Miłość i nadzieja odc. 361: Naciye zgadza się na ślub Kuzeya i Sili!

Sila jest szczęśliwa w ramionach Kuzeya.

„Miłość i nadzieja” – odcinek 361 – szczegółowe streszczenie

Melis od świtu biega po domu jak w transie. Włosy ma potargane, a oczy szeroko otwarte, jakby wciąż tkwiła jedną nogą w koszmarze. Wpada do salonu i zrywa wszystkich na równe nogi.

— Musimy natychmiast opróżnić sejf! — oznajmia dramatycznie, nawet nie czekając, aż ktokolwiek zapyta dlaczego. — Wszystko trzeba przenieść do skrytki bankowej. Wszystko!

Ege, który dopiero co zszedł po schodach, mruży oczy, próbując ogarnąć chaos.

— Melis… co ty wygadujesz? — pyta ostrożnie. — Chcesz opróżnić sejf, bo coś ci się przyśniło? Dobrze słyszałem?

— Kochanie, nie kpij! — Melis oburza się natychmiast, jakby odsłaniał jej najczulsze miejsce. — Takich rzeczy nie można ignorować! Widziałam to wyraźnie — złodzieje weszli do domu i zabrali wszystko! Absolutnie wszystko!

Łapie się za głowę.

— Jeśli nie przeniesiemy kosztowności, nie zmrużę dziś oka. Ba, nigdy już nie zasnę!

Ege wzdycha głęboko, przyzwyczajony do jej dramatów, ale dziś nawet on widzi, że Melis zachowuje się zdecydowanie inaczej niż zwykle.

— To tylko sen… — zaczyna spokojnie, lecz Melis natychmiast mu przerywa.

— SEN czy nie — takie rzeczy są znakiem! — krzyczy. — Nie chcę pewnego dnia obudzić się i zobaczyć pustych szafek. Posłuchajcie mnie chociaż raz!

Bulent, który obserwuje wszystko z kanapy, podnosi się i podchodzi do córki. Obejmuje ją troskliwie.

— Dobrze, córko. Uspokój się. — mówi łagodnym tonem. — Zajmę się tym. Nie denerwuj się, myśl o dziecku. Nie możesz się tak stresować.

Melis oddycha szybciej, ale powoli mięknie w ramionach ojca.

— Dziękuję, tatusiu… — szepcze, tuląc się do niego jak mała dziewczynka. — Tylko ty mnie rozumiesz.

Ege patrzy na nią z niepokojem. Coś jest z Melis nie tak — i on to czuje.

Ale jeszcze nie wie, jak bardzo.

***

W domu Kuzeya rozpoczynają się przygotowania do uroczystych zaręczyn. Atmosfera jest podniosła, choć podszyta napięciem. Feraye, pełna czułości, zastępuje matkę Sili, stojąc u jej boku z taką czułością, jakby naprawdę nią była.

Gdy nadchodzi chwila poproszenia o rękę Sili dla Kuzeya, wszyscy wstrzymują oddech. To właśnie do Feraye musi zwrócić się Naciye.

Na twarzy Naciye nie można odczytać żadnej emocji poza szokiem. Kobieta chwieje się lekko, łapie powietrze, jakby zaraz miała zemdleć. Hulya, przerażona, od razu przynosi ciśnieniomierz.

— Mamo, oddychaj! — woła.

Hulya zakłada opaskę i po chwili urządzenie pika: 120/80.

Jakby nic jej nie dolegało.

***

Tymczasem, przed domem, Bahar i Cavidan czają się przy zaparkowanym samochodzie Feraye. Buszują przy drzwiach, próbując dostać się do środka jak złodziejki amatorskiego kalibru. Wiedzą, że w schowku leży pendrive — dowód, który może posłać Bahar za kratki.

— No dalej, otwórzcie się! — syczy Bahar, szarpiąc klamkę. — Muszę to mieć!

— Ciszej, ktoś nas zobaczy! — syczy Cavidan, choć sama wygląda jakby za chwilę miała wpaść w panikę.

***

Kuzey, podenerwowany zachowaniem matki, wychodzi na podwórko zaczerpnąć powietrza. Rozgląda się i zaciska szczęki. Widać po nim, że walczy z emocjami.

Sila podchodzi do niego powoli, jakby bała się, że jeśli zrobi gwałtowny krok, cały świat mógłby się zatrząść. Obejmuje go delikatnie.

— Nie denerwuj się — szepcze. — Nie potrzebuję wielkiej uroczystości. Wystarczą obrączki. Nic więcej.

Kuzey odwraca się do niej, a jego spojrzenie bije szczerością.

— Ale ja chcę tego, Sila. Chcę, żeby było pięknie. Pierwszy raz w życiu czegoś tak pragnę. Kocham cię i chcę, żeby moja mama była świadkiem tej chwili. Nie proszę o wiele.

Nie widzą, że przy drzwiach stoi Naciye. Słucha każdego słowa. Każde zdanie wbija się w jej serce jak igła.

Sila splata palce z dłońmi Kuzeya.

— Zrozum ją. — Jej głos jest miękki, kojący. — Nie jestem tą synową, o której marzyła. Miała wobec ciebie inne plany.

— Jakie plany?! — wybucha Kuzey. — Jakie mogą być plany matki poza szczęściem własnego dziecka? Kocham cię. Jesteś moim szczęściem. Dlaczego ona tego nie widzi?!

Sila delikatnie dotyka jego policzka.

— Bo się boi — mówi spokojnie. — Boisz się stracić ją, a ona boi się stracić ciebie. Jesteś jej jedynym oparciem. Straciła męża tak wcześnie, zostałeś jej tylko ty. Myśli, że jeśli stworzysz własną rodzinę, zabraknie w twoim sercu miejsca dla niej.

— W moim sercu jest miejsce dla wszystkich, których kocham — odpowiada Kuzey, ale już łagodniej.

Sila uśmiecha się i opiera głowę o jego pierś.

— I ona w końcu też to zrozumie.

Obejmują się mocno, a w oddali widać Bahar i Cavidan, wściekłe, z zazdrością i furią wypisaną na twarzach. Bahar aż zaciska pięści — gdyby nie matka, rzuciłaby się na Silę.

Naciye odwraca wzrok. Zamyśla się. Po chwili cicho wraca do salonu.

Wchodzi powoli, jakby niosła na barkach ciężar własnego uporu.

Siada na kanapie. Spogląda na Feraye i Bulenta.

— Zawołajcie ich — mówi nagle. — Załóżmy obrączki.

Wszyscy natychmiast się ożywiają. Hulya aż klaszcze w dłonie, Bulent uśmiecha się szeroko, a Feraye ma łzy w oczach.

Bo oto, po raz pierwszy, Naciye zrobiła krok, którego nikt się po niej nie spodziewał.

***

Seda jest w świetnym humorze. Podśpiewuje pod nosem, kroi warzywa, jakby nic złego nigdy się nie wydarzyło. Jej lekkość kontrastuje z ciężarem minionego dnia.

Wtedy do kuchni wchodzi Cihan. Zatrzymuje się w progu i patrzy na nią z niedowierzaniem.

— Widzę, że jednak cię nie zwolnili — mówi chłodno. — Myślałem, że po wczorajszym wylatujesz stąd na zbity pysk.

Seda odwraca się z uśmiechem, jakby komplementował jej śpiew.

— Nie martw się, poradziłam sobie. W końcu jestem twoją siostrą.

Cihan przewraca oczami.

— Seda, mam już dość twoich bzdur. — Jego ton staje się ostry jak nóż, który ona trzyma w dłoni. — Spakuj się natychmiast. Wynająłem ci dom. Wyjedziesz stąd, nie mówiąc nikomu ani słowa. To tylko kwestia czasu, aż ktoś cię tu złapie.

Seda zatrzymuje się w pół ruchu, opierając dłonie o blat.

— Aha. I mam odejść po to, żebyś ty mógł spokojnie przeżywać swoją wielką miłość z Zeynep? — pyta z wyraźną ironią.

— Nie doprowadzaj mnie do szału. Jeśli tu zostaniesz, wszystko wybuchnie ci w twarz. I mnie też.

— Wyluzuj, braciszku. — Uśmiecha się słodko. — Jestem bezpieczna. Mam przewagę, o której nawet nie masz pojęcia. Ty zajmij się własnymi problemami.

Cihan zaciska zęby.

— Jak możesz tak do mnie mówić?

Seda prostuje się i składa ręce na piersi w geście wyższości.

— Bo wszystko się zmieniło, Cihan. Skoro wybrałeś Zeynep, nie jesteśmy już po tej samej stronie.

Cihan marszczy podejrzliwie brwi.

— Jaką niby masz przewagę?

Seda uśmiecha się szeroko, aż zbyt szeroko.

— Dobrze, że ja przynajmniej nie jestem tak tajemnicza jak ty. Niczego przed tobą nie ukrywam.

Robi krok w jego stronę i wypowiada słowa, które przecinają powietrze jak ostrze:

— Ojcem dziecka Melis nie jest Ege. Tylko Gokhan.

Cihan robi wielkie oczy.

— Co ty wygadujesz?

— Prawdę. — Seda mówi to z dumą, jakby prezentowała swój największy triumf. — Wczoraj byłam taka na ciebie wściekła, że chciałam powiedzieć o tym Egemu. Już miałam to zrobić, ale… zrobiło mi się ciebie żal.

Pochyla głowę z udawanym współczuciem.

— Zmieniłam zdanie. Na razie. Bo mogę zmienić je znowu, w każdej chwili. Więc radzę ci być dla mnie miłym. Jeżeli prawda wyjdzie na jaw, nie będzie już żadnych przeszkód między Egem a Zeynep.

Cihan mruży oczy, masując brodę jak ktoś, kto nagle poczuł ciężar kilku nowych problemów.

— Jesteś tego pewna?

Seda unosi podbródek.

— W stu procentach.

***

Melis zapycha się ciasteczkami, jakby od tego zależało jej życie. Po chwili zaczyna kaszleć i dławić się, łapiąc się za gardło, w panice szukając ulgi. Zeynep natychmiast podaje jej szklankę wody.

— Co zrobiłaś? — sapie Melis, kiedy wreszcie odzyskuje oddech. — Rzuciłaś na mnie klątwę?!

— Melis, nie bądź śmieszna. — Zeynep kręci głową. — Po prostu jadłaś jak szalona. Wszystko dobrze?

Melis ociera usta i rzuca jej podejrzliwe spojrzenie.

— Dobrze — odpowiada, ale zaraz mruży oczy. — Czemu się tak na mnie patrzysz? Co ci znowu chodzi po głowie?

Zeynep siada obok niej i mówi powoli, ostrożnie:

— Gokhan cię niepokoi, prawda? Powiedz mi, czego od ciebie chce.

Melis wzdycha teatralnie i przewraca oczami.

— Nie rozumiesz tureckiego?

— Rozumiem. — Zeynep marszczy brwi. — Ale nie rozumiem, co Gokhan od ciebie chce.

Melis wyciąga rękę po kolejne ciastko.

— Czego może chcieć? — odpowiada z sarkazmem. — Chce, żebym czuła się dobrze. Czy ty… jesteś o to zazdrosna?

Zeynep prycha.

— Melis, naprawdę? Serio?

Melis unosi brodę z dumą.

— To pierwszy raz, odkąd się znamy, kiedy jakiś mężczyzna się mną zainteresował. Nie mów, że nie kłuje cię to choć trochę.

— Melis, proszę. Nie wygłupiaj się. Martwię się o ciebie. Widziałam, jak cię ścisnął. To było agresywne. To nie jest normalne.

Melis jednak nie słucha. Wpatruje się w nią z nagłą ostrością.

— A ja nie ufam tobie — mówi powoli. — Przez to, co było między tobą a Egem.

Zeynep aż podrywa się na sofie.

— Między mną a Egem? Melis, kochana, co to ma wspólnego z tobą i Gokhanem?!

— No nie wiem… — Melis wzrusza ramionami. — Czy Ege, twój były chłopak, też ci przeszkadza?

— Oczywiście, że nie! — Zeynep łapie się za głowę. — Melis, to absurd.

— Ty mówisz, że Gokhan jest niebezpieczny i że mi przeszkadza. A ja mówię, że Ege może przeszkadzać tobie.

— Melis… — Zeynep bierze głęboki oddech. — Jestem zaręczona z Cihanem, a ty jesteś żoną Egego. Za chwilę urodzisz córkę. To normalne, że się o ciebie martwię. I jesteś moją siostrą. Myślisz, że w takich okolicznościach mogłabym wrócić do Egego. To niedorzeczne.

Melis milknie. Jej spojrzenie robi się puste, jakby w jej głowie otworzyły się jakieś drzwi, których nikt wcześniej nie dostrzegał.

W końcu mówi cicho, ale każde słowo wbija się w powietrze jak gwóźdź:

— A co jeśli… to dziecko nie jest Egego?

Zeynep otwiera szeroko oczy. Patrzy na Melis, jakby usłyszała coś wstrząsającego.

— Co ty powiedziałaś? — wychrypia.

***

Melis patrzy spokojnie, aż nienaturalnie spokojnie, w osłupiałą twarz siostry. W jej oczach pojawia się cień prowokacji, wręcz satysfakcja.

— Wolałabyś, żeby to dziecko było kogoś innego, prawda? — pyta lodowato.

Zeynep mruży oczy, jakby próbowała zrozumieć sens tych słów.

— Melis, co ty wygadujesz?

— Mówię prawdę. — Melis unosi brodę. — Twój związek z Cihanem to kłamstwo. Gdyby okazało się, że to dziecko należy do kogoś innego, skakałabyś do sufitu ze szczęścia. Od razu rzuciłabyś Cihana i pobiegła do Egego.

— Przestań pleść bzdury. — Zeynep traci cierpliwość.

Nagle telefon Melis zaczyna dzwonić. Wibracje przecinają napiętą ciszę. Melis zerka na ekran, ale nie ma zamiaru odebrać.

Zeynep pochyla się lekko.

— O, Gokhan — zauważa chłodnym tonem.

Melis podskakuje jak oparzona.

— Co cię to obchodzi?! — warczy. — A nawet jeśli… Nawet jeśli mam sekretny romans z Gokhanem, co zrobisz? Pobiegniesz do Egego? Wyśpiewasz mu wszystko? Zerwiesz z Cihanem i rzucisz się Egemu na szyję?!

Zeynep przewraca oczami tak mocno, że aż wzdycha z frustracją.

— Boże, chroń moje zdrowie psychiczne… — szepcze do siebie.

Melis unosi palec i kieruje go w stronę siostry jak oskarżycielskie ostrze.

— Widzisz? Nawet nie zaprzeczyłaś! Ale przykro mi, siostrzyczko… Ege jest mój. Mój. Nawet jeśli umrę, nie pozwolę wam być razem!

Zeynep przykłada dłoń do czoła.

— Spokojnie, to tylko jej hormony… — mówi to bardziej do siebie niż do Melis.

Melis prostuje się natychmiast.

— To nie hormony! — protestuje z oburzeniem. — Znasz mnie. Mówię wszystko wprost. A teraz, w moim stanie, nie mogę dusić w sobie złych emocji. To szkodzi dziecku.

Telefon Melis znów wibruje. Tym razem przychodzi wiadomość.

Melis odczytuje ją w myślach:

— „Mój dziadek chce cię zobaczyć. Jadę po ciebie.”

Cień paniki i strachu przebiega po jej twarzy.

***

Podczas gdy w salonie trwają uroczyste zaręczyny, w przedpokoju dzieje się coś zupełnie innego.

Cavidan i Bahar skradają się niczym dwie złodziejki z komicznego filmu, choć w ich oczach nie ma śladu humoru. Otwierają torebkę Feraye, zawieszoną na szafce, i z triumfem wyciągają kluczyk do jej samochodu.

Ich uśmiechy są szerokie, pełne satysfakcji. Są przekonane, że lada chwila dostaną się do pendrive’a z nagraniem, które może wysłać Bahar za kratki.

Ale czy naprawdę uda im się zniszczyć dowód?

Czy los pozwoli im tak łatwo uciec?

Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Aşk ve Umut. Inspiracją do jego stworzenia był film Aşk ve Umut 274. Bölüm dostępny na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tego odcinka, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.

Podobne wpisy