Miłość i nadzieja odc. 278: Alper wyznaje, kto jest ojcem Zeynep!

Sila w przyszpitalnym parku.

„Miłość i nadzieja” – odcinek 278 – szczegółowe streszczenie

Leśna droga, ukryta wśród drzew i spowita ciszą. Cihan opiera się o maskę samochodu, w dłoniach ściska prostokątny pakunek owinięty w papier. Naprzeciw niego stoi jego siostra, Seda, z wyraźną ciekawością w oczach.

– Czy to prezent dla Zeynep? – pyta, przekrzywiając głowę i unosząc brew. – Bracie, nie oszukuj mnie. Ty coś do niej czujesz.

– Nie bądź głupia – odburkuje Cihan, a jego spojrzenie na moment błądzi ku niebu. – Moje serce zostało pochowane wraz z Seher. Nie ma dla mnie innej kobiety. Nigdy.

– Więc co kryjesz w tym pakunku? – dopytuje Seda, wyciągając rękę.

– Ramka ze zdjęciem. Zeynep i jej ojciec. – Cihan mówi chłodno, ale w oczach błyska cień emocji.

– Mogę zobaczyć? – Seda już robi krok w jego stronę, lecz brat unosi dłoń, jakby chciał ją powstrzymać.

– Najpierw to. – Sięga do kieszeni i wyciąga dokument. – Spójrz.

Seda marszczy brwi. Na dowodzie widnieje jej twarz, ale dane są obce.

– Co to jest? – szepcze, odrywając wzrok od plastiku i spoglądając na brata.

– Twoja nowa tożsamość – odpowiada spokojnie. – Ceylan Uslanmaz.

Na twarzy dziewczyny maluje się oburzenie.

– Dlaczego właśnie to nazwisko?! – pyta ostrzej, niemal ze złością. – Uslanmaz… Chcesz, żebym właśnie tak wyglądała w ich oczach?*

– Dziewczyno, to tylko papierek. – Cihan ścisza głos, stając bliżej. – To twoja tarcza. Twoje ubezpieczenie. Nie licz na to, że ktoś spojrzy na znaczenie nazwiska.

– Bracie, wiem, że masz do mnie żal – wzdycha Seda, tuląc dokument do piersi. – Ale nie potrafię siedzieć bezczynnie. Muszę zdobyć ten naszyjnik z sejfu. To jedyny sposób.

Cihan zaciska pięści.

– Nie, Seda. Nie widzisz, że stąpasz po linie nad przepaścią? Masz nóż na gardle, choć jeszcze tego nie czujesz. Jeśli ktokolwiek odkryje, że to ty zabiłaś Melodi… Ege cię nie odda policji. On sam wymierzy sprawiedliwość. Własnoręcznie.

Seda blednie, a brat kontynuuje, głosem zimnym i ciężkim jak stal.

– A wtedy… jeśli spadnie ci choć włos z głowy, ten dom stanie się dla nich grobem. Dlatego błagam cię, siostro. Weź naszyjnik i wycofaj się, zanim będzie za późno. Inaczej zmusisz mnie do czegoś, czego nie cofnę. Do morderstwa.

Dziewczyna milczy, wpatrując się w niego szeroko otwartymi oczami. Po chwili próbuje uśmiechem rozładować napięcie.

– Dobrze… a teraz mogę już spojrzeć? – wskazuje na pakunek w dłoniach Cihana.

Brat przez moment waha się, ale w końcu podaje jej przesyłkę. Seda rozrywa papier i wyciąga ramkę ze zdjęciem. Jej twarz rozjaśnia się nagle, jakby ciężar zniknął choć na moment.

– Bracie, jesteś niesamowity… – mówi z zachwytem, przyglądając się fotografii. – Skąd ty bierzesz takie pomysły?

Cihan tylko odwraca wzrok w bok. W jego oczach odbija się cień, którego Seda nie dostrzega.

***

Hulya pochyla się nad szafką nocną w swojej sypialni, jakby szukała w niej czegoś, co mogłoby rozwiać ciążące na niej wątpliwości. Tuż za nią, nieco spięta, stoi Yildiz.

– Oglądałam ten film na tarasie – zaczyna pokojówka z przejęciem. – Nagle usłyszałam głos Bahar i pobiegłam do niej. Kiedy wróciłam, pendrive’a już nie było w komputerze.

Hulya powoli wyciąga z szuflady zdjęcie – na fotografii ona i Alper, oboje szczęśliwi, zakochani po uszy. Patrzy na obrazek z mieszaniną tęsknoty i gniewu.

– Czy to ten mężczyzna był na nagraniu? – pyta, podsuwając zdjęcie Yildiz.

Pokojówka szeroko otwiera oczy, wstrzymując oddech.
– Tak, ale… co cię z nim łączy? – dopytuje zdumiona.

– Ten mężczyzna to były narzeczony Sili – odpowiada Hulya z goryczą. – Zatrudniliśmy go jako kierowcę, nie mając pojęcia, kim naprawdę jest.

– Dlaczego Sila nic nie powiedziała? – Yildiz nie kryje niedowierzania. – Dlaczego nie przedstawiła ci go jako swojego byłego narzeczonego?

– Bo wybrała milczenie. – Hulya zaciska dłonie na ramce zdjęcia. – Udawała, że go nie zna. A on… on mnie też oszukał. Obiecywał małżeństwo, sprawił, że mu zaufałam, a potem wszystko rozpadło się jak domek z kart.

– Może milczała, bo nie chciała cię zranić? – ostrożnie podsuwa Yildiz. – Skoro myślała, że się kochacie, mogła chcieć usunąć się w cień, żeby nie stawać między wami.

– Nie! – Hulya gwałtownie potrząsa głową. – To nie tak. Ten człowiek okradł nasz dom, a potem razem z nią uciekł. Początkowo byliśmy przekonani, że ją porwał, ale nagrania z kamer pokazały coś innego. Sila próbowała go powstrzymać. Od tamtej pory nie wiem już, co jest prawdą. Nie wiem, czy ona jest winna czy niewinna.

– Hulyo… – Yildiz patrzy jej prosto w oczy. – Widziałam to nagranie. Słyszałam słowa Alpera. On jasno powiedział, że Sila jest niewinna.

W oczach Hulyi pojawia się błysk nadziei, który natychmiast tonie w niepewności.
– W takim razie musimy odnaleźć ten film. Ale jak?

***

Yildiz i Hulya siadają przy biurku, raz jeszcze uruchamiając laptop. Po chwili odkrywają, że odtworzone z pendrive’a nagranie wciąż zapisane jest w pamięci podręcznej komputera. Yildiz ma drżące dłonie, gdy klika w ikonę pliku.

– Boże, oby to nie zniknęło – szepcze z trwogą.

Na ekranie pojawia się obraz. Z głośników rozlega się zachrypnięty, znajomy głos Alpera…

***

Kuzey siedzi w gabinecie doktora Leventa, a jego twarz wykrzywia gniew i bezsilność. Atmosfera w pokoju gęstnieje z każdą chwilą.

– Skąd wiesz, że jest niewinna?! – rzuca ostrym tonem. – Jak możesz być tak pewien, że nie kłamie, Levencie?!

Levent zachowuje spokój, choć czuje ciężar słów Kuzeya.

– Posłuchaj mnie, Kuzeyu… Jestem do tego wyszkolony. Przez lata uczyłem się rozpoznawać emocje, gesty, najmniejsze oznaki nieprawdy. Kiedy rozmawiam z pacjentem, potrafię odróżnić kłamstwo od rzeczywistości.

– I nigdy się nie mylisz, tak? – prycha Kuzey z ironią.

– Oczywiście, że zdarzały mi się pomyłki – przyznaje lekarz spokojnym, wyważonym głosem. – Ale w tej sprawie jestem niemal pewien.

Kuzey zrywa się z fotela, zaczyna chodzić po gabinecie, jakby sam nie wiedział, co zrobić z emocjami.

– Ale ja widziałem to na własne oczy! – krzyczy. – Tamtego dnia siedziała przy jednym stole z mężczyznami. Widziałem, jak była szczęśliwa, jak pozwalała, żeby jeden z nich ją całował! Jak świetnie się bawiła! Nie możesz mi mówić, że to była iluzja!

Levent spogląda mu prosto w oczy, nie odwracając wzroku.

– A co jeśli to ty się mylisz, Kuzeyu? – mówi spokojnie, ale stanowczo. – Co jeśli Sila naprawdę jest niewinna? Co jeśli kocha cię tak samo mocno, jak ty ją… a ty właśnie niszczysz tę miłość własną nieufnością?

Słowa te zapadają w Kuzeya jak ostrze. Ciężko wzdycha, jakby nagle zabrakło mu powietrza. Nie znajduje odpowiedzi.

W końcu wychodzi z gabinetu, a gdy drzwi za nim cicho się zamykają, kieruje się w stronę przyszpitalnego parku. Idzie powoli, jakby nogi same niosły go tam, gdzie powinien być.

I wtedy ją widzi. Sila siedzi na ławce, jej twarz oświetlają promienie popołudniowego słońca. Gdy podnosi wzrok, ich spojrzenia spotykają się.

Na odległość dziesięciu, może kilkunastu metrów, stoją wpatrzeni w siebie – jakby cały świat wokół przestał istnieć. Serce Kuzeya bije szybciej, gardło ściska mu niewidzialna obręcz. Ona również nie spuszcza wzroku, czekając.

Jedno słowo, jeden krok mógłby przełamać mur milczenia.

Czy wreszcie odważą się szczerze porozmawiać?

***

Alper, który cudem wyrwał się z bagażnika samochodu Cihana, kryje się w cieniu drzew, obserwując dom Gonul. Serce wali mu jak młot, ale w oczach czai się zimna determinacja. Gdy kobieta wychodzi na podwórko z koszem pełnym prania, jego usta wykrzywia złowieszczy uśmiech.

– Wreszcie wróbel wyfrunął z gniazda – szepcze do siebie, ruszając w jej stronę.

Nim Gonul zdąży się obejrzeć, Alper dopada do niej, brutalnie zakrywa jej usta dłonią i syczy:
– Ani słowa. Nie krzycz.

Siłą wciąga ją do środka domu, a drzwi trzaskają za nimi głucho. Rzuca kobietę na wersalkę z taką siłą, że kosz z praniem rozsypuje się po podłodze. Jego spojrzenie jest ostre, mroczne, niemal mordercze.

– Kim są ci ludzie, których za mną wysłałaś?! – ryczy, nachylając się nad nią.

– Nikogo za tobą nie wysyłałam… – szepcze Gonul, a jej głos drży ze strachu.

– Nie kłam! – Alper uderza pięścią w poręcz. – Jeden przyniósł mi pieniądze, a drugi zabrał je i mnie porwał!

– Ja naprawdę nie rozumiem, o czym mówisz… – łzy napływają jej do oczu.

– Nie udawaj głupiej, Gonul! – wrzeszczy, chwytając ją za ramiona i brutalnie podnosząc z wersalki. – Czy on nie jest zięciem Feraye?! Widziałem go tam, kiedy byłem u niej!

– Przysięgam, nie wiem, o czym mówisz…

Alper traci cierpliwość. Popycha ją tak mocno, że pada na drugą wersalkę. Kobieta jęczy z bólu, ale nie ma odwagi się bronić.

– Ten facet przyniósł mi pieniądze – mówi ostrym, chrapliwym tonem. – A potem ktoś mnie porwał. Powiedz prawdę! Kto wziął pieniądze, które dała mi Feraye?!

– Na Boga, ja nic o tym nie wiem… – łka Gonul.

– To jej zięć dał mi pieniądze, prawda?! – naciska jeszcze mocniej. – Dlatego wciąż mnie pytał, kto jest ojcem Zeynep!

Gonul blednie. Serce zamiera jej w piersi. Oczy rozszerzają się w panicznym przerażeniu.

– O czym ty mówisz…? – wyszeptuje. – Czy… powiedziałeś jej, że Bulent jest ojcem?!

Alper uśmiecha się krzywo, okrutnie, jak drapieżnik, który złapał ofiarę.

– Nie martw się. Jeszcze nic nie powiedziałem. Ale jeśli nie dostanę tych pieniędzy… wszyscy się dowiedzą.

Nagle drzwi otwierają się z hukiem i do domu wpada Cihan. W mgnieniu oka dopada do Alpera, chwyta go brutalnie za bluzkę i szarpie tak, że tamten ledwo łapie oddech.

– Ty śmieciu! – warczy, po czym rzuca go w ramiona swoich ludzi. Dwóch rosłych mężczyzn natychmiast przytrzymuje Alpera, nie pozwalając mu się ruszyć.

Cihan odwraca się do Gonul. Kobieta drży jak osika, jej dłonie kurczowo ściskają oparcie wersalki.

– Wszystko w porządku? – pyta surowo, lecz w jego głosie słychać troskę. – Czy ten drań coś ci zrobił?

Gonul otwiera usta, ale głos więźnie jej w gardle. Tylko potrząsa głową, a łzy spływają jej po policzkach.

Cihan daje znak swoim ludziom i wyprowadza Alpera na zewnątrz. Gdy tylko przekraczają próg, przed domem zatrzymuje się samochód Egego.

Ege mruży oczy, dostrzegając więźnia w rękach ludzi Cihana. Serce bije mu mocniej.
– Co on tu robi?! – syczy do siebie, rozpoznając Alpera, któremu w lesie przekazał torbę z pieniędzmi. – Na litość boską, o co tu chodzi?!

Wyskakuje z auta i podnosi głos:
– Cihan!

Na moment zapada chaos. Alper, korzystając z zamieszania, z całej siły szarpie się i wysuwa z rąk ochroniarzy. Rzuca się do ucieczki, pędząc wąskimi uliczkami niczym spłoszona zwierzyna. Czuć jego desperację – biegnie na oślep, pot spływa mu po twarzy, a oddech staje się coraz bardziej urywany.

Próbuje obejrzeć się za siebie, lecz noga ześlizguje się z krawężnika. Potyka się i upada, a już sekundę później Cihan dopada go niczym drapieżnik. Przyciska jego twarz do rozgrzanego asfaltu.

– Myślałeś, że przede mną uciekniesz, draniu?! – wrzeszczy, a jego głos niesie się echem po ulicy. – Albo powiesz mi wszystko, co wiesz, i odzyskasz swój milion, albo oddam cię Egemu… a on już dopilnuje, żebyś zgnił w więzieniu!

Cihan podnosi go gwałtownie, po czym kopie w brzuch, aż Alper zwija się z bólu. Wciąż trzyma go za kaptur, nie dając mu odetchnąć.

– Mów! – syczy. – Za co dostałeś te pieniądze?!

Alper spluwa na ziemię, próbuje zebrać siły. Jego głos jest słaby, ale słowa brzmią jak nóż w serce.
– Za ukrycie… bardzo ważnych informacji.

– Jakich informacji?! – ryczy Cihan, potrząsając nim. – Gadaj, jeśli chcesz żyć!

– Jeśli ci powiem… oddasz mi pieniądze? – próbuje się targować Alper, dysząc ciężko.

– Oddam ci! – warczy Cihan, choć w jego oczach błyska wściekłość. – Ale najpierw mów!

Alper uśmiecha się gorzko, choć z twarzy ścieka mu krew.
– Dobrze… Posłuchaj. Chodzi o ojca Zeynep. To… pan Bulent.

* Nazwisko „Uslanmaz” w języku tureckim pochodzi od czasownika „uslanmak”, który oznacza „uspokoić się, ułagodzić się, zmądrzeć, stać się posłusznym/rozsądnym”. Natomiast przedrostek „-maz” jest tureckim sufiksem przeczącym, czyli nadaje znaczenie „nie-” lub „nigdy”. Zatem „Uslanmaz” można interpretować jako „niepoprawny” (w sensie: ktoś, kto nigdy się nie zmienia, nie daje się utemperować), „nieposłuszny / buntowniczy”, stąd zrozumiałe jest oburzenie Sedy.

Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Aşk ve Umut. Inspiracją do jego stworzenia był film Aşk ve Umut 214. Bölüm dostępny na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tego odcinka, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.

Podobne wpisy