„Miłość i nadzieja” – odcinek 335 – szczegółowe streszczenie
Opuszczając w pośpiechu dom letniskowy, Bahar dokonała ostatniego, mściwego aktu sabotażu: rozmyślnie doprowadziła do wycieku gazu.
W kuchni, nieświadoma zagrożenia, Sila przygotowywała obiad. Nagle poczuła pulsujący, ostry ból głowy, po którym nastąpiły zawroty. Zdezorientowana, chwyciła za telefon, chcąc wezwać pomoc lub ostrzec innych, jednak nie zdążyła. Cichy, słodkawy zapach gazu szybko wypełnił pomieszczenie. Sila straciła przytomność i bezwładnie osunęła się na podłogę.
W tym czasie Yildiz i Hulya znajdowały się na zewnątrz. Pokojówka, razem z Husnu, uwijała się w pracy, przystrajając werandę i ogród zgodnie z prośbą Kuzeya.
— Mamy szczęście, że Sila w ogóle nie wychodzi z domu — powiedziała Yildiz, zadowolona, że ich praca pozostaje w ukryciu.
— I bardzo dobrze. Gdyby wyszła, nie byłoby niespodzianki — stwierdził Husnu, mocując lampki. — Pan Kuzey byłby niezadowolony, gdyby się zorientowała.
***
W salonie Cavidan raczyła się kawą, sprawiając wrażenie spokojnej i pewnej siebie. Do pomieszczenia weszła Naciye i z uśmiechem na twarzy, który nie sięgał jej oczu, zajęła miejsce na fotelu naprzeciwko.
— Dobrze, że zastałam cię samą — zaczęła Naciye, zniżając głos. — Porozmawiajmy jak kobieta z kobietą. Ile chcesz pieniędzy za zgodę Bahar na rozwód z Kuzeyem? Tak by on i Sila nie ucierpieli w tej brudnej walce.
— To nie ma znaczenia, czego chcę. Bahar się nie zgodzi — odpowiedziała Cavidan, wzruszając ramionami, próbując tym samym podbić stawkę.
— Dam ci wszystko, czego zechcesz. Po prostu przekonaj Bahar, żeby podpisała umowę rozwodową. W zamian dam ci to, czego zażądasz. Domy, samochody, pieniądze… Cokolwiek. Co powiesz?
Cavidan wzięła powolny łyk kawy, ciesząc się chwilą przewagi.
— Dobrze — zgodziła się w końcu, a jej usta wygięły się w chciwym uśmiechu.
— Świetnie. Czego więc chcesz? — Naciye pochyliła się, gotowa do akceptacji dowolnej stawki.
Cavidan przewróciła oczami dookoła, lustrując salon, a potem wypaliła, z lodowatą determinacją:
— Chcę tego domu.
Mina Naciye nagle zrzedła. Żądanie było nie tylko wysokie, ale i bezczelnie osobiste.
***
Kuzey przyjechał do domu letniskowego. Jego wzrok natychmiast wychwycił front domu, który był już prawie cały przystrojony kwiatami, zasłonami i innymi dekoracjami. Yildiz i Husnu uwijali się w pracy. Kuzey zatrzymał się obok wózka inwalidzkiego, na którym siedziała jego siostra.
— Już prawie skończyliśmy — powiedziała Yildiz, dumna z efektu.
— Widzę. Jest przepięknie — odparł Kuzey, rozglądając się. — Gdzie Sila?
— Nie wychodziła z domu — poinformowała Yildiz.
— Udało nam się wszystko przygotować tak, że niczego nie widziała — dodał Husnu z szerokim uśmiechem.
— Nie żartujcie sobie — Kuzey, znając dociekliwy charakter Sili, nie wierzył, by mogła się nie zorientować w ruchu na zewnątrz. — Gdzie ona jest?
— Naprawdę nie opuściła domu — zapewniła Yildiz. — Jest w środku.
Nagle na twarzy Kuzeya pojawił się wyraz głębokiego niepokoju, który szybko udzielił się także Yildiz.
— Masz rację — przyznała kobieta, a jej entuzjazm zniknął. — Sila cały czas martwi się o Hulyę, na pewno przyszłaby sprawdzić, co z nią… Zaabsorbowały mnie te przygotowania i zupełnie zapomniałam o Sili… Mam nadzieję, że nic się nie stało…
Szybkim krokiem ruszyli do domu. Już przy wejściu w ich nozdrza uderzył słodki, mdlący zapach gazu.
— Szybko! Otwórz okna! — rozkazał Kuzey, a sam biegiem ruszył do kuchni.
Tam, na podłodze, znalazł nieprzytomną Silę, leżącą bezwładnie.
***
Kuzey, z twarzą zaciśniętą w bólu i przerażeniu, wyniós Silę na zewnątrz. Owinął jej bezwładne ciało w koc i delikatnie położył na przystrojonej werandzie, z dala od trującego gazu.
— Sila, otwórz oczy, proszę cię! — błagał, ale ona w żaden sposób nie reagowała.
Jego dłonie, dotąd pewne i silne, teraz drżały, gdy szukał oznak życia: nie wyczuwał ani oddechu, ani pulsu. Zrozumiał, że każda sekunda ma znaczenie. Odrzucił panikę i natychmiast rozpoczął reanimację.
Yildiz, Husnu i siedząca w wózku Hulya obserwowali scenę w paraliżującym przerażeniu. Słychać było tylko szybkie, miarowe uciski klatki piersiowej i rozpaczliwe prośby Kuzeya.
— Dalej, otwórz oczy! Proszę cię, walcz! — błagał, pochylając się nad nią i uciskając jej klatkę piersiową z mechaniczną precyzją. Po serii ucisków, dwukrotnie wtłoczył powietrze do jej płuc, rozpaczliwie próbując przejąć rolę jej serca.
Wrócił do ucisków. Jego głos był złamany:
— Proszę, otwórz oczy… Nie zostawiaj mnie, Sila! Nie rób mi tego! Dalej, Sila…
Nagle, po kolejnym uciśnięciu, Sila zaniosła się gwałtownym, ratującym życie kaszlem. Jej ciało drgnęło. Wróciła do świata żywych.
Kuzey natychmiast przerwał akcję, a jego oddech stał się urywany.
— Tak! Tak, kochanie! — powiedział, czując, jak niewyobrażalny ciężar spada mu z serca. Objął dłońmi jej policzki, a w jego oczach błyszczały łzy ulgi. — Wszystko w porządku, oddychaj głęboko… oddychaj dla mnie! Jestem z tobą. Wszystko będzie dobrze.
***
Tahir, wściekły i coraz bardziej zdesperowany, próbował skontaktować się z Bulentem, dzwoniąc na jego telefon komórkowy. Niestety, aparat milczał uparcie. Tahir nie wiedział, że Bulent, pokonany stresem i emocjami, leżał w łóżku z wysoką gorączką, niezdolny do odebrania połączenia.
— Dlaczego twój ojciec nie odbiera?! — Tahir zwrócił się w stronę Zeynep. Jego twarz wykrzywiona była irytacją i paniką. — Dziś wieczorem zbiera się rada. Jeżeli nie wycofa swojej skargi, mój dyplom zostanie zawieszony!
Podszedł do krzesła, na którym siedziała związana dziewczyna, i szarpnięciem zerwał taśmę z jej ust, aby mogła mówić. Piekący ból był jednak mniejszy niż jej złość.
— Zasłużyłeś na to! — grzmiała Zeynep. Choć była przywiązana do krzesła, jej spojrzenie mierzyło go ostrym, pogardliwym ogniem. — Kłamstwa, oszustwa, intrygi… tylko tym się zajmujesz! I ty jesteś prawnikiem?
— Uważaj na swoje słowa, dziewczyno — Tahir zmrużył oczy. — Jestem zadłużony po uszy! Musiałem zająć się sprawą Feraye, bo naprawdę potrzebuję pieniędzy! Rozumiesz to?!
— Nie wierzę ci — odparła Zeynep z zimną, młodzieńczą pewnością.
Tahir, w akcie skrajnej desperacji, sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki. Wyciągnął pistolet. Metaliczna lufa zalśniła w półmroku.
— Czy teraz widzisz? — zapytał głucho. — Jestem winien pieniądze niebezpiecznym ludziom. A jutro mam sprawę w sądzie. Jak mam sobie poradzić bez pieniędzy?!
— Nie będziesz mógł dłużej wykonywać swojego zawodu, ponieważ złożę na ciebie skargę — odpowiedziała Zeynep, starając się zapanować nad strachem. — Znajdź inną pracę, żeby się utrzymać. To, co robisz, jest przestępstwem!
— Posłuchaj mnie, gaduło! — Tahir nagle zerwał się i przystawił jej pistolet do skroni. Zimny dotyk metalu wywołał dreszcz u dziewczyny. — Dla niektórych dyplom to tylko kawałek papieru, ale dla mnie to całe życie. Jeżeli go stracę, zniszczę cały świat, łącznie z tobą!
***
W kuchni domu Gonul panował chaos. Cihan próbował przygotować herbatę z cytryną dla chorego Bulenta, ale ewidentnie nie radził sobie najlepiej — cytryna wylądowała na podłodze, a torebka herbaty pływała swobodnie w zbyt dużym kubku.
Nagle, rozległo się gwałtowne walenie do drzwi, połączone z silnym, natarczywym głosem Egego:
— CIHAN! Otwieraj!
Brat Sedy pośpiesznie otworzył drzwi i wpuścił swojego rywala do środka. Twarz Egego była szorstka i blada ze zmartwienia.
— Czego chcesz? — zapytał Cihan, czując natychmiastowe napięcie.
— Gdzie jest Zeynep?! — Ege zadał pytanie szorstko, bez żadnych wstępów.
— Jest w szkole. Gdzie ma być? — Cihan próbował zachować spokój, ale jego serce zaczęło bić szybciej.
Ege nie odpowiedział słowami. Zamiast tego, podniósł i pokazał mu białą torebkę z brązowymi uszami, należącą Zeynep.
— Dlaczego więc ta torebka leżała na środku drogi?
Cihan otworzył szeroko oczy, a na jego twarz wstąpił blady, paraliżujący strach.
— Co…? Na środku drogi? — wydusił.
— Teraz rozumiesz?! — Głos Egego był na granicy krzyku. — Książki, portfel, telefon… wszystko jest tutaj! A Zeynep nigdzie nie ma!
Cihan natychmiast przypomniał sobie poranną rozmowę ze swoją siostrą, kiedy ta w ostry sposób wyraziła swoje niezadowolenie z powodu jego bliskości z Zeynep. Nagle jego myśli ogarnęła paraliżująca obawa, że Seda mogła posunąć się do czegoś złego…
Nie tracąc ani chwili, natychmiast ruszył do drzwi.
— Dokąd idziesz? — zapytał Ege, zdziwiony nagłym, chaotycznym ruchem Cihana.
— Popytam ludzi, czy ktoś ją widział — skłamał Cihan, nie zwalniając kroku. — Pan Bulent jest bardzo chory. Zrobiłem mu herbatę, zanieś mu ją.
Wypchnął Egego w kierunku kuchni, a sam opuścił dom w pośpiechu, mrucząc cicho pod nosem, z narastającym lękiem w sercu:
— Seda… Mam nadzieję, że nie zrobiłaś niczego głupiego…
***
Cihan od razu zadzwonił do Sedy, ale ta kategorycznie zaprzeczyła, by miała cokolwiek wspólnego ze zniknięciem Zeynep. Wrócił do środka. Usłyszał dobiegający z pokoju dziennego dźwięk dzwoniącego telefonu. Podniósł go z wersalki — to był aparat Bulenta.
— Wreszcie odebrałeś — rozległ się po drugiej stronie znajomy głos Tahira.
Cihan zesztywniał.
— Tahir… — wysyczał przez zęby.
— Cihan? To ty? — Głos adwokata zdradzał zaskoczenie. — Gdzie jest Bulent?
— Czego chcesz od Bulenta? Nie dostałeś wystarczającego lania? Jaki masz problem?!
— Z tobą żadnego. Chcę porozmawiać z Bulentem — głos Tahira był twardy i nieugięty. — Zadzwonię ponownie za dwie minuty.
Połączenie zostało przerwane.
Do pokoju wszedł Ege, natychmiast wyczuwając napięcie.
— Co się dzieje? — zapytał, marszcząc brwi.
— Nic. Zajmij się swoimi sprawami. — Cihan wbił w niego wrogie spojrzenie.
— Czyżby? Co więc telefon wujka Bulenta robi w twoim ręku?
— Co cię to obchodzi? Idź i zainteresuj się swoją żoną — powiedział Cihan, próbując go zbyć.
— Uważaj. Nie przekraczaj granicy — ostrzegł Ege. — Jeżeli życie Zeynep jest w niebezpieczeństwie, mam prawo o tym wiedzieć! Kto dzwonił? Dlaczego krzyczałeś?
Ege chciał sięgnąć po telefon, ale Cihan schował rękę za plecami.
— Straciłeś prawo do martwienia się o Zeynep w chwili, gdy ją zostawiłeś i ożeniłeś się z Melis, adwokaciku — powiedział z jadowitą pogardą. — To koniec. Ten ślub wszystko zakończył.
— Daj mi to! — Ege chwycił Cihana za rękę, próbując wyrwać mu telefon.
Obaj mężczyźni zaczęli się szarpać w chaotycznej walce o urządzenie. Nagle telefon zaintonował dzwonek — Tahir dotrzymał słowa. Ege zdołał przejąć aparat i natychmiast odebrał.
— Gdzie jest Bulent? — zapytał Tahir po drugiej stronie.
— To ja, Ege. Możesz porozmawiać ze mną.
— Gdybym chciał z tobą rozmawiać, zadzwoniłbym do ciebie. — Tahir zaśmiał się drwiąco. — Powiedz Bulentowi, żeby odebrał telefon za dwie minuty. W przeciwnym razie nigdy więcej nie zobaczy swojej córki.
Rozłączył się.
— Co powiedział? — spytał Cihan, marszcząc brwi.
— Ten drań porwał Zeynep — odpowiedział Ege drżącym głosem. — Chce rozmawiać tylko z wujkiem Bulentem.
W tym krytycznym momencie do pokoju wmaszerował Bulent. Był blady, ledwo trzymał się na nogach, ale alarmujące głosy go obudziły.
— Słyszałem, co powiedziałeś… Co z Zeynep?! — zapytał z paniką, która natychmiast pokonała jego gorączkę.
— Wujku Bulencie, musisz odpoczywać — powiedział Ege, próbując go powstrzymać.
— Daj mi telefon, Ege! — zażądał Bulent.
Bulent wyrwał chłopakowi telefon z ręki. Ledwie to zrobił, dopadł go silny atak kaszlu. Opadł ciężko na wersalkę, chwytając się za pierś, jakby z trudem łapał powietrze. Porwanie córki było dla niego ostatecznym, paraliżującym ciosem.
Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Aşk ve Umut. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Aşk ve Umut 255. Bölüm i Aşk ve Umut 256. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.




















