„Miłość i nadzieja” – odcinek 288 – szczegółowe streszczenie
Ege zatrzymał się w wejściu do salonu. Jego spojrzenie natychmiast padło na żonę, która właśnie odsunęła telefon od ucha. Jej dłoń drżała, a twarz była nienaturalnie blada.
– Co się dzieje, Melis? – spytał z wyczuwalnym napięciem w głosie, marszcząc brwi. – Powiedziałaś, że jeśli ten ktoś zadzwoni jeszcze raz, zgłosisz sprawę do prokuratury. Czy ktoś cię niepokoi?
– Nie, to nie tak – odpowiedziała zbyt szybko, unikając jego spojrzenia. – To zwykli oszuści. Zadzwonili i wmówili mi, że ktoś złożył na mnie skargę. Podobno z mojego konta przelano pieniądze do podejrzanych osób. Typowa próba wyłudzenia… Wiesz, to samo spotkało mamę mojej przyjaciółki. Oszuści nabrali ją na podobną historię, a ona oddała im oszczędności. Dopiero później zrozumiała, co się stało.
Ege przyglądał się jej uważnie.
– Czyżby…? – zaczął ostrożnie.
– Nie wierzysz mi?! – wybuchnęła, unosząc głos. – Po co miałabym kłamać? Czy ja coś przed tobą ukrywam? Kto niby mógłby do mnie dzwonić?!
– Dobrze, Melis, spokojnie – uniósł dłonie w obronnym geście. – Nic ci nie zarzuciłem. Po prostu… nie rozumiem, dlaczego tłumaczysz się tak szczegółowo.
– Bez powodu… – wymamrotała, po czym szybko dodała z wymuszonym uśmiechem: – Nie chciałam, żebyś mnie źle zrozumiał. Ege, przecież wiesz, jak bardzo cię kocham. – Podeszła bliżej i wtuliła się w jego ramiona, jakby szukała schronienia. – Muszę tylko odświeżyć makijaż. Nie mogę iść na żadne ustępstwa w kwestii wyglądu, zwłaszcza teraz… w końcu już niedługo zostanę mamą, prawda?
Odwróciła się, zanim Ege zdążył cokolwiek odpowiedzieć. Zniknęła w sypialni, a jej serce waliło jak oszalałe. Cały czas miała przed oczami wiadomość od Gokhana i jego bezlitosne żądanie testu DNA – dowodu, że to on, a nie Ege, jest ojcem jej dziecka.
***
Akcja przenosi się do domu Gonul. Zeynep siedzi na wersalce obok matki, ale nie potrafi utrzymać spokoju – co chwilę podrywa się, wymachuje rękami, jakby płonące w niej emocje szukały ujścia.
– Nie rozumiem, mamo! – krzyczy, a jej głos drży od napięcia. – Naprawdę nic już nie rozumiem!
Gonul spogląda na córkę i przybiera ton pełen sztucznej powagi.
– Posłuchaj, córko… Przyszedł tu pewien mężczyzna. Taylan. Jest mężem kobiety, którą poznałam w więzieniu. Powiedziałam jej trochę o tobie, o Edremit… I teraz widzisz, co się stało. Zastawiła na mnie pułapkę – wysłała tu swojego męża.
Kłamstwa płyną z jej ust gładko, jakby od lat przygotowywała się do tej roli.
– Pułapkę?! – powtarza Zeynep z oburzeniem, unosząc głos. – Mamo, o czym ty mówisz?!
– Nie wiem dokładnie – odpowiada Gonul, odwracając wzrok. – Ten człowiek chciał wyciągnąć od nas pieniądze. Kiedy był tutaj, wszedł Cihan.
– Tak – przytakuje Cihan, niepewnie pocierając kark. – Pomyślałem, że włamał się do domu i chce skrzywdzić twoją mamę. Rzuciłem się na niego, nawet trochę go pobiłem.
– Mamo… – Zeynep spogląda na nią z niedowierzaniem. – Czy my wyglądamy na ludzi, którzy mają fortunę do wydania? Na kogoś, kogo można szantażować?
– A jednak, zanim wyszedł, mówił coś o… stworzeniu rodziny – przypomina Cihan.
Gonul wzrusza ramionami, udając obojętność.
– Nie wiem, nie zrozumiałam jego intencji. Ale jedno jest jasne – chodzi mu o pieniądze.
Zeynep zaciska pięści, a jej głos staje się coraz bardziej przepełniony rozpaczą.
– Jakich pieniędzy niby może chcieć, podając się za mojego ojca?! Za człowieka, który zmarł przed laty! Na jakiej podstawie? Czy coś tak absurdalnego w ogóle jest możliwe?!
– Ja też tego nie rozumiem, moja córko – odpowiada Gonul, udając strapienie. – Powtarzam ci, że chcą nas wciągnąć w pułapkę. Cihan go nastraszył, mam nadzieję, że więcej się tu nie zjawi.
Zeynep ciężko oddycha, jej oczy błyszczą od gromadzących się łez. Wie jedno – historia matki nie trzyma się kupy. Jest w niej coś fałszywego. I Zeynep czuje to całym sercem.
***
Po rozmowie w ogrodzie Belkis i Feraye wchodzą do salonu. Atmosfera wewnątrz domu jest ciężka, jakby w powietrzu unosił się niewidoczny niepokój. Ege siedzi na kanapie, pochylony, z telefonem w dłoni. Wpatruje się w ekran, ale tak naprawdę nie widzi żadnych wiadomości – myślami błądzi gdzie indziej.
– Gdzie jest Zeynep, synu? – pyta Belkis, siadając naprzeciwko niego. Jej głos brzmi spokojnie, lecz w oczach widać ukrytą troskę.
– Pojechała do cioci Gonul razem z Cihanem – odpowiada Ege bez podnoszenia wzroku.
Feraye marszczy brwi.
– Wiesz, co się wydarzyło?
Ege odkłada telefon na stolik i wzdycha ciężko.
– Wiem… Podobno pojawił się jej ojciec.
– Ojciec? – powtarza Feraye, jakby to słowo było dla niej gorzkim zaskoczeniem. – Kim jest ten cały Taylan? Skąd się nagle wziął? W tym wszystkim jest coś… zgniłego.
– Czy wujek Bulent nie był ojcem Zeynep? – wtrąca Ege, spoglądając na obie kobiety z niepewnością. – To kim w takim razie jest ten człowiek?
Belkis prostuje się, jej twarz nabiera stanowczości.
– Synu, dlaczego nie pójdziesz i nie sprawdzisz tego sam?
Ege kręci głową, jakby próbował się wymigać od obowiązku.
– Nie mogę, mamo. Muszę zostać przy Melis.
– Nie rozumiesz? – Belkis podnosi głos, a w jej tonie słychać determinację. – Nie wiemy, kim jest ten człowiek! Może zaszkodzić Zeynep. A pamiętaj – ona jest jedynym świadkiem w sprawie Melodi. Co, jeśli coś jej się stanie?!
Feraye przytakuje energicznie.
– Twoja mama ma rację. Musimy dowiedzieć się, kim naprawdę jest ten Taylan i jakie ma zamiary.
– Ale… Melis… – waha się Ege, spoglądając w stronę korytarza, jakby już szukał wymówki.
– Zajmiemy się nią – ucina Belkis stanowczo. – Ty powinieneś iść. To teraz najważniejsze.
Zapada chwila ciszy. Ege wstaje powoli z kanapy, jakby wewnętrznie toczył walkę, lecz w końcu podejmuje decyzję.
– Dobrze – mówi wreszcie, a jego głos brzmi twardo. – Pójdę i dowiem się, co się dzieje.
Belkis z ulgą kiwa głową, a Feraye spogląda na niego z dumą. Ege chwyta kluczyki ze stolika i wychodzi z domu, zostawiając za sobą ciężką, pełną napięcia ciszę.
***
Akcja przenosi się na tyły domu Kuzeya, gdzie napięcie rośnie wraz z każdym słowem. Levent stoi naprzeciwko Bahar, jego twarz wyraża oburzenie i niedowierzanie.
– Co ty wygadujesz?! – rzuca ostrym tonem. – Jak mogę ożenić się z Silą? To absurd!
Bahar patrzy mu prosto w oczy. Jej głos jest zimny i pewny siebie:
– Wiem, co mówię. Jeśli nadal ją kochasz, idź i poproś ją o rękę. To jedyny sposób, żeby uratować siebie… i ją.
Levent wybucha:
– Dość! Nie będę dłużej słuchał tych bzdur! – Odwraca się gwałtownie, jakby chciał zakończyć tę rozmowę, lecz Bahar chwyta go mocno za ramię, zmuszając, by spojrzał jej w twarz.
– Pomyśl, Levent – syczy. – Co się stanie, jeśli ktoś obejrzy to nagranie? Jedno kliknięcie i twoja kariera medyczna legnie w gruzach. Pacjenci, reputacja, wszystko… skończone. Wybór należy do ciebie: albo robisz, co ci każę, albo żegnasz się z całym swoim życiem.
Lekarz blednie, jego gniew miesza się z przerażeniem.
W tym właśnie momencie słychać odgłos kroków – do domu wracają Kuzey i Sila. Bahar natychmiast zmienia ton, przywdziewając uprzejmy uśmiech.
– Pan Levent przyszedł odwiedzić moją siostrę – mówi do męża z przesadną swobodą. – Dajmy im trochę prywatności, porozmawiajmy we dwoje.
Kuzey spogląda nieufnie, ale nie odpowiada. Tymczasem Levent odwraca się ku Sili i zauważa łzy w jej oczach.
– Sila… czujesz się dobrze? – pyta cicho, z troską, która brzmi bardziej jak modlitwa niż pytanie.
Dziewczyna nie wytrzymuje – rzuca się w jego ramiona, jakby tylko tam mogła znaleźć schronienie. Przytula się do niego z całą siłą, a jej głos drży od emocji.
– Jak dobrze, że jesteś… – szepcze, przyciskając twarz do jego piersi. – Jak dobrze…
Kuzey marszczy czoło, w jego oczach pojawia się cień zazdrości i gniewu. Bahar natomiast nie kryje triumfu – uśmiecha się przebiegle i dodaje z udawaną łagodnością:
– Chodź, Kuzey. Zostawmy zakochanych samych.
***
Ege zatrzymuje samochód na wąskiej ulicy przed domem Gonul. Silnik cichnie, a on zauważa mężczyznę siedzącego samotnie na niskim murku. Obcy pochyla głowę, jakby ważył w dłoniach własne myśli, bawiąc się nerwowo palcami. Twarz ma zmęczoną, naznaczoną życiem, ale Ege nie ma wątpliwości – widział tę twarz na pożółkłej fotografii sprzed lat, gdzie trzymał maleńką Zeynep na rękach.
Podchodzi powoli, ostrożnie.
– Pan Taylan? – pyta cicho, ale stanowczo.
Mężczyzna podnosi wzrok. W jego oczach błyska nieufność.
– Kim jesteś? Skąd znasz moje imię?
– Jestem bliską osobą Zeynep – odpowiada Ege spokojnie. – Mam na imię Ege.
Taylan natychmiast wstaje, jakby to imię go sprowokowało.
– Czego ode mnie chcesz?
Ege prostuje ramiona, nie cofając się ani o krok.
– To raczej ja powinienem zapytać. Co tu robisz? Wszyscy są przekonani, że nie żyjesz.
Na twarzy Taylana pojawia się cień drwiny.
– Skąd tyle o mnie wiesz?
– Już mówiłem. Jestem blisko Zeynep – odpowiada Ege.
– Jeśli naprawdę tak jest… – Taylan mruży oczy – to znaczy, że wiesz więcej, niż powinieneś.
– To prawda – Ege przyznaje bez wahania. – Dlatego żądam odpowiedzi.
Taylan prycha.
– Mam się przed tobą tłumaczyć?
– Wszyscy wierzą, że umarłeś dwadzieścia lat temu – Ege wbija mu spojrzenie wprost w oczy. – Masz na to jakieś sensowne wyjaśnienie?
– Oczywiście, że mam – Taylan mówi wolniej, z ciężarem w głosie. – Ale to długa historia.
– Mam czas – naciska Ege. – Powiedz mi, proszę. Muszę to wiedzieć.
Taylan odwraca wzrok.
– Przykro mi. Nie zamierzam tłumaczyć się ze swojego życia komuś, kogo widzę pierwszy raz na oczy.
– Musisz – Ege rzuca twardo.
– Niby dlaczego?
Chłopak zaciska pięści.
– Bo wiem, że nie jesteś prawdziwym ojcem Zeynep.
Taylan w jednej chwili sztywnieje. Jego głos staje się twardy jak stal:
– Jesteś w błędzie. Jestem prawdziwym ojcem Zeynep. Ona jest moją córką i wkrótce wszyscy się o tym dowiedzą. Rozumiesz? Wszyscy!
***
Taylan przechodzi przez skrzyżowanie, rozglądając się nerwowo. Nocny chłód szczypie go w twarz, a światła latarni malują długie cienie na pustej ulicy. Po drugiej stronie czeka już Cihan, oparty nonszalancko o barierkę.
– Wreszcie jesteś – rzuca chłodno, mierząc go wzrokiem.
Taylan unosi brew i wskazuje siniec pod okiem.
– Uderzyłeś mnie naprawdę mocno. Masz ciężką rękę, chłopcze. Mogłeś uprzedzić, żebym się przygotował.
Cihan uśmiecha się krzywo.
– Właśnie o to chodziło. Musiało wyglądać przekonująco dla cioci Gonul. – Jego ton staje się ostrzejszy. – O czym rozmawiałeś z Egem?
– Powiedziałem mu to, co miałem powiedzieć – odpowiada Taylan z lekkim uśmiechem. – Że Zeynep jest moją córką i że wkrótce wszyscy się o tym dowiedzą. Był zaskoczony. To znaczy, że naprawdę się tego nie spodziewał.
Cihan kiwa głową z uznaniem.
– Brawo. Zagrałeś swoją rolę doskonale. Ale Gonul zaskoczyła nas ruchem, którego nie przewidzieliśmy.
Taylan mruży oczy.
– Co zrobiła?
– Zaprzeczyła twojemu istnieniu. Powiedziała, że jesteś tylko mężem kobiety, którą poznała w więzieniu.
Na twarzy Taylana pojawia się szyderczy uśmiech.
– No tak… Nikt nie zna Gonul lepiej ode mnie. Ta kobieta zdradziłaby nawet własne dziecko, gdyby mogło to przynieść jej korzyść.
– Niech zdradza, kogo chce – Cihan wzrusza ramionami. – Mnie to nie interesuje. Ważne, że plan wciąż się toczy. – Pochyla się bliżej. – Pytanie tylko, czy jesteś gotów na burzę, która wybuchnie jutro?
– Jeśli dostanę swoje pieniądze – Taylan mówi wolno, z zimnym spokojem – mogę być gotów nawet umrzeć.
Cihan prostuje się, w jego oczach błyszczy determinacja.
– Świetnie. – Na moment milknie, napina czoło, po czym odwraca głowę i dodaje niemal szeptem, jakby do siebie: – Nie spocznę, dopóki Zeynep nie będzie moja.
***
Levent pojawia się w parku, stąpając szybko po żwirowej alejce. Rozejrzał się nerwowo, szukając wzrokiem znajomej sylwetki Sili. Zamiast niej, zauważa Bahar stojącą przy ławce, z rękami skrzyżowanymi na piersi i z chytrym uśmiechem na ustach.
– Gdzie jest Sila? – pyta od razu, podchodząc do niej z niepokojem w głosie. – Jak się czuje? Powiedz mi!
– Spokojnie, Levent – odpowiada Bahar, jakby z wyższością. – Nie ma powodu do paniki.
– Mam zachować spokój? – unosi głos. – Nie mówiłaś mi, że Sila jest w złym stanie? Że ciągle płacze tutaj, w parku? Gdzie ona jest?!
Bahar wzdycha teatralnie i przewraca oczami.
– Uspokój się. Powiedziałam to tylko po to, żebyś tu przyszedł. Sila ma się dobrze. Nic jej nie jest. – Jej ton staje się nagle ostrzejszy. – To, co mnie interesuje, to twoja decyzja. Ożenisz się z nią, czy nie?
Levent cofa się krok, jakby uderzony.
– Zaczekaj chwilę… – mówi powoli. – Chcesz powiedzieć, że mnie okłamałaś?
Bahar wybucha śmiechem, ale w jej oczach czai się groźba.
– Levent, czy ty naprawdę nie rozumiesz? – mówi chłodno. – Grożę ci. Dlaczego jesteś zdziwiony, że użyłam kłamstwa?
– Bahar… – Levent bierze głęboki oddech, próbując zachować spokój. – Myślę, że przechodzisz przez trudny okres. Przymykam oczy na twoje działania, ale proszę, opanuj się, zanim sprawy zajdą za daleko.
– Radzę ci, żebyś mnie nie lekceważył – syczy, robiąc krok w jego stronę.
– W takim razie nie zostawiasz mi wyboru – odpowiada stanowczo Levent. – Pójdę na policję i powiem im wszystko, co zrobiłaś. To, co robisz, to poważne przestępstwo.
– Idź! – Bahar wzrusza ramionami, jakby to była zabawa. – Ale wiedz, że jeśli ty pójdziesz na policję, ja upublicznię nagranie, na którym mnie całujesz.
– To kłamstwo! – Levent zaciska pięści. – Nie pocałowałem cię!
– I co z tego? – uśmiecha się złowrogo. – Nagranie wygląda zupełnie inaczej. Na nim jestem ofiarą. Chcesz wiedzieć, co się stanie, kiedy zobaczy je dyrektor szpitala? Twoja kariera legnie w gruzach w mgnieniu oka.
– Popełniasz ogromny błąd, Bahar – mówi twardo, patrząc jej prosto w oczy.
– Zrób to, co ci mówię – odpowiada zimnym tonem. – Wtedy oboje będziemy szczęśliwi. Sila marzy, żeby się stąd wydostać. Będzie szczęśliwa jako twoja żona. A ty? Ty też coś do niej czujesz, prawda?
Nagle obok, drugą alejką, przechodzą Naciye i Hulya. Zatrzymują się na chwilę, zauważając Leventa i Bahar. Spoglądają na siebie porozumiewawczo – obie są zaintrygowane tym potajemnym spotkaniem.
***
Taylan po raz kolejny nachodzi Gonul. Wchodzi do jej mieszkania bez pytania, jakby był u siebie. Bezczelnie rozsiada się na kanapie, opierając ręce na oparciu.
– Czego znowu chcesz, Taylan?! – wybucha kobieta, podchodząc gwałtownie. – Powiedziałam ci jasno: masz się stąd wynosić!
– Chcę tylko jednego – żebyśmy znów byli rodziną – odpowiada spokojnie, ale w jego głosie słychać fałszywą czułość.
– Rodziną?! – Gonul niemal się dławi własnym śmiechem. – Skąd ty bierzesz ten tupet?! Przecież dręczysz mnie od lat! Ile razy musiałam się przeprowadzać przez ciebie? Pamiętasz, jak codziennie do drzwi pukali wierzyciele i komornicy?! W końcu odszedłeś, a ja latami spłacałam twoje długi, sama!
– Gonul, posłuchaj… – Taylan rozkłada ręce. – Bardzo się zmieniłem. Już nie jestem tym człowiekiem, którym byłem kiedyś.
– Nie interesuje mnie to – ucina zimno. – Trzymaj się od nas z daleka. Zeynep nie jest twoją córką i doskonale o tym wiesz. Nie masz żadnego prawa, żeby tu przychodzić.
– Prawda jest taka, że tylko my dwoje wiemy, jak było naprawdę – Taylan nagle wstaje, a w jego oczach pojawia się podejrzliwość. – Chyba że… powiedziałaś Bulentowi?
– Oczywiście, że nie! – oburza się Gonul. – Gdybym mu powiedziała, myślisz, że żyłabym teraz w takich warunkach?!
– Więc dobrze. – Taylan wzdycha i ponownie opada na wersalkę. – Nie ma żadnego problemu. Tyle lat tułałem się bez dachu nad głową, bez punktu zaczepienia. Jestem zmęczony…
– Powinieneś był docenić to, co miałeś – odpowiada Gonul z goryczą. – Ale już za późno.
Nagle ciszę przerywa głośne pukanie do drzwi.
– To Zeynep… – szepcze Gonul, nerwowo chwytając Taylana za ramię. – Wstawaj! Musisz się stąd wynosić, natychmiast!
– Gonul, otwórz drzwi! To ja, Feraye – rozlega się głos z zewnątrz.
– Feraye?! – Taylan marszczy brwi, zaskoczony. – To żona Bulenta, prawda? Myślałem, że… nie spotkałaś się z nim nigdy więcej.
Gonul milknie, odwraca wzrok i nie odpowiada.
***
Plan Egego zdaje się działać. Relacja Melis i Zeynep powoli się odbudowuje. W geście pojednania Zeynep wręcza Melis książkę opisującą rozwój dziecka miesiąc po miesiącu.
Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Aşk ve Umut. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Aşk ve Umut 221. Bölüm i Aşk ve Umut 222. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.








