„Miłość i nadzieja” – odcinek 293 – szczegółowe streszczenie
Ege wchodzi do salonu szybkim krokiem, zatrzymując się obok matki. Jego twarz zdradza niepokój. Seda stoi kilka kroków dalej, skulona, ze spuszczoną głową.
– Mamo, co się dzieje? – pyta stanowczo Ege. – Dzwoniłaś do mnie chyba dziesięć razy.
Belkis odwraca się do syna z ogniem w oczach. Jej głos drży od gniewu.
– Oszuści czają się wszędzie, synu. I jeden z nich znalazł się właśnie w tym domu! – Wyciąga rękę w stronę Sedy, wskazując ją oskarżycielskim gestem.
Seda blednie, a Melis, stojąca w przedpokoju, unosi brwi w zdziwieniu.
– Co to ma znaczyć, Ceylan? – pyta, patrząc na nią z niedowierzaniem.
– To… to jakieś nieporozumienie – jąka się Seda, próbując ukryć panikę.
– Nieporozumienie?! – Belkis aż podnosi głos. – Widziałam cię z naszyjnikiem w ręku!
– Co?! – Melis gwałtownie rusza w stronę salonu. W pośpiechu traci równowagę i potyka się na stopniu. Jej twarz wykrzywia się z bólu, gdy ląduje na pośladkach.
– Melis! – woła Ege i wraz z matką biegnie ku niej. Podtrzymują ją pod ramiona i prowadzą na kanapę.
Belkis nie odpuszcza. Jej palec znów wymierzony jest w Sedę.
– Wszystko przez tę złodziejkę! – syczy. – Gdyby nie ona, nie doszłoby do tego zamieszania!
– Dlaczego mi nie wierzysz?! – krzyczy rozpaczliwie Seda, a łzy napływają jej do oczu. – Poszłam tylko posprzątać! Naszyjnik leżał na podłodze! Właśnie go podniosłam, kiedy weszłaś!
– Mamo – odzywa się Ege poważnym tonem – opowiedz to dokładnie.
– Co mam ci powiedzieć, synu? – Belkis zaciska pięści. – Kiedy weszłam do gabinetu, stała przed otwartym sejfem. A w jej dłoniach błyszczał naszyjnik!
– Przysięgam, że tak nie było! – broni się Seda rozpaczliwie. – Naszyjnik musiał wypaść, a ja chciałam go schować z powrotem. Twoja mama źle zrozumiała…
– Nie atakuj jej, mamo Belkis – wtrąca nagle Melis, unosząc rękę w obronnym geście. – Możliwe, że to moja wina… że zapomniałam zamknąć sejf.
Belkis marszczy brwi i wpatruje się w nią z niedowierzaniem.
– Jak to? Moja synowa zostawia otwarty sejf i odchodzi?!
Ege spogląda na żonę z dezaprobatą.
– Nie mogę w to uwierzyć, Melis. Zapomniałaś zamknąć sejf po tym, jak wzięłaś z niego broń?
– Broń?! – Belkis niemal podskakuje. – Boże miłosierny, Melis! Po co ci była broń?!
– Myślałam, że Ege znów odda nasze pieniądze Zeynep – odpowiada niepewnie Melis. – Chciałam go powstrzymać. Wyciągnęłam broń i pojechałam za nim. Ale kiedy wyszłam w pośpiechu…
– …zostawiłaś drzwiczki sejfu otwarte – kończy za nią Ege, a w jego głosie słychać ciężar rozczarowania.
– Tak – potwierdza Melis ze spuszczonym wzrokiem. – To musiało się stać wtedy. Dlatego proszę, nie oskarżaj Ceylan. Naszyjnik po prostu wypadł.
W salonie zapada cisza. Wszyscy spoglądają na Sedę, która ledwie oddycha z ulgi.
– Przepraszam cię, Ceylan – mówi Ege poważnie. – Oskarżyłem cię niesłusznie.
Belkis spuszcza wzrok, a jej gniew powoli gaśnie.
– Nie wiedziałam… – mówi skruszonym głosem. – Kiedy zobaczyłam cię z tym naszyjnikiem… Skąd miałam wiedzieć, że Melis postanowiła bawić się w detektywa?
Ege bierze naszyjnik z rąk matki, przygląda się mu przez chwilę i wzdycha.
– Schowam go tam, gdzie jego miejsce – oznajmia i rusza w stronę gabinetu.
Seda, patrząc za nim, w myślach przeklina własny los. Jej usta wykrzywia grymas gniewu, a szept, który wydobywa się z jej gardła, jest ledwie słyszalny:
– Niech to szlag… Byłam tak blisko…
***
Kuzey wstaje gwałtownie, jakby w jednej chwili zabrakło mu powietrza. Wszystkie spojrzenia kierują się na niego, a w salonie zapada niezręczna cisza.
– Mamo, proszę… to ty załóż im obrączki – mówi z trudem, a jego głos drży lekko. – Muszę… muszę z kimś pilnie porozmawiać.
Nie daje nikomu czasu na pytania ani sprzeciwy. Obraca się i w pośpiechu opuszcza dom, zamykając za sobą drzwi mocniej, niż zamierzał.
Na zewnątrz chłodne powietrze owiewa jego twarz. Przez chwilę stoi bez ruchu, wpatrzony w niebo, jakby tam szukał odpowiedzi.
– Dlaczego, Sila? Dlaczego właśnie teraz? – wyszeptuje, a jego głos łamie się w połowie zdania.
Podchodzi do dużego okna tarasowego i zatrzymuje się tuż przy szybie. Z wnętrza dobiegają dźwięki uroczystości. Widział już wcześniej wiele bolesnych chwil, ale ta przebija wszystkie.
Za szybą Naciye z powagą przecina czerwoną wstążkę łączącą obrączki. W jednej chwili cały salon wypełnia się oklaskami, okrzykami radości i serdecznymi gratulacjami.
Levent promienieje szczęściem, jego twarz rozświetla szeroki uśmiech. Wydaje się, że w tej chwili niczego więcej nie pragnie. Tuż obok niego stoi Sila – z tacą wciąż w dłoniach, jakby zapomniała, że miała ją odstawić. Jej twarz nie zdradza radości, a w oczach pojawia się cień smutku.
Nieśmiało spogląda w stronę tarasu, jakby chciała się upewnić, że on tam jeszcze jest. Ale za szybą nie ma już nikogo. Kuzey odszedł, a wraz z nim ostatnia iskra nadziei, że ta chwila mogła potoczyć się inaczej.
***
Po półgodzinnej nieobecności Kuzey wraca do domu. W salonie rozbrzmiewa spokojna melodia, a rytm muzyki prowadzi kroki Sili i Leventa. Ona, w długiej zielonej sukni, porusza się z wdziękiem, lecz jej spojrzenie ucieka gdzieś daleko, jakby nie była obecna w tym tańcu. Levent obejmuje ją pewnie, z szerokim uśmiechem, który nie znika z jego twarzy, jakby nie chciał dostrzec cienia smutku w jej oczach.
Pokój skąpany jest w ciepłym blasku lamp i świec. Złote litery „L & S” połyskują nad kwiatową kompozycją, górując nad całą sceną – symbolem miłości, którą powinni wszyscy celebrować. Balony unoszą się pod sufitem, a stoliki zdobią pastelowe bukiety, misternie ułożone, jakby wszystko było zaplanowane w najmniejszym szczególe. Tylko Kuzey wie, jak bardzo to, co widzi, rozdziera serce.
Nie patrząc już na tańczących narzeczonych, podchodzi do Bahar. Jego głos jest lodowaty:
– Widziałem cię dziś rano w klinice. Co tam robiłaś?
Bahar prostuje się, a w jej oczach pojawia się cień niepokoju.
– Co masz na myśli? – pyta, zyskując kilka sekund na wymyślenie odpowiedzi.
– Po prostu powiedz prawdę. Czego tam szukałaś?
– Ja… Levent do mnie zadzwonił – odpowiada po chwili zawahania.
Kuzey mruży oczy.
– Dlaczego?
– Chciał kupić prezent dla mojej siostry. Zapytał, co mogłoby ją ucieszyć.
– Naprawdę? – w głosie Kuzeya słychać niedowierzanie. – Nie mógł zapytać przez telefon? I dlatego nie powiedziałaś mi, że idziesz do kliniki?
– Gdyby to było coś ważnego, na pewno bym ci powiedziała, kochanie – zapewnia miękkim tonem.
– To dla mnie ważne – ucina ostro.
– Dobrze, będę pamiętać następnym razem. – Uśmiecha się, próbując rozładować napięcie. – Chodź, zatańczmy razem.
Chwyta go za dłoń i prowadzi na środek salonu. Bahar stara się uśmiechać, ale Kuzey pozostaje sztywny i zamyślony. Kroki stawia automatycznie, a spojrzenie ucieka w bok, byle tylko nie natrafić na oczy Sili.
Tymczasem, z boku, Yildiz pochyla się do Hulyi i szepcze:
– Spójrz tylko. Powiedziała mi, że idzie do fundacji, a w rzeczywistości była w klinice.
– Mnie z kolei mówiła, że wybiera się do centrum handlowego po biżuterię dla siostry – dodaje Hulya z niedowierzaniem.
Yildiz zaciska usta.
– Ta dziewczyna kłamie. Ona coś knuje.
***
Sila wychodzi z łazienki, ocierając dłonie w chusteczkę. Tuż przed schodami dostrzega Kuzeya – stoi odwrócony plecami, jakby czekał właśnie na nią. Nagle powoli się obraca, a w jego spojrzeniu czai się ból.
– To już koniec, Sila – mówi cicho, lecz stanowczo. – Tak jak ty nie pamiętasz ostatniego roku, tak i ja zapomnę o wszystkim. Od tej chwili twoje imię nie będzie już przechodziło przez moje usta. Rozumiesz? Gratuluję ci.
Rusza w dół schodów, ale na półpiętrze zatrzymuje się na moment. Przeciera oko, jakby ocierał łzę, i rzuca jej krótkie, pełne goryczy spojrzenie. Potem ciężko wypuszcza powietrze i odchodzi.
Sila zostaje sama. Zaciska powieki, a po jej policzku spływa pojedyncza łza, która lśni w świetle lamp niczym nieme świadectwo utraconej miłości.
***
Głośne pukanie do drzwi wyrywa Gonul z koszmaru. W śnie jej własna córka odwróciła się od niej, mówiąc chłodnym głosem, że jest dla niej martwa. Kobieta zrywa się z wersalki, wciąż drżąca, z sercem bijącym jak szalone. Chwiejnym krokiem podchodzi do drzwi i je otwiera.
Przed wejściem stoi Zeynep.
– Moja córko… – szepcze Gonul, wypuszczając powietrze z ulgą, jakby powrót Zeynep przywracał jej sens życia.
– Nie wiedziałam, co robić ani dokąd pójść – odpowiada dziewczyna łamiącym się głosem.
– Chodź, dziecko, wejdź do środka. – Gonul otwiera szerzej drzwi, niemal błagając spojrzeniem, by Zeynep przekroczyła próg.
– Ale… nie jestem sama – odzywa się niepewnie dziewczyna, odsuwając się lekko w bok.
Na podwórku pojawiają się dwie sylwetki. To Cihan i Taylan, którzy zaraz podchodzą bliżej.
***
Godzinę później w domu Gonul panuje cisza przełamana jedynie dźwiękiem sztućców. Wszyscy siedzą przy stole – Zeynep, Cihan, Taylan i Gonul. Na stole stoją proste potrawy, ale atmosfera jest niemal uroczysta, jakby każdy kęs miał znaczenie.
Niespodziewanie drzwi otwierają się bez pukania. To Ege. Zatrzymuje się w progu korytarza, nieruchomy, jakby nagle zabrakło mu powietrza. Patrzy na scenę przed sobą – cztery osoby przy stole, spokojne, uśmiechnięte, jak rodzina.
Zeynep odkłada łyżkę, prostuje się i z rozmarzonym, ale i wzruszonym spojrzeniem zaczyna mówić:
– Czasem rzeczy, które wydają się najprostsze, są w rzeczywistości najtrudniejsze. Tak jak spełnianie marzeń. – Jej głos lekko drży, ale mówi dalej. – Od dziecka marzyłam o takich chwilach. O wspólnych obiadach, o tym, że będziemy siedzieć całą rodziną przy jednym stole. Zastanawiałam się, jak to jest, gdy w domu jest tata.
Zatrzymuje na chwilę wzrok na Taylanie, który słucha w milczeniu.
– A teraz… – urywa, wciągając głęboko powietrze. – Teraz naprawdę czuję się szczęśliwa, bo mogę tu z wami siedzieć.
W oczach Gonul błyszczą łzy, Cihan i Taylan wymieniają szybkie spojrzenia. Ege zaś, stojąc w cieniu korytarza, czuje po prostu złość. Bez słowa, po cichu, opuszcza dom.
***
Hulya podchodzi do kuchni. Gdy słyszy głosy dobiegające ze środka, zatrzymuje się tuż przy wejściu i cicho nasłuchuje.
– Kuzey mnie widział w klinice – wyznaje Bahar stłumionym głosem.
Levent natychmiast spogląda na nią z niepokojem.
– I co mu powiedziałaś?
– Że zadzwoniłeś, żebym pomogła ci wybrać biżuterię. – Bahar mówi szybko, jakby chciała sama siebie przekonać do własnej wersji. – Jeśli cię zapyta, przedstaw tę samą historię. Nie możemy sobie pozwolić na zamieszanie.
– Dobrze – zgadza się Levent, nerwowo rozglądając się na boki. – Chodźmy do salonu, zanim ktoś nas nakryje.
– Poczekaj. – Bahar zatrzymuje go, chwytając mocno za ramię. Jej palce zaciskają się jak imadło. – Muszę ci coś przypomnieć. Zrobisz to, o co prosiłam cię dziś rano, prawda?
Levent zniecierpliwiony wzdycha.
– Bahar, daj mi spokój.
– Nie mogę! – w jej oczach błyska determinacja. – Musisz to zrobić! Wiesz przecież, do czego jestem zdolna.
– To twoja gra – odpowiada gorzko Levent, cofając się o krok. – Cała ta sytuacja to twoja chore manipulacja. A jeśli Kuzey odkryje prawdę…
– Jeśli się dowie – przerywa mu Bahar lodowatym tonem – zostawi mnie i natychmiast pobiegnie do Sili. A to oznacza, że ty ją stracisz.
Zbliża się do niego jeszcze bardziej, niemal szepcząc do ucha:
– Dlatego będziesz milczał, Levencie. Będziesz strzegł mojego sekretu aż do końca życia.
Levent zaciska szczęki, a w jego spojrzeniu miesza się gniew z poczuciem uwięzienia. Bahar uśmiecha się zimno, pewna, że ma go w garści. A Hulya… Hulya marszczy czoło i zaciska pięści, zdeterminowana, by odkryć całą prawdę.
Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Aşk ve Umut. Inspiracją do jego stworzenia był film Aşk ve Umut 225. Bölüm dostępny na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tego odcinka, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.










