„Miłość i nadzieja” – odcinek 314 – szczegółowe streszczenie
Taylan nagle zdaje sobie sprawę, że ktoś wsunął mu do kieszeni urządzenie podsłuchowe. Zastygają mu mięśnie, serce zaczyna bić szybciej, ale stara się tego nie pokazywać. Palce zaciskają się wokół guzika kurtki — potem dyskretnie wysuwa rękę i cisnąwszy pluskwę, ukrywa ją pod samochodem, jakby ten gest miał zmieść dowód z jego drogi.
— Wszystko w porządku? — pyta Cihan, wpatrując się w niego uważnie. — Wyglądasz, jakbyś się spocił.
Taylan przybiera wymuszony uśmiech i próbuje rozluźnić ramiona.
— Tak, nic mi nie jest — odpowiada, lecz jego głos ma w sobie cienką warstwę napięcia, której Cihan nie potrafi do końca zignorować.
Cihan skinieniem głowy wskazuje dom.
— Dobrze. Idź. Ty pierwszy.
Taylan odchodzi powoli, zostawiając przy samochodzie Cihana i Sedę. Gdy jego sylwetka niknie za rogiem, Seda pochyla się ku bratu, z oczami rozszerzonymi ze strachu.
— Ten człowiek wie o nas za dużo — mówi cicho. — Jeśli powie Egemu, będziemy mieć poważne kłopoty.
Cihan nie drży. Jego głos jest lodowaty i spokojny, zupełnie pozbawiony wahania.
— Nie powie nic nikomu — mówi. — Bo pozbawię go głosu.
Kamera przesuwa się na Gonul — skuloną w cieniu, z odbiornikiem przy uchu. Słychać trzaski rozmowy, oddechy, wyraźne słowa, które jak ostrza przedzierają się przez jej krew.
— O Boże… — szepcze przez zaciśnięte zęby. Ze grozą w oczach słyszy plan; wstręt i panika tłoczą się w jej gardle jak gula. Czuje, że musi działać natychmiast.
Bez zastanowienia chwyta leżące obok polano. Każdy krok w domu wydaje się dłuższy, a dźwięk drewna w jej dłoniach — donośny. Przeskakuje próg, zamierza biec w stronę drzwi, lecz wtedy zza rogu wyłania się Taylan — stoi jak zjawa, ze skupionym spojrzeniem.
— Gonul? Słyszałaś wszystko? — pyta. Jego głos wydaje się spokojny, ale oczy błądzą niepewnie.
Gonul nie odpowiada. Adrenalina daje jej siłę; zamiast słów — gwałtowny zamach. Polano uderza Taylana w głowę z siłą, która odbiera mu przytomność — jego ciało wiotczeje, opada bezwładnie na podłogę. Gonul, przełykając ślinę, z trudem łapie oddech, po czym zaciąga go do sypialni i ukrywa za drzwiami. Słyszy własne serce — dudni w uszach — ale w głowie panuje zimna, precyzyjna decyzja: musi uciekać.
***
Chwilę później Cihan i Seda wchodzą do domu Gonul, odgrywając przygotowaną rolę z wyrachowaną grą aktorską. Wchodzą do salonu, ich mimika — spokojna, kontrolowana — ma maskować napięcie. Trzymają się zaplanowanego scenariusza, kiedy nagle w pomieszczeniu pojawia się Taylan. Masuje kark, z malującym się na twarzy grymasem bólu. Mówi niepewnie, z drżącym głosem:
— Gonul uciekła…
Zaskoczenie przebiega po twarzach Cihana i Sedy jak zimny prąd. Mężczyzna zaciska wargi i z gniewem przeklina:
– Niech to szlag!
***
W salonie panuje napięcie, które można by ciąć nożem. Melis i Zeynep stoją naprzeciwko siebie, jak dwie strony tego samego lustra – podobne, a jednak zupełnie inne. Ege, Belkis i Feraye obserwują tę konfrontację w milczeniu, jakby bali się, że jedno słowo może doprowadzić do wybuchu.
– Pytam cię po raz ostatni – mówi Melis, głosem drżącym z gniewu i bólu. – Czy kochasz Egego?
Zeynep unosi głowę, spoglądając jej prosto w oczy.
– Tak – odpowiada spokojnie, lecz stanowczo. – Kochałam Egego i nadal go kocham. To coś, czego nikt – ani ty, ani ktokolwiek inny – nie może mi odebrać. To, co z nim przeżyłam, nie jest powodem do wstydu, tylko do dumy.
– Więc przyznajesz, że nadal kochasz mojego męża? – głos Melis załamuje się na słowie męża.
– Tak – pada bez zawahania.
W oczach Melis błyskają łzy, które natychmiast zamieniają się w gniew.
– Jak więc mamy budować most między nami, siostro? Jak mam dalej żyć, wiedząc, że moja siostra kocha mojego męża?
Zeynep podchodzi o krok bliżej. Jej ton staje się cichy, ale pełen emocji.
– Normalnie, Melis. Tak jak ja żyję, wiedząc, że próbowałaś mnie zabić. Każdego dnia budzę się z tą świadomością i idę dalej. Ty też możesz. Ale powiem ci coś, co może cię uspokoić… Cihan mi się podoba.
Melis unosi brwi, a w jej oczach pojawia się przebłysk ulgi.
– Naprawdę? – pyta, jakby wreszcie zobaczyła promyk nadziei.
– Tak – potwierdza Zeynep z przekonaniem.
Ege, który do tej pory milczał, odzywa się gwałtownie:
– Kiedy zaczął ci się podobać?
Belkis spogląda na niego z wyrzutem.
– Co cię to w ogóle obchodzi, synu?
Ege odwraca się do niej z irytacją.
– Ten facet to chodzący problem!
– Jeśli jest kłopotliwy, to trudno – wtrąca Feraye spokojnie. – To jej wybór, nie nasz.
– Jak możesz tak mówić? – oburza się Ege. – Zeynep jest siostrą Melis. Jeśli Cihan się z nią zwiąże, stanie się częścią naszego życia!
– Czy ty i Cihan jesteście razem? – pyta Feraye z ciekawością.
– Nie zaakceptowałam jeszcze jego propozycji – odpowiada Zeynep.
Melis przygląda jej się uważnie.
– Ale z tego, co mówisz, wygląda na to, że chcesz ją zaakceptować.
Zeynep spuszcza wzrok na chwilę, po czym wzdycha.
– Cihan jest… inny. Czasem pogodny jak letni dzień, a czasem zimny i mglisty jak zimowy poranek. Ale nikt z nas nie jest idealny.
– Zeynep, ten facet jest niebezpieczny – mówi Ege stanowczo. – Nie masz pojęcia, do czego jest zdolny. Po wszystkim, co się wydarzyło, powinnaś trzymać się od niego z daleka.
– Zeynep podoba się taki, jaki jest – wtrąca Melis z nieoczekiwanym spokojem. – To nie nasza sprawa.
– Dokładnie – potwierdza Zeynep.
Feraye rozkłada ręce, próbując złagodzić napięcie.
– Dobrze, skoro wszyscy się już skonfrontowali, może wreszcie porozmawiajmy spokojnie?
– Myślę, że żadna rozmowa niczego nie zmieni – mówi Zeynep po chwili ciszy. – Zostawmy to czasowi.
Melis kiwa głową, spuszczając wzrok.
– Masz rację. I… przepraszam. Przepraszam, że namówiłam cię do zrobienia testu DNA, udając, że moje dziecko jest chore. Musiałam mieć pewność, że jesteś moją siostrą.
– Nic się nie stało, Melis – odpowiada Zeynep łagodnie. – Zostawiłam tu parę rzeczy. Zabiorę je i zaraz wyjdę.
Kiedy odchodzi w stronę pokoju, w salonie zapada ciężka cisza. Melis uśmiecha się, zadowolona z wyniku rozmowy, a Ege odwraca wzrok, jakby bał się, że jego spojrzenie zdradzi zbyt wiele.
***
Zeynep wychodzi z domu Feraye z torbą w dłoni. Jej kroki są szybkie, nerwowe, jakby chciała jak najszybciej zostawić za sobą wszystko, co wydarzyło się w tych czterech ścianach. Gdy przekracza bramę, na jej drodze staje Ege.
– Zeynep… – mówi cicho, lecz stanowczo, wyciągając rękę, by ją zatrzymać.
Ona zastyga w miejscu. Przez moment milczy, walcząc ze sobą, po czym odwraca się i patrzy mu prosto w oczy.
– Ege, my nigdy tak naprawdę nie rozmawialiśmy o naszym rozstaniu – zaczyna drżącym głosem. – Ożeniłeś się z Melis, a ja… ja musiałam patrzeć, jak to robisz. Słyszałam, jak mówisz jej „tak”. I chociaż wtedy wszystko się we mnie skończyło, w głębi duszy wiedziałam, że tak naprawdę nigdy się nie pożegnaliśmy.
Łzy błyszczą w jej oczach, ale nie pozwala im spłynąć.
– Teraz nadszedł ten moment, Ege. – Jej głos łamie się, ale mówi dalej, z godnością. – Bardzo cię kochałam. Bardziej niż kogokolwiek na świecie. Ale jesteś mężem mojej siostry. Wkrótce zostaniesz ojcem. Nadszedł czas, żebyśmy oboje poszli dalej. Każdy swoją drogą.
– Zeynep… – próbuje coś powiedzieć, lecz ona unosi dłoń, uciszając go.
– Nie mów nic – przerywa łagodnie. – Nie żałuję żadnej chwili z tobą. Ani jednej. Nie jestem na ciebie zła. Zaakceptowałam wszystko – i szczęście, i ból. Ale teraz… powrotu już nie będzie.
Przez chwilę jeszcze patrzy mu w oczy, jakby chciała na zawsze zapamiętać ich kolor, po czym odwraca się i rusza przed siebie. Jej sylwetka powoli znika w szarości dnia, a Ege zostaje sam, nieruchomy, z pustką w sercu. Wie, że nie może jej zatrzymać. Wie też, że nie cofną już czasu.
***
W więzieniu panuje półmrok. Światło z pojedynczej żarówki migocze, rzucając cienie na ściany. Sila i Kuzey siedzą naprzeciwko siebie – blisko, a jednak tak daleko. Oddziela ich żelazna krata, chłodna i nieubłagana, jakby miała przypominać im, że nawet najbliższe serca można rozdzielić.
– Co teraz będzie, Kuzeyu? – pyta cicho dziewczyna, splatając dłonie na kolanach. – Zostaniemy tu na zawsze?
Kuzey uśmiecha się lekko, choć w jego oczach czai się smutek.
– Nie chcę cię okłamywać… Ale gdybym miał tu zostać z tobą, nie miałoby to dla mnie znaczenia.
Sila potrząsa głową, próbując ukryć łzy.
– Kuzey… nie rób tego.
– Czego mam nie robić? – pyta z pozorną niewinnością, ale w jego głosie słychać drżenie.
– Tego. Nie mów takich rzeczy. Nie patrz na mnie w ten sposób. Wróć do domu.
– Nie zostawię cię tutaj, Sila – odpowiada z determinacją. – Nie po tym wszystkim.
– I co zamierzasz? – dopytuje, unosząc wzrok. – Obiecałeś mi, że nie wsadzisz Bahar do więzienia.
– Wiem. I nie złamię tej obietnicy – mówi twardo. – Ale znajdę sposób, żeby cię stąd wyciągnąć.
– Jaki sposób? – jej głos brzmi jak szept pełen nadziei i obawy.
– Jeśli trzeba, wpłacę kaucję, poruszę niebo i ziemię. Nie pozwolę, żebyś tu została, rozumiesz?
Sila patrzy na niego długo, jakby chciała zapamiętać każdy rys jego twarzy. W końcu odzywa się spokojnie:
– Dobrze… Ale pod jednym warunkiem.
– Jakim? – pyta natychmiast.
– Założysz obrączkę na palec. Nie zasmucaj więcej Bahar.
Słowa uderzają w Kuzeya jak lodowata woda. Wstaje gwałtownie, a metalowa ławka skrzypi na betonie. Nie może znaleźć słów. Chce jak najszybciej zapomnieć o Bahar, jej manipulacjach i kłamstwach. Zapomnieć, że kiedykolwiek ktoś taki pojawił się w jego życiu.
Sila spuszcza wzrok. Między nimi zapada cisza, w której słychać tylko odgłos kroków strażnika przechodzącego korytarzem. Ich dłonie, choć dzieli je krata, drgają, jakby pragnęły się dotknąć.
***
Acelya wchodzi do posiadłości Kuzeya pewnym, ale napiętym krokiem. Powietrze jest ciężkie od popołudniowego upału; w ogrodzie panuje głęboka cisza, jakby cały dom wstrzymał oddech. Ledwie przekroczyła bramę, a Levent już ją zaczepił i poprowadził w stronę garażu, w cień, gdzie nikt ich nie zobaczy.
— Co ty tu robisz? — pyta doktor z kłującą wściekłością w głosie.
Acelya unosi głowę. Na jej wargach igra ironiczny uśmiech. Mówi prosto, bez owijania w słowa:
— Chcę, żebyś spędził ze mną noc.
Leventowi na chwilę brak tchu; wygląda, jakby usłyszał coś nie do pomyślenia. Jego usta rozchylają się, a następnie zaciskają w twardej linii, zdradzając narastające napięcie.
— Co ty opowiadasz? — wyrzuca w końcu. — Myślisz, że możesz przychodzić i żądać tego, czego chcesz?
— Spędzisz ze mną noc, tak jak kiedyś — powtarza Acelya, głosem zimnym, stanowczym. — A ja w zamian wycofam skargę.
Levent przygląda się jej przez moment, widocznie kalkulując. Potem wzrusza ramionami z obojętnością i wydaje się zgadzać.
— Dobrze. Idź i wycofaj skargę — mówi krótko.
Acelya jednak nie daje za wygraną. Z torebki wyciąga złożony dokument, sprawiając gestem wrażenie, że ma wszystko pod kontrolą.
— Nie tak szybko — odpowiada z uśmiechem, który nie sięga oczu. — Najpierw to podpisz. Musimy mieć umowę. Podpiszesz, a ja wycofam skargę. Co na to powiesz?
***
Levent podpisuje zobowiązanie, a Sila jeszcze tego samego dnia wraca do domu Kuzeya.
— Kiedy ma nadejść ta noc, o której mówiliśmy? — pyta Acelya ponownie, już szeptem, wlepiając spojrzenie w Leventa.
— Zadzwonię do ciebie — odpowiada on ostrożnie. — Ktoś może nas zobaczyć. Na razie stąd odejdź.
— Levencie, mamy umowę — mówi Acelya, unosząc rękę z dokumentem jak trofeum. — Jeśli nie dotrzymasz słowa, źle się to dla ciebie skończy.
Levent uśmiecha się krótko, bez ciepła.
— Nie martw się. Dotrzymam słowa.
Acelya odwraca się i odchodzi, zadowolona jak gracz, który wygrał starannie rozpisaną partię. Nie zauważa jednak, że podpisana umowa wysunęła się z jej torebki i bezszelestnie opadła na bruk, gdzie leży teraz widoczna dla każdego, kto akurat będzie miał oczy szeroko otwarte.
***
Gonul nie zdążyła uciec. Zanim zorientowała się, co się dzieje, silne ręce objęły ją od tyłu, świat zamigotał, a potem zapadła czarna pustka. Ktoś cisnął nią bezwładnie na tylne siedzenie samochodu i zatrzasnął drzwi. Nie obudziła się — leżała jak owinięta w koc figurka, bezwładna i niemal niewidoczna w półmroku.
Z boku wyłoniła się sylwetka mężczyzny nazywanego Cichym — niski, o surowej twarzy, z oczami, które nie zdradzały emocji. Stał obok Cihana, który spoglądał z mieszanką stanowczości i chłodnej kalkulacji.
— Nie musiałeś bić jej tak mocno — rzuca Cihan w stronę pomocnika, a w jego głosie słychać niepokój, który stara się ukryć. — Wygląda bardzo źle…
Cichy tylko wzrusza ramionami; jego twarz pozostaje niewzruszona. W powietrzu wisi ciężka cisza, przerwana krokami zbliżających się Sedy i Taylana. Oboje przychodzą szybkim krokiem i zatrzymują się kilka metrów od samochodu, zerkając na nieprzytomną postać z tyłu.
— Co teraz zrobimy? — pyta Taylan, kiwając głową w stronę zawiniętej w koc Gonul. W jego głosie słychać nerwową impulsywność — chce działania, ale nie ma planu.
Cihan odwraca się powoli; jego twarz jest zimna jak marmur, lecz w oczach kryje się myśl, którą próbuje uargumentować sam przed sobą.
— Nikt nie straci życia — odpowiada spokojnie, niemal oschle. — Nie dopuścimy do eskalacji. To ma być odstraszanie, nie rzeź.
Seda, rozpalona gniewem, podchodzi bliżej.
— Bracie — wybucha — nie pójdę siedzieć przez twoją obsesję na punkcie Zeynep!
Cihan spogląda na nią bez zmrużenia oka. Jego ton jest zimny, ale rozsądek w nim przeważa nad emocją.
— Nigdzie nie pójdziesz. Nie o to chodzi. Gdyby coś się stało tej kobiecie, Zeynep zaczęłaby grzebać, wciągnęłaby w to Egego, a wtedy nasz plan legnie w gruzach. Potrzebujemy kontroli, nie krwawych scen.
Taylan przełyka głośno ślinę. Widać, że jego pewność zaczyna się chwiać.
— Więc co robimy? — pyta cicho, choć w słowach słychać narastający strach.
Cihan przez chwilę milczy, liczy opcje. Wreszcie wypala, jakby rozstrzygał sam ze sobą:
— Cichy, wywieź ją z miasta. Na jakiś czas ukryjemy ją w magazynie, tam nikt nie węszy.
Cichy kiwnął głową i bez słowa wsiadł za kierownicę samochodu. Taylan skulił się nieco, czując, że sytuacja wymknęła się spod kontroli, ale wiedział też, że nie ma wyboru — dziś są ogniwem w machinie, którą ktoś inny napędza.
Samochód ruszył powoli, tonąc w cieniu bocznej uliczki. Za nim zostały tylko echo zamykających się drzwi i ciężka, niewypowiedziana obietnica — plan musi zostać dokończony, a cena za jego powodzenie właśnie zaczęła rosnąć.
Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Aşk ve Umut. Inspiracją do jego stworzenia był film Aşk ve Umut 240. Bölüm dostępny na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tego odcinka, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.








