„Miłość i nadzieja” – odcinek 219 – szczegółowe streszczenie
Naciye i Hülya w popłochu każą Alperowi się ukryć. Boją się, że jeśli Kuzey znów go zobaczy, może dojść do kolejnej awantury, a może nawet czegoś gorszego. W zamieszaniu zapominają jednak o bukietach i eleganckich pudełkach czekoladek, które młody mężczyzna przyniósł ze sobą, by oświadczyć się Hülyi.
Kiedy Kuzey wchodzi do salonu, jego wzrok natychmiast pada na te rzeczy leżące na ławie. Zmarszczki złości pojawiają się na jego czole.
– Co to ma być? – warczy. – Skąd się to tutaj wzięło? Kto przyniósł te kwiaty i słodycze? Czy on… znowu tu był?!
Naciye szybko zerka na Silę i podchodzi do niej, szepcząc jej do ucha z trudem tłumionym głosem:
– Natychmiast wyprowadź Arifa z domu. Jeśli Kuzey go zobaczy, rozerwie go na strzępy.
Sila bez słowa, niemal bezgłośnie, wymyka się z salonu.
– Mamo, słyszysz mnie? – Kuzey nie odpuszcza. – Kto to przyniósł? Kto tu był?! – Jego głos drży od napięcia, a spojrzenie staje się coraz bardziej przenikliwe. Naciye unika jego wzroku, drapiąc się nerwowo po policzku. – Jasne… nic się od ciebie nie dowiem – mówi z goryczą, po czym odwraca się do Bahar. – Ty mi powiedz. Czy to znowu ten typek? On to przyniósł?
Bahar spogląda mu prosto w oczy. Nie zamierza kłamać.
– Tak, to on. Przyszedł… żeby poprosić o rękę Hülyi.
Na twarzy Kuzeya pojawia się wyraz niedowierzania, po czym ciężko wypuszcza powietrze, jakby próbował zdusić narastającą wściekłość.
– Gdzie on jest? – pyta cicho, ale w jego głosie czuć grozę. – Czy on wciąż tu jest? I gdzie, do diabła, zniknęła Sila?
***
Alper ukrył się w pokoju Sili. W ciszy otwiera jej szafę, wyciąga jedną z sukienek i przyciska ją do twarzy. Wdycha jej zapach z zamkniętymi oczami, jakby przenosił się w świat marzeń, w którym wszystko było możliwe.
– Już niedługo, Sila… Będziemy razem – szepcze z czułością, niemal jak w transie.
Nagle drzwi gwałtownie się otwierają. Wchodzi Sila. Jej oczy rozszerzają się z niedowierzania i gniewu.
– Co ty wyprawiasz?! Zostaw to! – krzyczy, wyrywając mu sukienkę z rąk. – Wynoś się! Natychmiast!
– Nigdzie się nie ruszam – odpowiada z determinacją Alper.
– Wynoś się, słyszysz?! Jeśli Kuzey cię tu znajdzie, zabije cię!
Nagle rozlega się przeraźliwy krzyk:
– ARİF!!!
Drzwi do pokoju z hukiem otwierają się ponownie, niemal wypadając z zawiasów. W progu staje Kuzey, a jego spojrzenie to mieszanka furii i chłodnej determinacji. Przez chwilę panuje złowroga cisza.
– Nie dostałeś jeszcze wystarczającego lania ostatnim razem?! – syczy. – Chcesz powtórki?
Rzuca się na Alpera, łapie go za klapy marynarki i bezceremonialnie ciągnie do salonu.
– Mam poważne zamiary, panie Kuzeyu – rzuca Alper, próbując utrzymać resztki godności. – Przyszedłem poprosić o rękę Hülyi.
– A pierścionek, który kupiłeś dla Sili? Co z nim?! Co ty sobie wyobrażasz?! – ryczy Kuzey. – Masz jakiś problem z rozróżnianiem kobiet?!
– To… to miłość – mówi Alper, cicho, niemal błagalnie.
– Miłość?! – Kuzey nie wytrzymuje. Uderza Alpera z całej siły. – Zabiję cię własnymi rękami!
Sypią się kolejne ciosy, aż w końcu Hülya rzuca się między nich, próbując odciągnąć brata.
Alper, ciężko dysząc, podnosi się z podłogi, przeciera kącik ust i mówi zaskakująco pewnym głosem:
– Kocham Hülyę. Pierścionek był dla niej. Dałem go Sili, żeby jej go przekazała.
Kuzey odwraca się w stronę Sili, z lodowatym spojrzeniem.
– Dlaczego ukryłaś pierścionek? Mieliśmy umowę. Obiecałaś, że powiesz mi o wszystkim, co będzie działo się między nim a Hülyą. Dlaczego mnie okłamałaś?
– Bo bała się o Hulyę – odzywa się Bahar. – Wiedziała, że zareagujesz wściekłością.
– Widzisz, Kuzeyu? – mówi spokojnie Hülya. – Między mną a Arifem nie było żadnych ukrytych intencji. Po prostu go kocham. Wysłuchaj nas, błagam.
– Ja go zaraz zawiozę na komisariat – mówi lodowato Kuzey.
– Komisariat?! Bracie, co ty mówisz?! – woła przerażona Hülya.
– Powiedz im, ile wydałeś na ten pierścionek. No, powiedz! Ile?! – krzyczy, potrząsając Alperem.
– Synku, on miał oszczędności – wtrąca Naciye. – Wynajął dom, zapłacił czynsz za rok z góry. Szuka pracy. Może naprawdę ma poważne zamiary.
– Serio? Czyli cała kasa poszła na czynsz, tak? – prycha Kuzey z pogardą. – A może powiesz wszystkim, skąd ją miałeś?
– Co ty mówisz, Kuzey? Jakie pieniądze? – Naciye marszczy brwi.
– Ten bezczelny łajdak wypłacił 240 tysięcy lir z karty mojej siostry! Za te pieniądze kupił pierścionek, kwiaty, czekoladki i opłacił dom! Nie masz ani charakteru, ani honoru!
Alper spuszcza głowę, zawstydzony i zraniony. Wtedy z zaskakującym spokojem odzywa się Hulya:
– To ja dałam mu kartę. To ja kazałam mu wypłacić pieniądze. I ja poprosiłam, żeby wynajął dom.
– Nie żartuj sobie ze mnie, siostro. Nie broń go. Powiedz, że tego nie zrobiłaś…
– Zrobiłam to, Kuzeyu – mówi spokojnie. Podchodzi do komody, wyciąga pudełko z biżuterią i kładzie je przed bratem. – Proszę. Weź to. Oddaję ci wszystko. Nie jestem ci już nic winna. Ten człowiek nie jest złodziejem.
– Nie wygaduj głupot! – wścieka się Kuzey, odkładając pudełko. – Myślisz, że chodzi mi o pieniądze? Poświęciłbym dla ciebie tysiąc razy więcej! Problemem jest on! Bo cię oszukuje. Nie ufaj mu!
– A skąd ty to możesz wiedzieć?
– Bo widzę! Patrzę mu w oczy i widzę, kim jest! Ty też powinnaś to zobaczyć!
– Kuzey… – Hülya patrzy mu prosto w twarz, zraniona. – Czy naprawdę tak trudno uwierzyć, że ktoś mógłby mnie pokochać? Dlaczego? Bo nie mam już dwudziestu lat? Bo nie wyglądam jak z okładki?
Kuzey kręci głową. Nie potrafi odpowiedzieć. Przez moment wydaje się bezbronny.
– Mamo… – mówi Hülya, obracając się do Naciye – Nie chcę też żadnego spadku po ojcu. Podzielcie się nim. Dla mnie wystarczy Arif.
Zdecydowanym ruchem wsuwa pierścionek na palec.
– Chodź, Arif. Chcę zostać twoją żoną.
Alper bez wahania ujmuje jej dłoń. Wychodzą razem, krok w krok, gotowi rzucić wyzwanie całemu światu.
Naciye, zrozpaczona, chwyta Kuzeya za ramię:
– Zrób coś, błagam cię! Nie pozwól jej odejść!
***
Feraye siedziała naprzeciwko męża w jego gabinecie, przygnieciona ciężarem niepokoju. Przez chwilę panowało milczenie. W końcu odezwała się cicho, z wyraźnym drżeniem w głosie:
– Dlaczego Ragıp chciał z tobą rozmawiać? Co ci powiedział?
Bülent odchylił się w fotelu, splótł dłonie i odetchnął ciężko. W jego oczach malowało się napięcie.
– Twierdzi, że Melis… od samego początku była zamieszana w porwanie Zeynep. – Jego głos był szorstki. – Chce, żebym wyciągnął go z więzienia. Grozi, że jeśli tego nie zrobię, wsadzi tam Melis. Próbował mnie zaszantażować. Powiedział, że ma dowód. Oczernia naszą córkę, żeby mnie złamać.
Feraye pobladła. Jej dłonie zacisnęły się na podłokietnikach fotela.
Bülent szybko wstał i podszedł do niej. Położył jej dłonie na ramionach, patrząc jej w oczy z troską.
– Kochanie, nie przejmuj się tym. Tacy ludzie zrobią i powiedzą wszystko, żeby się wywinąć. Nie ma sensu się tym stresować. Zajmę się tym. Obiecuję.
Feraye kiwnęła lekko głową, ale jej twarz zdradzała, że jego słowa nie dały jej ukojenia. Wstała i niemal bez słowa wyszła do kuchni.
Nalała sobie wody, próbując się uspokoić, ale ręce jej drżały. Wypiła kilka łyków, lecz kiedy chciała odstawić szklankę, ta wyślizgnęła się jej z dłoni i z hukiem rozbiła się o podłogę.
W tej samej chwili do kuchni wbiegł Bülent. Feraye klęknęła, chcąc pozbierać odłamki szkła, ale jeden z nich przeciął jej skórę. Syknęła z bólu.
– Daj, ja to zrobię – powiedział łagodnie Bülent, schylając się i sięgając po apteczkę. Usiadł obok niej, delikatnie opatrując zakrwawiony palec.
Kiedy skończył, Feraye milczała przez chwilę, walcząc z narastającym wewnętrznym napięciem. Aż w końcu, jakby już nie mogła tego w sobie trzymać, spojrzała na męża i powiedziała:
– Bülencie… Muszę ci coś powiedzieć. Między Melis a Ragıpem… coś ich łączyło.
Bülent znieruchomiał.
– Co masz na myśli? Jaki związek?
Feraye odwróciła wzrok. Odpowiedź była dla niej bardzo trudna.
– To Melis zleciła porwanie Zeynep. To ona kazała Ragıpowi ją zabrać.
– Co?! – Bülent zerwał się na równe nogi, jakby nie wierzył własnym uszom. – Co ty mówisz, Feraye?! Przecież to… To znaczy, że on mówił prawdę?
Feraye skinęła głową. Jej oczy zaszkliły się od łez, a głos zadrżał:
– Tak… To prawda.
***
Melis wchodzi do domu Belkis, ciągnąc za sobą Ardę. Gdy wchodzą do salonu, jej wzrok natychmiast pada na Egego. Siedzi na kanapie, a na jego ramieniu, wtulona jak dziecko szukające schronienia, śpi Zeynep.
Ege unosi palec do ust, dając znak, by była cicho. Ale Melis nie potrzebuje krzyku, by wywołać burzę. Jej oczy zwężają się, a usta wykrzywiają w szyderczym uśmiechu. Podnosi leżący na półce talerz… i z pełną premedytacją upuszcza go na podłogę.
Dźwięk tłuczonej porcelany rozdziera ciszę jak nóż.
Zeynep zrywa się z przerażeniem. Serce bije jej jak szalone, a w oczach widać strach – wciąż żywy po niedawnym porwaniu.
– Co się dzieje?! – pyta zdezorientowana i zaniepokojona.
– Ups – mówi Melis z udawaną skruchą, chowając złośliwy uśmieszek. – Wyślizgnęło mi się z ręki.
Ege pochyla się nad Zeynep z troską w głosie:
– Spokojnie, jestem tutaj. Nic ci nie grozi.
Ale Melis nie odpuszcza. Jej głos nagle staje się ostry jak brzytwa:
– Obudź się, księżniczko! Masz jeszcze mnóstwo żab do pocałowania, ale trzymaj się z dala od mojego narzeczonego! Arda, widzisz ją? Aktorka jak się patrzy. Policzki rumiane, dłonie się trzęsą… Masz tyle talentu?
Arda rzuca jej ostre spojrzenie.
– Nie przesadzaj, Melis. Dziewczyna się wystraszyła.
– Wystraszyła?! – Melis śmieje się z ironią. – Wiesz, co to jest prawdziwy strach? To przyłapać swoją rywalkę śpiącą na ramieniu własnego narzeczonego!
Ege ignoruje wybuchy Melis. Odwraca się znów do Zeynep, mówiąc spokojnie:
– Już lepiej?
– Tak – odpowiada cicho. – Nie martw się o mnie.
Wtedy Ege wstaje. Jego twarz staje się poważna, a głos chłodny.
– Jaki masz problem, Melis?
– Mój problem?! To ty mi lepiej powiedz, dlaczego TWOJA BYŁA dziewczyna tuliła się do ciebie jak jakaś zakochana nastolatka!
W tym momencie do domu wchodzi Gonul.
Melis momentalnie zmienia cel ataku. Ręce opiera na biodrach, ton staje się jadowity.
– No pięknie! Ty próbujesz wkręcić się w łaski mojego ojca, a twoja córunia kokietuje mojego narzeczonego!
– Uważaj, co mówisz! – grzmi Gonul, stając naprzeciw Melis.
– Wynoście się! Obie! – wrzeszczy Melis, niemal tracąc kontrolę.
Zeynep nie rusza się z miejsca. Powoli podchodzi do Melis, patrząc jej prosto w oczy. Głos ma spokojny, ale twardy jak stal:
– Nigdzie się nie wybieram. Zostanę tutaj.
Z powagą wraca na kanapę i zakłada nogę na nogę, nie spuszczając z Melis wzroku.
Melis eksploduje. Krzyczy, przeklina, rzuca się na rywalkę, ale Ege chwyta ją i powstrzymuje.
– Wyrwę ci włosy, słyszysz?! Myślisz, że będziesz tu spać z moim narzeczonym?! Spałaś z nim w nocy?! Przyznaj się!
Zeynep odpowiada jej spokojnie, ale z wyraźną pogardą:
– Ty jesteś w tym lepsza. Ja nie muszę.
– Doprowadzasz mnie do szału!!! – wrzeszczy Melis, szarpiąc się w ramionach Egego.
– Melis, przestań! – Ege trzyma ją mocno, próbując uspokoić.
Gonul podchodzi do Zeynep. Patrzy na nią z troską, wyciąga ręce:
– Chodź, córeczko. Chodź ze mną.
– Nie, mamo. – Zeynep potrząsa głową. – To najbezpieczniejsze miejsce, jakie mam. Zostaję tutaj.
Zapada cisza. Wszyscy wstrzymują oddech. Melis patrzy na Egego z niedowierzaniem, gdy ten w końcu zabiera głos:
– Jeśli Zeynep chce tu zostać, to zostanie. To moja decyzja. Koniec dyskusji. Temat zamknięty.
Melis oniemiała. Nawet Arda patrzy na niego z zaskoczeniem.
A Zeynep siedzi spokojnie na kanapie – jak ktoś, kto właśnie odzyskał kontrolę nad własnym życiem.
Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Aşk ve Umut. Inspiracją do jego stworzenia był film Aşk ve Umut 171. Bölüm dostępny na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tego odcinka, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.








