Zbliżenie na twarde spojrzenie Kuzeya.

„Miłość i nadzieja” – odcinek 232 – szczegółowe streszczenie

Pierwszy odcinek drugiego sezonu.

Cavidan wypada z domu Kuzeya jak burza, w rękach ściska stos rzeczy Sıli — głównie ubrania, ale i drobiazgi osobiste. Z furią rzuca je na ziemię, jakby chciała w ten sposób wymazać jej istnienie.

— Bądź przeklęta, Sılo! — krzyczy na całe gardło. — Upokorzyłaś mnie! Kuzey przez ciebie leży w łóżku, nie może nawet otworzyć oczu!

Za nią wychodzą Bahar, Naciye i Hülya. Każda z innym wyrazem twarzy: lęk, bezradność, niedowierzanie.

— Mamo, proszę, uspokój się — mówi cicho Bahar, stając przy niej.

— Nie uspokoję się! — wrzeszczy Cavidan, łamiącym się głosem. — Wszyscy się na mnie gapią jak na wariatkę! Spalę wszystko, co po niej zostało! Spalę, rozumiesz?!

— Opanuj się, Cavidan — próbuje przemówić jej do rozsądku Hülya. — Z Kuzeyem będzie dobrze. Odzyska siły. I znajdziemy Sılę. Dowiemy się całej prawdy.

— Jakiej jeszcze prawdy? — wtrąca się Naciye, zaciskając pięści. — Przez nią moje życie się zawaliło! Samochód mojego syna został ostrzelany, cudem nie zginął! Kuzey walczył o życie, a ta dziewczyna…? Gdzie ona jest?!

— Droga Hülyo, ta dziewucha bawiła się uczuciami wszystkich dookoła! — dodaje Cavidan z nienawiścią w głosie. — Sprzymierzyła się z Alperem i zrobiła z nas widowisko! A mnie… mnie publicznie upokorzyła!

— Mamo, o czym ty mówisz?! — pyta Bahar, patrząc na nią z niedowierzaniem. — Sıla została porwana! Czy nie widziałaś tego? Alper ją przetrzymywał, zmuszał do wszystkiego! To nie była żadna gra!

— Dlaczego mi nie wierzysz?! — Cavidan zbliża się do córki, jej oczy błyszczą od gniewu. — To była ich wspólna intryga! Ukartowali to razem, żeby nas wszystkich oszukać! Teraz pewnie siedzą gdzieś, licząc pieniądze, które ukradli! Ale wróci! Zobaczysz! Gdy tylko kasa się skończy, znów stanie w naszych drzwiach jak gdyby nigdy nic!

Nagle za ich plecami rozlega się skrzypnięcie drzwi.

To Kuzey. Blady, zmęczony, ale na nogach. Ramię ma w temblaku, klatkę piersiową i bark obwiązane bandażami. Jego obecność natychmiast ucisza wszystkich.

— Co tu się dzieje…? — pyta, rozglądając się po podwórku, pełnym rozrzuconych rzeczy. Zatrzymuje wzrok na zdjęciu — jego wspólna fotografia z Sılą leży pod jego nogami. Z trudem się schyla i podnosi je.

Wśród chaosu dostrzega coś jeszcze — drewnianą figurkę ptaka, którą sam kiedyś jej podarował.

Zaciska zęby. Podchodzi powoli do Cavidan.

— Co ty wyprawiasz?! — pyta przez zaciśnięte gardło. — Co robią rzeczy Sıli na ziemi?!

— Chronię cię — odpowiada lodowato Cavidan. — Nie pozwolę, by ta dziewczyna znów cię zraniła. Nie po tym, co się stało.

— Co ty wygadujesz?! — głos Kuzeya łamie się od emocji. — Twoja córka została porwana! Porwano ją na moich oczach! Jak możesz być tak bezduszną matką?! Czy ty w ogóle martwisz się o własne dziecko?!

Cavidan unosi głowę dumnie.

— Jestem matką. I właśnie dlatego rozumiem, co czuje Naciye. Płakała przy twoim łóżku dzień i noc! Przez kogo? Przez Sılę!

— Wystarczy! — wybucha Kuzey, głos drży mu ze złości. — Sıla jest niewinna, rozumiesz?! Niewinna!

— Nie, Kuzeyu. Otwórz oczy. Zrobiła to. Odeszła z Alperem, a teraz ty cierpisz. Wiem to. Nie pytaj skąd. Po prostu wiem. Błagam cię, zostaw to wszystko za sobą. Pozwól jej odejść. Jeśli coś ci się stanie… nie zniosę tego. Nie przeżyję świadomości, że mogłam cię powstrzymać.

— Nie masz pojęcia, o czym mówisz! — odpowiada twardo. — Odjechali, kiedy byłem tuż za nimi. Widziałem to! Sıla nie uciekła! Zabrali ją siłą! I ją odnajdę! Za wszelką cenę! A wtedy… wtedy wszyscy zobaczycie, jak bardzo się mylicie!

Cavidan milknie. Pozostali stoją w ciszy, patrząc, jak Kuzey odwraca się i odchodzi, kuląc się lekko z bólu, ale z płonącą w oczach determinacją.

Ale zaledwie kilka kroków później zatrzymuje się, łapie za bok ciała i pochyla się z grymasem bólu. Wypadek, którego niedawno doświadczył, zostawił po sobie nie tylko rany na ciele, ale też bolesne ograniczenia. Przeszywający ból w klatce piersiowej i nogach nie pozwala mu nawet otworzyć drzwi samochodu.

Z pomocą przychodzą Naciye i pielęgniarka. Podtrzymując go z obu stron, odprowadzają go z powrotem do domu.

Kuzey nie protestuje. Jest bezsilny. Tylko oczy wciąż pozostają czujne — wypełnione tęsknotą, winą i palącym pragnieniem, by odnaleźć Silę.

Na ziemi zostaje figurka ptaka. Upadła na bok — jakby symbolicznie przypominając, że ktoś komuś właśnie odebrał skrzydła.

***

Ege siedzi samotnie na krześle przy basenie. W dłoni trzyma telefon i bezwiednie przewija zdjęcia ze swojego ślubu z Melis. Na jego twarzy nie ma śladu uśmiechu — tylko cień żalu, który pogłębia się z każdą kolejną fotografią.

Yıldız podchodzi do niego cicho, niemal bezgłośnie. Stawia filiżankę kawy na stoliku obok, po czym przysiada na chwilę.

— Wiesz coś o Zeynep? — pyta cicho Ege, nie odrywając wzroku od ekranu. — Zniknęła. Wyprowadziła się, zmieniła numer… Zupełnie się odcięła. Gdzie ona jest, Yıldız?

Kobieta wzdycha ciężko, kręcąc głową z troską.

— Nie wiem, Ege. Do mnie też się nie odzywa. Może… może po prostu nie chce, żebyśmy ją szukali. Może potrzebuje przestrzeni, samotności. Nie sądzisz, że ma do tego prawo?

— Jest na mnie zła, bo poślubiłem Melis — mówi z bólem w głosie. — Ale co mogłem zrobić? Martwię się o nią. Nie daje znaku życia…

— Przestań się o nią martwić — ucina Yıldız, choć jej głos drży lekko. — Zeynep to silna kobieta. Zawsze potrafiła radzić sobie sama. I teraz też sobie poradzi. Może właśnie tego chce — żebyś przestał się nią interesować.

Podaje mu filiżankę bliżej, po czym wstaje. Zanim odchodzi, rzuca mu chłodne, pełne zawodu spojrzenie.

Nie mówi już nic więcej — nie musi. W jej oczach widać wszystko: ból, rozczarowanie, gniew. Ma mu za złe, że ożenił się z Melis. Ma mu za złe, że złamał serce dziewczynie, która kochała go ponad wszystko.

***

Zeynep krząta się po restauracyjnej sali, ustawiając na stole tace pełne domowych wypieków — ciasta, ciasteczka, babeczki ozdobione pastelowym lukrem. Dziś w lokalu ma się odbyć baby shower — przyjęcie na cześć przyszłej mamy.

Atmosfera jest radosna, ale Zeynep nie potrafi poczuć tej lekkości.

— Tego typu imprezy robi się chyba tylko na Zachodzie, prawda? — rzuca kelner, ustawiając równo szklanki przy talerzykach. — W życiu nie słyszałem, żeby ktoś w Turcji robił takie coś. To dziecko jakiegoś króla czy co? Zrobiłabyś sobie taką imprezę, Zeynep?

Dziewczyna przystaje na chwilę, z rękami wciąż opartymi o tacę. Uśmiecha się blado, lecz w jej oczach pojawia się cień.

— Nie sądzę — mówi cicho. — Wolałabym po prostu… spędzić ten czas trzymając za rękę ojca mojego dziecka. Bez fanfar. Bez tłumu. Tylko my.

Jej głos łamie się lekko przy ostatnich słowach. Myśl o ciąży i narodzinach przywołuje obrazy, które tak bardzo starała się wyrzucić z pamięci — obrazy z dnia, który na zawsze zmienił jej życie.

Dzień ślubu Egego i Melis.

Widzi znów Melis, jak pewnym ruchem chwyta dłoń Egego i z dumą ogłasza przed wszystkimi, że ich rodzina już wkrótce się powiększy. Jakby to miało przypieczętować ich „szczęście”, na oczach Zeynep, w jej obecności.

Choć minęło już trochę czasu, rana wciąż jest świeża. Serce zaciska się jak wtedy — nagle, gwałtownie, bez ostrzeżenia.

Zeynep odwraca się, by ukryć łzy, które napłynęły jej do oczu. Udaje, że poprawia obrus, że zajęła się kolejną tacą. Ale tak naprawdę próbuje tylko złapać oddech. Zapanować nad burzą, która rozgrywa się w środku.

Tego dnia nie będzie łatwo przetrwać. Ale przetrwa — bo musi.

***

Na kanapie w salonie zaczyna wibrować telefon Kuzeya. Ekran rozświetla się — prywatny numer. Bahar podnosi urządzenie z zamiarem zaniesienia go Kuzeyowi, ale zanim zdąży zrobić krok, Cavidan wyrywa jej telefon z ręki.

— Mamo! — protestuje dziewczyna, ale kobieta już odbiera, unosząc brew i uruchamiając głośnik.

W pokoju zapada cisza. Wszyscy wstrzymują oddech.

Z głośnika rozlega się niski, chłodny głos mężczyzny:

— Mój szef ma dla pana wiadomość, panie Kuzeyu. Sila jest w naszych rękach. Jeśli w ciągu kilku dni nie przygotujesz dwóch milionów lir w zamian za dwa lata, które szef spędził przez ciebie w więzieniu… Sila umrze. Przygotuj pieniądze. Wkrótce dostaniesz adres.

Cavidan bez słowa kończy połączenie. Jej twarz pozostaje kamienna.

— Słyszałaś to, mamo?! — wybucha Bahar, przerażona. — Sila nie uciekła z Alperem! Została porwana! Ktoś inny ją przetrzymuje!

Ale Cavidan kręci głową, nie dopuszczając prawdy do siebie.

— To kolejna część tej ich gry — mówi z przekonaniem. — Chcą wyciągnąć od pana Kuzeya więcej pieniędzy. Dlaczego nikt nie chce mnie słuchać?

W tym momencie do pokoju wchodzi Kuzey. Choć nadal poraniony, porusza się z nową determinacją — jakby siła wracała do niego z każdym krokiem. Zbliża się do Cavidan i bez słowa odbiera swój telefon.

— Nie spocznę, dopóki nie odnajdę Sili — mówi stanowczo. W jego głosie słychać gniew i ból.

Ledwie zdąży dojść do drzwi, staje przed nim Naciye, z rozpaczą blokując wyjście.

— Nigdzie nie pójdziesz! Nie pozwolę ci się zabić!

— Proszę, odejdź — mówi Kuzey łagodnie, ale stanowczo. Kiedy kobieta się nie rusza, delikatnie, lecz zdecydowanie odsuwa ją na bok.

— Przeciwstawiasz się własnej matce przez jakąś dziewczynę?! — wykrzykuje Naciye, zraniona. — Kim ona w ogóle jest?! To tylko służąca!

Kuzey zatrzymuje się w pół kroku. Odwraca głowę, patrzy matce prosto w oczy.

— Ona… jest dziewczyną, którą kocham! — wypowiada te słowa z taką siłą, że w pokoju zapada pełna napięcia cisza.

Cavidan i Naciye zamierają, zaskoczone.

A Bahar… Bahar uśmiecha się przez łzy. W końcu to powiedział. Wiedziała. Czuła to od dawna — że Kuzey kocha jej siostrę tak samo, jak Sila kocha jego.

***

Feraye i Belkis wchodzą w głąb zaniedbanej dzielnicy. Otaczają je wąskie uliczki, obdrapane fasady domów i skrzypiące okiennice.

— Wiedziałaś od początku, że tu mieszkają? — pyta z niesmakiem Belkis, rozglądając się wokół.

— Wiedziałam — przyznaje Feraye. — Ale nie powiedziałam nikomu. Chciałam, żeby zostawiono je w spokoju.

— I słusznie. Gdyby mój świętoszkowaty syn się o tym dowiedział, od razu by rzucił się, żeby im pomagać — prycha Belkis. — On zawsze z sercem na dłoni.

— Zeynep sama tego chciała — mówi cicho Feraye. — Nie chce, żeby ktokolwiek wiedział, gdzie jest. Zerwała kontakt ze wszystkimi.

— I bardzo dobrze! Naprawdę, Feros, nie pojmuję cię. Ta kobieta zrujnowała ci życie, a ty chcesz jej pomóc?

— Bo nie jestem taka, jak ona, Belkis.

— No to pozwól mi taką być! — Belkis zaciska dłonie, jakby już wyrywała Gonul włosy. — Wiesz dobrze, co zrobiła. Ta kobieta całowała się z Bulentem! Twoim mężem! A ty? Nadal próbujesz być „ponad to”! Przecież rozwodzicie się, wkrótce rusza sprawa…

— Dzieci nic nie wiedzą — ucina Feraye, ściszając głos, mimo że są z dala od domu i otoczone anonimowością tej dzielnicy. — I nie chcę, żeby cokolwiek usłyszały.

— Ależ kochana — Belkis unosi brew — ta kobieta jest źródłem całego tego nieszczęścia. Dlaczego to ona ma dostać nagrodę?

— Ile razy mamy to przerabiać? — wzdycha Feraye. — Głupota to nie to samo, co brak moralności. A ja nie chcę się do niej zniżać.

— No to pozwól chociaż, że ja się zniżę. — Belkis uśmiecha się dziko. — Czasem trzeba sięgnąć dna, żeby komuś pokazać, gdzie jego miejsce.

— Och, Belkis… Jesteś niemożliwa!

Zatrzymują się pod drzwiami jednego z domów. Feraye puka. Po chwili drzwi otwierają się i staje w nich Gonul. Zanim zdąży coś powiedzieć, Belkis spluwa jej prosto w twarz.

Nie mówiąc ani słowa, Belkis odwraca się na pięcie i odchodzi, zostawiając za sobą ciężką ciszę.

— Dlatego tu przyszłaś? — pyta chłodno Gonul, ścierając ślinę z policzka. Jej głos drży z upokorzenia i gniewu.

Feraye bez słowa sięga do torebki. Wyciąga grubą kopertę i podaje ją Gonul.

— Właśnie po to przyszłam.

Gonul zagląda do środka. Plik banknotów. Dużo.
— Co to ma znaczyć? — pyta nieufnie.

— Zeynep jest córką Bulenta — odpowiada Feraye spokojnie. — Mam już dość dźwigania tej tajemnicy. Nie mam siły walczyć z tym, co ze sobą niesie.

— Nie rozumiem. Do czego zmierzasz?

— Do tego, żebyś się stąd wyniosła. Ty i twoja córka. Te pieniądze to cena za twoje milczenie. I za spokój mojego domu.

— Muszę porozmawiać z Bulentem. To nie jest…

— To jest możliwe, Gonul! — przerywa jej ostro Feraye. — Wystarczy, że przestaniesz się do nas zbliżać.

Odwraca się i odchodzi bez słowa więcej, zostawiając Gonul z kopertą w dłoni i pustką w oczach.

***

Okazuje się, że baby shower organizowany w restauracji, w której pracuje Zeynep, został zaplanowany przez… Melis. Kiedy Zeynep wychodzi z kuchni z tacą ciastek i staje twarzą w twarz z gośćmi, przez moment wszystko zamiera. Goście milkną, a ona zastyga w bezruchu — jakby czas się zatrzymał.

— Och, a więc pracujesz tutaj? — rzuca Melis z ironicznym uśmiechem, unosząc brwi. — Co za… uroczy zbieg okoliczności.

W jej tonie słychać złośliwość, której nie da się zignorować. Nietrudno zgadnąć, że to nie przypadek — że Melis wiedziała, gdzie pracuje Zeynep i specjalnie urządziła przyjęcie właśnie tutaj, żeby ją upokorzyć.

— No dalej, dziewczyno! — burczy właściciel restauracji, spoglądając niecierpliwie. — Goście czekają. Ruszaj się!

Zeynep nie ma wyboru. Zaciska zęby i wraca do pracy. W tym czasie Melis z rodziną i przyjaciółmi świętuje, krojąc tort, rozmawiając i śmiejąc się przy stole, jakby byli częścią idealnego obrazka. Ale Yildiz, która uważnie obserwuje Zeynep, podchodzi do niej z wyraźnym zatroskaniem na twarzy.

— Dlaczego się nie odezwałaś? — pyta cicho, z nutą żalu. — Dlaczego tak po prostu zniknęłaś?

Zeynep odwraca wzrok. Jej głos brzmi spokojnie, ale kryje w sobie ból:

— Czasami… człowiek musi zamilknąć. Pójść naprzód, jakby to wszystko… nigdy się nie wydarzyło.

W tej chwili jej spojrzenie mimowolnie przecina się ze wzrokiem Egego. Ich oczy spotykają się tylko na sekundę, ale to wystarcza — napięcie wisi w powietrzu. Ege szybko spuszcza wzrok, jakby nie mógł znieść ciężaru tej chwili.

Podchodzi do nich Melodi, zakłopotana.

— Zeynep… Gdybym wiedziała, że Melis zamierza zorganizować tu imprezę, dałabym ci znać. Przysięgam.

— Poczekaj… Melodi, miałaś numer do Melis? — dopytuje Yildiz, zaskoczona i coraz bardziej zdenerwowana. — Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?

— Ja tego nie chciałam… — odpowiada córka Gonul.

— Ale dlaczego? Dlaczego, Zeynep?

Zeynep bierze głęboki wdech i patrzy na Yildiz spokojnie, choć w jej oczach tli się smutek.

— Melodi zna też mój adres. Nie gniewaj się na mnie… Gdyby Melis wiedziała, że masz mój numer, nigdy by cię nie zostawiła w spokoju. Chciałam cię ochronić.

— I tak cię znalazła — mówi Yildiz, nie kryjąc już rozgoryczenia.

Zeynep kiwa głową.

— Tak. I jestem pewna, że zrobiła to z premedytacją. Ta impreza… to nie była radość z nadchodzącego dziecka. To była zemsta.

Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Aşk ve Umut. Inspiracją do jego stworzenia był film Aşk ve Umut 181. Bölüm dostępny na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tego odcinka, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.

Podobne wpisy