Miłość i nadzieja odc. 334: Tahir porywa Zeynep!

Zbliżenie na twarz porwanej Zeynep. Jej usta są zaklejone czarną taśmą.

„Miłość i nadzieja” – odcinek 334 – szczegółowe streszczenie

Bulent, wciąż wściekły i naładowany adrenaliną, podniósł dłoń i oskarżycielsko wycelował palec w Tahira.

— Twoja była żona rozwiodła się z tobą, bo ją zdradzałeś! — przypomniał ostrym, jadowitym głosem. — Ale prawdziwym powodem rozstania było twoje chore zainteresowanie majątkiem nowej dziewczyny! Czy ty teraz robisz dokładnie to samo?!

Ilkay spojrzała na męża równie mocnym, przeszywającym wzrokiem. Nie było w nim wściekłości, lecz zimne rozczarowanie.

— Myślę tak samo — stwierdziła. — O co chodzi, Tahirze? Czy skreśliłeś nas? Czy postanowiłeś się ze mną rozwieść w ten sposób?

— Ilkay, proszę cię, posłuchaj mnie… to nie tak, jak myślisz! — błagał Tahir, czując, jak grunt usuwa mu się spod nóg.

— Czego jeszcze powinna wysłuchać? — włączył się Kuzey, z wyraźną pogardą w głosie. — Jakie jeszcze kłamstwa zdołasz wymyślić, by się z tego wyplątać?

— Tahir, nie mogę w to uwierzyć! — Feraye uniosła się oburzeniem, a ból mieszał się w jej głosie ze złością. — Od kilku dni rozmawiałeś ze mną, udzielałeś mi wsparcia, jakbyś był samotnym mężczyzną! Co to miało na celu? Dlaczego ukryłeś przede mną, że jesteś żonaty?!

— Feraye, ostrzegałem cię! — przypomniał Bulent, starając się wykorzystać sytuację na swoją korzyść. — Mówiłem, że ten facet ma złe zamiary! To jest drapieżnik!

Tahir, czując się osaczony, postanowił zaatakować.

— Tak? A co z tobą i Gonul? — odparował.

Bulent ruszył gwałtownie w jego stronę.

— A tobie co do tego?! Co cię to obchodzi?! — zaryczał, gotów na kolejną walkę.

Feraye natychmiast stanęła mężowi na drodze, zmuszając go do zatrzymania.

— Dość, Bulencie! Wystarczy! — powiedziała, powstrzymując go przed wszczęciem kolejnej bójki. Następnie, obróciła się do Tahira. Jej głos był teraz chłodny i stanowczy, pozbawiony wszelkich złudzeń. — Tahirze, od tej chwili nie jesteś już moim prawnikiem.

— Feraye, mam doświadczenie w takich procesach! — zapewnił Tahir, desperacko chwytając się ostatniej szansy. — Nie znajdziesz nikogo lepszego ode mnie!

— A ja mam doświadczenie z prawnikami takimi jak ty, Tahirze — odparła Feraye, a jej słowa były ciosami sztyletu. — Przyzwyczaiłeś się do kłamania tak bardzo, że kłamstwo myli ci się z prawdą. Chcesz ratować mnie z mojego małżeństwa? Najpierw zajmij się swoim własnym!

Ilkay, stojąc w milczeniu i obserwując to upokorzenie, powoli ściągnęła obrączkę z palca. Złoty krążek, symbol ich związku, położyła na otwartej dłoni męża.

— Niech Bóg cię ukarze za to, co robisz — powiedziała, a w jej spojrzeniu nie było już nawet złości, lecz jedynie głęboka odraza.

Odwróciła się na pięcie, a jej postawa wyrażała ostateczną rezygnację. Opuściła dom, pozostawiając za sobą Tahira z obrączką na dłoni, która ciążyła jak ołów.

Tahir wpadł w panikę i pobiegł za żoną, wołając rozpaczliwie, podczas gdy jego własne kłamstwa rozbiły jego życie na kawałki.

— Ilkay, kochanie, posłuchaj mnie! Błagam cię! — wołał w pustkę.

***

Zeynep poprosiła Cihana o rozmowę na osobności. Oboje wyszli na zewnątrz, oddalając się od napiętej atmosfery salonu. Chłodne, jesienne powietrze otuliło ich, a w cieniu drzew na podwórku zapadła cisza.

— Byłam na ciebie bardzo zła — zaczęła Zeynep, wsuwając dłonie głęboko do kieszeni spodni, jakby szukając w nich oparcia. Jej spojrzenie było smutne, ale nieustępliwe. — I nadal jestem. — Zrobiła krótką pauzę, a każde wypowiedziane słowo wydawało się ważyć. — Ale… dziękuję ci. Za to, że uratowałeś moją mamę przed upokarzającym zeznawaniem w sądzie.

— Każda ważna dla ciebie osoba jest dla mnie tak samo ważna — zapewnił Cihan. Jego głos był niski i pełen skruchy. Stanął naprzeciwko Zeynep i delikatnie ujął jej dłonie w swoje, próbując odzyskać choć odrobinę bliskości. — Popełniłem błąd, nie mówiąc ci o swojej przeszłości. Chciałem uciec od tamtych dni, które były dla mnie niezwykle trudne i bolesne.

Zeynep natychmiast, choć delikatnie, cofnęła swoje dłonie. Nie chciała już tego dotyku.

— Nie jestem przekonana — odpowiedziała, a w jej głosie słychać było nie tylko złość, ale i głębokie zranienie. — Wiesz, co mnie najbardziej smuci?

— To, że zmarnowałem swoją szansę? — powiedział Cihan z żalem, choć już się tego spodziewał.

Zeynep potrząsnęła głową, a w jej oczach zalśnił smutek.

— Nie. Smutne jest to, że wszedłeś w brudnych butach po tym, jak ja otworzyłam przed tobą drzwi do mojego serca. Nie ceniłeś tego, co ci dałam.

Bez dalszych słów, odwróciła się i odeszła, wracając do ciepłego domu.

Cihan patrzył za nią przez chwilę, po czym z frustracją uderzył dłonią w bok swojego samochodu. Ciche, gardłowe przekleństwo wydobyło się z jego ust. Został sam, pogrążony w konsekwencjach swoich kłamstw.

***

Bahar podjęła ostatnią, desperacką próbę oszukania Sili, grając na jej dobrym sercu i głębokiej miłości, jaką starsza siostra darzyła ją mimo wszystko.

— Jestem twoją siostrą — powiedziała Bahar łagodnym, niewinnym głosem, który teraz brzmiał jak idealnie odegrana melodia. — Kiedy nie było Hulyi i Yildiz, miałaś tylko mnie. Mówiłaś, że zawsze będziesz mnie chronić, zawsze będziesz mnie kochać…

Po jej policzkach spływały łzy, perfekcyjnie wywołane i obliczone na efekt.

— Zaufaj mi, Sila, nie im. Nic nie zrobiłam Hulyi. Nie zrobiłam jej tego, co ona twierdzi. Dalej, przeproś mnie i przytul. Zrób to, moja siostro. A jeśli mnie nie przeprosisz, nie pukaj więcej do moich drzwi. Nawet jeśli Kuzey się ze mną rozwiedzie, to będzie nadal mój dom. Nigdy więcej nie przejdziesz obok moich drzwi. No dalej, przeproś, a ja ci wybaczę.

Sila odwróciła głowę, przenosząc spojrzenie na Yildiz i wciąż drżącą Hulyę, po czym… szybkim, gwałtownym ruchem spoliczkowała siostrę!

Echo uderzenia odbijało się od ścian jak strzał. Zdumiona Bahar chwyciła się za piekący policzek, a w jej oczach, obok bólu, pojawiło się niewypowiedziane zaskoczenie. Była absolutnie pewna, że po raz kolejny uda jej się zmanipulować Silę. Najwyraźniej jednak każdy ma granice swojej naiwności.

— Ten policzek był wyrazem uznania za wszystkie lata, które z tobą spędziłam — powiedziała Sila chłodno, a jej głos drżał z opanowanej wściekłości. — To nie jest kara za próbę zabicia Hulyi. Nie możesz zapłacić za swoje kłamstwa i podłe gierki zwykłym policzkiem. Sąd wymierzy ci karę. Kiedyś taka nie byłaś. Nie byłaś osobą, która grała i kłamała.

— Moją jedyną wadą jest to, że kocham Kuzeya… — wyszeptała Bahar, próbując usprawiedliwić się miłością.

— Tak naprawdę wcale go nie kochasz — odparła Sila z głębokim przekonaniem. — Miłość taka nie jest. Nie jest egoistyczna. Kochać oznacza poświęcić siebie dla szczęścia osoby, którą kochamy.

— Dokładnie tak, jak Sila — odezwała się Yildiz, stając po stronie Sili. — Choć była szaleńczo zakochana w Kuzeyu, milczała. Milczała, bo kochała cię i chciała, żebyś to ty mogła być szczęśliwa z Kuzeyem. Myślała, że jesteście szczęśliwi, ale Kuzey umierał każdego dnia u twojego boku. Kuzey kocha tylko Silę. Tylko ją.

— Ciebie nie kochał w ogóle — kontynuowała Yildiz, niewzruszona łzami, które teraz już naprawdę spływały po policzkach Bahar, tym razem z prawdziwej rozpaczy. — Dlaczego miałby cię kochać? Zastawiłaś na niego mnóstwo pułapek. Czy w ogóle masz pojęcie, co zrobiłaś? Chciałaś zabić Hulyę.

Cavidan, obserwując upadek córki, zwróciła się błagalnie do Sili.

— Naprawdę im wierzysz? Wierzysz tej pokojówce i tej oszustce?

— Tak, mamo, wierzę im — potwierdziła Sila bez wahania, a jej spojrzenie utrwaliło się na Yildiz i Hulyi. — Wierzę Yildiz i wierzę Hulyi. To w nich odnalazłam matkę i siostrę, którymi ty i Bahar nigdy nie byłyście.

***

Seda, ukryta w cieniu pod drzewami, obserwowała rozmowę Cihana i Zeynep na ulicy przed domem Gonul. Jej brat był ewidentnie zafascynowany dziewczyną: uśmiechał się, a jego wzrok nie mógł oderwać się od twarzy Zeynep. Czekała cierpliwie, aż Cihan zostanie sam.

Gdy tylko Zeynep odeszła, Seda gwałtownie podeszła do brata, a jej ruchy wyrażały złość.

— Dzień dobry, gołąbku! — rzuciła ze zjadliwą, ironiczną złością.

Cihan szybko odciągnął ją na bok, w głąb podwórka.

— Co ty tutaj robisz? — syknął, patrząc na nią z irytacją i niepokojem.

— A ty? — odparowała.

— Opracowuję dla nas plan — zapewnił cicho, ale stanowczo.

— Z mojej perspektywy to tak nie wygląda. — Seda zmierzyła go wzrokiem pełnym oskarżenia. — Wręcz przeciwnie, wydaje się, że miłość wisi w powietrzu. Wygląda na to, że twoja obsesja na punkcie Zeynep stoi na przeszkodzie dla naszego planu.

— Seda, przestań gadać bzdury — Cihan poczuł ukłucie irytacji.

— Myślisz, że tego nie widzę? — mówiła dalej, ignorując jego protesty. — Jesteś szaleńczo zakochany w Zeynep, bracie! Nie patrzysz na mnie już tak, jakbyś miał mnie uratować. Minęły miesiące, odkąd jestem służącą w tym domu, a ty nie kiwnąłeś nawet palcem, żeby zabrać mój naszyjnik z sejfu!

— Gdybym kiwnął palcem, zrzuciłbym im cały dom na głowy! Ryzyko jest zbyt duże!

— Więc zrób to! — warknęła. — Mam dość mycia toalet i znoszenia humorów Melis. Jakby tego było mało, ujawniła się twoja obsesja na punkcie Zeynep.

— Wystarczy! — przerwał jej Cihan, a jego głos zabrzmiał jak ostrzeżenie. — Naprawdę przestań z tymi bzdurami! Wczoraj pozbyłem się Tahira, wcześniej zająłem się Gonul. Każdego dnia coś robię!

Nagle na drodze pojawił się Bulent. Zobaczył Cihana i Sedę razem i był wyraźnie zaskoczony. Podszedł do nich z pytającym spojrzeniem.

— Słyszałem, jak mówiłaś coś o Gonul — zwrócił się bezpośrednio do Sedy. — O co chodzi?

Seda zareagowała błyskawicznie, tworząc na poczekaniu wiarygodną historię.

— Cóż… Po tym, co wydarzyło się wczoraj, bardzo się o nią martwiłam — wyjaśniła z udawaną troską. — Pani Gonul pomogła mi dostać pracę u pani Feraye. Dzwoniłam do niej trzy dni temu. Pomyślałam, że przyjdę i zobaczę, czy już wróciła.

— Ja też do niej dzwoniłem, ale nie odbierała — powiedział Bulent, wyraźnie poruszony. — Nie mogłem tego znieść i przyjechałem tutaj. Co ci powiedziała, gdy rozmawiałyście?

— Cóż… Powiedziała, żebym porozmawiała z jej córką. Sama jest bardzo zawstydzona i dlatego nie dzwoni. Kazała mi to jej przekazać — skłamała płynnie Seda.

Bulent skinął głową, akceptując to wyjaśnienie, i zmartwiony wrócił do domu Gonul.

— Ty idiotko! — Cihan syknął do siostry, gdy tylko Bulent się oddalił. — Prawie zostaliśmy przez ciebie złapani! Następnym razem bądź bardziej ostrożna!

— Skąd miałam wiedzieć, że wszyscy są tutaj? — odparła Seda, wzruszając ramionami. — Na szczęście Gonul nie żyje, przynajmniej z nią nie ma problemu. Idę już.

Seda poprawiła torebkę na ramieniu i ruszyła w dół drogi. Cihan zaś, obserwując jej oddalającą się postać, powiedział cicho do siebie, ze skrywaną tajemnicą w głosie:

— Gonul nie umarła. Ona żyje.

***

Idąc w kierunku szkoły, Zeynep poczuła na sobie ten nieprzyjemny, natarczywy ciężar – czyjeś spojrzenie. Dyskretnie odwróciła głowę i dostrzegła zakapturzoną postać w pewnej odległości za sobą. Serce zaczęło bić jej szybciej. Przyspieszyła kroku, a osobnik za nią zrobił dokładnie to samo, ewidentnie skracając dystans.

Nagle, poczuła silne pchnięcie od tyłu, które pozbawiło ją równowagi. Upadła na twardy chodnik, a bolesny skurcz przeszył jej kolano. Podniosła wzrok, by zobaczyć napastnika, i jej oczy rozszerzyły się w kompletnym osłupieniu.

— Profesor Tahir? — zapytała zdumiona, nie mogąc uwierzyć własnym oczom.

Tahir, w kapturze naciągniętym głęboko na czoło, uśmiechnął się gorzko i cynicznie.

— Tak, to ja. Twój profesor, któremu pokrzyżowałaś plany — powiedział głosem pozbawionym dawnej uprzejmości.

Dziewczyna, ignorując ból, gwałtownie podniosła się z ziemi.

— Czego ode mnie chcesz?! — zapytała ostro, próbując zachować odwagę.

— Czego chcę? — Tahir powtórzył z udawaną niewinnością. — Tego, żebyś porozmawiała ze swoim ojcem. Wiesz, tym, który uderzył mnie w twarz.

— Z nikim nie będę rozmawiać! — sprzeciwiła się Zeynep. — Byłam przekonana, że jesteś dobrym człowiekiem, a do tego profesorem!

Mężczyzna bez słowa silnie chwycił ją za ramię i pociągnął w stronę zaparkowanego nieopodal samochodu. Zeynep krzyknęła przeraźliwie, wzywając pomocy, ale otoczenie było ciche i puste. Ratunek znikąd nie nadchodził.

***

Zeynep siedziała na krześle w opuszczonym, ponurym pomieszczeniu. Jej ręce i nogi były mocno związane grubym sznurem. Tahir siedział na kanapie obok, wyglądając na zmęczonego, ale niebezpiecznie zdeterminowanego.

— Czego chcesz ode mnie? — zapytała Zeynep, starając się, by jej głos brzmiał twardo, a nie strachliwie.

— To twoja wina, że do tego doszło — odpowiedział Tahir, tonem chłodnym i obwiniającym. — Tak naprawdę nie mam z tobą żadnego problemu. Jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, nic ci się nie stanie. Po prostu twój ojciec i ja mamy sobie coś do wyjaśnienia.

— Czego chcesz od wujka Bulenta? — zapytała.

— Nie nazywasz go ojcem? — Tahir uniósł brew.

— To nie twoja sprawa! Rozwiąż mnie natychmiast!

— Tu się nie wydaje rozkazów, panienko — powiedział Tahir, powoli wstając. Jego cień padł na dziewczynę. — Najpierw przyjdzie twój ojciec i mnie przeprosi, a potem posprząta ten cały bałagan, którego narobił, wtrącając się w moje życie.

— Jaki bałagan? — oburzyła się Zeynep. — To raczej ty sam go sobie narobiłeś! Jesteś żonatym mężczyzną, a skłamałeś, że jesteś rozwiedziony, żeby manipulować ciocią Feraye!

— DOŚĆ! — warknął Tahir. — Masz usta wielkości stodoły, dokładnie jak twój ojciec!

Tahir gwałtownie odwrócił się i wyszedł z pokoju.

— Rozwiąż mnie! — krzyknęła Zeynep, wykorzystując chwilę jego nieobecności. — Widziałam wielu tchórzy takich jak ty! Myślisz, że się przestraszę?!

Mężczyzna natychmiast wrócił. W ręku trzymał szeroką taśmę klejącą. Bez słowa podszedł do dziewczyny i zakleił jej usta, zamykając ostatnią drogę ucieczki i protestu.

Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Aşk ve Umut. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Aşk ve Umut 254. Bölüm i Aşk ve Umut 255. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.

Podobne wpisy