„Miłość i nadzieja” – odcinek 297 – szczegółowe streszczenie
Hulya zanosi zepsuty telefon Bahar do specjalisty, licząc, że uda się odzyskać nagranie. Tymczasem w kuchni Cavidan klęczy przy szafce, z grymasem obrzydzenia wyciągając kolejne odpadki z kosza pod zlewem.
– Mamo, sprawdź na samym dnie – ponagla ją Bahar, stojąc nad nią z coraz większą niecierpliwością. – Rano, kiedy się obudziłam, telefonu nigdzie nie było. Hulya powiedziała, że kupiła mi nowy, a stary Yildiz wyrzuciła do śmieci. – Głos jej drży ze złości. – Jak można wyrzucić telefon do kosza?!
Cavidan prostuje się gwałtownie i rozkłada ręce w geście bezradności.
– Nie ma tu żadnego telefonu! – oznajmia ostro, zamykając kosz z głośnym trzaskiem. – Moja córko… czy to możliwe, że to Hulya wysłała te listy?
Bahar mruży oczy i wbija w matkę podejrzliwe spojrzenie.
– Nic jej nie powiedziałaś, prawda? – dopytuje. Jej ton jest twardy, niemal oskarżycielski. – Nie powiedziałaś jej, że groziłam Leventowi?
– Nie bądź śmieszna – prycha Cavidan, podchodząc do zlewu i z irytacją myjąc dłonie. Wyciera je w ścierkę z takim impetem, jakby chciała zetrzeć z siebie oskarżenie. – Jak mogłabym coś takiego powiedzieć?!
– To w takim razie podsłuchała naszą rozmowę? – Bahar zaciska pięści, coraz bardziej spięta.
– To możliwe – przyznaje niechętnie Cavidan. – A widziałaś, dokąd tak nagle wybiegła przed chwilą?
W oczach Bahar błyska niepokój zmieszany z nagłym olśnieniem.
– O Boże… – szepcze, po czym mówi już głośno i nerwowo: – Na pewno zaniosła mój telefon do naprawy!
– Co?! – Cavidan otwiera szeroko oczy. – Bahar, czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę, co to znaczy?!
– Tak! – Bahar łapie się za głowę, w panice zaczyna chodzić tam i z powrotem. – To byłoby naprawdę fatalne, gdyby ktoś odtworzył to nagranie. Tam jest wszystko… cała rozmowa z gabinetu Leventa!
– Ostrzegałam cię, żebyś to usunęła! – syczy Cavidan, wskazując na nią palcem. – Ale nie, oczywiście, musiałaś postawić na swoim!
Bahar zaciska usta, a w jej oczach miesza się strach i gniew. Wie, że jeśli nagranie trafi w niepowołane ręce, oznacza to koniec jej małżeństwa i całego dotychczasowego życia.
***
Przerażona Seda wpada do kuchni, z trudem łapiąc oddech. Z drżącymi rękami wyciąga telefon i wybiera numer do brata. Łzy zasnuwają jej oczy, gdy przykłada aparat do ucha. Każdy głuchy sygnał trwa wieczność, a zimny lęk przeszywa jej ciało, jakby krew w żyłach zamarzała coraz bardziej. W końcu w słuchawce rozlega się znajomy głos.
– Co tam, siostrzyczko? – Cihan brzmi beztrosko. Słychać, jak przeżuwa, jakby właśnie coś jadł. Ani śladu paniki, żadnych oznak, że został uprowadzony. – Rozumiem, że wieści już do ciebie dotarły, skoro tak uparcie do mnie dzwonisz.
– Bracie! – wyrzuca z siebie drżącym głosem. – Gdzie jesteś? Słyszałam… słyszałam, że Taylan cię porwał.
Cihan prycha z ironią.
– Dziewczyno, jakim cudem Taylan mógłby mnie porwać?
– Więc co się dzieje?! – Seda niemal krzyczy, nerwowo przechadzając się po kuchni. – Wariuję tutaj! Bracie, powiedz mi prawdę, błagam!
– Prawda jest taka, że dziś jest wielki dzień – odpowiada spokojnie, a w jego tonie pobrzmiewa dziwna satysfakcja. – Dzień procesu. A Zeynep nie może w nim uczestniczyć. Powiedz mi… czy Zeynep jest tam, z wami?
– Tak, przyszła z mamą – potwierdza Seda, ocierając łzy z policzków. – Krzyczała, że Taylan cię porwał. Jest roztrzęsiona, całkowicie zdezorientowana…
– Bardzo dobrze – mówi Cihan, a w jego głosie słychać triumf. – To znaczy, że plan działa. Teraz pobiegnie do Egego po pomoc.
– Tak, już to zrobiła, ale…
– Melis zaczęła szaleć, prawda? – przerywa jej Cihan.
– Skąd wiesz?! – Seda otwiera szeroko oczy, rozglądając się po kuchni, jakby rzeczywiście spodziewała się kamery. – Bracie, czy ty nas podglądasz?
– Dziewczyno, Melis jest przewidywalna – odpowiada z drwiną. – Do jej reakcji nie trzeba żadnych kamer.
– A przewidziałeś to, że Ege znalazł łuskę z twojego pistoletu? – wypala nagle Seda.
Po drugiej stronie zapada cisza, a potem ton Cihana gwałtownie się zmienia.
– Kiedy?! – warczy, a w jego głosie pojawia się napięcie.
– Wczoraj, tuż po twoim wyjściu. – Seda spuszcza wzrok. – Próbowałam do ciebie dzwonić, ale nie odebrałeś…
– Jakoś mu ją odbiorę – rzuca chłodno Cihan.
– Nie możesz! – protestuje Seda. – Dał ją Feraye. Ona już przekazała łuskę do analizy kryminalistycznej. Bracie, to poważne… będziemy mieli przez to problemy?
– Rozwiążę to – ucina stanowczo, choć w jego głosie pobrzmiewa cień niepewności. – Zawsze znajduję wyjście.
– Ale jak…? – zaczyna Seda, ale Cihan jej nie słucha.
– Posłuchaj mnie uważnie. – Jego głos staje się jeszcze niższy, bardziej konspiracyjny. – Wkrótce Taylan zadzwoni do Gonul, a wtedy…
Nie słyszymy już reszty. Kamera zostaje na twarzy Sedy, której oczy rozszerzają się w szoku. Z niedowierzaniem zasłania usta dłonią, jakby to, co właśnie usłyszała, przerastało jej wyobraźnię.
***
Kamera przenosi się do salonu. Gonul siedzi na kanapie, blada i wyraźnie roztrzęsiona. Feraye krąży przed nią niczym rozjuszony lew w klatce, gestykulując gwałtownie.
– Gonul, powiedz mi, co tu się dzieje?! – wybucha z oburzeniem. – Wczoraj Zeynep przyszła z radością, mówiąc, że jej ojciec wrócił, że jesteście znowu rodziną i będziecie mieszkać razem… A dziś? Dziś zjawia się ze łzami w oczach i twierdzi, że jej ojciec porwał Cihana! Czy to brzmi dla ciebie normalnie?!
Gonul powoli podnosi się z kanapy. W jej oczach widać zmęczenie i bezradność.
– Masz rację, Feraye. To wszystko jest chore – przyznaje cicho. – Ale przysięgam ci, sama nie wiem, co się wydarzyło. Czuję się, jakbym straciła grunt pod nogami.
Nagle w torebce Gonul rozlega się dźwięk telefonu. Kobieta drży, gdy sięga po aparat i spogląda na wyświetlacz. Waha się, ale w końcu odbiera.
– Gonul, zachowaj spokój – odzywa się Taylan, a jego głos brzmi konspiracyjnie, niemal jak szept. – Mów tak, jakby to była rozmowa z bankiem.
Gonul marszczy brwi, lecz szybko dostosowuje się do gry.
– Rozumiem… o jakie operacje chodzi? – mówi głośno, starając się, by Feraye niczego nie podejrzewała.
Następnie rusza do kuchni, udając, że rozmowa dotyczy spraw finansowych. Nie dostrzega jednak, że zza framugi drzwi ukradkiem obserwuje ją Seda. Dopiero w kuchni, zniżając głos niemal do szeptu, pyta:
– Taylan, co ty wyprawiasz? Dlaczego porwałeś Cihana?!
– Bo odkrył, że ojcem Zeynep jest Bulent – odpowiada bez wahania.
Gonul zamarza w miejscu, szeroko otwierając oczy.
– Co?! Skąd on mógł się tego dowiedzieć?!
– Nie wiem. Ale uparł się, że powie Zeynep prawdę. Nie miałem wyboru – musiałem go uciszyć.
– Ty oszalałeś, Taylan! – Gonul niemal krzyczy, chwytając się blatu, by nie upaść. – Jak mogłeś się posunąć do czegoś takiego?!
– Nie miałem innego wyjścia – powtarza twardo.
– A Cihan? – pyta drżącym głosem. – Czy on… czy on żyje?
– Jest cały. Związałem go i siedzi obok mnie. Nie zrobiłem mu krzywdy.
Gonul zakrywa twarz dłońmi.
– Dobry Boże… Co teraz będzie?
– Przyjdź do mnie. Musimy porozmawiać. Wyślę ci lokalizację – odpowiada Taylan i kończy połączenie.
***
Chwilę później kamera przenosi się do korytarza. Zeynep nerwowo szarpie pasek torebki, jakby chciała natychmiast wybiec z domu. Wtedy podchodzi do niej Seda.
– Zeynep… możemy porozmawiać? – pyta niepewnie.
– Nie teraz, Ceylan – ucina dziewczyna, mijając ją w pośpiechu.
Seda zatrzymuje ją, chwytając delikatnie za ramię.
– To ważne. Chodzi o twoją mamę. – Jej głos brzmi stanowczo, choć ręce wciąż drżą. – Słyszałam, jak rozmawiała przez telefon. Jestem pewna, że to był twój ojciec.
Zeynep nagle staje, a na jej twarzy maluje się konsternacja.
– Mój tata? – powtarza cicho, marszcząc brwi.
– Posłuchaj mnie, Zeynep – mówi Seda z przejęciem. – Twoja mama coś ukrywa. Wiem, że to nie moja sprawa, ale… nie mogłam milczeć. Musiałaś się o tym dowiedzieć.
***
Gonul wysiada z taksówki na leśnym dukcie. Cisza otacza ją ze wszystkich stron, a w powietrzu czuć wilgoć drzew. Z bijącym sercem podchodzi do stojącego przy wejściu Taylana.
– Gdzie jest Cihan? – pyta ostro, niemal bez tchu.
– W środku – odpowiada mężczyzna spokojnie, wskazując na chatę za swoimi plecami.
– I co teraz? – Gonul mruży oczy, starając się opanować drżenie głosu.
– Spróbujemy z nim porozmawiać. Przekonać go.
– Trzeba było pomyśleć, zanim go porwałeś! – wybucha Gonul. – On tyle razy nam pomógł, mnie i Zeynep… A teraz? Jak ja mam spojrzeć mu w oczy?!
– Nie dramatyzuj. – Taylan wzrusza ramionami. – To ja go porwałem, nie ty. Zdenerwowałem się, kiedy powiedział, że powie Zeynep prawdę. To wszystko.
– Nie mogę się przed nim pokazać – szepcze Gonul, odwracając wzrok. – To twoje dzieło, więc ty się tym zajmij.
– Dobrze, porozmawiam z nim – odpowiada Taylan, jakby właśnie podejmował rutynowe zadanie.
– Dziś jest rozprawa – przypomina Gonul, a jej głos staje się twardszy. – Zeynep będzie w sądzie przez cały dzień. Masz więc tylko ten czas. Zrób, co trzeba, Taylan. – Unosi ostrzegawczo palec, patrząc mu prosto w oczy.
– Spokojnie – mówi mężczyzna, próbując ją uspokoić. – Wszystko się ułoży. Wracaj do domu i czekaj na wieści ode mnie.
Gonul zaciska usta, a potem odwraca się gwałtownie na pięcie. Jej sylwetka znika między drzewami.
***
Tylnym wejściem, skryta w cieniu, do chaty dostaje się Zeynep. Śledziła matkę, a teraz serce bije jej jak młot. W półmroku dostrzega Cihana, przywiązanego do krzesła, z zaklejonymi ustami. Biegnie do niego, zrywa taśmę z jego twarzy.
– Jak mnie znalazłaś? – pyta zachrypniętym głosem.
– Po prostu znalazłam. – Zeynep pochyla się nad nim z przejęciem. – Wszystko z tobą w porządku?
– Jak widzisz, żyję. – Cihan uśmiecha się gorzko. – Twój ojciec mnie porwał.
– Dlaczego? Co między wami zaszło?!
– Nie będę cię okłamywał. – Cihan patrzy jej prosto w oczy. – Dowiedziałem się czegoś, czego Taylan nie chciał, żebym powiedział. Zażądał milczenia.
– Czego się dowiedziałeś? – głos Zeynep drży.
– Że Taylan… nie jest twoim ojcem.
– Co ty mówisz? – szepcze dziewczyna, cofając się krok w tył. – Jak to… nie jest moim ojcem?!
– Wyjaśnię wszystko, ale najpierw mnie rozwiąż. On zaraz tu będzie.
Zeynep drżącymi dłońmi przecina sznur na jego nadgarstkach, potem na nogach.
– Jeśli to prawda… to dlaczego mama milczała? – pyta, niemal błagając o odpowiedź.
– Bo od początku żyłaś w kłamstwie – mówi gorzko Cihan. – Chciałem ci powiedzieć prawdę, ale Taylan oszalał i mnie uwięził.
Nagle drzwi chaty skrzypią, a do środka wpadają promienie światła, rozcinając mrok i unoszący się kurz. W progu staje Taylan.
Zeynep staje twarzą w twarz z ojcem, oczy płoną jej gniewem.
– Jak mogłeś?! – krzyczy. – Jakim prawem porwałeś Cihana?!
– Bo nie chcę, żeby prawda wyszła na jaw – odpowiada spokojnie Cihan, spoglądając na Taylana.
– Nie wtrącaj się! – Taylan podnosi rękę, ostrzegawczo celując w niego.
– Nie waż się go uciszać! – Zeynep zasłania Cihana własnym ciałem. – Powiedział mi już, że nie jesteś moim ojcem. Powiedz mi prawdę, Taylan! To prawda?!
Twarz Taylana twardnieje. Sięga do kabury i wyciąga pistolet, mierząc prosto w Cihana.
– Ostrzegałem cię, żebyś siedział cicho – syczy przez zaciśnięte zęby.
– Za późno – odpowiada Cihan, bez strachu w głosie. – Zeynep musi poznać prawdę. – Patrzy na dziewczynę z determinacją. – Wiem, kto naprawdę jest twoim ojcem.
***
Bahar podchodzi do stojącego na ulicy kontenera i z niechęcią zagląda do środka. Od razu odgania ręką odrażający odór.
– Mamo, te fioletowe worki są nasze – wskazuje. – Zajrzyj do nich. One… pachną lawendą.
Cavidan gwałtownie się prostuje, unosząc w powietrze kłęby kurzu i śmieci. Twarz ma czerwoną ze złości.
– Chcesz sama poczuć ten „zapach”?! – warczy, wyrzucając kolejne odpadki na ulicę. – Myślisz, że w tym smrodzie da się wyczuć lawendę?!
– Mamo, proszę cię, nie trać czasu na nerwy – mówi Bahar, starając się ją uspokoić. – Po prostu szukajmy dalej.
– Od rana grzebię jak szczur w śmietnikach! – wybucha Cavidan. – Nie ma tu telefonu, rozumiesz? Nic nie ma!
W tym momencie na drodze pojawiają się Sila, Naciye i Yildiz. Od przeciwnej strony nadchodzi Hulya. Cavidan, przerażona, szybko ponownie nurkuje w śmieciach, a Bahar chowa się za kontenerem.
Sila jednak dostrzega swoją siostrę. Bahar musi wyjść z ukrycia. Chwilę później na drodze pojawia się także Kuzey.
– Co tu się dzieje? – pyta stanowczo, podchodząc bliżej. – Dlaczego stoicie przy kontenerze? – Nagle zauważa znajome włosy wystające spośród śmieci. – Pani Cavidan?!
Kobieta podnosi się powoli, cała ubrudzona resztkami jedzenia i papierami. Jej twarz miesza w sobie wstyd i bezsilność.
– Bahar… – zaczyna Kuzey z gniewem w głosie. – Znowu chodzi o ten telefon?! Na litość boską, co jest tak ważnego na tym telefonie, że twoja matka szuka go w śmieciach? To nie mogą być zwykłe zdjęcia ślubne. O co tu chodzi? Powiedz mi prawdę.
– Nic się nie dzieje… zupełnie nic – zaprzecza drżącym głosem Cavidan.
– Nic się nie dzieje? – powtarza Kuzey, unosząc brew. – To dlaczego grzebiesz w śmietniku?!
W tej samej chwili nadchodzi Hulya. Zatrzymuje się obok nich, a na jej twarzy pojawia się triumfalny uśmiech.
– Chcesz wiedzieć, co się naprawdę dzieje, Kuzeyu? – rzuca zaczepnie.
– Hulyo, miałaś iść do fryzjera – przypomina zaskoczona Naciye.
– Nie byłam u żadnego fryzjera, mamo – odpowiada kobieta spokojnie. – Zamiast tego postanowiłam sprawdzić, za czym tak rozpaczliwie podążają pani Cavidan i Bahar.
– Ale… gdzie byłaś? Co się stało? – dopytuje Naciye.
– Mamo, proszę, nie przerywaj – ucina Kuzey. – Niech mówi. No dalej, siostro, powiedz nam wszystkim.
Hulya prostuje się i mówi tonem pełnym satysfakcji:
– Miałam swój ulubiony kubek ze zdjęciem. Bahar w złości go rozbiła, a teraz pewnie próbuje go znaleźć i poskładać. Chciała mi się odwdzięczyć, skoro kupiłam jej nowy telefon.
Kuzey kręci głową, zmęczony tymi wymówkami. Przyciska palce do nasady nosa.
– Dlaczego rozbiłaś kubek mojej siostry, Bahar?
– Ja… – plącze się dziewczyna. – To nie było ze złości, tylko przez pomyłkę.
– Moja sumienna córka – odzywa się Cavidan, nagle prostując się w kontenerze jakby z dumą. – Miała wyrzuty sumienia, a ja postanowiłam jej pomóc. Szukałyśmy kubka, żeby go naprawić.
– Nie ma takiej potrzeby – odpowiada Hulya z chłodnym uśmiechem. – Znalazłam identyczny i już zamówiłam. Jutro zostanie dostarczony. Problem rozwiązany.
– Nie nabierzecie mnie na tę bajeczkę – mówi stanowczo Kuzey, wbijając wzrok w Bahar. – Od rana szukałaś telefonu, a nie żadnego kubka. Powiedz mi w końcu, co jest na tym telefonie.
– Kochanie, naprawdę chodziło tylko o kubek Hulyi… – odpowiada Bahar, unikając jego spojrzenia.
– Dobrze, zrobiło się chłodno – wtrąca Naciye, próbując zakończyć niezręczną scenę. – Wracajmy już do domu.
Sila rzuca worek ze śmieciami do kontenera, w którym tkwi jej matka, i wraz z Naciye, Yildiz oraz Kuzeyem odchodzi w stronę domu.
Hulya jednak zatrzymuje się przy Bahar. Pochyla się ku niej i mówi z lodowatym spokojem:
– Nic nie pozostaje ukryte na zawsze. Pamiętaj o tym, droga Bahar. – Trąca ją palcem w brodę, po czym odchodzi z triumfalnym uśmiechem.
Bahar pomaga mamie wydostać się z kontenera. Obydwie stoją przez chwilę w milczeniu, zdając sobie sprawę, że tajemnica, której bronią, zaczyna się wymykać spod kontroli.
***
Yildiz wchodzi za Hulyą do jej pokoju, zamykając za sobą drzwi. Hulya rzuca telefon na łóżko i siada na krawędzi, wyraźnie poddenerwowana.
– Mistrz obiecał, że naprawi telefon – zaczyna, splatając dłonie na kolanach. – Ale musi go wysłać do centrum serwisowego. Uprzedził, że to potrwa… nawet miesiąc.
– Miesiąc? – powtarza zdumiona Yildiz, unosząc brwi. – No cóż, wygląda na to, że nie mamy wyboru. Trzeba poczekać. – Wzrusza ramionami, jakby chciała zbagatelizować problem.
– Poczekać?! – Hulya gwałtownie wstaje, zaczyna chodzić nerwowo po pokoju. – Wiesz, ile może się wydarzyć w ciągu miesiąca? Levent w tym czasie zdąży się ożenić z Silą! A Kuzey… – jej głos łamie się z emocji – Kuzey bardzo ją kocha. I ona jego też. Jeśli nic nie zrobimy, stracą siebie na zawsze.
Yildiz patrzy na nią uważnie, jakby próbowała ostudzić jej emocje.
– Ale co możemy zrobić? – pyta spokojniej. – Jeśli naprawa naprawdę potrwa miesiąc, to przecież nie przeskoczymy tego.
– Dlatego nie mogłam na tym poprzestać – odpowiada Hulya stanowczo, zatrzymując się przed pokojówką. – Skontaktowałam się z kilkoma osobami, które znają się na takich sprawach. Mam nadzieję, że uda się to przyspieszyć. Nie mogę siedzieć z założonymi rękami, kiedy życie mojego brata się rozpada.
Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Aşk ve Umut. Inspiracją do jego stworzenia był film Aşk ve Umut 228. Bölüm dostępny na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tego odcinka, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.







