Melis opiera się jedną ręką o toaletkę, a drugą trzyma na swoim brzuchu. Obok niej stoi Ege.

„Miłość i nadzieja” – odcinek 265 – szczegółowe streszczenie

Ege i Melis wchodzą do swojej sypialni. Dziewczyna jest blada jak ściana, porusza się z trudem, jakby każdy krok kosztował ją mnóstwo siły.

– Wszystko w porządku? – pyta cicho Ege, zaniepokojony jej stanem.

Melis kręci głową, unika jego wzroku.

– To, co powiedziała lekarka… strasznie mnie przytłoczyło. Nie mogę przestać o tym myśleć.

Ege podchodzi do niej, bierze ją za ręce.

– Kochanie, nie martw się. Nawet jeśli nasza córeczka będzie miała zespół Downa… to niczego nie zmienia. To nadal nasze dziecko. Nadal będziemy ją kochać – bezwarunkowo. Zawsze będziemy przy niej.

Melis zaciska wargi, niepewna.

– Ege… dla mnie to naprawdę trudne do przyjęcia…

– To nie jest trudne, Melis. To tylko jeden dodatkowy chromosom. Tylko tyle. Ale wiesz, co z tego wynika? Tacy ludzie często są bardziej czyści niż my wszyscy razem wzięci. Nie znają kłamstwa. Nie udają. Kochają całym sercem. Może właśnie dlatego pojawiają się na świecie – by nas czegoś nauczyć. Może nasza córka ma nam pokazać, czym naprawdę jest miłość.

Melis bez słowa siada przed toaletką, spuszcza głowę. Ege jeszcze przez chwilę na nią patrzy, po czym wychodzi z pokoju. Gdy drzwi się zamykają, dziewczyna natychmiast chwyta za telefon. Nerwowo wybiera numer. Jeden sygnał, drugi, trzeci – nikt nie odbiera.

Po chwili nagrywa wiadomość, ściszonym głosem, z mieszaniną napięcia i strachu:

– Gökhan… oddzwoń, jak tylko będziesz mógł. To ważne. Bardzo ważne. Powiedz mi… czy w twojej rodzinie ktoś miał zespół Downa? Musisz to sprawdzić. Koniecznie. Bo jestem w ciąży… a ty jesteś ojcem tego dziecka.

***

Po porannym prysznicu Bahar, owinięta jedynie w ręcznik, podchodzi do drzwi łazienki i celowo szarpie za klamkę.

– Kuzey! – woła dramatycznie, podnosząc głos tak, by rozbrzmiał echem po całym mieszkaniu. – Pomóż mi! Drzwi się zacięły! Jestem uwięziona!

W jej głosie słychać panikę, ale w oczach igra cień satysfakcji.

Kuzey natychmiast rzuca się w stronę łazienki. Chwyta za klamkę, naciska – drzwi bez problemu się otwierają.

– Wszystko w porządku? – pyta zaniepokojony, zerkając na dziewczynę.

Bahar nie odpowiada. Zamiast tego rzuca się w jego ramiona, a w tym samym momencie ręcznik, jakby przypadkiem, ześlizguje się z jej ciała, odsłaniając nagą sylwetkę.

– Tak się bałam, Kuzeyu… – szepcze, przywierając do niego mokrą skórą. – Naprawdę myślałam, że już stamtąd nie wyjdę…

Kuzey zesztywniał, wyraźnie zmieszany. Odwraca wzrok, przykłada dłoń do czoła, jakby próbował zebrać myśli.

– Bahar… – wydusza tylko, niepewny, co zrobić.

Dziewczyna pochyla się, spokojnie podnosi ręcznik i ponownie owija go wokół ciała. Milczy.

Gdy Kuzey odchodzi, ona zostaje sama. Przez chwilę stoi nieruchomo, a potem na jej twarzy pojawia się uśmiech – subtelny, ale pełen samozadowolenia.

Wyszło dokładnie tak, jak to zaplanowała. A może nawet lepiej.

***

Gönül, trzymając się za dolną część pleców, wychodzi z domu z wyraźnym trudem, utykając na jedną nogę. Tuż za nią podąża Seda, delikatnie ją podtrzymując.

– Jesteś pewna, że to dobry pomysł? – pyta z troską blondynka. – Może powinnaś jeszcze trochę odpocząć.

– Nie, Ceylan, naprawdę. Lekarz wyraźnie powiedział, że powinnam się ruszać. A ja mam już dosyć tego wiecznego leżenia i gapienia się w sufit. Przejdę się chwilę i zaraz wrócę.

– Może pójdę z tobą? Tak na wszelki wypadek…

– Dziękuję, nie trzeba. Nie oddalę się daleko.

Gönül odchodzi powoli, kulejąc, a kiedy znika za bramą, na podwórku pojawia się Cihan. Spogląda nerwowo wokół, po czym chwyta siostrę za ramię i wciąga ją do środka.

– Szybko, bierz telefon i torebkę. Musimy natychmiast stąd wyjść. Przygotowałem bezpieczne miejsce. Ege nie może cię zobaczyć.

– A co, jeśli mnie zobaczy? – pyta z niedowierzaniem Seda.

– Nie wygłupiaj się. Ege przeglądał wszystkie nagrania z monitoringu. Codziennie siedzi na komisariacie i analizuje każdy szczegół. Jeśli ktoś może cię rozpoznać, to właśnie on!

– Bracie, nie zamierzam wiecznie żyć w strachu. Poznałam Zeynep – jedynego świadka wypadku – i mnie nie rozpoznała. Ege też mnie nie pozna. Dlatego zostanę, dopóki ta sprawa się nie wyjaśni.

– Seda, oszalałaś?! Nie ma tu już ani naszyjnika, ani Zeynep! Co ty tu jeszcze robisz?!

– To gdzie w takim razie jest naszyjnik?

– Skąd mam wiedzieć? Ege go gdzieś schował. Mógł wrzucić do sejfu albo gdziekolwiek indziej.

– A Ege? Gdzie on teraz jest?

Cihan spogląda na nią podejrzliwie.

– Co ty kombinujesz? Chcesz się włamać do jego domu?

– Po prostu muszę wiedzieć…

– Nie! Zanim ktoś nas zauważy, wychodzimy. Już! Nie będę z tobą tu siedział i czekał, aż wszystko się posypie!

W ciszy domu rozlega się nagłe pukanie do drzwi.

– Szlag! – syczy Cihan, zrywając się na równe nogi. – Mówiłem, że trzeba się stąd zawinąć!

– Spokojnie, to pewnie Gönül – rzuca niedbale Seda i rusza do drzwi. Jednak gdy je otwiera, zamiast Gönül, na progu stoi… Ege.

Zamarła.

– Ty…? – mówi zaskoczony chłopak, wpatrując się w jej twarz. – Czy ja cię skądś znam?

– Ja…? – Seda próbuje zachować zimną krew. – Pierwszy raz cię widzę.

Mimo prób, nie potrafi ukryć zdenerwowania. Jej głos lekko drży.

– Kim jesteś?

– Ceylan – rzuca szybko. – Mam na imię Ceylan.

– A co ty tu robisz? – Ege robi krok w jej stronę, a jego ton staje się twardszy. – Jesteś złodziejką?

– Co? Nie! – protestuje błyskawicznie Seda. – Gdybym była złodziejką, to chyba nie otworzyłabym ci drzwi, prawda?

– Więc co tu robisz?

– Od kilku dni mieszkam u pani Gönül – odpowiada, usiłując mówić przekonująco. – Miałam… trudną sytuację. Ona mi pomogła. Przyjęła mnie pod swój dach.

– A gdzie teraz jest?

– Poszła na spacer. Powinna zaraz wrócić. Chcesz wejść? I tak właśnie wychodziłam…

– Nigdzie nie idziesz – ucina ostro Ege, stając jej na drodze. – Wejdź. Porozmawiamy w środku.

Wprowadza ją do salonu i wskazuje wersalkę.

– Usiądź – mówi krótko.

Sam siada naprzeciwko, nie spuszczając z niej wzroku. Seda nerwowo poprawia włosy, próbując wyglądać naturalnie. W łazience, zaledwie kilka metrów dalej, ukrywa się Cihan. Stoi bez ruchu, z pistoletem w dłoni, wsłuchując się w każde słowo rozmowy, gotów w każdej chwili wkroczyć.

Nagle, przez nieuwagę, potrąca coś łokciem. Z łazienki dobiega stłumiony hałas.

Ege natychmiast się odwraca.

– Co to było?!

Zanim ktokolwiek zdąży zareagować, drzwi się otwierają i wychodzi Cihan. Twarz napięta, wzrok nieprzyjazny.

– Co ty tu robisz?! – Ege zerwał się z miejsca, wstrząśnięty.

– A co cię to obchodzi? – odburkuje Cihan. – Nie muszę ci się tłumaczyć.

Ege przenosi wzrok z mężczyzny na Sedę.

– Chwila… Wy się znacie?

– Tak, poznaliśmy się tutaj – odpowiada szybko Cihan, nie pozwalając siostrze dojść do głosu. – Dziewczyna miała kłopoty, a Gönül wyciągnęła do niej rękę. Tyle.

Ege nie daje się zbyć.

– Dobrze – mówi lodowatym tonem. – W takim razie poczekamy tu wszyscy na ciocię Gönül. W salonie. I nikt się stąd nie ruszy.

***

Bahar odbiera telefon ze szpitala, w którym przebywa Sıla. Po drugiej stronie słyszy poważny, spięty głos pielęgniarki.

– Proszę przyjechać jak najszybciej. Stan pani siostry nie jest dobry.

Dziewczyna zamiera na moment, po czym kończy rozmowę drżącym palcem.

– Bahar, co się stało? – pyta Kuzey, widząc, jak zbladła w jednej chwili. – Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha.

Bahar waha się przez ułamek sekundy, po czym przybiera na twarz pozornie opanowany wyraz.

– To tylko… telefon z kliniki – rzuca, siląc się na spokój. – Ostatnio robiłam testy alergiczne. Wyniki już są, muszę je skonsultować z lekarzem.

– Chcesz, żebym pojechał z tobą?

– Nie, nie trzeba. To nic wielkiego – odpowiada pospiesznie i odwraca wzrok. Nie może pozwolić, żeby dowiedział się prawdy.

***

W parku, w cieniu drzew, Cavidan podchodzi do czekającego Alpera. Wręcza mu kilka koców, zawiniętych w torbę na zakupy.

– Po co to wszystko? – pyta zirytowana. – Dałam ci pieniądze, mogłeś zatrzymać się w hotelu.

– W hotelu? – Alper prycha. – To pierwszy adres, jaki sprawdzi Kuzey. Znajdzie mnie i załatwi nas oboje.

– Więc jaki masz plan? Zamierzasz spać w parku do końca życia?

– Aktualnie nocuję w porcie rybackim. Spokojnie – nie zostawiam żadnych śladów. Kuzey mnie nie znajdzie. – Zarzuca koc przez ramię. – Jak udało ci się to wynieść z domu?

– Naciye… ona naprawdę wierzy, że cię zabiła. Chodzi po domu jak w transie, nie zauważa niczego.

– A co z Sılą? Są jakieś wieści?

– Nic. Zapomnij o niej.

W tym momencie, jakby wywołana z powietrza, przed nimi pojawia się Bahar. Staje prosto, z chłodnym uśmiechem na twarzy. Patrzy na nich obu z wyższością, jakby mówiła: Wiedziałam. Wszystko już wiem.

– Co ty wyprawiasz, dziewczyno?! – syczy Cavidan, zaskoczona do granic. – Jak cię zobaczyłam, niebo spadło mi na głowę!

– Gdyby nie ja, Kuzey zobaczyłby was wczoraj – mówi ostrym tonem Bahar. – Gdybym była dawną sobą, już dawno oboje byście byli spaleni.

– Wczoraj? – Alper mruży oczy. W głowie natychmiast odtwarza scenę z ogrodu przed domem Kuzeya.

– Co się z tobą dzieje, Bahar? – Cavidan patrzy na nią z niedowierzaniem.

– Miłość, mamo. Ale nie taka ślepa jak twoja. Mam już dość tej gry! Od teraz to ja rozdaję karty. Już nie będę grzeczną dziewczynką. Od teraz wszystko będzie po mojemu. Lepiej, żebyś to sobie zapamiętała.

– Kuzey i tak się ze mną nie ożeni, dopóki Sıla żyje – dodaje po chwili lodowato.

– Nie przejmuj się nią. Sıla przepadła – odpowiada chłodno Cavidan. – Nie ma jej. I już nie wróci.

– Właśnie, że wróci. Dzisiaj zadzwonili do mnie ze szpitala. Jest tam. Odnaleźli nasz adres. Kuzey jest o krok od jej odnalezienia. A wtedy…

Milknie. Słowa nie są już potrzebne – jej spojrzenie mówi wszystko. Nadchodzi czas prawdy.

***

Melis wychodzi do ogrodu. Przez chwilę rozgląda się w milczeniu, aż jej wzrok pada na matkę stojącą samotnie na mostku. Jej sylwetka wygląda na przygarbioną, jakby dźwigała na barkach ciężar całego świata.

Melis podchodzi bez słowa, zatrzymując się tuż obok niej.

– Płakałaś, prawda? – mówi cicho, bardziej stwierdzając niż pytając. – Rozmawiałaś z tatą?

– Nie… – Feraye odwraca wzrok, a jej głos drży. – Z Kuzeyem.

Melis milknie na moment. Potem sięga po dłoń matki i ujmuje ją w swoje palce – ciepło, delikatnie.

– Nie będę pytać, dlaczego płaczesz – szepcze. – To oczywiste. Pamiętasz, jak byłam mała i płakałam? Nigdy nie mówiłaś: „przestań”. Zawsze pozwalałaś mi się wypłakać do końca.

Feraye nie odpowiada. Jej oczy błyszczą od łez.

– Mówiłaś, że łzy są naturalne. Że kiedy ktoś cierpi, to płacze. Więc… bardzo cię boli, mamo?

Feraye skinęła głową.

– Bardziej niż potrafię to wyrazić…

– Przez to, co wydarzyło się między tobą a tatą?

– Nie tylko. Najbardziej boli mnie to, że ukrywałam to przed tobą… przed tobą i Yigitem. A przecież całe życie powtarzałam, żebyście zawsze byli szczerzy. A sama… – jej głos się łamie – kłamałam.

– Mamo, nie obwiniaj się – mówi łagodnie Melis i przytula ją mocno. – Każdy ma granice. Nawet ty.

Feraye pozwala się objąć, ale zaraz potem wyszeptuje:

– To wydarzyło się dzień przed twoim ślubem. Twój wielki dzień… A ja byłam w rozsypce. Z jednej strony twoje szczęście, z drugiej – ta katastrofa. Zawsze wierzyłam, że Bülent po prostu dał się omamić Gönül. Ale ona… ona twierdzi, że on od dawna coś do niej czuł.

I wtedy łzy w końcu przelewają się przez brzegi. Feraye wybucha płaczem, bezbronnie, jak dziecko.

– Mamo, nie mów tak! – Melis prostuje się, jej głos staje się bardziej stanowczy. – Nie słuchaj tej kobiety! Ona manipuluje każdym, kto stanie na jej drodze. Każdy, kto zna tatę, wie, jak bardzo cię kochał i kocha nadal.

– Naprawdę tak myślisz? – pyta Feraye z nadzieją w oczach.

– Nie myślę. Ja to wiem. – Melis ponownie przytula matkę, jeszcze mocniej niż wcześniej. – I chcę, żebyś też w to uwierzyła.

Feraye wtula twarz w ramię córki. Jej łkanie powoli cichnie.

Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Aşk ve Umut. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Aşk ve Umut 204. Bölüm i Aşk ve Umut 205. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.

Podobne wpisy