Miłość i nadzieja odc. 301: Raport pogrąża Cihana! Seda boi się więzienia!

Cihan i Seda rozmawiają na drodze.

„Miłość i nadzieja” – odcinek 301 – szczegółowe streszczenie

Hulya trafia do szpitala. Levent, chcąc uniknąć konsekwencji, snuje zmyśloną historię, jakoby kobieta spadła podczas mycia balkonu. Atmosfera w domu jest ciężka, wszyscy są poruszeni tym, co się wydarzyło. Yildiz, która właśnie wróciła, nie może uwierzyć własnym uszom.

– Pani Naciye, jak to się stało? – pyta drżącym głosem, patrząc na kobietę szeroko otwartymi oczami. – Jak Hulya mogła spaść?

– Nie wiem, moja córko – odpowiada Naciye, załamując ręce. – Powiedziała tylko, że jedzie na pogrzeb do Kutahyi. A potem… tuż po powrocie zdarzył się ten nieszczęśliwy wypadek.

Kuzey, z ponurą miną, wtrąca:

– Zadzwoniłem do Nalan. W Kutahyi nie było żadnego pogrzebu. Hulya nas oszukała.

– A w jakim jest stanie? – pyta z niepokojem Yildiz.

– Leży na intensywnej terapii – odpowiada Kuzey, a jego ton zdradza więcej obaw, niż chciałby przyznać.

– Yildiz… – odzywa się nagle Naciye, przyglądając się kobiecie badawczo. – Ciągle ze sobą rozmawiacie. Wiesz coś? Powierzyła ci jakąś tajemnicę?

Pokojówka spuszcza wzrok, walcząc z myślami. Przed oczami staje jej obraz telefonu Bahar i desperackich prób odzyskania nagrania. W gardle rośnie jej gula, a dłonie zaczynają się pocić. Po chwili ciszy mówi cicho, ale stanowczo:

– Hulya nie mogła myć balkonu. Zwłaszcza w taką pogodę. To niemożliwe. W tej sprawie musi kryć się coś więcej.

Słowa te działają na Bahar jak iskra na beczkę prochu. Dziewczyna wstaje gwałtownie z sofy, w jej oczach wibruje gniew.

– Co więcej?! – wrzeszczy, chwytając Yildiz za rękaw i szarpiąc nim tak, że materiał rozciąga się w jej dłoniach. – To wszystko wydarzyło się przez ciebie! Gdybyś należycie wykonywała swoje obowiązki i umyła balkon, nic by się nie stało! Hulya nie spadłaby! To ty jesteś winna!

W napadzie furii Bahar rzuca się na pokojówkę i zaczyna szarpać ją za włosy. Yildiz krzyczy, próbując się wyrwać, a Cavidan i Sila z trudem rozdzielają walczące kobiety. Wreszcie udaje im się odciągnąć Bahar, której twarz jest zaczerwieniona od gniewu.

Nagle, jakby uświadamiając sobie, że posunęła się za daleko, Bahar osuwa się na podłogę i teatralnym gestem łapie się za głowę.

– Nie… nie mogę… – szepcze, a po chwili opada bezwładnie, udając omdlenie.

***

Bahar i Levent spacerują powoli wzdłuż basenu. Tafla wody odbija blask słońca, lecz w ich spojrzeniach nie ma spokoju ani cienia relaksu. Levent ściska dłonie za plecami, jego twarz jest napięta.

– Twój telefon jest teraz u twojej siostry – mówi ponuro, zatrzymując się nagle. – Jeśli ona albo Kuzey zobaczą to nagranie…

Bahar zaciska usta. Jej spojrzenie jest nieobecne, jakby próbowała nie dopuścić do siebie myśli o tym, co może nadejść.

– Zdaję sobie sprawę, co się stanie – odpowiada chłodno, lecz w jej głosie drży nuta niepokoju.

– To nie tylko nagranie, na którym mnie całujesz – ciągnie Levent. – Tam są też wiadomości. Wszystko, co może nas pogrążyć.

– Powiedziałam, że jestem świadoma – rzuca Bahar ostro, jakby chciała zakończyć temat, choć serce bije jej coraz szybciej.

Levent pochyla się w jej stronę, jego oczy błyszczą determinacją.

– Więc weź się w garść, Bahar. Musimy znaleźć wymówkę, żeby pójść do szpitala. Musimy zniszczyć wszystko, co jest w tym telefonie. Natychmiast.

Zanim zdąży odpowiedzieć, do ogrodu wpada Cavidan. Jej twarz jest pobladła, a włosy w nieładzie. Krzyczy imię córki z rozpaczą w głosie.

– Mamo, co się stało? – Bahar rzuca się w jej stronę, zaniepokojona.

– Hulya… – głos Cavidan drży. – Będzie operowana. Ale… powiedziała, że najpierw musi porozmawiać z Kuzeyem i Silą.

Levent blednie, a w jego oczach pojawia się czysta panika.

– Niech to szlag! – syczy przez zęby. – Wszystko im powie!

Bahar przykłada dłonie do ust, jakby próbowała powstrzymać krzyk. Jej spojrzenie błądzi nerwowo po ogrodzie, jakby w każdym cieniu czaiła się katastrofa.

– O Boże… co teraz zrobimy? – jej głos jest ledwie słyszalny, przepełniony strachem.

Levent chwyta ją za ramię tak mocno, że aż syczy z bólu.

– Pojedziemy do szpitala! – decyduje bez wahania. – I to natychmiast!

***

Ege odbiera z laboratorium raport kryminalistyczny dotyczący łuski, którą oddał do analizy. Dokument trzyma mocno w dłoni, jakby bał się go wypuścić. Podchodzi do Feraye i podaje jej złożone kartki. Kobieta przebiega wzrokiem tekst, a jej twarz momentalnie blednie. Oczy rozszerzają się z przerażenia, a oddech staje się płytszy.

– To… to prawda? – pyta szeptem, głosem drżącym od niepokoju.

– Tak – potwierdza Ege z ciężkim westchnieniem. – Niestety, wszystko się zgadza.

Feraye odkłada raport na stół, jakby parzył ją w dłonie.

– I co teraz? – pyta, unosząc na niego wzrok pełen strachu.

– Teraz życie Zeynep jest zagrożone – odpowiada stanowczo chłopak. – Musimy natychmiast ją tu sprowadzić.

– Po tym, co wydarzyło się wczoraj… – Feraye waha się, ściskając ręce.

– Czy mamy czekać, aż stanie się jej krzywda? – przerywa jej Ege z desperacją w głosie.

Kobieta milknie na chwilę, a potem kiwa głową z rezygnacją.

– Dobrze, zadzwoń do niej. Niech przyjdzie – zgadza się, choć w jej oczach czai się wątpliwość, a głos brzmi niepewnie.

– Myślisz, że tego nie próbowałem, ciociu? – odpowiada chłopak ostrożniej, ale widać, że trudno mu panować nad emocjami. – Nie odbiera, nie odpisuje na wiadomości. Jest na mnie zła.

– A Gonul? – pyta jeszcze Feraye.

– Ona też nie odpowiada – wzdycha Ege. – W tej sytuacji nie mamy wyboru. Muszę po nią pojechać i zabrać ją siłą, jeśli będzie trzeba.

Ruszając w stronę drzwi, chwyta kurtkę, ale zanim zdąży zrobić krok dalej, Feraye zatrzymuje go, kładąc dłonie na jego piersi.

– Ege, błagam. Nie rób nic pochopnie. To sprawa dla policji.

Chłopak spogląda na nią twardym wzrokiem, jednak nie odpowiada.

W tym samym czasie Seda, która w salonie porządkowała ławę i udawała obojętność, słyszała każde ich słowo. Teraz wchodzi do kuchni, przyciskając dłoń do ust, jakby chciała powstrzymać cichy jęk. Jej twarz jest śmiertelnie blada, a w oczach maluje się panika.

– Dowiedzieli się… – szepcze sama do siebie, opierając się o blat, żeby nie upaść. – Wiedzą, że z tej broni dokonano morderstwa…

Dotyka drżącą dłonią szyi, czując, jak dusi ją strach. Oddycha coraz ciężej, jakby każdy haust powietrza sprawiał jej ból.

***

Cihan długo nie odbiera telefonu, więc Seda w końcu rusza pieszo w stronę domu Gonul. Serce bije jej jak oszalałe, a każdy krok wydaje się cięższy od poprzedniego. Gdy jest już w połowie drogi, wreszcie słyszy w słuchawce znajomy głos.

– Co się dzieje? Dlaczego ciągle dzwonisz? – rzuca zirytowany Cihan.

– Bo nie odbierałeś! – odpowiada zadyszana. – Już miałam przyjść sama.

– Gdzie?

– Do domu Gonul. Musimy porozmawiać. To ważne. Mamy kłopoty.

– Jakie znowu bzdury? – prycha chłopak.

– Ege… – głos Sedy łamie się, – Ege dowiedział się, że z twojej broni popełniono morderstwo. Ma raport z laboratorium. Widziałam go na własne oczy!

– Co ty wygadujesz? – Cihan marszczy brwi. – Jaki raport? Jakie morderstwo?

– Mówię ci, bracie, trzymał w ręku dokument! Potem przyszła pani Feraye, przeczytała go i oboje wybiegli w pośpiechu. Oni wszystko wiedzą, rozwiązali moją sprawę… Pójdę do więzienia!

– Gdyby naprawdę rozwiązali, już byśmy siedzieli w kajdankach – ucina ostro Cihan. – Spokojnie. Nadal myślą, że nazywasz się Ceylan.

Seda milknie, ale strach nie opuszcza jej oczu.

Cihan, zniecierpliwiony, drapie się po brodzie. Wtem kątem oka dostrzega zbliżającą się Gonul. Serce ściska mu się w piersi – czy słyszała coś z ich rozmowy?

– Cihan? – pyta kobieta z podejrzliwym spojrzeniem, zatrzymując się naprzeciwko nich. – Co tu się dzieje?

Mężczyzna nerwowo rozgląda się dookoła, szukając wymówki. W dłoni Gonul zauważa czarny portfel.

– Ach… mój portfel. – Wyciąga rękę i szybko chowa go do kieszeni, starając się wyglądać swobodnie.

– Powinieneś był kupić bajgle. – Jej głos jest chłodny. – A co tu robi Ceylan?

– Ceylan… – zaczyna, ale zawiesza głos.

– Zadzwonił do mnie były narzeczony – wtrąca szybko Seda, jakby ratując sytuację. Jej ton drży, a w oczach błyszczy panika. – Bardzo się przestraszyłam, więc przyszłam poradzić się Cihana, co mam robić.

– Nie bój się, Ceylan – mówi Cihan łagodniej, kładąc dłoń na jej ramieniu. – Dopóki jestem obok, nikt cię nie skrzywdzi.

– Dziękuję – szepcze, nie patrząc mu w oczy.

– Idę po bajgle – oznajmia Cihan i niemal natychmiast odchodzi w stronę sklepu.

– Zostaniesz na śniadanie? – Gonul spogląda przenikliwie na Sedę.

– Nie, dziękuję. – Dziewczyna cofa się o krok. – Mam dużo pracy w domu.

Odwraca się i odchodzi szybkim, nerwowym krokiem. Gonul śledzi ją wzrokiem, a cień podejrzliwości nie znika z jej twarzy.

***

Gonul wraca do domu; chwilę później pojawia się Ege, którego twarz zdradza niepokój.

— Gdzie jest Cihan? — pyta, od razu przystępując do rzeczy.

— Zaraz wróci, poszedł po bajgle — odpowiada Gonul, kręcąc głową. — A Zeynep jest w środku, ale jest na ciebie zła. Raczej nie chce rozmawiać.

— Nie przyszedłem tu na pogaduszki — mówi Ege surowo.

— Po co więc przyszedłeś? — Gonul unosi brew.

— Przyszedłem zabrać stąd Zeynep.

— Nie sądzę, żeby z tobą poszła — odpowiada Gonul sceptycznie.

Ege robi krok bliżej. Jego głos zmiękcza się, ale wciąż brzmi stanowczo:

— Pójdzie, bo w tym domu jest morderca.

Gonul marszczy czoło, na jej twarzy pojawia się strach pomieszany z niedowierzaniem.

— O czym ty mówisz?

Ege wchodzi do środka i wpada do pokoju dziennego. Na wersalce siedzi Zeynep, otulona szalem, z twarzą pobladłą od napięcia. Ege mówi bez ogródek:

— Spakuj się. Jedziesz ze mną.

Zeynep wpatruje się w niego zdumiona.

— Dokąd? Po co?

— Cihan jest przestępcą. Zabił kogoś.

Przez chwilę zapada milczenie, które ciągnie się jak ołów. Zeynep powoli wstaje, jakby każdy ruch kosztował ją wysiłek.

— Ege, nie opowiadaj bzdur — wybucha najpierw. — Cihan nie może być mordercą.

— Dlaczego miałbym kłamać, Zeynep? — Głos Egego jest napięty, a w oczach błyska coś, co można nazwać desperacją. — Pamiętasz, gdy Taylan przyniósł tamtą broń? W gabinecie padł strzał. Ja oddałem łuskę do badań balistycznych. Raport to potwierdza: ta broń brała udział w przestępstwie. I nie mówię tego ja, tylko policja.

Ege dopiero teraz zauważa szal, którym otula się Zeynep. Domyśla się, że to prezent od Cihana. Próbuje to wykorzystać. Jego ton nabiera sarkazmu, ale kryje się w nim ból:

— No tak. W końcu ktoś, kto kupuje ci prezent noworoczny, nie może być winny… Prawda?

Zeynep kręci głową, jej głos staje się twardszy, lecz w środku słychać niepewność:

— Jesteś po prostu zazdrosny — rzuca. — Stąd to zachowanie.

— O co miałbym być zazdrosny?

— Ege, już ci nie ufam — mówi Zeynep powoli, a każde słowo tnie jak nóż. — Ukrywałeś przede mną, że wujek Bulent jest moim ojcem. Milczałeś, wiedząc o tym.

Ege robi krok w jej stronę. Próbuje chwycić rozmowę, tłumaczyć się:

— Zeynep, proszę, posłuchaj mnie…

— Nie — przerywa stanowczo dziewczyna. — To ty posłuchaj! Okłamywałeś mnie w oczy. Przez ciebie obcy mężczyzna był dla mnie ojcem. Siedziałam przy tym stole i jadłam z nim obiad, myśląc, że to mój tata.

— Co mogłem zrobić? — Ege rozkłada ręce. Bezradność rysuje się na jego twarzy. — Chciałem ci powiedzieć, ale bałem się, że wszystko się rozsypie. Ty i Melis — wasze relacje były napięte, nie chciałem jeszcze bardziej skomplikować sytuacji.

— Milczałeś dla Melis — wyrzuca mu prosto w twarz. — I co z tego? Teraz Taylan porwał Cihana i strzelił do niego.

— Więc mam za to też odpowiadać? — Ege broni się niemal z krzykiem.

— Tak, to twoja wina! — Zeynep nie kryje rozpaczy.

Ege traci cierpliwość. Jego głos twardnieje:

— Wystarczy! Pojedziesz ze mną dobrowolnie albo zabiorę cię siłą.

Zeynep patrzy na niego długo, w jej oczach miesza się gniew, ból i głębokie rozczarowanie.

— Kiedyś chętnie wzięłabym cię za rękę i poszła z tobą nawet do piekła — mówi cicho, a słowa łamią się pod ciężarem emocji. — Dziś już nie wiem, co kryje się za twoimi spojrzeniami i słowami. Nie ufam ci, Ege. Zniszczyłeś całe zaufanie, które miałam. To koniec.

Mówiąc to, znowu siada na wersalce i odwraca plecami do niego, jakby próbując się odciąć. W pokoju zastyga napięcie — słowa wiszą w powietrzu, ciężkie i ostateczne. Ege stoi przez chwilę w bezruchu, potem odwraca się i wychodzi, zostawiając Gonul i Zeynep w ciszy, która boli bardziej niż krzyk.

Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Aşk ve Umut. Inspiracją do jego stworzenia był film Aşk ve Umut 231. Bölüm dostępny na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tego odcinka, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.

Podobne wpisy