Miłość i nadzieja odc. 366: Bahar i Cavidan uprowadzają Feraye!

Cavidan ogląda pierścionek i bransoletkę, które ukradła nieprzytomnej Feraye.

„Miłość i nadzieja” – odcinek 366 – szczegółowe streszczenie

Po brutalnym ataku Bahar i Cavidan wloką nieprzytomną Feraye do domu Şükrü. Wrzucają ją do jednego z pustych, zimnych pokoi, przypominających bardziej graciarnię niż miejsce, w którym ktokolwiek miałby przebywać. Ściany w kolorze bladego błękitu potęgują chłód, a na podłodze leżą zwinięte dywany, jakby czekały na lepsze czasy.

Sadzają Feraye na chwiejnym krześle, a potem ciasno wiążą jej nadgarstki za oparciem. Nogi krępują grubą liną. Głowa kobiety opada na bok jak u porzuconej marionetki — włosy przesłaniają jej twarz, a oddech jest płytki, prawie niesłyszalny.

Cavidan poprawia sweter, przeciąga się i z zadowolonym sapnięciem podchodzi do uwięzionej. Zerka na nią z góry, jak na bezbronną zdobycz.

Następnie pochyla się i z wprawą złodziejki, której nikt nie nauczył wstydu, zdejmuje z ręki Feraye pierścionek, a potem delikatną bransoletkę. Prosty mebel obok łóżka odbija światło padające z okna, sprawiając, że biżuteria błyszczy jak łup pirata.

– Ach, jakie to piękne… – szepcze Cavidan, unosząc bransoletkę tak, by promień światła zatańczył na jej powierzchni. – Kto wie, ile jest warta. Może więcej niż cały ten dom? – Uśmiecha się szeroko, oczyma wyobraźni już przeliczając pieniądze.

Sięga do kieszeni płaszcza i wyciąga zdjęcie — to samo, które wiele lat temu znalazła przy maleńkiej Sili. Na fotografii nastoletnia dziewczyna tuli w ramionach niemowlę — Silę. Cavidan zbliża biżuterię do fotografii. Jej oczy, zwykle mętne i zmęczone, teraz nagle odzyskują ostrość.

Na zdjęciu dziewczyna ma na nadgarstku identyczną bransoletkę. Ten sam splot srebra. Ten sam połysk. Ten sam delikatny kształt, którego nie sposób pomylić.

Cavidan drży ręka.

– Dokładnie taka sama… – szepcze, a uśmiech powoli wykrzywia jej usta.

Patrzy na nieprzytomną Feraye, potem znów na zdjęcie.

– Sila jest jej córką – mówi to wolno, smakując każdą sylabę, nie mając już najmniejszych wątpliwości.

***

Cavidan podnosi z łóżka płaszcz Feraye i narzuca go na siebie w pośpiechu, jakby chciała stać się nią choćby na chwilę. Materiał jednak napina się na jej plecach, a potem pęka z cichym trzaskiem, zdradzając jej próbę. Cavidan syczy z irytacji, ale nie ściąga płaszcza.

Nagle Feraye porusza się. Głowa opada jej raz na jedno, raz na drugie ramię, jakby z trudem przedzierała się przez gęstą mgłę narkotyku.

– O Boże… – mruczy Cavidan i jak cień wymyka się z pokoju, zamykając za sobą drzwi bezszelestnie.

***

Feraye powoli otwiera oczy. Jej rzęsy drżą, a wzrok błądzi po niebieskich ścianach, jakby próbował zaczepić się o cokolwiek znajomego. W końcu patrzy w dół — jej dłonie są związane za krzesłem, a nogi skrępowane grubym sznurem.

– Gdzie… ja jestem? – pyta półgłosem, jakby bała się odpowiedzi.

Otwiera usta szerzej, z trudem łapiąc powietrze. Wspomnienia zaczynają napierać:

Kręta droga i ciało dziewczyny leżącej bez ruchu…

Jej własne dłonie, które wyciągnęła, by pomóc…

A potem czyjaś dłoń na jej twarzy, ostry zapach eteru, ciemność spadająca jak ciężka zasłona…

Feraye gwałtownie podnosi głowę.

– Gdzie ja jestem?! – krzyczy, a echo jej głosu rozpływa się w pustym pokoju.

Cisza odpowiada jej obojętnie, jakby ściany same były wspólnikami jej oprawców.

– Hej! – woła, starając się wyrwać, choć lina boleśnie wbija się w jej kostki. – Kim jesteś?! Czego chcesz?! Wypuść mnie! Słyszysz?! Wypuść mnie natychmiast!

Znów cisza.

A potem jeszcze głębsza, jeszcze bardziej dławiąca.

Feraye czuje, jak strach cienką igłą przeszywa jej kręgosłup.

– Kto tu jest? – pyta drżącym szeptem. – Proszę… odezwij się…

Ale nikt nie odpowiada.

Jakby cały świat milczał, a ona została w nim zupełnie sama.

***

Melis z trudem przeciąga Gokhana do sąsiedniego pokoju, wlokąc jego związane ciało po podłodze. Chce tylko jednego — by Ege nie zobaczył go. Jest w ciąży, ledwo oddycha, ale zaciska zęby i ciągnie dalej.

Nagle jej ciało przeszywa potężny, nienaturalny skurcz. Melis zamiera, a jej dłonie rozjeżdżają się po panelach.

A potem… plask.

Na jasnej podłodze pojawia się ciemnoczerwona plama.

Melis patrzy na nią z niedowierzaniem, po sekundzie zaś jej twarz rozciąga się w przerażeniu.

– Moja córka… Boże… coś stało się mojej córce! – krzyczy, chwytając się za brzuch.

Próbuje się podnieść, ale nogi odmawiają posłuszeństwa. Osuwa się, dyszy, a łzy spływają jej po policzkach.

Gokhan porusza się na podłodze, stękając w knebel, ale nie może jej pomóc — jest związany jak paczka słomy.

***

Kilka minut później drzwi otwierają się gwałtownie. Seda zatrzymuje się w progu i blednie.

Melis leży na ziemi, skulona, cała we łzach, z jedną dłonią przy brzuchu, a drugą brudną od krwi. Płacze, ale bezgłośnie — jakby nie miała już siły na krzyk.

– Melis! – Ceylan rzuca się do niej. – Co ci się stało?!

Nagle jej wzrok nachodzi gniew, ostry jak nóż. Ogląda się na Gokhana leżącego tuż obok.

– Ty… ty jej coś zrobiłeś?! – syczy i z zaciśniętymi zębami zrywa taśmę z jego ust. Nim zdąży coś powiedzieć, kopie go dwa razy w bok.

– Zwariowałaś?! Jak miałem jej coś zrobić?! – prycha Gokhan i unosi związane dłonie. – Spójrz na mnie, przecież jestem unieruchomiony!

– Zamknij się! – wrzeszczy Seda i z powrotem zakleja mu usta.

Melis próbuje się przekręcić, ale ból ją paraliżuje.

– Ceylan… ja… czuję się bardzo źle… – jęczy cichutko. – Krwawię…

Seda przestaje oddychać na chwilę. Oczy rozszerzają jej się w strachu.

– O Boże… – szepcze. – Dobrze, Melis, słuchaj. Zabiorę stąd Gokhana, schowam go gdzieś… Potem zawołamy Egego i powiesz mu, że upadłaś. Zrozumiałaś?

Melis kręci głową. Łzy spływają jej po skroniach.

– Ceylan… moje dziecko… – łka. – Coś jest nie tak… trzeba do szpitala… musimy jechać natychmiast… proszę…

– Ale… – Seda rzuca spojrzenie na Gokhana. – A jeśli ktoś go znajdzie?

– To pokój moich rodziców… – mówi Melis, coraz słabsza, jakby gasła w oczach. – Nikt tu nie wejdzie… wrócą dopiero wieczorem… Proszę, pomóż mi…

Seda widzi, jak Melis drży i traci kolor. W jej spojrzeniu pojawia się czysta, paniczna decyzja.

– Dobrze – mówi, zbierając resztki odwagi. – Pomogę ci. Ale musimy się pospieszyć.

Gokhan, związany, zakneblowany i oszołomiony, tylko patrzy w milczeniu, coraz bardziej świadomy, że wpadł w piekło Melis i Sedy, z którego nie będzie łatwego wyjścia.

***

Bahar pojawia się w domu Kuzeya punktualnie, z maską niewinności i troski, której on ma już serdecznie dość. Mają pojechać razem do sądu na rozprawę rozwodową.

– Mogę skorzystać z łazienki? – pyta słodkim tonem.

– Pośpiesz się – rzuca chłodno Kuzey, zakładając płaszcz.

Bahar znika na piętrze. Jednak nie kieruje się do łazienki. Skrada się do pokoju Sili, rozgląda się nerwowo, a potem podchodzi do toaletki. Zdejmuje ze szczotki kilka złotych włosów. Zwija je ostrożnie, jak cenne trofeum, i wkłada do foliowego woreczka. Uśmiecha się pod nosem.

Schodzi na dół tak, jakby absolutnie nic nie zrobiła.

Kuzey otwiera drzwi, chcąc wreszcie wyjść. Na progu leży poranna gazeta. Schyla się po nią machinalnie… i w jednej chwili jego twarz tężeje.

Na pierwszej stronie, w rubryce plotkarskiej, widzi zdjęcie: on i Sila, ich zaręczyny, szerokie uśmiechy. A nad tym ogromny nagłówek krzyczy:

SZOKUJĄCY SKANDAL Z UDZIAŁEM SŁYNNEGO PRAWNIKA KUZEYA BOZBEYA!

Niżej tekst wbijający kolejne gwoździe:

“Znany prawnik Kuzey Bozbey zaręczył się, będąc żonatym. Bozbey, który wciąż jest w trakcie postępowania rozwodowego, wdał się w romans ze swoją szwagierką.”

Kuzey czyta to dwa razy. Za trzecim razem gazeta aż drży w jego dłoniach.

Odwraca się powoli, bardzo powoli, i wbija wzrok w Bahar. Jego spojrzenie jest ostre, wręcz palące.

Doskonale wie, że to ona za tym stoi.

Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Aşk ve Umut. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Aşk ve Umut 277. Bölüm i Aşk ve Umut 278. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.

Podobne wpisy