„Miłość i nadzieja” – odcinek 264 – szczegółowe streszczenie
Kuzey sprowadza do domu policjanta. Staje przed matką i mówi twardo:
– Opowiedz mu wszystko. Całą prawdę o tym, co wydarzyło się w lesie.
Cavidan spogląda na prawnika z goryczą, nie kryjąc rozdrażnienia. Mruczy pod nosem:
– Zrobił to tylko po to, żeby nie musieć się żenić…
Bahar, słysząc te słowa, gwałtownie wychodzi z pokoju. Wchodzi do sypialni, gdzie krąży jak dzikie zwierzę w klatce. Nagle rzuca poduszką o ścianę, próbując wyrzucić z siebie narastającą złość.
Do pomieszczenia wchodzi Cavidan. Podnosi poduszkę i spokojnie kładzie ją z powrotem na łóżku.
– Co tu się dzieje, córeczko?
– Powiedziałaś, że mnie poślubi – wybucha Bahar. – A on poświęcił nawet własną matkę, byle tylko się ze mną nie ożenić! Rozumiesz?! On mnie nie chce!
– Bahar, uspokój się…
– Nie mogę! Bo on nadal kocha moją siostrę! Nie mnie, tylko Silę! To koniec, mamo! Koniec! Pogódź się z tym!
Cavidan chwyta ją za ramię, próbując przemówić jej do rozsądku:
– Zrobił to nie przez miłość do Sili, tylko przez to, co zrobiłaś. Gdybyś do niego nie zadzwoniła, nie wyznała prawdy o mnie… wszystko poszłoby zgodnie z planem. Byłabyś panią tego domu.
Bahar zaczyna drżeć.
– Zrobiłam to, żeby cię chronić. Nie mogłam pozwolić, byś poszła do więzienia za coś, czego nie zrobiłaś…
– Nie musisz się o mnie martwić – rzuca Cavidan chłodno. – Nie trafiłabym do żadnego więzienia. Uwierz mi.
Bahar patrzy na nią zszokowana.
– Jak to…?
Cavidan nie kontynuuje tego wątku. Zamiast tego mówi spokojnie:
– Jesteś szczera, jak twoja siostra.
– Nie jestem jak ona! – protestuje Bahar z pasją. – Po prostu… nie umiem żyć w kłamstwie. I nie chcę się zmieniać.
– Nie żyjesz w kłamstwie? Więc dlaczego nigdy do niej nie zadzwoniłaś?
– Bo zdradziła Kuzeya!
– Tylko dlatego? A może boisz się, że jeśli wróci, odbierze ci Kuzeya? – Cavidan przybliża się do niej. – Poświęciłam się dla ciebie. Ubrudziłam sobie ręce, żebyś była szczęśliwa. Żebyś miała z nim życie, o jakim marzysz.
W drzwiach staje Hulya.
– Co tu się dzieje? – pyta zaniepokojona.
Cavidan natychmiast się prostuje i przybiera łagodny ton, głaszcząc Bahar po włosach.
– Nic takiego. Bahar po prostu jest trochę zdenerwowana po rozmowie z Kuzeyem. Staram się ją uspokoić.
– Policjanci chcą z tobą porozmawiać. Chodź, czekają.
***
Policjanci wraz z technikami kryminalistycznymi przybywają do lasu, na miejsce rzekomej zbrodni. Jednak ku ich zaskoczeniu… nie znajdują żadnego ciała.
Cavidan i Naciye stoją nieco z boku, wyraźnie zdenerwowane. Po raz kolejny, z trudem, relacjonują przebieg wydarzeń.
– Dlaczego nie zawiadomiłyście służb? Ani policji, ani pogotowia? – pyta jeden z funkcjonariuszy, patrząc na nie z niedowierzaniem.
– Byłyśmy przerażone – odpowiada Cavidan, unikając jego wzroku. – Wpadłyśmy w panikę i… uciekłyśmy.
– A ciało? Gdzie ono teraz jest? Jesteście absolutnie pewne, że to właśnie tutaj doszło do zdarzenia?
– Tak, proszę pana. Dokładnie w tym miejscu – mówi cicho Naciye, wskazując drżącą ręką kawałek porośniętej mchem ziemi.
– Powiedziały panie, że mężczyzna leżał tu w kałuży krwi. To prawda?
Naciye skinęła głową, niezdolna wydusić z siebie słowa. W oczach ma strach i zamęt. Przed oczami wciąż ma widok Alpera, osuwającego się na ziemię z nożem w brzuchu.
Tymczasem Murat pochyla się w stronę Kuzeya i szepcze:
– Nie ma ani ciała, ani śladów krwi.
Kuzey marszczy brwi, wyraźnie zaniepokojony.
– To bardzo dziwne – mruczy, drapiąc się po brodzie.
Policjant prostuje się i zwraca się znów do kobiet:
– Nie ma ciała, nie ma krwi. Nie ma też żadnych śladów walki czy narzędzia zbrodni. Czy jesteście pewne, że to właściwe miejsce?
Naciye gorączkowo potakuje. Rozpoznaje drzewa, krzewy… To tutaj. To musi być tutaj.
– Powiedziała pani, że Alper był cały we krwi – przypomina funkcjonariusz. – Gdyby tak było, nawet po deszczu dałoby się znaleźć ślady hemoglobiny pod światłem UV. Tymczasem nie ma nic.
– Panie oficerze – wtrąca Murat – od zdarzenia minęły już dwa dni. Czy to możliwe, że krew została zmyta przez ulewę?
– To mało prawdopodobne. Nawet po deszczu powinny pozostać ślady. A tu nie ma kompletnie nic – ani krwi, ani ciała, ani narzędzia zbrodni. To wygląda tak, jakby… nic się tu nie wydarzyło.
– To niemożliwe… – szepcze Naciye, blada jak ściana.
– A może… – Cavidan milknie na moment, po czym spogląda na oficera z niepewnością. – Może on tylko udawał? Może nie zginął naprawdę? Alper już wcześniej próbował różnych sztuczek, żeby wyciągnąć pieniądze od Kuzeya i ode mnie. To mogła być kolejna z jego intryg…
– Tego na razie nie możemy wykluczyć – odpowiada chłodno funkcjonariusz. – Zabieramy was na komisariat. Spiszemy dokładnie wasze zeznania. Na tym etapie nie ma podstaw do kierowania sprawy do prokuratury.
Naciye podnosi głowę z mieszaniną nadziei i niepokoju.
– To znaczy… nie zostanę aresztowana?
Zanim policjant odpowie, robi to Kuzey, który podchodzi do matki i kładzie dłoń na jej ramieniu.
– Nie, mamo. Nie zostaniesz aresztowana.
***
Bahar coraz bardziej niepokoi się zachowaniem matki. Przypomina sobie, że Cavidan ostatnio wielokrotnie rozmawiała z kimś w tajemnicy, szeptem, w zamkniętym pokoju. Teraz, gdy matka zostawiła telefon w domu, Bahar postanawia to sprawdzić. Siada na kanapie, odblokowuje ekran i przegląda historię połączeń. Jeden numer – nieznany, bez przypisanego kontaktu – powtarza się kilka razy.
Drżącymi palcami wybiera numer.
Po kilku sygnałach w słuchawce rozlega się znajomy głos. Głos, którego nie powinna już nigdy usłyszeć.
– Halo? Ciociu, to ty? – mówi Alper.
Bahar zamarza. Serce wali jej jak młot. Po kilku sekundach ciszy nerwowo się rozłącza.
– To był… on. Alper – szepcze do siebie. – Ale przecież… on nie żyje.
***
Wkrótce Kuzey, Naciye i Cavidan wracają do domu. Na ich widok Hulya od razu podbiega, roztrzęsiona.
– Mamo, co się dzieje? – pyta nerwowo. – Byliście w lesie? Co powiedzieli policjanci? Czy coś znaleźli?
– Siostro, spokojnie – ucisza ją Kuzey. – Tak, byliśmy na miejscu. Mama złożyła zeznania, ale… nie znaleziono żadnych śladów. Ciała również. Śledztwo jednak nadal trwa.
Hulya marszczy brwi, zdezorientowana.
– Nie znaleźli niczego? Jak to możliwe?
– Na razie nikt nie zamierza aresztować mamy – tłumaczy Kuzey poważnym tonem. – Ale sprawa wciąż jest otwarta. Dopóki Alper się nie odnajdzie – żywy lub martwy – policja nie zamknie dochodzenia. A jeśli ciało jednak zostanie znalezione… mama może trafić do więzienia.
– Ale skoro zginął, gdzie jest jego ciało?! – naciska Hulya.
– Nie ma żadnego ciała! – wybucha Naciye, rozkładając ręce. – I to właśnie jest najbardziej przerażające…
– Mamo, dosyć – wtrąca Kuzey łagodnie. – To był trudny dzień. Chodź, odpocznij.
Cavidan i Hulya pomagają Naciye przejść do jej pokoju. W salonie zostają tylko Kuzey i Bahar. Dziewczyna waha się przez chwilę, po czym zbiera się na odwagę.
– Kuzey… – zaczyna cicho. – Moja mama chciała wziąć całą winę na siebie. Zrobiła to, bo chciała, żebyś się ze mną ożenił. Przysięgam ci, nic o tym nie wiedziałam. Nigdy bym się na to nie zgodziła.
Mężczyzna spogląda na nią ze zrozumieniem.
– Wiem, Bahar. Wiem, że nie pozwoliłabyś jej się poświęcić. A przede wszystkim… dziękuję. Gdybyś mi wtedy nie powiedziała, co się dzieje, twoja mama mogłaby już siedzieć w areszcie, a ja nie znałbym prawdy o mojej. Uratowałaś nas wszystkich. Dziękuję ci.
Odwraca się, jakby miał odejść… lecz zatrzymuje się i jeszcze raz na nią spogląda.
– Jesteś naprawdę dobrą osobą, Bahar. Może nie będziesz moją żoną. Może między nami nigdy nic więcej się nie wydarzy. Ale jeśli tylko chcesz… możemy być przyjaciółmi. Dobrymi przyjaciółmi.
Delikatnie kładzie dłoń na jej ramieniu i posyła jej krótki, ciepły uśmiech. Dopiero potem odchodzi.
Bahar zostaje sama w salonie. Patrzy za nim, czując jak serce ściska jej się z bólu. Kocha go. Bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej. Ale teraz już wie… on nie odwzajemnia tych uczuć.
***
Cavidan zostaje sama z Naciye w przyciemnionym pokoju. Kobieta leży na łóżku, blada i zmęczona, ale wciąż czujna.
– Co się dzieje, Cavidan? – pyta słabym głosem. – Gdzie… gdzie jest ciało Alpera?
Cavidan siada cicho na skraju łóżka i pochyla się bliżej. Jej głos jest ledwo słyszalny, ale stanowczy.
– Pochowałam go.
Twarz Naciye blednie jeszcze bardziej. W oczach pojawia się przerażenie.
– Co? Pochowałaś? Gdzie?!
– W odludnym miejscu, głęboko w lesie – mówi Cavidan niemal bez emocji. – Poszłam tam w nocy. Sama. Przeniosłam jego ciało, wykopałam dół i wrzuciłam je do środka. Zakopałam wszystko dokładnie. A potem wróciłam i chlorem wyczyściłam każdą plamę krwi. Policja nie znalazła żadnych śladów. Możesz mi podziękować.
Naciye wpatruje się w nią z niedowierzaniem.
– Czyli… Alper naprawdę nie żyje?
– Oczywiście, że nie. Przecież widziałaś to na własne oczy – rzuca chłodno Cavidan. – Gdybym wtedy nie zareagowała, gdybym nie usunęła ciała… dziś byłabyś w więzieniu. Zrobiłam to dla ciebie. Ale pamiętaj – ty też musisz milczeć. Nie możesz nikomu o tym powiedzieć. Nikomu. Ten sekret musi zostać między nami. Na zawsze. Alpera nikt nie znajdzie. A sprawa z czasem ucichnie. Zaufaj mi. Będzie dobrze.
***
Cavidan wychodzi z pokoju, zamykając drzwi z cichym kliknięciem. Na korytarzu napotyka Bahar, która stoi nieruchomo, jakby właśnie miała zapukać.
– Co tu robisz, kochanie? – pyta łagodnym tonem, lecz w oczach błyska cień podejrzliwości.
– Nic szczególnego – odpowiada Bahar, próbując zachować spokój. – Przyszłam tylko zapytać, czy pani Naciye czuje się lepiej.
– Wszystko w porządku – mówi Cavidan z lekkim uśmiechem. – Odpoczywa. Lepiej jej nie przeszkadzać.
Mija Bahar i odchodzi w głąb korytarza. Gdy znika z pola widzenia, dziewczyna patrzy w stronę zamkniętych drzwi i splata ręce na piersi.
– Ten sekret pozostanie między wami…? – szepcze do siebie. – Nie byłabym tego taka pewna…
***
Hulya krząta się po kuchni, mieszając coś w garnku. Nagle na blacie zaczyna wibrować telefon – to komórka Cavidan.
– Cavidan! Twój telefon! – woła w stronę korytarza.
Zamiast niej do kuchni wchodzi Bahar. Bez słowa podchodzi do blatu, zerka na wyświetlacz i sięga po telefon matki.
– Ja odbiorę – mówi cicho, niemal automatycznie.
Przykłada słuchawkę do ucha. Po drugiej stronie słychać znajomy głos – głos, który nie powinien już istnieć.
– Nie mogę już dłużej czekać, ciociu – mówi roztrzęsiony Alper. – Przynieś mi pieniądze. Od kilku dni śpię na ulicy, jestem brudny, głodny… Mam już dosyć! Jestem pod twoimi drzwiami. Przynieś mi pieniądze do ogrodu. Ciociu, słyszysz mnie?
Bahar zamarza. Przez moment nie oddycha. Po kilku sekundach bez słowa się rozłącza.
– Kto to był? – pyta zaciekawiona Hulya, wycierając ręce w kuchenną ścierkę.
– Jakiś dzieciak – odpowiada Bahar, próbując mówić spokojnie. – Chyba pomylił numer. Brzmiał na zagubionego… i się rozłączył.
– Dobrze, że to nie policja – mruczy Hulya z ulgą. – Pójdę teraz do mamy, sprawdzić, jak się czuje.
Wychodzi z kuchni, zostawiając Bahar samą. Dziewczyna wzdycha głęboko, patrząc tępo w ekran telefonu, który wciąż trzyma w dłoni.
– To niemożliwe… On żyje… A mama nadal to ukrywa. Jak mogła się w to wszystko tak głęboko wplątać?
W jej oczach pojawiają się łzy – z szoku, gniewu i rozczarowania.
***
Melis rzuca się na Zeynep z furią w oczach i próbuje ją udusić. Zaskoczona Yildiz natychmiast rusza na pomoc, próbując odciągnąć rozjuszoną dziewczynę, ale ta jest wściekła jak nigdy dotąd – szarpie się, wyrywa, nie daje się powstrzymać.
W tym momencie do domu wchodzą Cihan, Feraye i Belkıs. Widok parteru zamieniającego się w pole bitwy zatyka im dech.
– Melis, co ty wyprawiasz?! – woła przerażona Belkıs.
– Wszyscy jesteście winni! – krzyczy Melis, nie przestając przyciskać Zeynep do podłogi. – Okłamaliście mnie! Ty, mamo… wiedziałaś, że Gonul całowała tatę, i nic mi nie powiedziałaś! Zniszczę cię za to! – wrzeszczy, zdzierając sobie głos, szarpiąc Zeynep za włosy i ubranie.
Cihan natychmiast podbiega i stanowczym ruchem chwyta Melis za ramię, aż ta syczy z bólu. Szarpnięciem odciąga ją od Zeynep, zmuszając do puszczenia ofiary. Melis wstaje i staje naprzeciwko niego, dysząc ze złością. Ich twarze są centymetry od siebie.
Cihan nawet nie patrzy jej w oczy. Odwraca się, podaje rękę Zeynep i delikatnie pomaga jej wstać z podłogi.
– Melis, opanuj się – mówi spokojnie, ale stanowczo Feraye.
– Robię tylko to, co powinnaś była zrobić ty, mamo! – odcina się Melis. – Matka tej dziewczyny całowała mojego ojca, a ty to zataiłaś. A co gorsze – pozwoliłaś tej… tej dziewczynie wejść do naszego domu jak do siebie!
– Zeynep nie ponosi za to winy, córko – tłumaczy Feraye, próbując zachować spokój. – Ona odwróciła się od matki. Stanęła po naszej stronie.
– Naprawdę? A gdy tylko Gonul się przewróciła, kto pierwszy do niej pobiegł? – Melis znów rusza w stronę Zeynep, palcem wskazując jej twarz. – Jesteś zazdrosna, to wszystko! Zazdrościsz mi rodziny, mojego życia! Zazdrościłaś mi rodziców! Ty w ogóle wiesz, kim jesteś? Pasożytem! Diabłem w skórze anioła! Mam dość twojej obecności! Wynoś się stąd raz na zawsze!
– Melis, przestań! – Zeynep ledwo oddycha, głos jej drży. – To wszystko, co mówisz, to chore brednie…
– Zamknij się! – wrzeszczy Melis.
– To ty się zamknij! – nagle podnosi głos Cihan. – Nie pozwolę ci tak mówić do Zeynep!
Drzwi się otwierają i do środka wpada Ege. Zatrzymuje się jak wryty, widząc napiętą scenę i staje naprzeciw Cihana.
– Nie masz prawa podnosić głosu na moją żonę! – rzuca ostro. – Co tu się, do diabła, dzieje?
Melis odwraca się gwałtownie do męża, cała roztrzęsiona.
– Ege… Mój ojciec odszedł przez nią i jej matkę! To przez nie rozpadła się nasza rodzina!
– To nie ma nic wspólnego z Zeynep – mówi Ege twardo. – To, co się stało, to sprawa wujka Bulenta i pani Gonul. Nie obwiniaj Zeynep za cudze błędy.
Melis marszczy brwi, jej wzrok staje się mętny od niedowierzania.
– Czekaj… Ty też o tym wiedziałeś?
Rozgląda się po wszystkich zebranych, a w jej oczach rodzi się gniew pomieszany z żalem.
– O mój Boże… Wy wszyscy wiedzieliście. – Jej spojrzenie zatrzymuje się na Cihanie. – Nawet ty?
– Naprawdę nie rozumiesz, dlaczego nikt ci nie powiedział? – mówi Cihan cicho, ale z ciężarem.
– Niby dlaczego?
– Bo nie potrafisz zapanować nad emocjami. Jesteś jak bomba bez zapalnika.
– Cihan, proszę, nie mieszaj się w to – mówi Zeynep, próbując przerwać spięcie.
– Będę się mieszał, jeśli trzeba będzie cię bronić. – Cihan patrzy na nią z powagą. – Nikt tutaj nie ma prawa cię oskarżać, tym bardziej że odwróciłaś się od własnej matki. Pokazałaś, po której jesteś stronie.
W pokoju zapada ciężka cisza.
***
Melis przechodzi załamanie nerwowe. Wpada w histerię – piszczy, krzyczy, szlocha coraz głośniej, zupełnie tracąc panowanie nad sobą. Nikt nie jest w stanie jej uspokoić. W końcu pada na kanapę, kurcząc się z bólu. Zaczyna trzymać się za brzuch, jęcząc z przerażenia i cierpienia.
Ege natychmiast wzywa lekarkę. Ta zjawia się błyskawicznie i po krótkim badaniu uspokaja obecnych:
– Nie ma powodów do niepokoju. W takich momentach organizm może reagować gwałtownie – to silne napięcie mięśniowe wywołane stresem. To tylko przeciążenie.
– Co powinnam robić? – pyta roztrzęsiona Melis, ledwo łapiąc oddech.
– Przede wszystkim musisz unikać silnych emocji – stresu, gniewu, napięcia. Twój organizm nie może tego dłużej znosić. – W tej chwili telefon lekarki wibruje. – Właśnie otrzymałam wiadomość. Zleciłam wcześniej potrójny test przesiewowy.
– Coś jest nie tak? – dopytuje natychmiast Melis, z niepokojem śledząc każdy ruch lekarki.
– Spokojnie, nie ma jeszcze powodów do paniki. To standardowa procedura – testy mają na celu wykrycie ewentualnych nieprawidłowości na wczesnym etapie. Chciałabym jednak zapytać… Czy w waszej rodzinie występowały przypadki zespołu Downa?
Zebrani w pokoju wymieniają zaniepokojone spojrzenia. Ciszę przerywa Feraye:
– W naszej rodzinie nigdy nie było takiego przypadku. U Bulenta również – jestem niemal pewna. Ale dla pewności zapytam jeszcze Naciye.
– O ile wiem, u nas również nie – dodaje cicho Belkis.
– Czy… moja córka będzie miała zespół Downa? – szepcze Melis, bliska łez.
– To jeszcze nic pewnego – uspokaja ją lekarka. – Po prostu zauważyłam pewne ryzyko. Musimy wykonać badanie, by wykluczyć wątpliwości.
– Co zrobimy?
– Test DNA. Zgłoś się w przyszłym tygodniu. Pobierzemy krew i wyślemy próbkę do laboratorium w Hiszpanii. Wyniki będą dokładne.
Na dźwięk słów „test DNA” twarz Melis momentalnie blednie. Przez jej oczy przemyka cień, którego nikt nie potrafi zinterpretować. Wstaje z kanapy, niespokojna, jakby nagle ogarnęła ją panika.
– Dobrze, ale… – rozgląda się nerwowo po pokoju, unikając wzroku Egego.
– Spokojnie. – Lekarka łagodnie dotyka jej ramienia. – Jeśli nie ma dziedzicznej skazy genetycznej, szansa na jakiekolwiek komplikacje jest naprawdę minimalna.
A jednak… reakcja Melis niepokoi. Dlaczego tak gwałtownie zareagowała na wzmiankę o teście DNA? Czyżby… istniała możliwość, że Ege nie jest ojcem dziecka?
Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Aşk ve Umut. Inspiracją do jego stworzenia był film Aşk ve Umut 204. Bölüm dostępny na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tego odcinka, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.







