„Miłość i nadzieja” – odcinek 226 – szczegółowe streszczenie
W drodze powrotnej z miasta Sila i Bahar stają się mimowolnymi świadkami wzruszającego momentu. Na ich oczach świeżo poślubiona para, owacyjnie witana przez zgromadzonych gości, zmierza ku eleganckiej, białej limuzynie, ozdobionej kwiatami i wstążkami. Siostry zatrzymują się, by przyjrzeć się tej scenie – jednej z tych chwil, które zapadają w pamięć.
– Ty też będziesz kiedyś tak wyglądać – mówi z uśmiechem Bahar. – Będziesz piękną panną młodą. A u twego boku stanie Kuzey.
Sila wzdycha, a w jej oczach pojawia się cień niepokoju.
– To wszystko nie jest takie proste, Bahar – odpowiada cicho. – Kuzey zgodził się na ślub Alpera i Hülyi… A ja? Ja milczę. Choć wiem, kim naprawdę jest Alper.
– Nie mów, że milczysz – prostuje ją siostra. – Przecież nagrałyśmy wideo. Kuzey na pewno już je obejrzał.
– Myślisz, że tak? Mam tylko nadzieję, że się na mnie nie wścieknie… Że mnie zrozumie.
– Oczywiście, że cię zrozumie – zapewnia ją stanowczo Bahar. – Gdy Alper przyjdzie, dostanie to, na co zasługuje. Nie pozwolimy, by doszło do jego zaręczyn z Hülyą. Kuzey ci wybaczy. A ja… ja też widziałam wszystko na własne oczy. Jeśli trzeba będzie, opowiem całą prawdę – każdemu.
***
Cavidan wślizguje się do gabinetu Kuzeya jak cień. Jej serce wali jak młot, ale nie zbacza z planu – musi za wszelką cenę pozbyć się nagrania. Siada przy jego laptopie i po kilku nieporadnych kliknięciach odnajduje plik. Jest przekonana, że usunięcie go z pulpitu wystarczy. Nieświadomie przenosi go jednak do innego folderu, podpisanego „ŞİRKET”, co w języku tureckim oznacza „firma”.
– Nareszcie – szepcze z ulgą. – W końcu się go pozbyłam.
Uśmiecha się do siebie nerwowo, ale w jej oczach nadal tli się strach.
– Oby Kuzey nie dowiedział się, kim naprawdę jest Alper… Bo jeśli tak się stanie, to po mnie. Będę musiała zrzucić winę na Silę i zniknąć. Ale… jak mam to zrobić? Boże, błagam, nie chcę wracać na tę przeklętą wieś. To niemożliwe. Muszę się z tego wyplątać… za wszelką cenę.
***
Akcja przenosi się do pokoju przesłuchań. Ragıp nie spuszcza wzroku z Melis, chłonąc każdą sekundę jej strachu. W jego spojrzeniu czai się triumf, w uśmiechu – perfidia.
– Naprawdę mi cię żal – mówi z udawaną troską. – Wiesz, co jest najgorsze? Że twój ojciec wydaje się bardziej cenić Zeynep niż ciebie. Zamiast porozmawiać z tobą jak z córką… woli wpakować cię za kratki.
– Wiesz przecież, że jeśli trafię do więzienia, nie dostaniesz żadnych pieniędzy – odpowiada Melis, próbując desperacko znaleźć jakiś punkt zaczepienia.
– Z tego punktu widzenia… masz rację – przyznaje Ragıp z cynicznym uśmieszkiem. – Ale twój ojciec pokazał, że oboje jesteśmy dla niego niczym.
– Jeśli naprawdę zależy ci na pieniądzach, to ja jestem twoją jedyną szansą. Ani tata, ani mama ci nie zapłacą. Tylko ja mogę to załatwić.
– To brzmi rozsądnie – przyznaje. – Ale wiesz, wolność nie jest tania, piękna.
Ragıp pochyla się nad stołem, zbliżając swoją twarz do jej twarzy. Głos ma miękki, lecz pełen groźby.
– Jeśli nie chcesz, żeby twoje nazwisko padło podczas moich zeznań… zapłacisz. Pół miliona.
Melis wzdryga się, jakby ugodził ją prąd.
– Co takiego?!
– Wolność, kochanie, to luksus. I ma swoją cenę – odpowiada z lodowatym spokojem.
– To jakiś absurd! Tyle pieniędzy? I to dla kogoś, kto nic nie ma?
– Wierz mi, mam więcej, niż myślisz. Dowody, które wystarczą, żebyś razem ze mną trafiła do celi. Masz czas do wieczora. Czekam na telefon.
Na jego ustach pojawia się szeroki, pełen satysfakcji uśmiech. Gra się dopiero zaczyna.
***
Po opuszczeniu komisariatu Melis czuje się jak w potrzasku. Nie wie, że tuż za rogiem czai się Ege, który nie spuszcza jej z oczu. Dziewczyna zmierza do parku. Tam, na ławce, czeka Arda. Siada obok niego, przytłoczona i wyczerpana. Nie wie, że każde ich słowo trafia wprost do uszu Egego – dzięki pluskwie ukrytej w jej plecaku.
– Co się stało? Co powiedział ten facet? – pyta Arda z niepokojem.
– Tata… tata wie wszystko – Melis mówi szeptem, z przerażeniem w głosie.
– Co takiego? Wujek Bülent? Skąd? – Arda nie kryje szoku.
– Wszystko wie, Arda! Wszystko! – wybucha Melis. – I milczy. Nie wiem, dlaczego nic nie mówi, ale wiem jedno – nie stanie w mojej obronie.
– Dobrze, ale co z tym facetem? Czego od ciebie chce?
– Pięćset tysięcy lir.
– Co?! On chyba postradał zmysły! Skąd ty weźmiesz takie pieniądze?
– Nie wiem… Naprawdę nie wiem, Arda. Jestem w pułapce.
– Zbierzesz coś na weselu – złoto, prezenty – ale to kropla w morzu!
– A jeśli mu nie zapłacę, poda moje nazwisko na policji! Zniszczy mnie!
– Chcesz znać moją opinię? Ten koleś blefuje. Próbuje cię zastraszyć.
– Arda, on mówi, że ma dowody! Jeśli je pokaże, wszystko się wyda. Ege się dowie… i będzie po wszystkim.
Melis spuszcza wzrok, a w jej oczach pojawiają się łzy. Gra toczy się o wszystko – o jej wolność, o przyszłość, o zaufanie narzeczonego.
***
Murat pojawia się w domu Kuzeya. Jego twarz jest poważna, a spojrzenie mówi jedno: ma ważne wieści. Kuzey prowadzi go do gabinetu. Zaraz za nimi, zaintrygowane i niepokojące się o sytuację, wchodzą Naciye i Hülya.
– Co udało ci się ustalić? – pyta Kuzey bez zbędnych wstępów. – Kim naprawdę jest ten cały Arif?
– Alper – odpowiada Murat, kładąc na biurku teczkę ze zdjęciem oraz dokumentami. – Jego prawdziwe imię to Alper. Przeprowadziłem małe śledztwo w Mudanyi. Okazuje się, że ten człowiek to były narzeczony Sili.
W gabinecie zapada cisza. Naciye i Hülya wymieniają przerażone spojrzenia. Kuzey zamarza, a potem powoli kiwa głową, w jego oczach pojawia się cień gniewu, który zaczyna rosnąć.
– Jesteś tego pewien? – pyta chłodno prawnik.
– Niestety, tak. Alper jest zameldowany w tej samej wiosce, w której miałeś wypadek. Tam właśnie poznał Silę. Wszystko się zgadza.
– Wiedziałam! – wybucha Hülya, nie mogąc już dłużej milczeć. – Kuzeyu, mówiłam ci! Czułam, że coś ich łączy!
– Uspokój się, córko – mówi łagodnie Naciye, kładąc jej dłoń na ramieniu.
– Nie mogę się uspokoić, mamo! – Hülya jest roztrzęsiona. – Sila okłamywała nas wszystkich. Wiedziała, kim jest Arif, i mimo to nic nie powiedziała! A może to był plan? Może mieli razem ukraść mój majątek i uciec?! Kuzey, błagam cię, otwórz oczy! Nadal chcesz jej wierzyć? Nadal chcesz jej bronić?! Mamo, pamiętasz, co mówiła Cavidan? Ona jako pierwsza ostrzegała nas przed Silą. Jej własna matka!
– A może sama Cavidan wiedziała, kim jest Arif? – wtrąca Naciye z nutą podejrzliwości. – Może wszyscy byli w zmowie! Wszyscy nas oszukali! Wygnaj ich stąd, Kuzeyu, natychmiast!
– Nie – odpowiada stanowczo Hülya. – Cavidan i Bahar nie są winne. Widziałam ich strach. One zostały zmuszone do milczenia. To Sila i Alper… oni działali razem. Ona to prawdziwa żmija!
W tym momencie drzwi się uchylają. Sila wchodzi do środka, niosąc tacę z kawą. Na jej twarzy gości uprzejmy, lekki uśmiech, ale ten szybko znika, gdy czuje ciężar oskarżycielskich spojrzeń. Atmosfera w gabinecie zgęstniała do granic.
– Ty… nędzna kłamczucho! – krzyczy Hülya.
– Jak mogłaś?! Patrzyłaś nam w oczy i kłamałaś! – wtóruje jej Naciye.
– Co się dzieje? – pyta Sila zdezorientowana. Jej głos drży, a oczy rozszerzają się z przerażenia. – O co chodzi? Ja niczego nie zrobiłam!
Kuzey uderza pięścią w biurko. Dźwięk odbija się echem w dusznej ciszy.
– Dość! – grzmi. – Wynoś się!
Sila cofa się zszokowana… ale po chwili Kuzey podnosi wzrok i dodaje cicho, groźnie:
– Nie. Zostań. Porozmawiamy. Tylko my.
W gabinecie zostają tylko oni. Sila, nadal z tacą w dłoniach, patrzy na niego zdezorientowana. Cisza ciąży nad nimi niczym burzowa chmura.
– Co takiego zrobiłam? – pyta szeptem. – Dlaczego wszyscy na mnie krzyczeli? Dlaczego mnie tak nienawidzą?
Kuzey podchodzi do niej, odbiera tacę i z hukiem odstawia ją na biurko. Jego twarz wykrzywia się od gniewu i bólu.
– Jak mogłaś mi to zrobić? – pyta głucho. – Dlaczego, Sila?
– Ale co?! Czego ode mnie chcesz? – jej głos się łamie.
– Przyprowadziłaś swojego byłego narzeczonego do mojego domu. Do mojego życia! Po co? Dlaczego?!
Sila milknie. Patrzy na niego z niedowierzaniem. I z lękiem, który właśnie rozdziera jej serce.
***
Bülent zaprasza Zeynep do swojego gabinetu. Zamykają za sobą drzwi, a on wskazuje jej miejsce naprzeciwko siebie.
– Przepraszam za Belkıs – zaczyna, z wyraźnym zakłopotaniem. – Proszę, nie bierz sobie jej słów do serca. Wiem, że potrafi być okrutna. Mówi, co jej ślina na język przyniesie, zanim w ogóle pomyśli. Wstyd mi za nią, naprawdę. Ale znasz ją… nie da się jej zmienić.
Zeynep spuszcza wzrok.
– Rozumiem, ale… myślę, że postawiłam cię w trudnej sytuacji, wujku Bülencie.
– W żadnym razie, córko. Chcę, żebyś tu została. Nie chcę, żebyś odchodziła.
– Wiem, ale od początku mojego pobytu w tym domu nieustannie wybuchają przeze mnie konflikty. Sprawiam same problemy… Dlaczego tak bardzo chcesz, żebym została? Dlaczego nie odprawiłeś mnie, zamiast ryzykować kłótnię z ciocią Feraye i wszystkimi dookoła?
Zatrzymuje się na chwilę, po czym mówi ciszej:
– Rozumiem, że złożyłeś obietnicę mojemu tacie… Ale teraz jest tu mama. Patrząc na to z tej strony, pani Belkıs ma rację. To naprawdę dziwne, że nadal tu jestem. Więc dlaczego mnie nie odeślesz?
Bülent spogląda na nią z mieszaniną smutku i troski.
– Zeynep… Obiecałem twojemu ojcu, że się tobą zaopiekuję, i nie zamierzam się z tej obietnicy wycofać. Ale to nie tylko o to chodzi. Nie sądzę, byś była bezpieczna przy swojej matce – przynajmniej na razie. Niech wszystko się uspokoi, a wtedy wrócimy do tej rozmowy. Dobrze, moja droga? Nie dręcz się tym więcej.
Wstaje i rusza do wyjścia. Nagle Zeynep zatrzymuje go i chwyta za ręce.
– Wujku Bülencie… zawsze byłeś po mojej stronie. Wspierałeś mnie od pierwszego dnia, odkąd się pojawiłam. Okazywałeś mi miłość, jakiej nigdy nie zaznałam – nawet od własnego ojca. Troszczyłeś się o mnie bardziej niż niejeden rodzic o swoje dziecko. Jakbyś próbował naprawić coś, co dawno temu zostało stracone.
Zeynep spogląda mu prosto w oczy, a jej głos zaczyna drżeć.
– Wujku… powiedz mi, proszę… czy ty jesteś moim ojcem?
Bülent milknie. Powoli odsuwa jej dłonie i odwraca twarz, a jego usta zaczynają drżeć. Milczenie mówi więcej niż słowa.
– Czemu milczysz? – szepcze Zeynep. – Powiedz mi prawdę. Czy ty… jesteś moim ojcem?
Bülent bierze głęboki oddech. Wraca do niej i ponownie chwyta jej dłonie.
– Zeynep… – mówi łagodnie, lecz stanowczo. – Tak. Jestem twoim ojcem.
Zeynep zamiera. Chociaż zadała to pytanie, w głębi duszy nie spodziewała się usłyszeć potwierdzenia. To miała być tylko prowokacja, sposób, by wyciągnąć z niego coś więcej… Ale nie taka odpowiedź.
Jej oczy rozszerzają się ze zdumienia.
– To znaczy… – zaczyna Bülent, wyraźnie walcząc z emocjami. Po chwili jednak cofa się z tej deklaracji, szukając bezpiecznego wyjścia. – To znaczy… postrzegam cię jak córkę. Dlatego instynktownie się tobą opiekuję. Dla mnie nie różnisz się niczym od Melis czy Yiğita. Kocham cię tak samo jak moje dzieci. Tylko to miałem na myśli.
Zeynep próbuje to zrozumieć.
– Ale dlaczego? Dlaczego zachowujesz się właśnie tak? Spójrz na nas… wyglądamy jak ojciec i córka.
Bülent siada z powrotem i przez chwilę milczy, jakby chciał uporządkować myśli.
– Zeynep, ja nie urodziłem się w luksusie. Wszystko, co mam, zdobyłem ciężką pracą, często poświęcając to, co najcenniejsze. Dlatego nauczyłem się doceniać to, co naprawdę ważne. I ludzi, którzy na to zasługują. Ty to rozumiesz najlepiej.
– Myślisz, że potrafię docenić bliskich? – pyta cicho Zeynep.
– Tak, moja droga. Jesteś do mnie podobna. Potrafisz kochać, szanować, doceniać… I właśnie dlatego… może w moim sercu jesteś kimś więcej, niż tylko córką przyjaciela.
Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Aşk ve Umut. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Aşk ve Umut 176. Bölüm i Aşk ve Umut 177. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.











