Alper przychodzi do domu Kuzeya z kwiatami i bombonierką w rękach. Naciye i Hulya witają go w przedpokoju.

„Miłość i nadzieja” – odcinek 218 – szczegółowe streszczenie

Cavidan przekazuje Hulyi wiadomość, która wywraca jej świat do góry nogami: Alper zostawił dla niej pierścionek zaręczynowy i krótki list z prośbą o jej rękę. Oszołomiona Hulya natychmiast rusza do Sili i z żądaniem w głosie domaga się zwrotu pierścionka. Jednak pierścionek… zniknął.

Sila i Bahar od świtu przeszukują każdy zakątek domu, ale bez rezultatu. Gdy zaczynają tracić nadzieję, cudownie „odnajduje” go Cavidan – leży niby przypadkiem pod łóżkiem. Cóż za zbieg okoliczności… w końcu to ona sama go tam wcześniej ukryła.

W tym samym momencie do pokoju wchodzi Naciye. Po krótkiej chwili orientuje się, co się dzieje – i nie zamierza milczeć.

– Powiadomię Kuzeya – oznajmia z lodowatym spokojem.
– Mamo, błagam cię, nie wciągaj go w to! – Hulya biegnie za nią do salonu, łzy cisną się jej do oczu.

– Jak mam go nie wciągać? – odpowiada Naciye, trzymając telefon w dłoni. – On planuje z tobą uciec i ci się oświadczyć! Co zamierzasz zrobić, Hulyo? Zostawisz nas dla niego?!

– Siostro Naciye, czemu tak się zapierasz? – wtrąca się Cavidan. – Przecież ten chłopak wydaje się szczerze zakochany.
– Na miłość boską, nie mieszaj się do tego! – syczy Naciye.

– Spójrz na nich – kontynuuje Cavidan, ignorując złość pani domu. – Może i wezmą ślub. Kuzey to nadopiekuńczy brat, ale chyba chcesz, żeby twoja córka była szczęśliwa?

– Nie będziesz mi mówić, czego mam chcieć! – wybucha Naciye. – Skoro Kuzey mu nie ufa, ma powody!
– Wiesz dobrze, dlaczego Kuzey go nie lubi – wtrąca Hulya z goryczą. – Bo uwierzył w kłamstwa Sili! Wierzy obcej, a nie własnej siostrze!

– Naprawdę? – unosi brew Naciye. – To zapytajmy ją wprost. Sila, co powiedziałaś Kuzeyowi o Arifie?
– Ja… ja nic mu nie mówiłam – odpowiada Sila cicho, spuszczając wzrok.

– Moja siostra naprawdę nie zrobiła nic złego – dodaje Bahar stanowczo.

W tym momencie rozlega się dźwięk dzwonka do drzwi.

– O proszę – mówi z triumfem Naciye. – Kuzey wrócił. Wreszcie wszystko sobie wyjaśnimy.

– Mamo… błagam cię – Hulya chwyta ją za rękę, niemal ze łzami w oczach. – Jeśli mnie kochasz, nie mów mu nic…
– Musi się dowiedzieć! Jeśli planujesz odejść z tym chłopakiem, mój syn ma prawo wiedzieć!

Zdeterminowana Naciye rusza do drzwi i otwiera je szeroko… Ale za progiem nie stoi Kuzey.

To Alper. Ubrany elegancko, z krawatem, kwiatami i bombonierką w dłoniach. Patrzy wprost na Hulyę.

– Z rozkazu Allaha przybyłem, by prosić o twoją rękę, Hulyo – mówi głosem pewnym i uroczystym.

Twarz Hulyi rozpromienia się, jakby właśnie odnalazła nadzieję. W tym samym czasie Naciye krzywi się z niesmakiem, jakby właśnie połknęła coś gorzkiego.

***

Kuzey siedzi przy stoliku w kameralnej restauracji naprzeciwko swojego przyjaciela, Murata. W powietrzu unosi się zapach świeżo zaparzonej kawy, ale rozmowa zdecydowanie nie dotyczy relaksu.

– Co ten facet właściwie kombinuje? – Murat marszczy brwi z niedowierzaniem. – Jeśli naprawdę chce poślubić Hulyę, to dlaczego wcześniej wręczył pierścionek zaręczynowy Sili? To ma jakiś sens?

– Nie wiem, ale zamierzam się tego dowiedzieć – odpowiada lodowatym tonem Kuzey. – Jest w nim coś… czego nie potrafię rozgryźć. Coś, co śmierdzi z daleka.

Nagle jego telefon zaczyna dzwonić. Spojrzenie Kuzeya staje się jeszcze bardziej skupione, gdy widzi na ekranie nazwisko pracownicy banku.

– Tak, pani Zuhal? Mhm, tak, to dodatkowa karta – mówi, wstając od stolika i podchodząc do okna. – Moja mama i siostra też jej używają. Co się stało?

Jego twarz momentalnie sztywnieje.

– Jaka wypłata gotówki? Kiedy? Wczoraj? – głos Kuzeya zaczyna brzmieć ostro. – Kwiaty? Czekoladki? Dwieście czterdzieści tysięcy?! Zaraz… pierścionek kupiony u jubilera? I to wszystko… z karty mojej siostry?

Zapada długa cisza. Kuzey słucha w milczeniu, po czym mówi chłodno:

– Rozumiem. Dziękuję, że mnie pani powiadomiła. Proszę jeszcze nie blokować tej karty. Oddzwonię rano.

Rozłącza się powoli. Wraca do stolika, a Murat patrzy na niego uważnie.

– Kuzey, co się dzieje? Wyglądasz, jakbyś zobaczył ducha.

– Arif – mówi przez zaciśnięte zęby. – Kupił pierścionek… za pieniądze mojej siostry. Wypłacił ćwierć miliona. A potem jeszcze czekoladki i kwiaty, jakby to była jakaś romantyczna bajka!

– Nie żartujesz? To kradzież! Powinieneś natychmiast złożyć zawiadomienie. Policja powinna się nim zająć, zanim zniknie.

– Jeszcze nie – odpowiada Kuzey, zerkając w dal, jakby próbował coś uporządkować w głowie. – Może Hulya sama mu dała kartę. Muszę to najpierw sprawdzić. Ale jedno ci powiem – znajdę go. I dopilnuję, żeby za to zapłacił. Jeśli naprawdę kupił pierścionek dla Sili za pieniądze Hulyi…

– Czekaj. To jesteś bardziej zły na siostrę czy na Silę? – dopytuje Murat. – Przecież ta dziewczyna to tylko pokojówka. Możesz ją po prostu zwolnić, jeśli zajdzie ci za skórę. A może… może ci na niej zależy?

Kuzey milczy przez chwilę, jakby to pytanie zbiło go z tropu.

– Pytasz, czy coś do niej czuję?
– Nie. Pytam, dlaczego tak ci na niej zależy. Myślisz, że współpracuje z Arifem? Że coś przed tobą ukrywają?

– Nie – odpowiada po chwili. – Nie sądzę, żeby Sila była w to zamieszana. Znam ją. Gdyby wiedziała o czymkolwiek podejrzanym, powiedziałaby mi. Ona nie kłamie. Musi być jakieś inne wytłumaczenie.

Kuzey z powagą wstaje i sięga po marynarkę.

– Murat, znajdź wszystko, co tylko możesz o tym chłopaku. Wszystko. I to jak najszybciej.

Nie czekając na odpowiedź, wychodzi z restauracji. W jego oczach nie ma już wątpliwości – jest gniew. I determinacja.

***

Bülent wpada do korytarza aresztu niczym burza. Zatrzymuje się gwałtownie przed celą, w której siedzi Ragıp. Bez chwili wahania chwyta kraty i wpatruje się w niego wzrokiem, który mógłby zabić.

– Co ty wygadujesz?! – grzmi jego głos, pełen gniewu i niedowierzania. – Co Melis ma z tym wszystkim wspólnego?!

Ragıp unosi wzrok i posyła mu lekceważący uśmiech.

– Oj, ma z tym bardzo dużo wspólnego, panie mecenasie – mówi z drwiącym spokojem. – Więcej, niż ci się wydaje.
– Jeśli myślisz, że te twoje kłamstwa coś ci dadzą, to się grubo mylisz!

– Kłamstwa? – Ragıp parska śmiechem. – To nie ja was wszystkich okłamywałem przez miesiące. To twoja kochana córeczka wodziła was za nos, manipulowała wami jak pionkami na szachownicy.

– Nie wierzę ci! – rzuca Bülent, ale w jego głosie słychać już nutę niepewności.
– Nie musisz mi wierzyć. Wystarczy, że sędzia uwierzy. Bo ja mam dowody. Nagrania, wiadomości… i ludzi, którzy mogą to potwierdzić.

Bülent robi krok w tył, zszokowany.
– Jakie dowody?! Co ty insynuujesz?!

– Insynuuję? – Ragıp zniża głos, przybierając złowrogi ton. – Ja twierdzę. I jeśli stąd nie wyjdę… wszystko ujrzy światło dzienne.

– Nie masz prawa mnie szantażować! – warknął Bülent, z trudem powstrzymując się, by nie wstrząsnąć kratami.

– Idź i porozmawiaj z Melis – mówi spokojnie Ragıp, siadając na ławce w celi jak król na tronie. – A potem… przynieś mi to, czego chcę.

Bülent z trudem opanowuje złość. Odwraca się i wychodzi, ale jego umysł już płonie pytaniami, których wcześniej nie chciał sobie zadawać.

***

Melis stoi przed bramą, nerwowo rozglądając się, aż wreszcie podchodzi do niej Arda. Dziewczyna chwyta go za ramię.

– Proszę cię, Arda. Musisz porozmawiać z Ragıpem. Dowiedz się, czego chce. Tylko ty możesz się z nim dogadać.

– A jeśli zażąda dużej kasy? Co wtedy? – pyta sceptycznie Arda, mrużąc oczy.
– Zostaw to mnie. Pieniądze to najmniejszy problem – mówi pewnym tonem Melis. – Ale jeśli ten człowiek zacznie mówić… skończę w więzieniu.

– To brzmi poważnie. Ale jeśli sprawy się skomplikują, zaprzeczę wszystkiemu. Nie zamierzam się dla ciebie poświęcać – ostrzega chłodno.

– A jeśli zaprzeczysz, to koniec. Zeynep zostanie żoną Egego, a ja trafię do więzienia. Ty też nic z tego nie będziesz miał. Dlatego oboje musimy to załatwić – mówi Melis niemal szeptem, ale z ogromną determinacją.

W tym momencie pod bramą pojawia się Gonul. Patrzy podejrzliwie na ich konspiracyjną rozmowę.

– Co tu się dzieje? O czym rozmawiacie?

Melis odwraca się powoli, jej twarz twardnieje.
– Mam się tłumaczyć we własnym domu? – pyta chłodno, robiąc krok naprzód. – Co ty tu robisz?

– Przyszłam zobaczyć się z Zeynep – odpowiada spokojnie Gonul.

– Przykro mi – mówi Melis ze sztucznym uśmiechem. – Ale Zeynep tu nie mieszka. Zostały tylko: rozgniewana Melis i zraniona Feraye.

Gonul nie daje się sprowokować. Mija Melis bez słowa i wchodzi do domu. Melis rzuca Ardzie szybkie spojrzenie i rusza za nią.

***

– Zeynep! Córko! – woła Gonul, przekraczając próg.

– Nie rozumiesz? – rzuca Melis z irytacją. – Zeynep tu nie ma!

– Więc gdzie? – pyta Gonul zaniepokojona. – W szpitalu też jej nie ma. Była tam rano, ale zniknęła. Miała zdecydować, z kim chce mieszkać. Czy to Bülent ją tu przywiózł?

W tym momencie na schodach pojawia się Feraye, zdezorientowana.

– Co się znowu dzieje?

– Zeynep zniknęła – oznajmia Gonul poważnie. – Nie ma jej ani w szpitalu, ani tutaj. Powiedziała, że podejmie decyzję… Ale nigdzie jej nie ma. Gdzie jest moja córka?!

***

Drzwi domu otwierają się z impetem. W progu staje Belkıs, z powagą malującą się na twarzy. Wchodzi szybkim krokiem, rzucając spojrzenie na Melis.

– Zeynep jest u mnie.

Melis zamarza na ułamek sekundy. Jej serce przyspiesza, a twarz blednie. Nie czeka nawet na dalsze słowo. Odwraca się na pięcie i z prędkością błyskawicy wybiega z domu. W jej głowie dźwięczy tylko jedno: Nie mogę pozwolić, żeby byli razem. Sam na sam.

Po chwili Bülent wchodzi do salonu i zastaje Belkıs w ostrym sporze z Gonul. W powietrzu aż iskrzy od napięcia.

– Co tu się dzieje?! – pyta zirytowany. – O co znowu się kłócicie?
– Próbuję zrozumieć, po co tu przyszła Gonul – rzuca chłodno Belkıs.

– Zależy mi tylko na mojej córce – odpowiada Gonul z godnością. – Bülent jest jej ojcem. Naturalne, że chcę z nim porozmawiać o Zeynep.

– Może już nie będzie miał takiej roli – wtrąca się Feraye, podchodząc do męża z wyraźnym napięciem. – Bülencie, rozmawialiśmy wczoraj. Czas podjąć decyzję. Co postanowiłeś?

Bülent spogląda na nią z niepokojem.

– Feraye, możemy porozmawiać o tym na osobności?
– Nie. Ta decyzja dotyczy również Gonul. Uważam, że powinna ją poznać.

Gonul patrzy na nich z rosnącym niepokojem.

– Jaka decyzja? – pyta powoli.
– Decyzja o tym, u kogo Zeynep zamieszka – odpowiada Belkıs z satysfakcją w głosie.

Gonul unosi brwi. Jej ton staje się zimny i zdecydowany:

– W tym domu Zeynep jest traktowana jak intruz. To miejsce pełne oczu pełnych oskarżeń, języków ostrych jak brzytwa. Dlatego zabiorę moją córkę. – Spogląda wprost na Bülenta. – Przekaż jej to, proszę, tak jak należy.

***

Ege i Zeynep siedzą przy niewielkim stoliku. Delikatny wiatr porusza liśćmi w ogrodzie, a ciepłe promienie słońca muskają ich twarze. Między nimi panuje spokój, ale w słowach kryje się ciężar wspomnień.

– Też bardzo kochałem moją babcię – mówi Ege cicho, jakby mówił tylko do siebie. – Kiedy zmarł mój dziadek, wszyscy płakali. A ona… siedziała w milczeniu. Nawet jej rzęsa nie drgnęła. Wtedy nie rozumiałem, jak można być tak spokojnym. Teraz wiem, że to był szacunek. Godność.

Zeynep kiwa głową ze zrozumieniem.
– Mimo wszystko… strata bliskiej osoby to coś, z czym ciężko się pogodzić.

– To prawda. Tamtego dnia, po pogrzebie, kiedy wszyscy już wyszli, podszedłem do niej i zapytałem: „Babciu, czy ty w ogóle nie jesteś smutna?” Byłem na nią wściekły.

– Naprawdę o to zapytałeś?

– Miałem wtedy osiem lat. Myślałem, że jeśli nie płakała, to znaczy, że nie kochała go tak bardzo jak ja. Myślałem, że jej serce jest z kamienia.

– I co ci odpowiedziała?

– Najpierw nic. Tylko patrzyła na mnie długą chwilę. A potem powiedziała coś, czego nigdy nie zapomnę.

Zeynep pochyla się lekko, zaciekawiona.
– Co takiego?

– Powiedziała: „Człowiek musi być silny nie dla siebie, ale dla tych, których kocha. Mam szczęście, że w moim życiu był ktoś, kogo kochałam bardziej niż siebie.”

Zeynep cicho wzdycha.
– To piękne. I mądre.

Ege uśmiecha się lekko, ale w jego oczach czai się cień.

– Dopiero wtedy zrozumiałem, że moja babcia była najsilniejszą osobą, jaką znałem. I że kochała mojego dziadka bardziej, niż ja to kiedykolwiek pojąłem. A potem… zrozumiałem znaczenie tych słów, kiedy spotkałem ciebie.

Zeynep patrzy na niego uważnie.
– Więc… jesteś silny dla mnie?

Ege nie waha się ani chwili. Jego odpowiedź jest cicha, ale pełna mocy.

– Tak.

***

Alper stoi w progu z bukietem świeżych kwiatów i elegancką bombonierką. Jego dłoń delikatnie drży, ale twarz stara się zachować spokój. Wręcza kwiaty Hulyi, która zaskoczona, lecz milcząca, odbiera podarunek. Wszyscy przechodzą do salonu – atmosfera jest napięta, niemal namacalna.

Naciye nie czeka długo. Jej głos drży od emocji, gdy przerywa ciszę:

– Co oznacza ten pierścionek, który jej przysłałeś?! – pyta z oburzeniem, niemal wykrzykując. – I te wiadomości! Piszesz, że powinniście uciec? To jakiś żart?!

Alper pochyla głowę ze wstydem, ale nie unika odpowiedzialności. Jego ton jest skruszony:

– Byłem zdesperowany, mamo, wybacz mi. Nie wiedziałem już, co robić. Ale dziś… dziś przyszedłem z czystym sercem. Proszę o rękę twojej córki.

Naciye spogląda na niego z niedowierzaniem. Przez chwilę panuje cisza, po czym kobieta, z rezygnacją, wskazuje ręką na kanapę:

– Siadaj.

Nim Alper zdąży usiąść, ciszę przerywa nagły, zdecydowany dźwięk kołatki do drzwi. Kilka ostrych uderzeń rozdziera napięcie niczym błyskawica burzowe niebo.

– Mamo! Hulyo! – słychać z korytarza znajomy, napięty głos. Otwórzcie!

To Kuzey. Wrócił wcześniej, niż się spodziewali.

Naciye zbladła. Hulya znieruchomiała. Alper zesztywniał na miejscu. Bo oto nadchodzi burza – nie słowna sprzeczka, nie chwilowe spięcie – prawdziwa, surowa konfrontacja.

I dom, w którym jeszcze przed chwilą unosił się zapach kwiatów, właśnie znalazł się w samym oku cyklonu.

Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Aşk ve Umut. Inspiracją do jego stworzenia był film Aşk ve Umut 170. Bölüm dostępny na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tego odcinka, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.

Podobne wpisy