„Miłość i nadzieja” – odcinek 185 – szczegółowe streszczenie
Ege siada obok Melis na kanapie. Jego spojrzenie jest poważne, jakby ważył każde słowo, zanim je wypowie.
– O czym chcesz porozmawiać? – pyta Melis, próbując zabrzmieć swobodnie, choć w jej głosie czuć napięcie.
– O nas – odpowiada Ege spokojnie.
– Tylko że ty nigdy nie mówisz o nas – rzuca z wyrzutem. – Zawsze wracasz do Zeynep.
– Nie, Melis. To ty zawsze sprowadzasz wszystko do niej – mówi twardo. – Za każdym razem, gdy próbuję porozmawiać, w końcu kończymy na Zeynep.
– A co mam robić, kiedy ona wciąż jest między nami? – jej głos drży. – Udawać, że jej nie ma?
Ege bierze głęboki oddech.
– Zaręczyliśmy się. I dopóki ten pierścionek jest na twoim palcu, znaczy to, że chcę być z tobą. Ale proszę, nie oczekuj ode mnie, że wymażę przeszłość.
Melis marszczy brwi, jej oczy robią się ciemniejsze od emocji.
– Czyli chodzi o Zeynep. To właśnie nazywasz „przeszłością”, tak? Ale ona wcale nie jest w przeszłości, Ege. Jest tu. Codziennie. W twoich spojrzeniach, w twoim milczeniu. Czy ty naprawdę tego nie widzisz?
Ege przytakuje powoli, jego głos staje się cichy, ale stanowczy:
– Wiem. I masz rację. Cokolwiek nas łączyło… to nie znika tak po prostu. Nie da się tego zapomnieć. I ty też nie możesz mnie do tego zmusić.
Zapada cisza. Niewypowiedziane słowa unoszą się w powietrzu jak ciężka mgła.
***
Gonul chodzi nerwowo po pokoju, jej dłonie drżą, a twarz wciąż wyraża strach po ostatnim spotkaniu. W końcu zatrzymuje się i spogląda na Bulenta z niepokojem.
– Pojawił się nagle. Jakby wyrósł spod ziemi – mówi cicho, ale w jej głosie słychać wyraźne wzburzenie. – Mówiłeś, że nie znajdą tego adresu.
Bulent marszczy brwi i potrząsa głową.
– Normalnie to niemożliwe. Też nie rozumiem, jak mogli cię namierzyć. Ktoś musiał im pomóc. Rozmawiałaś z kimś w więzieniu? Podałaś komuś adres?
– Nie! – zaprzecza stanowczo Gonul. – Nikomu nic nie mówiłam, przysięgam.
– Więc jakim cudem tu trafili? – pyta, zerkając w stronę okna. – Czego od ciebie chcą?
– Wiesz, że pożyczyłam wtedy pieniądze, jeszcze będąc w więzieniu… – zaczyna niepewnie. – Ale nawet gdy oddałam im więcej, niż wzięłam, nie dali mi spokoju. Czuję, jakby śledzili każdy mój krok.
Bulent zaciska zęby, wyraźnie sfrustrowany.
– Gonul… dlaczego w ogóle pożyczałaś od takich ludzi?
– Bo byłam zdesperowana! – wybucha. – Nie miałam nikogo, nikogo poza sobą!
– Przecież tyle razy mówiłem, że ci pomogę. Mówiłem ci to, gdy byłaś tam, w środku.
– To już nie ma znaczenia, Bulencie. Stało się. Teraz muszę zniknąć. Wyjechać jak najdalej. Ale… a co jeśli oni trafią do Zeynep? Jeśli zrobią jej krzywdę?
– Przestań! Nie dramatyzuj – próbuje ją uspokoić. – Nic się jej nie stanie. Poza tym… dokąd w ogóle chcesz iść?
– Nie wiem. Ale ten dom… to już nie tylko mój problem. Jestem też problemem dla ciebie – twoja żona, twoja siostra… one też tu były. Sprowadzam na ciebie same kłopoty.
– Uspokój się, Gonul. Poradzimy sobie. Razem. Nie jesteś sama – mówi miękko, wyciągając do niej rękę.
W tym momencie przerywa im dźwięk dzwonka do drzwi.
Gonul zbladła.
– O Boże… To oni. Przyszli! – jej głos jest ledwo słyszalny, dłonie zaciskają się w pięści.
– Spokojnie. Ja się tym zajmę – mówi stanowczo Bulent, po czym wstaje z sofy i podchodzi do drzwi.
Otwiera je bez cienia zawahania. Zamiast słów powitania chwyta bandziora za poły płaszcza i z całej siły przyciska go do ściany.
– Posłuchaj mnie uważnie! Ostrzegałem cię, żebyś trzymał się z dala od Gonul! Jeśli jeszcze raz ją niepokoisz, pójdę prosto do prokuratury! Zrozumiałeś?!
– Chyba nie dosłyszałem – odpowiada z ironią bandzior i bez skrępowania wchodzi do środka. Jego wzrok od razu zatrzymuje się na Gonul. – Ach, czyli to ten twój kochaś. No tak, widać, że macie tu niezłą zabawę.
– Wyrażaj się! – krzyczy Bulent. – Jaki kochaś?! Co ty bredzisz?!
Bandzior strząsa jego ręce.
– A jeśli nie będę się wyrażał? Co wtedy? Też doniesiesz na mnie do prokuratury?
Bulent rzuca się do kolejnego ataku, ale nagle zatrzymuje się jak sparaliżowany – jego wzrok pada na nóż w rękach napastnika.
– Ma piętnaście centymetrów – mówi cicho bandzior, niemal z uśmiechem. – Gdybym cię dźgnął, krew popłynęłaby z ust zanim zdążyłbyś powiedzieć „pomocy”. Więc… lepiej uważaj. Ty i twoja dama.
Kieruje ostrze w stronę Gonul, a ona cofa się w panice.
– Grozisz mi?! – rzuca Bulent, lecz jego głos już nie brzmi tak pewnie.
– Nie. Po prostu wykonuję swoją pracę – mówi lodowato bandzior, znów spoglądając na Gonul. – Przestraszyłaś się, siostrzyczko. Zadzwoniłaś do wybawcy, ale co z tego? Przyszedł bez pieniędzy.
– Milcz! – Bulent nie wytrzymuje.
– Twój problem, prawniku, polega na tym, że nie rozumiesz, z kim masz do czynienia. Ona ma dług. A ty, jeśli jesteś taki bohaterski, to go spłać. Wtedy może zostawimy ją w spokoju.
– Zamknij się, ty…!
– Co? Życie ci niemiłe? – unosi nóż do poziomu jego gardła.
– Nie jestem już nic winna Aynur! – wtrąca się Gonul z determinacją.
– A masz może weksle, które to potwierdzają?
Gonul patrzy bezradnie.
– Nie… nie odebrałam ich.
Bulent spogląda na nią zszokowany.
– Nie odebrałaś weksli po spłacie?! Gonul…
Bandzior wyciąga dokument z kieszeni i unosi go do światła.
– Widzisz to? Pięćset tysięcy. Czarnym na białym. A pod spodem – twój podpis.
– Nie! To niemożliwe! Było pięćdziesiąt, nie pięćset! Nigdy nie podpisałam takiego zobowiązania!
– Ale podpis jest twój. I dokument jest ważny. Chcesz dyskutować? Idź do sądu – mówi z kpiną.
– To niczego nie dowodzi – odpowiada twardo Bulent. – I dobrze o tym wiesz.
– Naprawdę myślisz, że chodzi o prawo? – syczy bandzior. – Wiemy wszystko o tobie. Twoja żona, córka, syn… Wiemy o wszystkich.
Bulent nie wytrzymuje. Szarpie nim, z furią.
– Przysięgam, że słono za to zapłacisz!
– Mam zamiar zniszczyć twoją rodzinę! – rzuca bandzior.
Następuje błysk – nóż rozcina skórę dłoni Bulenta, krew zaczyna sączyć się między palcami.
– Przygotuj pieniądze, prawniku – mówi zimno bandzior. – Najpierw zniszczę ją. Potem ciebie. A potem twoją rodzinę.
Odwraca się i wychodzi, trzaskając drzwiami.
Gonul podbiega do Bulenta, chwyta ściereczkę i owija nią jego zakrwawioną dłoń. Drży z przerażenia.
– Gonul… – Bulent mówi z trudem – jak oni cię znaleźli? Skąd wiedzą o tym domu? O mnie? O mojej rodzinie?
– Nie wiem… Naprawdę nie wiem…
***
Serhat, sądząc, że Sila śpi, zbliża się cicho do łóżka. Ale coś go niepokoi – delikatny ruch powieki, nieco przyspieszony oddech. Pochyla się niżej i wtedy dostrzega: Sila nie śpi. Udaje.
– Myślisz, że mnie oszukasz? – syczy przez zęby i natychmiast wyciąga rękę po jej telefon.
Sila próbuje go powstrzymać, ale za późno. Serhat odbiera urządzenie, jednak jej palce zdołały już wykonać jeden desperacki ruch. Wiadomość wysłana:
„Kuzeyu, oni chcą mnie wywieźć. Proszę, uratuj mnie.”
– Co zrobiłaś?! – wrzeszczy Serhat, przeglądając ekran. W jego oczach widać panikę. – Ty głupia dziewczyno!
Wyciąga z kieszeni strzykawkę i rusza w jej stronę.
– Nie ruszaj się! Tylko jedna dawka i znowu zaśniesz jak kamień.
Ale Sila nie zamierza się poddać. Zrywa się gwałtownie z łóżka, zrzucając z siebie koc i w ostatniej chwili wymyka się z jego zasięgu. Biegnie przez korytarz i wpada do schowka. Trzask. Zamek się zatrzaskuje.
Serhat z impetem uderza w drzwi pięścią.
– Nie chowaj się tam! Otwórz, do diabła! I tak cię znajdę!
Zwykłe, wewnętrzne drzwi nie są przeszkodą dla silnego mężczyzny. Drewno trzeszczy niebezpiecznie pod naporem uderzeń. Wydaje się, że to koniec. Ale wtedy…
Drzwi wejściowe z hukiem otwierają się na oścież. Do środka wpada Kuzey. Jego twarz wyraża gniew, którego Serhat jeszcze nigdy nie widział.
W sekundę dopada do mężczyzny i odciąga go od drzwi, rzucając nim o ścianę.
– To nie moja wina! – krzyczy Serhat, zakrywając się ramionami jak dziecko. – Nie bij mnie, bracie! To wszystko przez niego!
– Kogo masz na myśli?! – warczy Kuzey, unosząc pięść gotową do ciosu.
– Murata! To on! Jego żona… ona jest ciężko chora… ja tylko… pomogłem!
Nagle w progu staje Murat. W jego dłoni błyszczy nóż.
Kuzey natychmiast ustawia się przed Silą, osłaniając ją własnym ciałem.
– Chciałeś porwać niewinną dziewczynę i pobrać jej organy?! – krzyczy. – Zwariowałeś?!
– Ma idealną zgodność immunologiczną z moją żoną – odpowiada chłodno Murat. – Można powiedzieć, że wygrała na loterii. A ja zrobię wszystko, żeby uratować moją żonę.
– Nie tkniesz jej, dopóki ja tu jestem! Zostaw nóż! Natychmiast! – ostrzega go Kuzey.
Murat rzuca spojrzenie na Serhata.
– Mówiłeś, że nie ma nikogo! Że to sierota, że nikt się nią nie interesuje!
– Przysięgam, sam w to wierzyłem! Przyszła do firmy, powiedziała, że nie ma rodziny, nikogo! Skąd miałem wiedzieć, że on się pojawi?!
– Pomyliłeś się – rzuca chłodno Kuzey. – Sila nie jest sama. Ma mnie. A dopóki jestem przy niej, nikt jej nie skrzywdzi.
Murat opuszcza lekko nóż.
– Nie masz pojęcia, przez co przechodzę. Moja żona umiera. Od miesięcy szukam dawcy. A teraz, kiedy znalazłem…
– Więc gotów jesteś, by ktoś inny umarł?! – wybucha Kuzey. – Co z tobą, człowieku?! Jesteś potworem!
Miarka się przebrała. Kuzey rzuca się na Murata. Obaj upadają na podłogę, szarpiąc się i walcząc z zaciekłością. I wtedy…
Błysk ostrza.
Kuzey zatrzymuje się w pół ruchu, jego twarz blednie. Dłoń opada na brzuch – krew. Dźgnięcie. Murat właśnie ugodził go nożem.
– KUZEY! – krzyczy Sila, wybiegając ze schowka.
Serhat i Murat wymieniają przerażone spojrzenia. Bez słowa rzucają się do ucieczki. Wybiegają z domu, wsiadają do samochodu i w mgnieniu oka znikają za bramą.
***
Znaleziony przez Hülyę pamiętnik Sili trafia w ręce Naciye. Kobieta nie zwleka ani chwili. Siada na ławce, otwiera zeszyt i zaczyna czytać z narastającym napięciem. Już po kilku stronach dostrzega coś, co sprawia, że serce bije jej szybciej – zdjęcie Kuzeya, schowane między kartkami.
– Wiedziałam! – syczy triumfalnie. – Wiedziałam, że ta dziewucha zakochała się w moim synu! A wszyscy wokół myśleli, że przesadzam!
Przesuwa palcami po zdjęciu jak po dowodzie rzeczowym. W jej oczach pojawia się błysk – nie tylko złości, ale i czegoś znacznie głębszego. Poczucia zagrożenia.
***
Tymczasem Hülya odwiedza Feraye. Obie kobiety siadają wygodnie na kanapie przy świeżo zaparzonej kawie, którą przygotowała Yıldız. Promienie popołudniowego słońca rozlewają się po salonie, ale rozmowa nabiera poważniejszego tonu.
– Co słychać u Naciye? – pyta z troską pani profesor, sięgając po filiżankę. – Nie widziałam jej od jakiegoś czasu.
– Właściwie… – zaczyna Hülya ostrożnie – to ja też chciałam cię o nią zapytać. Czy coś się wydarzyło między nią a moim wujkiem?
Feraye marszczy czoło.
– Nie. Przynajmniej nic mi nie wiadomo. Powiedziała ci coś?
– Nic konkretnego. Ale ostatnio płakała, patrząc na jego zdjęcie. I to w ukryciu. Jakby nie chciała, żeby ktoś to zobaczył.
– O Boże… – szepcze Feraye, zaskoczona. – Myślisz, że się pokłócili? A może… przeżywa coś w środku, o czym nikomu nie mówi?
Obie kobiety milkną na chwilę, sącząc kawę w zamyśleniu. Wreszcie Hülya odzywa się ponownie, z lekką niepewnością w głosie:
– Poza tym… ogólnie wszystko wygląda dobrze. Ale zobaczymy, co się jeszcze wydarzy.
– Co masz na myśli? – pyta Feraye, prostując się lekko.
– Chodzi o dziewczynę, Deniz. Pracowała kiedyś u nas, podobnie jak Yıldız.
– Ach tak! Deniz… Wiem, która. – kiwa głową Feraye. – Mieszka teraz w naszym starym domu.
Hülya unosi brew, zaskoczona.
– W waszym starym domu?
– Tak. Pamiętasz ten dom, który kupiliśmy z Bülentem zaraz po ślubie. Tam się zatrzymała. Sama Naciye mi to powiedziała.
– Ciociu… – Hülya patrzy na nią z niedowierzaniem – Deniz nigdy tam nie mieszkała.
Feraye zamiera. Filiżanka w jej dłoni drży lekko. Cofając się pamięcią, wyraźnie widzi, jak Naciye zapewniała ją, że to właśnie Deniz zajmuje stary dom.
– Jak to możliwe? – pyta cicho. – Kto w takim razie mieszka w naszym domu?
***
Roztrzęsiona Feraye pojawia się w domu Belkis.
– Co się stało? Skąd ta poważna mina? – pyta zaniepokojona matka Egego.
– Nawet nie chcesz wiedzieć… – odpowiada z westchnieniem Feraye.
Obie kobiety przechodzą do salonu. Belkis z troską śledzi każdy ruch przyjaciółki.
– Czy udało ci się porozmawiać z Bulentem? – dopytuje.
– Powiedział tylko, że ma pilną sprawę i wyszedł w pośpiechu. Od tamtej pory nie odbiera telefonu.
– Wiesz, dokąd poszedł?
– Nie… Ale Zeynep rozmawiała ze mną. Powiedziała, że chce się wycofać z projektu studenckiego.
– I co jej odpowiedziałaś?
– Że skontaktuję się z rektoratem. Ale właśnie w trakcie tej rozmowy Bulent nagle wyszedł. Bez słowa, Belkis.
– Tak samo zachowywał się mój Zafer… Przepraszam, nie powinnam porównywać ich do siebie, ale…
– Sama zaczynam mieć poważne podejrzenia wobec Bulenta – przyznaje Feraye z drżeniem w głosie. – Hulya była dziś u mnie. Wiesz, że Naciye mówiła o jakiejś dziewczynie imieniem Deniz, która rzekomo mieszka w naszym dawnym domu? Bulent to potwierdził. A teraz okazuje się, że Deniz od początku mieszkała u Hulyi.
Belkis nieruchomieje.
– Więc… kto tak naprawdę mieszka w twoim domu? – pyta cicho, wzrokiem błądząc po salonie.
– Nie wiem. Ale czemu mnie okłamują? Co próbują przede mną ukryć? Dowiem się wszystkiego, możesz być tego pewna – mówi Feraye z determinacją.
Belkis przełyka ślinę. Unika spojrzenia przyjaciółki, bo zna odpowiedź na jej pytanie. I wie, że jeśli prawda wyjdzie na jaw, małżeństwo Feraye i Bulenta może się rozpaść na zawsze.
Kiedy i gdzie zostanie wyemitowany odcinek 185. „Miłości i nadziei”?
Odcinek 185. serialu „Miłość i nadzieja” (oryg. Aşk ve Umut) zadebiutuje na antenie TVP2 w poniedziałek, 5 maja, o godzinie 17:20. Aby zobaczyć więcej streszczeń tego serialu, kliknij tutaj: Miłość i nadzieja streszczenia.








