„Miłość i nadzieja” – odcinek 277 – szczegółowe streszczenie
Yildiz z bijącym sercem podchodzi do laptopa. Chce w końcu pokazać Kuzeyowi, Naciye i Hulyi nagranie z wyznaniem Alpera – dowód, który diametralnie zmieni sytuację. Jednak gdy spogląda na biurko, jej twarz momentalnie blednie. Port USB jest pusty.
– Tutaj… tutaj był dysk – mówi drżącym głosem, rozglądając się gorączkowo. – Włożyłam go tu własnoręcznie!
– Jaki dysk? – pyta z powagą Kuzey, unosząc brwi. – Co na nim było?
– Poczekaj chwilę, zaraz ci pokażę… – odpowiada Yildiz i klęka przy stoliku, zaglądając pod blat, jakby pendrive mógł magicznie się stoczyć. Ale tam również nic nie ma.
W tym momencie na tarasie z impetem pojawiają się Cavidan i Bahar.
– Ta żmija Sila znowu coś kombinuje, prawda?! – rzuca Cavidan z gniewem w głosie. – To na pewno jej robota! Wmówiła Bahar, że straciła pamięć, teraz znowu udaje, żeby wyłudzić pieniądze! Ona zawsze kłamie, a ty, Yildiz, jesteś tak naiwna, że wierzysz w każde jej słowo!
– Cisza! – przerywa jej ostro Kuzey, po czym łagodnie, niemal błagalnie zwraca się do pokojówki: – Powiedz mi, Yildiz… co chciałaś mi pokazać?
Yildiz prostuje się powoli, w oczach ma błysk determinacji.
– Może… Sila jest niewinna. Może wcale cię nie okłamała – odpowiada cicho, ale stanowczo.
– Skąd ten pomysł? – dopytuje Kuzey. – Ona ci to powiedziała?
– Nie. Niczego mi nie powiedziała, Kuzeyu.
– Nie, nie! – wtrąca się Cavidan, mimo że przed chwilą kazano jej zamilknąć. – Przyjechała tu w dniu ślubu i na pewno coś nagadała! Yildiz ma dobre serce, więc natychmiast uwierzyła w jej bajki! Sila wykorzystała cię, dziewczyno, żeby zniszczyć związek Kuzeya i Bahar!
– To kłamstwo! – Yildiz podnosi głos, a w jej oczach błyska gniew. – Nic takiego nie miało miejsca.
– Więc powiedz wprost – naciska Kuzey. – Co się stało? Powiedz nam wszystkim, żeby nie było niedomówień.
Yildiz spuszcza na moment wzrok, jakby walczyła ze sobą. W końcu unosi głowę i mówi powoli, z naciskiem na każde słowo:
– Nie mogę ci teraz nic wyjawić. Ale jedno wiem na pewno – Sila jest niewinna. A ja… pewnego dnia ci to udowodnię.
Po tych słowach odwraca się na pięcie. Jej spojrzenie pada na Cavidan i Bahar – twarde, pełne pogardy i gniewu – po czym Yildiz odchodzi, zostawiając za sobą ciężką ciszę.
***
Ege przyjeżdża do parku. Serce bije mu szybciej, gdy dostrzega stojącego w cieniu drzew Alpera. Szantażysta unosi pistolet i gestem każe mu iść za sobą w głąb alejek, z dala od ludzi. Kroki dudnią w ciszy, a napięcie narasta z każdym metrem.
– Torba – rozkazuje Alper.
Ege posłusznie rzuca mu pod nogi pakunek. Mężczyzna rozsuwa zamek, zagląda do środka i przesuwa palcami po plikach banknotów.
– Pieniądze wyglądają na prawdziwe – ocenia z chłodnym uśmiechem. – Mam nadzieję, że nie próbujesz mnie oszukać.
– Są prawdziwe – odpowiada Ege pewnym, choć nieco drżącym głosem. – Nie zostały też oznaczone.
Alper mruży oczy.
– A więc dlaczego to ty tu jesteś? Gdzie jest pani Feraye?
– Co za różnica? – Ege robi krok do przodu, starając się brzmieć odważnie. – Masz to, czego chciałeś. A teraz twoja kolej. Powiedz mi prawdę. Kim jest ojciec Zeynep?
Nagle rozbrzmiewa dźwięk telefonu. To aparat Egego. Chłopak zerka na ekran – mama. Odruchowo chowa urządzenie do kieszeni.
– Odbierz – rozkazuje Alper, nie opuszczając broni. – Może to coś ważnego.
– Nic teraz nie jest ważniejsze od odpowiedzi, których od ciebie potrzebuję – odpowiada Ege, patrząc mu prosto w oczy.
Tym razem rozdziera ciszę dzwonek telefonu Alpera. Mężczyzna odbiera, nie spuszczając Egego z muszki.
– Daj mi natychmiast Egego! – rozlega się w słuchawce pełen paniki głos Feraye.
Alper przechyla głowę, a na jego twarzy pojawia się złośliwy uśmiech.
– Chce z tobą rozmawiać – mówi i podaje aparat. – Twoja teściowa. Brzmi, jakby to była sprawa życia i śmierci.
Ege przejmuje telefon.
– Halo?
W odpowiedzi rozlega się przeraźliwy, przeszywający krzyk Melis:
– Mamo! To tak strasznie boli!
Ege blednie.
– Co tam się dzieje?! Czy coś stało się Melis?
– Ege! – odzywa się Feraye, a w jej głosie słychać drżenie. – Zamknąłeś nas i wyszedłeś… Czy ty wiesz, co się stało?!
– Zostawiłem klucz na ścianie… – tłumaczy nerwowo chłopak, ściskając telefon. – Co się stało, ciociu Feraye?
W tle znów rozlega się histeryczny, pełen bólu krzyk Melis:
– Mamo! Coś jest nie tak z moim dzieckiem! Czuję to! Mamo, coś stało się mojemu dziecku!
– Melis źle się poczuła – mówi Feraye z rozpaczą. – Jedziemy teraz do szpitala! Przyjedź tam natychmiast, Ege!
Połączenie się urywa. Ege stoi jak sparaliżowany, wciąż z telefonem przy uchu. Dopiero po chwili dociera do niego najgorsze – Alpera już nie ma. Zniknął razem z torbą pełną pieniędzy, a on nawet nie zauważył, kiedy to się stało.
***
Yildiz wchodzi za Cavidan do jej pokoju, trzaskając drzwiami. Bez wahania chwyta ją mocno za nadgarstek, a w jej oczach błyska determinacja.
– To ty zabrałaś ten dysk, prawda?! – syczy przez zaciśnięte zęby.
Cavidan odwraca wzrok, udając oburzenie.
– O jakich bzdurach mówisz? Jaki dysk?
– Nie kłam! – głos Yildiz drży z emocji. – Wiem, że Sila jest niewinna! Widziałam nagranie. Ten mężczyzna powiedział wprost – to wszystko było zaplanowane, a ona nie miała z tym nic wspólnego! Schowałaś go, bo bałaś się prawdy!
Cavidan unosi brew i parska pogardliwym śmiechem.
– To znajdź go więc i pokaż Kuzeyowi. Proszę bardzo.
– Znajdę! – Yildiz zaciska pięści. – Wiem, że to ty go ukryłaś.
Nie czekając na odpowiedź, rzuca się do przeszukiwania łóżka i szafek. Po chwili do pokoju wpada Bahar, słysząc zamieszanie.
– Co tu się dzieje?! – pyta ostrym tonem.
Yildiz prostuje się i wbija w nią palące spojrzenie.
– Ty też to wiesz, prawda? – oskarża. – Wiesz, że Sila jest niewinna! Razem ze swoją matką ukryłaś dysk!
– Yildiz, dosyć tego! – grzmi Bahar, a jej twarz czerwienieje z gniewu. – Jestem panią tego domu i masz robić, co ci każę!
– Naprawdę? – Yildiz prostuje się dumnie, a w jej oczach widać triumf. – To zobacz, co właśnie znalazłam.
Wyciąga z szuflady przy nocnym stoliku pendrive’a i unosi go w górę, jakby prezentowała trofeum.
W tej samej chwili do pokoju wchodzą Naciye i Hulya, zwabione krzykami. Yildiz odwraca się do nich, trzymając dowód w dłoni.
– Oto prawda! – oznajmia z pasją. – Dowód niewinności Sili znajduje się właśnie tutaj. – Przenosi lodowate spojrzenie na Cavidan. – Wiedziałam, że to ty go ukryłaś.
***
Następna scena rozgrywa się w salonie. Atmosfera jest gęsta, wszyscy czują, że zaraz wydarzy się coś nieodwracalnego. Yildiz stawia laptop na stole i drżącymi dłońmi wpina pendrive’a w gniazdo USB. Na ekranie pojawia się zawartość dysku.
Jej serce bije coraz szybciej – i nagle zatrzymuje się z przerażeniem. Folder jest pusty.
– Niemożliwe… – szepcze, a po chwili wybucha. – Usunęłaś to?! – rzuca oskarżycielsko w stronę Cavidan. – Skasowałaś nagranie!
Cavidan parska pogardliwie.
– Co ty znowu bredzisz? Kim ty jesteś, żeby mnie rozliczać?
– Yildiz, opamiętaj się! – krzyczy Bahar, zerkając z góry, jakby cała sytuacja ją bawiła. – To ja jestem panią tego domu, nie ty!
– Dość! – wtrąca się Naciye, uderzając dłonią w poręcz fotela. – Zamknijcie się wszystkie! Chcę wiedzieć, o co chodzi od początku!
– Nic się nie dzieje – odpowiada słodko Cavidan, unosząc brodę. – Yildiz coś sobie wymyśliła i teraz urządza sceny.
– Ten dysk znalazłam w twoim pokoju! – Yildiz wskazuje palcem na Cavidan, a w jej głosie drży gniew.
– To dysk Bahar – odbija spokojnie Cavidan. – Pewnie wygląda tak samo, jak ten ze zdjęciami ze ślubu. To nie moja wina.
– Pani Naciye, ja to widziałam na własne oczy! – Yildiz niemal błaga.
– Uspokój się – mówi Naciye tonem matki, która próbuje zapanować nad histerycznym dzieckiem. – Powiedz dokładnie, co widziałaś. Od początku.
Yildiz bierze głęboki oddech, a jej głos łamie się od emocji.
– Na nagraniu był mężczyzna… powiedział, że Sila jest niewinna. Że zrobił to wszystko sam. Przyznał, że ją porwał, podawał narkotyki, a potem ona straciła pamięć. On nagrał to dla Kuzeya, bo wiedział, jak bardzo Sila go kocha.
– Czy to był… Alper? – pyta Hulya, szeroko otwierając oczy.
– Nie bądź niemądra – ucina Naciye, ale jej głos się lekko łamie. – Alper nie żyje.
– A jeśli wcale nie umarł? – nie ustępuje Hulya. – Jego ciało nie mogło przecież rozpłynąć się w powietrzu. Policja nigdy go nie znalazła!
Cavidan przewraca oczami.
– Skąd w ogóle wiesz, że to był Alper? To pewnie jakieś stare nagranie. Chciał wyciągnąć od nas pieniądze, i tyle.
– Skoro stare – wtrąca Hulya – to dlaczego wypłynęło dopiero teraz?
– Skąd mam wiedzieć?! – wybucha Cavidan. – On i Sila zawsze działali razem, ciągle zastawiali pułapki! Teraz ona wykorzystuje stare nagranie, żeby nas szantażować. Ale ja się jej nie boję!
– Siostro Naciye, błagam cię – Yildiz łapie ją za rękę. – Kuzey musi o tym wiedzieć. On zasługuje na prawdę.
– Kuzey jest mężem Bahar! – przypomina ostro Cavidan. – Chcesz zniszczyć rodzinę? Pani Naciye, proszę, położyć temu kres. Przecież wiesz… mamy wspólny sekret. Zakończ to teraz.
W salonie zapada napięta cisza. Naciye blednie, na moment spuszcza wzrok. Jej myśli błądzą przy wspomnieniu noża i tajemnicy, którą nosi w sercu – przekonana, że to ona zabiła Alpera, a Cavidan ukryła jego ciało.
Podnosi głowę i mówi stanowczo:
– Dosyć. Nie powiesz ani słowa Kuzeyowi! Nie masz żadnego nagrania, niczego. Imię Sila nie padnie już w tym domu. Koniec dyskusji!
Cavidan i Bahar wymieniają porozumiewawcze spojrzenie. Ich usta wyginają się w złośliwym uśmiechu, a w oczach pojawia się zimny blask zwycięstwa. Patrzą na Yildiz, jak na kogoś, kto znowu przegrał bitwę. Tak jak zawsze.
***
Gonul stawia na stoliku dwie filiżanki parującej kawy, a aromat unosi się w powietrzu. Przysiada naprzeciwko córki i uważnie się jej przygląda.
– Jak ma się Ceylan? – pyta z troską. – Czy przyzwyczaiła się już do nowego miejsca?
– Myślę, że tak – odpowiada Zeynep, bawiąc się łyżeczką. – Ale wciąż nie mogę zrozumieć, dlaczego Yildiz tak nagle odeszła. To było jak grom z jasnego nieba.
– Może tak jest lepiej, córko – wzdycha Gonul. – Melis zbyt często ją atakowała. Gdyby to trwało, ktoś mógłby naprawdę ucierpieć. Ty też powinnaś wrócić tutaj, do swojego domu.
Zeynep przewraca oczami, a w jej spojrzeniu pojawia się chłód.
– Mamo, nie zapominaj, że wciąż jestem na ciebie zła – mówi twardo. – Przyszłam dziś tylko dlatego, że to rocznica śmierci taty. Chciałam, żebyś nie była sama.
Obie sięgają po filiżanki. Cisza, która zapada, wydaje się cięższa niż zwykle, aż w końcu Gonul ją przerywa.
– Nadal nie powiedziałaś mi, dlaczego tak naprawdę odrzuciłaś Cihana. – Jej głos łagodnieje. – Chodzi o Egego, prawda?
Zeynep opuszcza wzrok, poprawia włosy, jakby chciała zyskać na czasie.
– Mamo… ja kocham Egego. – Jej głos drży, lecz w oczach pojawia się determinacja. – Kocham go i będę kochać do końca życia. To on stanął po mojej stronie, sprzeciwił się własnej rodzinie, by mnie chronić. Jego serce jest czyste.
– Ale ożenił się z Melis – przypomina Gonul, jakby wbijała nóż w ranę.
– Każdy człowiek ma prawo do błędów – odcina się Zeynep. – Nawet tak bolesnych.
– A Cihan? – dopytuje matka. – On naprawdę cię kochał.
– On też zawinił – odpowiada Zeynep chłodno. – Złamał moją prywatność. Przeczytał mój pamiętnik. Potem błagał o przebaczenie…
– I mu nie wybaczyłaś? – Gonul unosi brwi.
– Nie – odpowiada stanowczo Zeynep. – Chciał, żebyśmy byli kwita, więc dał mi swój pamiętnik. Mam go przy sobie.
Sięga do plecaka i z namysłem kładzie pamiętnik na stoliku.
– To… może nawet dobry pomysł – ocenia Gonul po chwili ciszy.
– Może i tak – wzdycha Zeynep. – Ale właśnie tu tkwi różnica między Egem a Cihanem. Ege nigdy nie zrobiłby czegoś takiego. On wie, gdzie są granice.
Na stole, obok parujących filiżanek, leży pamiętnik – niemal jak symbol nieodwracalnej przepaści między dwoma mężczyznami.
***
Cihan z piskiem opon zatrzymuje samochód na wąskiej, zarośniętej drodze, gdzie nie słychać nic poza odgłosami lasu i szumem wiatru. Wysiada, nerwowo rozgląda się na boki, po czym podchodzi do bagażnika. Gdy unosi klapę, w półmroku ukazuje się związany, zakneblowany i nieprzytomny Alper. Jego głowa bezwładnie opada na bok.
W ciszy rozlega się nagle dźwięk telefonu. Cihan sięga po aparat i odbiera.
– Co zrobiłeś, bracie? – głos Sedy jest pełen napięcia, a w tle słychać jej przyspieszony oddech.
– Zająłem się tym gościem – odpowiada chłodno.
– Dlaczego chciał spotkać się z Egem? – dopytuje podejrzliwie.
Cihan marszczy brwi, spoglądając na bezwładne ciało w bagażniku.
– Nie wiem. Chyba przyłożyłem mu za mocno… – mruczy z nutą zniecierpliwienia. – Jak tylko się ocknie, wyciągnę z niego całą prawdę.
Po drugiej stronie zapada krótka cisza, a potem Seda mówi niższym, niemal konspiracyjnym tonem:
– Czyli jednak jakiś pożytek jest z tego, że zamieszkałam w tym domu.
– Na razie mamy przewagę – przyznaje Cihan, choć jego głos twardnieje. – Ale pamiętaj, siostro… pływasz po niebezpiecznych wodach. Jeden zły ruch i utoniesz.
– Nie martw się o mnie – odpowiada chłodno Seda. – Otworzę sejf, wezmę naszyjnik i zniknę, zanim ktokolwiek się zorientuje.
Cihan zaciska zęby, a potem rozłącza się bez pożegnania. Odkłada telefon i pochyla się nad Alperem. Szarpie go za ramię, potrząsa nim gwałtownie, lecz mężczyzna wciąż nie odzyskuje przytomności.
– No dalej… obudź się – syczy Cihan z gniewem i niecierpliwością. – Muszę wiedzieć, co ukrywasz.
Jego głos rozbrzmiewa złowrogo wśród drzew, jak echo zwiastujące nadciągającą burzę.
***
Melis wraca do domu blada i wyczerpana. Ege i Feraye podtrzymują ją pod ramiona, ostrożnie prowadząc w stronę kanapy.
– Usiądź, odpocznij – mówi cicho Ege, pomagając jej ułożyć się wygodnie. – Czujesz się lepiej?
– Tak… już lepiej. Dziękuję, kochanie – odpowiada Melis, próbując się uśmiechnąć.
Belkis staje obok, z ręką przy sercu, jakby wciąż nie mogła dojść do siebie.
– Dzięki Bogu, że z tobą i dzieckiem wszystko w porządku – wzdycha z wyraźną ulgą.
W tym momencie rozlega się dzwonek do drzwi. Feraye idzie otworzyć i wprowadza do środka Kuzeya. Ten od razu podchodzi do Melis, siada przy niej i patrzy pytająco.
– Co się stało? – pyta z troską.
– To, co zawsze… – odpowiada z goryczą. – Zeynep. Jej problemy nigdy się nie kończą. A jeśli to się powtórzy, w końcu ucierpi moje dziecko…
– Ugryź się w język! – przerywa jej stanowczo Kuzey. – Jak możesz tak mówić? Broń Boże! Twoje zdrowie i życie dziecka są najważniejsze. – Kieruje poważne spojrzenie ku Ege. – Musimy porozmawiać.
Obaj wychodzą na taras, zostawiając kobiety w środku.
– Co się dzieje? – dopytuje Kuzey, zerkając na przyjaciela.
Ege bierze głęboki oddech.
– Ktoś groził mojej mamie i cioci Feraye.
– Co? – Kuzey otwiera szerzej oczy. – Kto im groził?
– Ktoś, kto zna prawdę o ojcu Zeynep – mówi ciężkim tonem. – Spotkałem się z tym człowiekiem, ale… uciekł. Nie zdążyłem niczego się dowiedzieć.
– I co teraz? – pyta Kuzey.
– Znajdę go – Ege zaciska pięść. – I poznam prawdę. Doprowadzę tę sprawę do końca, bez względu na wszystko.
Kuzey przez chwilę milczy, drapiąc się w czoło, jakby ważył coś w myślach. W końcu patrzy mu prosto w oczy.
– Wszystko, co robisz… to naprawdę tylko chęć poznania prawdy? A może chodzi o twoje uczucia do Zeynep?
– Nie – odpowiada stanowczo Ege. – Chcę tylko wiedzieć, kim jest jej ojciec. Czuję, że dopóki tego nie odkryję, ten cień będzie wisiał nad nami wszystkimi.
Kuzey wzdycha ciężko.
– Nie szukaj dalej. Nie marnuj czasu. – Robi krótką pauzę i dodaje półgłosem: – Bo ja już znam prawdę.
Ege prostuje się gwałtownie, zaskoczony.
– Wiesz? Kim on jest? Powiedz!
– Powiem, ale pod jednym warunkiem – mówi Kuzey stanowczo. – Najpierw obiecaj mi coś. Zostaniesz przy Melis. Nie porzucisz jej, nie odsuniesz się. Jest twoją żoną. Obiecujesz?
Ege kiwa głową bez wahania.
– Dobrze, obiecuję. Ale powiedz mi wreszcie!
Kuzey przełyka ślinę, rozgląda się na boki, jakby upewniał się, że nikt ich nie podsłuchuje.
– Ojcem Zeynep jest… mój wujek.
– Wujek Bulent?! – Ege aż robi krok w tył, oczy ma jak spodki. – To niemożliwe…
– Tak – potwierdza Kuzey. – Ale to bardzo długa i bolesna historia. Opowiem ci ją, kiedy przyjdzie czas. Na razie błagam, nie mieszaj się w to więcej. To tylko ściągnie na ciebie kłopoty.
Ege patrzy na niego z niedowierzaniem, a słowa same cisną mu się na usta.
– Czyli… Melis i Zeynep są siostrami. Wujek Bulent jest jej ojcem, a ona o niczym nie wie. A Melis… ona jej nienawidzi.
Cisza, która zapada po tych słowach, wydaje się cięższa niż najgorsza prawda.
***
Akcja przeskakuje do następnego dnia. Bahar krząta się po sypialni, starannie składając ubrania i układając je w walizce. Szmer zamka błyskawicznego przerywa ciszę. Cavidan, siedząc na skraju łóżka, uważnie przygląda się córce.
– Skąd nagle ten pomysł z podróżą poślubną? – pyta z lekkim powątpiewaniem. – Przecież Kuzey wyraźnie mówił, że nigdzie nie chce jechać.
– Sama się zdziwiłam – odpowiada Bahar, prostując się i odgarniając włosy za ucho. – Wrócił od Egego, spojrzał na mnie i po prostu oznajmił, że jedziemy. A dziś rano miał już w rękach bilety.
Cavidan unosi brwi.
– O Boże… Wczoraj widziałam go w ogrodzie, siedział sam i pił. Kiedy właściwie wrócił?
– Zasnął w salonie. Zaniosłam go do łóżka. – Na twarzy Bahar pojawia się figlarny uśmiech. – Ale on myśli, że przyszedł o własnych siłach. I niech tak zostanie.
– Brawo, córko – chwali Cavidan z dumą. – Powoli nabierasz doświadczenia. Uczysz się ode mnie szybciej, niż sądziłam.
Bahar spuszcza wzrok, a na jej policzki wstępuje rumieniec.
– A nawet… – ścisza głos – on myśli, że… coś między nami się wydarzyło.
– Córko! – wykrzykuje Cavidan, niemal klaszcząc w dłonie. – Coraz bardziej przypominasz swoją matkę! Ale powiedz szczerze… czy naprawdę do czegoś doszło?
– Nie – odpowiada Bahar, przygryzając wargę. – Ale podczas miesiąca miodowego… kto wie?
– Daj Boże! – Cavidan wzdycha teatralnie. – Jeśli zajdziesz w ciążę, będziesz miała Kuzeya w garści. Jego oraz wszystko, co posiada.
Uśmiech Bahar blednie, a w jej głosie pojawia się powaga:
– Mamo, pamiętaj, że najpierw musimy uciszyć Alpera. Jeśli Kuzey dowie się, że Sila jest niewinna, wszystko runie. A jeśli ciocia Naciye odkryje, że Alper żyje, konsekwencje będą jeszcze gorsze.
Za drzwiami sypialni Kuzeya i Bahar skrzypią deski. Hulya zatrzymuje się na korytarzu i nasłuchuje. Jej serce bije szybciej, gdy rejestruje każde słowo.
– Jeszcze ta Hulya! – syczy Cavidan, jakby wyczuła ją nosem. – Cały czas węszy, szuka tego filmu wszędzie. Typowa bratowa – najpierw nie chciała Sili, teraz nie chce ciebie. Uważaj, córko. Nie jesteś w dobrej sytuacji. Mieszkasz pod jednym dachem z teściową i bratową.
– Ale, mamo… – Bahar spogląda niepewnie na matkę. – Nie widziałam, żeby którakolwiek z nich zrobiła coś złego.
– Nie bądź naiwna – odpowiada Cavidan z ostrym błyskiem w oku. – Wiesz, co mówią? Gdyby teściowa była nicią i spadła z półki, to i tak rozbiłaby głowę swojej synowej.
– Nie, mamo. – Bahar kręci głową. – Ona naprawdę wydaje się dobrą kobietą.
– To tylko złudzenie! – Cavidan niemal syczy. – Naciye jest jak wiedźma, która prędzej czy później pokaże swoje prawdziwe oblicze. A Hulya? Jeszcze ci bokiem wyjdzie. Nie ufaj żadnej z nich.
– Więc co mam robić? – Bahar marszczy brwi.
– Nic. Ja wszystkim się zajęłam. Ty dbaj o swoje małżeństwo. Yildiz chciała je zniszczyć, ale na szczęście usunęłam ten przeklęty film.
Na korytarzu Hulya szeroko otwiera oczy. Te słowa trafiają w nią jak piorun. Nagły dreszcz przechodzi przez jej ciało i, nim zdąży się opanować, kicha cicho. W ostatniej chwili udaje jej się schować w sąsiednim pokoju, nim Cavidan i Bahar zorientują się, że ktoś podsłuchuje.
Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Aşk ve Umut. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Aşk ve Umut 213. Bölüm i Aşk ve Umut 214. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.









