Naciye jest zrozpaczona.

„Miłość i nadzieja” – odcinek 261 – szczegółowe streszczenie

Pielęgniarka karmi Silę, która siedzi na łóżku, lekko oparta o poduszki. Dziewczyna patrzy w zamyśleniu przed siebie.

– Mam siostrę… ma niebieskie oczy – mówi cicho, jakby do siebie. – Przyjdzie do mnie, prawda?

– Oczywiście – odpowiada łagodnie pielęgniarka. – Na pewno wkrótce cię odwiedzi.

– A jeśli nie wróci? Co wtedy powiem tacie? – W głosie Sili pojawia się lęk, a jej spojrzenie staje się niepewne. – Bahar to dobra dziewczyna. Jest jak anioł. Ale boi się ciemności. I samotności.

– Dalej, kochanie, zjedz trochę – pielęgniarka podaje jej kolejną łyżkę zupy. – Twoja siostra na pewno chciałaby, żebyś była silna i najedzona.

Sila posłusznie otwiera usta i przełyka zupę, ale nie przestaje szeptać pod nosem imienia siostry, jakby próbując ją przywołać myślami.

***

Gonul wnosi śniadanie na tacy i stawia je przed Sedą, która siedzi zawinięta w koc na wersalce. Następnie sama siada obok niej.

– Zasnęłaś wcześnie wczoraj – zauważa.

– Tak… Byłam wykończona – odpowiada Seda cicho. – A ty przyjęłaś mnie pod swój dach, choć nawet mnie nie znałaś. Dziękuję ci za to, Gonul.

– Nie ma za co. Czasem każdemu potrzebna jest pomoc. No dalej, jedz, zanim herbata wystygnie.

Po chwili ciszy Gonul wraca do sprawy, która nie daje jej spokoju:

– Nie zdążyłam zapytać wczoraj. Co się stało z twoim narzeczonym?

Seda spuszcza wzrok i wzdycha ciężko:

– To już mój były narzeczony. Zerwałam zaręczyny. Groźby, szantaże… Było coraz gorzej. W pewnym momencie moje życie zamieniło się w koszmar.

– A twoi rodzice? Gdzie są?

– W naszym rodzinnym mieście. Nie wiedzą, co się dzieje.

– Nie powiedziałaś im?

– Zaręczyłam się w tajemnicy. Bałam się, że nie zgodzą się na ten związek. I wygląda na to, że mieli rację… – Seda wzrokiem zatrzymuje się na zdjęciu stojącym na półce. – To twoja córka?

– Tak – odpowiada Gonul z delikatnym uśmiechem. – Zeynep.

– Nie odwiedza cię? – pyta Seda, nie kryjąc ciekawości.

– Kiedyś tu mieszkała, ale teraz wpada tylko od czasu do czasu. Tak czy inaczej, jedz. Nie pozwól, żeby herbata ostygła.

Gonul wychodzi z pokoju. Gdy tylko drzwi się zamykają, uśmiech znika z twarzy Sedy.

– Boże… – szepcze z irytacją. – Skoro Zeynep już tu nie mieszka, to gdzie? Właśnie, kiedy myślałam, że wreszcie się jej pozbędę, wszystko zaczyna się sypać.

Seda wbija spojrzenie w drzwi, za którymi zniknęła Gonul. W jej oczach pojawia się coś niepokojącego.

***

Cavidan, trzymając Naciye w szachu, bezceremonialnie rozkazuje:
– Zrób mi kawę.

Naciye, choć w środku aż się gotuje, bez słowa rusza do kuchni. Stawia rondel na palniku, wsypuje kawę i w milczeniu miesza ją łyżeczką. Ciszę przerywa głos Cavidan – pozornie spokojny, lecz podszyty chłodną presją:

– Rozmawiałaś już ze swoim synem?

– O czym niby? – Naciye rzuca przez ramię, jakby nie chciała wiedzieć, do czego zmierza rozmowa.

– O ślubie Kuzeya i Bahar. – Cavidan patrzy na nią uważnie. – W końcu to w twoim interesie, żeby twój sekret nie wyszedł na jaw.

– Jeszcze z nim nie rozmawiałam – odpowiada cicho Naciye. – Poza tym sama wiesz, jaki jest Kuzey. Choćbym mówiła mu sto razy, i tak zrobi po swojemu.

Cavidan marszczy brwi, w jej głosie pojawia się zniecierpliwienie:

– Czy tak się umawiałyśmy? Dlaczego mnie wystawiasz? Wiesz doskonale, że jeśli twoja zbrodnia wyjdzie na jaw, ja też stracę wszystko. Nie zostawiłam cię wtedy. Nie uciekłam, kiedy to się stało. Stałam za tobą, milczałam, chroniłam cię. Więc teraz ty zrobisz to, co każę. Porozmawiasz z Kuzeyem. Dziś.

Naciye milczy, ale jej twarz blednie. Skinieniem głowy potwierdza, że zrozumiała. Podaje Cavidan filiżankę z parującą kawą i dzbanuszek mleka.

W tym samym momencie w drzwiach kuchni staje Hülya. Widok jej matki, usłużnie podającej kawę Cavidan, wbija ją w ziemię.

– Co tu się dzieje, mamo? – pyta ostro, nie kryjąc zdumienia. – Kto tu jest panią domu? Ty czy ona?

– Pomyślałam, że zrobię sobie kawę… i przy okazji przygotowałam też Cavidan. Co w tym złego? – Naciye stara się brzmieć beztrosko, ale ton jej głosu zdradza napięcie.

Hülya jednak nie daje się zwieść. Zna swoją matkę zbyt dobrze. Wie, że nigdy nie zrobiłaby kawy z uprzejmości – a już na pewno nie dla Cavidan. Coś tu zdecydowanie nie gra.

***

Melis skrada się do pokoju Zeynep niczym cień. Sprawdza, czy nikt jej nie widzi, po czym ostrożnie uszkadza klamkę w oknie, tworząc pozory przypadkowej awarii. Następnie przykuca przy łóżku i sięga pod ramę – właśnie tam ukrywa elektroniczną nianię. Od tej pory będzie słyszeć każde słowo, które padnie w tym pokoju.

Kilka minut później do pokoju wchodzi Ege. Trzyma w dłoni śrubokręt i narzędzia – przyszedł naprawić usterkę. Melis, siedząc w salonie, reguluje głośność urządzenia i z napięciem nasłuchuje rozmowy.

– Cihan? – Ege unosi brwi, gdy na ekranie telefonu Zeynep miga powiadomienie.

– Co cię to obchodzi, Ege? – odpowiada lodowato Zeynep, nawet na niego nie patrząc.

– Wczoraj jadłaś kolację sama… Zastanawiam się, co się wydarzyło.

– Ege, naprawdę mam teraz zbyt wiele na głowie. Nie dokładaj mi kolejnego ciężaru, proszę.

– Chodzi o twoją mamę?

– Tak. Zaprosiła mnie wczoraj na kolację, ale nie poszłam. Uznałam, że to byłoby nie w porządku wobec cioci Feraye.

– Ale Zeynep… to twoja mama. Nie możesz tak po prostu wymazać jej z życia.

– Może i nie mogę, ale też nie potrafię udawać, że nic się nie stało. To, co zrobiła… nie da się tego wybaczyć. Nawet jeśli bardzo bym chciała.

Ege spuszcza wzrok. Po chwili cicho mówi:

– Wszyscy popełniamy błędy. Nawet te, które wydają się niewybaczalne. Ja też taki popełniłem.

Zeynep patrzy na niego uważnie. Po dłuższej chwili odzywa się łagodniej:

– Każdemu się zdarzają. Ale jeśli mówisz o mojej kolacji z Cihanem… nie sądzę, żeby to był błąd. To była spokojna rozmowa. I dobrze mi zrobiła.

Znowu zapada cisza. Po chwili Zeynep westchnieniem przerywa milczenie:

– Gdybym tylko mogła porozmawiać z wujkiem Bülentem, wszystko byłoby jasne. Ale nie mogę się z nim skontaktować. Czy Yildiz wie, gdzie teraz przebywa?

Nagle słychać delikatny trzask. Ege odwraca głowę w stronę łóżka. Przykuca, zagląda pod nie i wyciąga coś małego, białego – elektroniczną nianię. Przez chwilę patrzy na nią w niedowierzaniu, po czym jego twarz sztywnieje.

– Melis… – warczy cicho przez zaciśnięte zęby, trzymając urządzenie w dłoni jak dowód zdrady.

***

Ege i Zeynep zbiegają po schodach w pośpiechu.

— Melis! Melis! — woła Ege, nerwowo rozglądając się po salonie. W jego głosie słychać złość i niedowierzanie.

W progu pojawia się zaniepokojona Feraye.
— Ege? Co się dzieje?

— Melis podsłuchiwała Zeynep — mówi chłopak, pokazując trzymane w dłoni urządzenie. — Schowała elektroniczną nianię pod jej łóżkiem.

— To prawda — potwierdza Zeynep chłodnym tonem. — Znalazł ją Ege.

— Dlaczego miałaby to zrobić? — Feraye marszczy brwi, zaskoczona.

— Tego właśnie chcemy się dowiedzieć — odpowiada Ege, coraz bardziej wzburzony. — Nie ma jej w pokoju ani tutaj. Melis! — woła jeszcze głośniej, niemal krzycząc.

— Ege, uspokój się — mówi łagodnie Feraye, próbując go zatrzymać. — Wiesz, że Melis jest w ciąży. To nie czas na awantury. Lepiej, jeśli to ja z nią porozmawiam.

— Ciociu, ja jestem bardzo spokojny — mówi chłopak z wymuszoną uprzejmością, lecz jego napięcie aż bije z twarzy. — Po prostu… chcę usłyszeć od niej prawdę.

— Melis! — krzyczy po raz ostatni i rusza dalej.

***

Ege odnajduje Melis przy basenie. Leży wygodnie w fotelu, jakby nic się nie stało. Przymrużone oczy, zadowolenie na twarzy — obraz spokoju, który tylko bardziej doprowadza go do szału. Chwilę później zjawia się Zeynep.

— Melis, powiedz mi, co to ma znaczyć? — zaczyna Ege, pokazując jej nianię. — Co to robiło pod łóżkiem Zeynep? Podsłuchujesz ją?

Melis unosi brwi z udawanym zdziwieniem.

— Słucham? Dlaczego miałabym to robić? — pyta z udawaną niewinnością. — Przecież mieliśmy zrobić z tego pokoju pokój dziecięcy, prawda? Ale Zeynep się wtrąciła i wszystko się zmieniło.

Zeynep staje jak wryta. Melis tymczasem ciągnie, posyłając jej fałszywy uśmiech:

— Zresztą Zeynep nie zostanie tu na zawsze. W końcu odejdzie. Może Cihan doda jej odwagi i złapie ją za rękę… kto wie? Pokój dziecięcy nie jest sprawą zamkniętą. Umieściłam tam elektroniczną nianię, żeby sprawdzić zasięg. Chciałam się upewnić, czy w różnych częściach domu będzie słychać płacz dziecka.

— Mogłaś poczekać, aż Zeynep się wyprowadzi — mówi spokojnie Ege, ale jego głos drży z napięcia.

— Jeszcze czego! — prycha Melis, unosząc dumnie głowę. — Mam odkładać swoje życie, bo Zeynep wciąż tu mieszka?

Odwraca się na pięcie i odchodzi bez słowa więcej.

Zeynep patrzy za nią przez chwilę, po czym rzuca Egemu ostre spojrzenie.

— Dlaczego nic mi nie powiedziałeś o pokoju dziecięcym? — pyta z żalem. Nie czeka na odpowiedź. Obraca się i odchodzi w przeciwną stronę.

Ege zostaje sam. Siada ciężko w fotelu, zaciskając dłonie na oparciach. Na jego twarzy widać zmęczenie i frustrację.

***

Hulya i Naciye siedzą w salonie z filiżankami kawy w dłoniach. W powietrzu unosi się ciężka, trudna do nazwania atmosfera.

— Mamo, co się dzieje? — pyta Hulya, mierząc matkę uważnym, podejrzliwym wzrokiem. — Skąd nagle ta twoja serdeczność wobec Cavidan? Przecież jeszcze niedawno nie mogłaś na nią patrzeć.

— Nie przesadzaj… — odpowiada Naciye, starając się brzmieć obojętnie. — Wydaje ci się. Po prostu… sytuacja się zmieniła.

Robi pauzę, jakby zmagała się z czymś w środku, a potem niespodziewanie zmienia temat:

— Myślałam ostatnio o ślubie Kuzeya i Bahar…

Hulya aż się zakrztusza kawą.
— Co ty wygadujesz, mamo? Ty?! Nagle popierasz ten związek?

— A dlaczego nie? Przecież wiesz, co się wydarzyło. Kuzey zachował się w sposób, który może zrujnować życie dziewczynie. Czy naprawdę możemy zignorować jej honor?

— Mamo… ty chyba żartujesz. Jeszcze niedawno sama mówiłaś, że to niemożliwe. Nie ufałaś Cavidan, śledziłaś ją, próbowałaś ją zdemaskować. Co się wtedy stało? Coś musiało się wydarzyć. Powiedz mi prawdę.

— Nic się nie wydarzyło — ucina Naciye zbyt szybko, zbyt nerwowo.

— Znam cię za dobrze, żeby dać się zbyć takim tekstem. Co przede mną ukrywasz? Mamo, proszę cię…

Nagle rozlega się dźwięk dzwonka do drzwi. Przenikliwy, natarczywy.

— Policja! Proszę otworzyć drzwi! — dobiega z korytarza stanowczy, męski głos.

Naciye natychmiast blednie. Jej dłoń zadrżała, filiżanka niemal wypada jej z ręki. Z trudem chwyta powietrze.

— O Boże… to koniec. Już po mnie… — szepcze, z trudem łapiąc oddech. — Hulyo, moje życie się skończyło. Jestem przestępczynią… złapali mnie…

— Mamo, co ty mówisz?! — Hulya chwyta ją za ramiona, przerażona. — Jakie przestępstwo? Co zrobiłaś?

— Zabiłam Alpera — mówi Naciye cicho, ale wyraźnie. — To ja go zabiłam…

— CO?! — Hulya aż cofa się o krok, jakby słowa matki uderzyły ją fizycznie. — Mamo, ty… to niemożliwe…

— To prawda, córko. Ale najwyraźniej nie da się uciec przed tym, co się zrobiło. Sprawiedliwość mnie dopadła. Otwórz drzwi. Niech to się wreszcie skończy.

Wstrząśnięta Hulya, jak we śnie, rusza w stronę drzwi. Nogi ma jak z waty, oddech płytki. Otwiera powoli, jakby miała stanąć oko w oko z własnym koszmarem.

— Tak? — pyta ledwo słyszalnym głosem, patrząc na stojącego w progu funkcjonariusza.

— Czy Kuzey Bozbey jest w domu? — pyta mężczyzna rzeczowo.

— Nie, nie ma go w tej chwili… Czy coś się stało?

— Mam dla niego dokument — nakaz, o który wystąpił w imieniu swojego klienta. Muszę przekazać go osobiście.

— Jestem jego siostrą. Mogę odebrać — mówi Hulya, wciąż w szoku, automatycznie wyciągając rękę.

Hulya składa podpis i odbiera dokument. Zdezorientowana, z głową pełną pytań, wraca do salonu, zostawiając drzwi wejściowe szeroko otwarte. W progu stoi jej matka, trzęsąca się jak osika. Twarz Naciye jest blada, a oczy rozszerzone ze strachu.

— Czy… to po mnie przyszli? — pyta słabo, z trudem wypowiadając słowa. — Znaleźli ciało Alpera?

— Mamo, co ty wygadujesz? Jakie ciało? Jakie morderstwo?! — Hulya patrzy na nią z niedowierzaniem.

— Zabiłam go — wyszeptuje Naciye, a jej głos niemal się załamuje. — Zabiłam Alpera… Rozumiesz? Jestem przestępczynią.

W tym momencie w otwartych drzwiach staje Feraye. Przystaje na progu, oszołomiona słowami, które właśnie padły. Powoli wchodzi do środka i patrzy prosto na Naciye.

— Czy to, co usłyszałam, jest prawdą? — pyta cicho, jakby nie wierzyła własnym uszom.

Naciye zaciska powieki, jakby każde wspomnienie raniło ją od nowa. Drżącym głosem zaczyna mówić. Opowiada wszystko — o podążaniu za Cavidan, o kłótni w lesie, o strachu i desperacji. O tym, jak w przypływie paniki ugodziła Alpera nożem.

— Dźgnęłam go… Ja naprawdę to zrobiłam… — mówi łamiącym się głosem, a po policzkach zaczynają spływać łzy.

Feraye natychmiast sięga po szklankę wody i podaje ją Naciye.

— Pójdę do więzienia… — szepcze kobieta, roztrzęsiona. — Co będzie, jeśli Kuzey się dowie? Jego kariera… jego życie…

— Ale skąd wiesz, że on naprawdę nie żyje? — wtrąca spokojnie Feraye, siadając w fotelu. — Może wcale nie zginął.

— Tak, właśnie! — Hulya ożywia się, jakby uchwyciła się tej myśli jak tonący brzytwy. — Mamo, przecież ty nie masz pewności!

— Poza tym — dodaje Feraye — działałaś w samoobronie. Powinnaś pójść na policję i wszystko wyjaśnić. Cavidan też była świadkiem. Złoży zeznania.

— Ale nawet jeśli… i tak trafię za kratki — jęczy Naciye. — A Kuzey? Jego nazwisko zostanie splamione. Ludzie będą mówić, że jego matka jest morderczynią.

— Siostro, opanuj się — mówi Feraye łagodnie. — To jeszcze nie koniec świata. A ta dziewczyna… ta cała Sila… Gdzie ona jest?

— Nie mamy pojęcia — odpowiada ponuro Hulya. — Wszystko zaczęło się od niej. Sprowadziła do naszego domu swojego narzeczonego, a ten człowiek okradł nas z pieniędzy. Teraz mama ma krew na rękach. Ta żmija była z nim w zmowie, jestem tego pewna!

— A jeśli to wszystko to jeden wielki spisek? — zastanawia się Feraye. — Jeśli Alper żyje, a to całe „morderstwo” było tylko pułapką?

— Jak to?! — Naciye podnosi głowę z niedowierzaniem.

— Pomyśl, Naciye — mówi Feraye spokojnie, lecz stanowczo. — Jeśli ta dziewczyna była zdolna do tylu manipulacji, do kradzieży, do kłamstw… to może również sfingowała całą tę historię. Może Alper wcale nie zginął, tylko chcą cię zaszantażować. Wyłudzić pieniądze. Zemścić się.

Naciye i Hulya wymieniają spojrzenia. Na ich twarzach widać niepewność, ale też światełko nadziei.

Bo może… może to jeszcze nie koniec. Może prawda wygląda zupełnie inaczej.

***

Seda rozlewa płyn do mycia naczyń na linoleum tuż przy wejściu do kuchni. Robi to celowo, z pozorną nonszalancją, ale jej oczy czujnie śledzą drzwi. Chwilę później do pomieszczenia wchodzi Gonul — energicznym, pewnym krokiem. Nie zauważa mokrej plamy. Nagle traci równowagę i z głośnym krzykiem upada na podłogę.

— Aaa! — jęczy z bólu, chwytając się za dolną część pleców. — Mój kręgosłup…!

Seda rzuca się do niej z udawanym przerażeniem.

— Boże, Gonul! Wszystko w porządku? — klęka przy niej i ostrożnie pomaga jej wstać. — Powoli, oprzyj się na mnie.

Z trudem doprowadza ją na wersalkę i pomaga usiąść. Gonul syczy z bólu, zaciskając zęby.

— Nie możemy tego tak zostawić — mówi Seda z naciskiem. — Musimy do kogoś zadzwonić. Może do twojej córki? Niech przyjedzie, pomoże.

— Nie… Nie chcę jej niepokoić — odpowiada Gonul słabo, odwracając głowę.

— Ale jak to?! — protestuje Seda. — Przecież jesteś jej matką. Nie możesz zostać sama z takim bólem.

— Poradzę sobie…

— Nie, Gonul. To nie czas na dumę. Kto, jak nie ona, powinien teraz przy tobie być?

Gonul w milczeniu spuszcza wzrok. Jej dłoń wciąż spoczywa na lędźwiach, a twarz wykrzywia grymas bólu, który miesza się z czymś jeszcze — z żalem, może nawet z poczuciem winy.

Co zrobi Seda, gdy uda jej się ściągnąć Zeynep do domu Gonul? Jakie ma dalsze plany?

Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Aşk ve Umut. Inspiracją do jego stworzenia był film Aşk ve Umut 202. Bölüm dostępny na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tego odcinka, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.

Podobne wpisy