięte do granic możliwości.
— Bahar, nie doprowadzaj mnie do szaleństwa! — wrzeszczy. — Kim jest ten cały Kuzey? Przysięgam, że jeśli zaraz mi nie powiesz, stłukę cię na kwaśne jabłko!

Podchodzi do córki i unosi rękę, gotowa wymierzyć jej policzek.
— Uderz mnie, mamo! — mówi Bahar, patrząc jej prosto w oczy. — To jedyne, co potrafisz.

Cavidan bierze głęboki wdech i opada na kanapę. Jej ton nagle się zmienia.
— Boże, daj mi cierpliwość… — szepcze, po czym spogląda na córkę już nieco łagodniej. — Powiedz mi, kim jest ten Kuzey? Nie ma nazwiska? Dokąd zabrał twoją siostrę? Co jeśli jej się coś stanie?

Bahar sięga do saszetki i wyciąga kartę kredytową, którą dostała od Kuzeya.

— Skąd to masz?! — pyta Cavidan podejrzliwie.
— Dał mi ją, żebym mogła zrobić zakupy i wypłacić pieniądze. — Ogląda kartę, a następnie odczytuje napisane na niej nazwisko. — Kuzey Bozbey.

Cavidan natychmiast wyrywa jej kartę z dłoni.
— Pamiętasz PIN?
— Tak. 1723.

Jej matka unosi brwi, a na jej twarzy pojawia się dziwny błysk.
— Więc mówisz, że ma dużo pieniędzy…

***

Kuzey zatrzymuje samochód przed bankiem. Wychodzi i pobiera 200 tysięcy lir. Gdy wraca do auta, wręcza całą kwotę Sili.
— Oddasz to facetowi, który „kupił” cię od twojej matki.

Sila patrzy na niego w szoku.
— Nie mogę tego przyjąć. To za dużo pieniędzy.
— Co więc zamierzasz zrobić? Wyjdziesz za niego za mąż?
— Wolałabym umrzeć, niż poślubić Alpera, ale… Kuzey, jak mam ci to zwrócić?

— Czy gdy uratowałaś mi życie, oczekiwałaś czegoś w zamian?
— Oczywiście, że nie! To absurdalne pytanie.
— Dokładnie. Ja też nie oczekuję niczego. Weź te pieniądze i spłać swój dług.

Sila czuje, jak w jej oczach zbierają się łzy.
— Dziękuję. Ale czemu to robisz?
— Bo nikt nie ma prawa decydować za ciebie.

***

Alper realizuje swój plan. Wynajęci przez niego ludzie wpadają do domu Cavidan jak burza, przewracając wszystko do góry nogami.
— Gdzie są pieniądze?! — wrzeszczy jeden z bandziorów.
— Jakie pieniądze?! — krzyczy przerażona Cavidan, tuląc do siebie Bahar.

— Dwieście tysięcy, które dostałaś od Alpera! Oddaj je, inaczej będzie naprawdę źle!
— Nie mam ich, przysięgam!

Mężczyzna zaciska pięści.
— W takim razie powiesz nam, gdzie jest Sila.
— Nie wiem!
— Nie denerwuj mnie, kobieto! Albo oddasz pieniądze, albo podasz nam miejsce pobytu swojej córki!

Cavidan nie odpowiada, więc jeden z napastników podchodzi bliżej i uderza ją w twarz.

Bahar krzyczy.

W tym samym momencie na podwórzu zatrzymuje się samochód Kuzeya. Mężczyzna wysiada i błyskawicznie powala napastników. Pomimo tego, że jeden z nich wyciąga nóż, Kuzey zachowuje zimną krew i brutalnie rozprawia się z nimi.
— Jeśli jeszcze raz tu wrócicie, przysięgam, że pożałujecie!

Bandziory uciekają w popłochu. Ale Cavidan, zamiast podziękować, zwraca się do Sili z furią w oczach:
— Stało się to przez ciebie! — krzyczy. — Dlaczego obiecywałaś, że go poślubisz, a potem uciekłaś?! Mężczyzna spłacił nasze długi! Dlaczego to zrobiłaś?!

Wtedy Kuzey rzuca pod jej nogi papierową torbę pełną pieniędzy.
— Tu masz swoje pieniądze. Oddaj je temu Alperowi i odczep się od swojej córki! Co z ciebie za matka? Jak możesz sprzedać własne dziecko?

Jego głos jest pełen obrzydzenia.
— Sila nie wyjdzie za tego faceta. Rozumiesz? Nigdy!

***

Gdy Kuzey odchodzi do samochodu, Sila podbiega za nim.
— Dałeś jej te pieniądze, więc teraz ja…

Kuzey zatrzymuje się i patrzy jej prosto w oczy.
— Co ty mówisz? Nie jesteś niewolnicą. Nie jesteś przedmiotem, który można kupić.
— Więc dlaczego to zrobiłeś?

— Bo obiecałem ci, że pewnego dnia spłacę twój dług. I właśnie to zrobiłem.
— Myślałam, że…
— Sila, zapamiętaj jedno. Nikt nie ma prawa decydować o twoim życiu. Uważaj na siebie.

Sila czuje, jak jej serce pęka. Kuzey wsiada do samochodu i odjeżdża, zostawiając ją samotną na środku drogi, z sercem ciężkim jak kamień. Niesiona słowami siostry, naprawdę uwierzyła, że Kuzey jest jej księciem z bajki, a ona zostanie jego żoną. Teraz, gdy odjeżdża, wszystkie marzenia zdają się rozpadać w pył.

***

Ege staje przed starym, zaniedbanym domem, którego okna zasłaniają ciężkie zasłony. Waha się przez moment, a potem puka do drzwi, zdecydowany uzyskać odpowiedzi. Po chwili słyszy kroki, a w wejściu pojawia się kobieta w wieku jego matki. Jej twarz wygląda na zmęczoną, a w oczach czai się coś na kształt rezygnacji.

— Czy mieszka tu pan Haldun Göktaş? — pyta Ege, prostując się nerwowo. — Muszę z nim porozmawiać.

Kobieta spogląda na niego z zaciekawieniem, po czym kiwa głową i uchyla drzwi szerzej.
— Wejdź.

Ege wchodzi do środka i od razu czuje w powietrzu ciężki, duszący zapach lekarstw i wilgoci. W pokoju panuje półmrok. Na łóżku leży Haldun Göktaş – niegdyś wpływowy człowiek, dziś jedynie cień dawnego siebie. Mężczyzna pozostaje nieruchomy. Jego twarz jest wychudzona, oczy zamknięte, a dłonie spoczywają bezwładnie na pościeli.

Ege podchodzi bliżej i ostrożnie nachyla się nad nim.
— Panie Haldunie, słyszy mnie pan? — pyta cicho. Zero reakcji.

Próbuje jeszcze raz, ale starszy mężczyzna nawet nie drgnie.

— Nie wiem, czy cię słyszy, ale nawet jeśli tak, nie może ci odpowiedzieć — odzywa się kobieta, stając obok niego. — Od miesięcy leży sparaliżowany i w śpiączce.

Ege spogląda na nią zaskoczony.
— Ale… słyszałem, że odkąd wrócił do Edremit, stanął na nogi. Ludzie mówili, że go widzieli.

Kobieta pokręca głową z gorzkim uśmiechem.
— Źle widzieli. On nie opuścił tego łóżka od miesięcy.
— Nie mówi? Nie rusza się w ogóle?
— Nic. Ani słowa, ani najmniejszego gestu.

Ege odwraca wzrok na Halduna, próbując pojąć, jak to możliwe, że człowiek, który kiedyś był tak potężny, teraz wygląda jak wrak.
— Przecież pan Haldun był bogaty — zauważa, marszcząc brwi. — Co się stało?

— Cały jego majątek przepadł — odparuje kobieta. — Nie było komu dopilnować biznesu. Jego dzieci nie poradziły sobie z utrzymaniem firmy. Wszystko się rozpadło.

— A pani? – pyta Ege.
— Ja? — kobieta ciężko wzdycha. — Jestem jego opiekunką. Zatrudniają mnie za marne grosze. Nie mam, dokąd pójść, więc się zgadzam.

Ege spogląda na nią uważnie.
— Opiekujesz się nim sama?
— Tak. To trudne, ale potrzebuję pieniędzy.

— Kto cię zatrudnił?
— Jego najstarszy syn, pan Kenan.

Ege zamyśla się na chwilę, po czym pyta:
— Czy jest szansa, żebym mógł się z nim spotkać?

Kiedy i gdzie zostanie wyemitowany odcinek 150. „Miłości i nadziei”?

Odcinek 150. serialu „Miłość i nadzieja” (oryg. Aşk ve Umut) zadebiutuje na antenie TVP2 w środę, 12 marca, o godzinie 17:20. Aby zobaczyć więcej streszczeń tego serialu, kliknij tutaj: Miłość i nadzieja streszczenia.

Podobne wpisy