Miłość i nadzieja odc. 280: Kuzey ogląda nagranie Alpera!

Kuzey ogląda na laptopie nagranie z wyznaniem Alpera.

„Miłość i nadzieja” – odcinek 280 – szczegółowe streszczenie

W salonie gęstnieje atmosfera. Kolejna scysja między Melis a Zeynep rozgrywa się na oczach Egego i Feraye, którzy siedzą w milczeniu, jakby sparaliżowani, nie wiedząc, czy wtrącić się, czy pozwolić, by gniew sam się wypalił.

– Melis, jesteś bardzo bystrą dziewczyną – zaczyna Zeynep, ale w jej głosie słychać wyraźną ironię. – Spójrz na mnie dobrze. Czy naprawdę uważasz, że odebrałabym dziecku ojca?

– Wcale by mnie to nie zdziwiło, droga Zeynep – odbija Melis, unosząc podbródek w wyzywającym geście.

– Dorastałam bez ojca – kontynuuje Zeynep, a w jej oczach pojawia się cień dawnych ran. – Wiem lepiej niż ktokolwiek, jak to boli. Nigdy nie skazałabym na to niewinnego dziecka. Gdyby Ege chciał cię zostawić, byłabym pierwszą osobą, która próbowałaby temu zapobiec. Zrobiłabym wszystko, żebyście zostali razem.

– O, tak? – Melis prycha. – Bo z mojej perspektywy wygląda to zupełnie inaczej. Najpierw przyszłaś do mojego domu i zajęłaś jeden z pokoi. A potem, krok po kroku, odbierałaś mi wszystkich. Mojego ojca. Yigita. Egego. Ardę. Nawet Nazire. A kiedy ona odeszła, wzięłaś na swoją stronę Yildiz. Długo nie mogłaś poradzić sobie z moją mamą, ale i to ci się w końcu udało. Zabrałaś mi wszystkich, jednego po drugim!

– Melis, nigdy nie chciałam ci niczego odebrać – Zeynep rozkłada bezradnie ręce. – Pragnęłam tylko, żebyś umiała docenić to, co masz. Twojego ojca, twoją mamę, Egego…

– Chciałaś dać mi lekcję, zabierając mi ich?! – wybucha Melis, a jej oczy błyszczą od gniewu i łez.

– Powtarzam, niczego ci nie odebrałam – Zeynep mówi coraz bardziej drżącym głosem. – Przez pewien czas byłam przekonana, że człowiek, którego uważałam za ojca, wcale nim nie jest. Wtedy straciłam wszystkich, którzy byli dla mnie ważni. W jednej chwili zostałam sama. To doprowadziło mnie na skraj… skraj, z którego prawie nie było powrotu. Czy naprawdę myślisz, że wciągnęłabym cię w taką przepaść?

– Och, proszę cię, nie zaczynaj ze swoim patosem – rzuca Melis z pogardą.

– Nie szukam litości – odpowiada Zeynep z przejęciem. – Chcę, żebyś zrozumiała, jak wielkim darem są ludzie, którzy cię otaczają.

– Zrozumiałam to doskonale, kiedy odebrałaś mi ich wszystkich – syczy Melis.

– Melis, moja córko, przestań – wtrąca się w końcu Feraye, błagalnym tonem.

– Co, matko? – Melis odwraca się do niej z płomieniem w oczach. – Nawet ty skaczesz wokół niej! Nie znoszę cię, Zeynep! – krzyczy, a w jej spojrzeniu kryje się czysta nienawiść.

Zeynep nie odwraca wzroku. Jej głos brzmi łagodnie, choć w sercu kłębią się emocje.

– Cokolwiek zrobisz, Melis, ja nigdy nie będę cię nienawidzić.

– Bo masz wyrzuty sumienia, tak? Bo dobrze wiesz, co mi zrobiłaś?

– Nie. Bo niczego ci nie zrobiłam. I nigdy tego nie zrobię.

– Ale ja to zrobię – syczy Melis. – Jeśli jeszcze raz spróbujesz odebrać mi kogoś bliskiego, przysięgam, że tego nie przeżyjesz.

Zeynep gwałtownie wstaje, łzy cisną jej się do oczu. Ucieka do swojego pokoju, zatrzaskując drzwi.

Melis odwraca się ku matce i Egemu, a jej twarz jest wykrzywiona od gniewu. Podnosi palec ostrzegawczo.

– Ani słowa – mówi lodowatym tonem. – Jeśli nie wyleję z siebie tego gniewu i tej nienawiści, nie będę mogła żyć.

***

Sila siedziała w gabinecie Leventa, skulona na krześle naprzeciw jego biurka. Drobne dłonie spoczywały bezwładnie na kolanach, a obok jej nóg stała niewielka torba, do której spakowała parę najpotrzebniejszych rzeczy. Wyglądała tak, jakby już w połowie była poza tym miejscem – gotowa do odejścia, a zarazem uwięziona wspomnieniami.

– Bahar była wtedy taka maleńka… – zaczęła cicho, z trudem łapiąc oddech. – Podczas zabawy nagle zachorowała. Taty z nami nie było, a mama… nawet nie pamiętam, gdzie się wtedy podziała. Babcia wzięła ją na ręce i razem ze mną ruszyłyśmy w drogę. To było tak, jakby… jakby Bahar gasła z każdą chwilą – jej głos zadrżał. – W szpitalu od razu ją przyjęli. Pobrali krew, szpik… Nikt nam nie powiedział, czy przeżyje. Babcia klęczała w kącie i modliła się bez ustanku: „Boże, przebacz nam i zdejmij z nas ten ciężar”.

Sila spuściła głowę, a kiedy uniosła wzrok, jej oczy błyszczały od nagromadzonych łez.

– Później lekarz rozmawiał z babcią. Płakała tak, że nie mogłam na to patrzeć. Oddałam krew, zgodzili się pobrać mi szpik kostny. Czekałyśmy dniami i nocami… Bahar leżała nieruchomo, z zamkniętymi powiekami, a ja bałam się, że już nigdy ich nie otworzy. I wtedy… obudziła się. – Drżącymi dłońmi wyciągnęła z torby małą, zużytą piłeczkę z kauczuku, mniejszą od pingpongowej. – Miała ją wtedy w ręce. Ściskała ją przez cały czas, jakby ta piłeczka trzymała ją przy życiu.

Levent nachylił się, a jego spojrzenie złagodniało.

– Wciąż ją trzymasz przy sobie, prawda? – zapytał.

– Tak – skinęła głową. – Bo nie mogę zapomnieć tego, jak spojrzała na mnie, gdy otworzyła oczy. Ani jej słów: „Siostro, czy ja umrę?”. A ja odpowiedziałam: „Zwariowałaś? Ty będziesz żyć długo i szczęśliwie”. Wtedy złożyłam przysięgę – sobie i babci, gdy umierała – że Bahar nigdy nie zazna smutku. Że będę jej strzec, aby zawsze była szczęśliwa. Bo jeśli pozwolę, by ogarnął ją ból, choroba może powrócić… – jej głos się załamał. – Nie zniosłabym tego. Dlatego muszę odejść, doktorze Levencie. Kuzey sprawi, że będzie szczęśliwa, ja to wiem. Proszę, nie zatrzymuj mnie…

Wstała powoli, jakby z każdą chwilą odcinała kolejne nici łączące ją z tym miejscem. Levent również podniósł się i stanął przed nią.

– Sila… nie odchodź – powiedział stanowczo, a jednocześnie błagalnie. – Obiecuję, że już nigdy nie zobaczysz Kuzeya, jeśli tego właśnie chcesz. Ale zostań.

– Już ci to tłumaczyłam. Nie mogę – wyszeptała.

Jego twarz stężała, a w oczach zapaliła się determinacja.

– Nie pozwolę ci wylądować samej na ulicy. Nie zgodzę się, byś składała siebie w ofierze za Kuzeya i Bahar. Jeśli będziesz się upierać, natychmiast wydam decyzję i nie opuścisz tej kliniki. – Sięgnął po torbę i wyrwał ją z jej dłoni. – Nigdzie nie pójdziesz, Sila.

***

Kuzey zjawia się przed domem, gotów zabrać Bahar w podróż poślubną. Oboje wychodzą z walizkami, gdy nagle z nieokreślonego kierunku dobiega stłumiony, rozpaczliwy kobiecy krzyk:

— Kuzey! Mamo! Czy ktoś nas słyszy?! Jesteśmy w środku!

Mężczyzna zatrzymuje się jak rażony piorunem, marszczy brwi i rozgląda się niespokojnie.

— Co to było? — pyta, nasłuchując. — Skąd dochodził ten głos?

— Ja niczego nie słyszałam — odpowiada Cavidan, wzruszając ramionami z udawaną obojętnością.

— Pewnie sąsiedzi — dodaje pospiesznie Naciye. — Wsiadajcie do samochodu, nie możecie się spóźnić.

Nagle krzyk rozlega się ponownie, jeszcze wyraźniejszy:

— Kuzey!

Serce mężczyzny przyspiesza. Oczy rozszerzają mu się w nagłym olśnieniu.

— To głos mojej siostry!

Nie czekając na nic, rzuca się w stronę pomieszczenia gospodarczego obok garażu. Szarpnięciem otwiera ciężkie drzwi. Yildiz i Hulya wypadają na zewnątrz, z twarzami bladymi i wzrokiem przepełnionym lękiem.

— Dzięki Bogu! — wzdycha Hulya, przykładając drżącą dłoń do piersi. — Myślałam, że nigdy się stamtąd nie wydostaniemy.

— Drzwi się zablokowały — tłumaczy Yildiz, wciąż roztrzęsiona. — Byłyśmy uwięzione.

— No dalej, jedźcie już! — ponagla ich Cavidan, zaciskając usta w cienką linię. — Nie możecie się spóźnić na samolot.

— To prawda, synu, nie zwlekajcie — wtóruje jej Naciye.

— Uważajcie na siebie — mówi chłodno Kuzey, lecz gdy odwraca się w stronę samochodu, Hulya chwyta go za ramię.

— Kuzey! Musisz coś zobaczyć.

Otwiera laptopa i jednym kliknięciem uruchamia nagranie.

„Kuzeyu, to ja porwałem Silę” — głos Alpera wypełnia przestrzeń. — „Przez kilka dni podawałem jej narkotyki, wmówiłem jej, że jesteś naszym wrogiem. Straciła pamięć, ale nawet wtedy… cały czas o tobie myślała. Ona bardzo cię kocha. Nigdy mnie. Sila nie zrobiła nic złego.”

Kuzey zamiera, jakby ziemia usunęła mu się spod nóg.

— Sila… jest niewinna… — szepcze z niedowierzaniem.

„Od początku to Cavidan…” — nagranie przerywa się nagle, ekran zastyga.

— Niech to szlag! — wybucha Kuzey, uderzając pięścią w stół. — Zacięło się! Nie wysłuchałem tego do końca!

— Synu, uspokój się — błaga Naciye, chwytając go za ramię.

— Mamo! — jego głos drży. — Ona stała u moich drzwi… Może chciała wyznać wszystko! Może cała prawda wyszłaby na jaw, a ja ją przepędziłem!

— Dość! — przerywa ostro Cavidan, a w jej tonie słychać rozkaz. — Nawet jeśli jest niewinna, to niczego nie zmienia. Ożeniłeś się z Bahar. Teraz musisz ponieść konsekwencje. Co cię obchodzi, czy Sila jest winna, czy nie?!

— A skoro to bez znaczenia — wtrąca Hulya lodowatym głosem — dlaczego ukryłaś nagranie?

Jej spojrzenie przeszywa Cavidan jak sztylet.

Kuzey również odwraca się w stronę teściowej. Jego oczy płoną gniewem i niedowierzaniem.

— To prawda? — pyta głosem, w którym pobrzmiewa wściekłość i ból.

Hulya kiwa głową.

— Najprawdziwsza. Cavidan schowała także pendrive.

***

Ege wybiega za Zeynep, która w pośpiechu opuściła dom, trzaskając drzwiami. Jej sylwetka znika na drodze, ale chłopak nie zamierza się poddać. Już ma ruszyć biegiem, gdy nagle Feraye staje mu na drodze, zatrzymując go tuż za bramą.

– Ege – mówi stanowczo, unosząc rękę, jakby chciała zatrzymać nie tylko jego, ale i to, co miało się wydarzyć. – Ani do mnie, ani tym bardziej do ciebie nie należy powiedzenie Zeynep prawdy. Chodźmy do środka, zadzwońmy do Bülenta, porozmawiajmy spokojnie.

– Powinnaś rozmawiać nie ze mną, tylko z nią – odpowiada ostro Ege, a w jego głosie słychać bunt i gniew.

– Myślisz, że to takie proste? – Feraye unosi głos, a w jej oczach widać rozpaczliwą bezradność. – Powiedzieć Zeynep, że Bülent jest jej ojcem? Wiesz, co się wtedy stanie? Cały spokój tego domu runie jak domek z kart. Nie rozumiesz tego?!

– Nie, to ty nie rozumiesz! – rzuca Ege, mierząc ją twardym spojrzeniem. – Myślisz tylko o sobie i swojej rodzinie. Nawet nie próbujesz zobaczyć tego z perspektywy Zeynep.

Feraye drży, jakby Ege uderzył w najczulszy punkt.

– Ja… ja zawsze ją broniłam przed Melis… – próbuje się bronić.

– To za mało! – przerywa jej chłopak. – Zeynep ma prawo znać prawdę!

– To nie twoja decyzja. – Feraye opuszcza głos, jakby chciała go uspokoić. – To do Bülenta i Gonül należy jej o tym powiedzieć.

– Nie rozumiesz? – głos Egego brzmi teraz jeszcze mocniej, jakby każda sylaba była wyryta determinacją. – Zeynep nie może wchodzić do tego domu ze spuszczoną głową, jakby była kimś obcym. Ona też jest częścią tej rodziny!

– Ege… – Feraye szepcze bezradnie. – To nas przerasta…

– Nie mnie. – Chłopak prostuje się, a w jego oczach błyszczy niezachwiana pewność. – Podjąłem decyzję. Zeynep dowie się, kim jest jej ojciec.

Na jego twarzy maluje się determinacja, której nikt – nawet Feraye – nie jest w stanie powstrzymać.

***

Kuzey gwałtownie podchodzi do Cavidan. Jego krok dudni o kostkę, a spojrzenie przypomina ostrze gotowe przeciąć ciszę.

– Czy to prawda? – syczy przez zaciśnięte zęby. – Ukryłaś to nagranie?!

– Kuzeyu, uważaj na ton – upomina go Bahar, stając obok matki. – Rozmawiasz z moją mamą.

Ale słowa żony spływają po nim jak deszcz po szybie. W jego oczach nie ma litości.

– Odpowiedz! – wrzeszczy, nachylając się nad Cavidan. – Czy to prawda?!

Cavidan drży, lecz po chwili podnosi głowę.
– Tak, to prawda… – przyznaje głosem cichym, ale stanowczym.

– Kto ci to wysłał?! – naciska Kuzey.

– Skąd miałabym wiedzieć?! – broni się kobieta. – Znalazłam pendrive’a przy drzwiach. Ktoś go tam zostawił, nie wiem kto.

– Kto?! – ryczy ponownie. – Powiedz wreszcie!

– Może jakiś znajomy Alpera… – wyrzuca z siebie w panice. – Może chciał pieniędzy. Sila i Alper przecież uciekli. To musiało zostać nagrane wtedy, a później wpadło w ręce kogoś innego…

Kuzey uderza pięścią w ścianę.

– On tam powiedział, że podawał jej narkotyki! Że Sila jest niewinna! A ty… ty wciąż masz czelność ją oskarżać?! Alper to zrobił! To on! – Jego głos załamuje się od wściekłości. – Zażądał od ciebie pieniędzy. To znaczy, że żyje!

– Alper nie żyje – odpowiada Cavidan, starając się nadać głosowi twardość, choć w jej oczach widać cień strachu. – Nie wiem, kto to zrobił.

– Dlaczego to przede mną ukryłaś?! – grzmi Kuzey.

– Bo nie chciała, żebyś to zobaczył – wtrąca się nagle Hulya.

– Nie chciałam, żeby małżeństwo mojej córki się rozpadło! – wybucha Cavidan, chwytając się ostatniego argumentu. – Teraz wybieracie się w podróż poślubną. Nie chciałam, żebyście byli nieszczęśliwi, rozumiesz?!

Ale Kuzey nie rozumie. Teraz już wie, że Sila jest niewinna, a on popełnił ogromny błąd. Błąd, który zamierza za wszelką cenę naprawić.

Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Aşk ve Umut. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Aşk ve Umut 215. Bölüm i Aşk ve Umut 216. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.

Podobne wpisy