Odcinek 100: Nuh, przekonany, że na pewno stracił pracę, przychodzi do domu Barisa. „Cokolwiek powiesz, masz rację” – przyznaje mąż Cemile. – „Przepraszam, panie Barisie”. „Nuh, poczekaj chwilę” – mówi brat Savasa. – „Co się dzieje?”. „Po tym wszystkim… Właściwie nie mam nic do powiedzenia. Przyszedłem się z tobą pożegnać”. „Nie, będziesz kontynuował swoją pracę”. „Jak to, panie Barisie? Po tym wszystkim, co się stało…”. „Nuh, jaki ma to związek z tobą? Jaka jest w tym twoja wina?”. „Boże drogi, zaskoczył mnie pan, panie Barisie. Nie wiem nawet, co powiedzieć. Przyjechałem tutaj z myślą, że na pewno zostałem zwolniony. Nie poprosiłem o pozwolenie, a jutro mam spotkanie z Mehdim, powinienem pójść”.
„Dobrze, zrobimy tak, załatwisz swoje sprawy i przyjdziesz do pracy” – postanawia Baris. „Naprawdę? Znowu mnie zaskoczyłeś, panie Barisie. Niech Bóg cię wynagrodzi”. Akcja przenosi się do więzienia. Cengiz i Mehdi siedzą przy stoliku w celi. „Załóżmy, że stąd wyjdziesz” – mówi ten pierwszy. – „Czy zgodzisz się przejąć mój biznes?”. „Twój biznes?” – nie rozumie Mehdi. „Tak, jestem tutaj, ale na zewnątrz mam dużo spraw. Potrzebuję kogoś, kto poprowadzi je w moim imieniu. Silny, odważny, zdeterminowany… Potrzebuję kogoś, kto przypilnuje wszystkiego tak jak ja. Jeśli przejmiesz mój interes, twoja przyszłość będzie pewniejsza. Zrelaksujesz się”.
„Dziękuję, ojcze, jesteś naprawdę wielkim człowiekiem” – mówi Mehdi. – „Ale dla mnie nie istnieje świat na zewnątrz. Ten człowiek nie zmieni swojego oświadczenia. Miałem sklep z oponami, który prowadziłem z bliskim przyjacielem. Jest mi bliższy niż własny brat, nazywa się Nuh. Te pieniądze pochodzą z mojego udziału w sklepie. Postawiłem Nuha w trudnej sytuacji, wszystko spadło na niego. Nie zrozum mnie źle, muszę być wsparciem dla wszystkich, kiedy stąd wyjdę. Moja rodzina jest moim największym zobowiązaniem. Mogę pracować tylko dla ich dobra”.
„Mehdi, dowiedziałem się czegoś o tobie” – oznajmia Cengiz. „Dlaczego, ojcze?”. „Ponieważ uważasz mnie za ojca, a ja ciebie za syna. Poza tym, czy jesteś osobą, która należy do tego miejsca? Miałem dziś kilka spotkań. Dostałem pewną wiadomość. Myślałem, że ty też wiesz, ale najwyraźniej nie wiesz”. „Czego? O czym mówisz?”. „Sklep z oponami, o którym mówiłeś, został właśnie sprzedany. Twoja siostra i kobieta zostały wyrzucone z domu. Teraz mieszkają u tej pani, która jest twoją prawniczką. Nie wiedziałeś o tym, prawda?”.
„Ojcze, ktokolwiek ci to powiedział, kłamie” – mówi Mehdi, jakby próbował utwierdzić w przekonaniu sam siebie. – „Moja rodzina nie milczałaby o czymś takim”. „Wśród moich ludzi nikt nie odważyłby się kłamać” – zapewnia Cengiz. Brat Cemile wstaje od stołu i zaczyna krążyć niespokojnie od ściany do ściany. Tymczasem Zeynep, Emine i Sultan spędzają wieczór w klubie. Dobrze się bawią, nie żałując sobie alkoholu. Gdy są w drodze powrotnej, Sultan odbiera telefon od Savasa. Okazuje się, że on, Baris i Ali Riza także wyszli na miasto. Sultan postanawia, że razem z dziewczynami dołączą do nich.
Wkrótce kobiety docierają do lokalu. Zeynep jest bardzo zaskoczona, gdy widzi Barisa. „Nie wyjechałeś?” – pyta. „Jak widzisz” – odpowiada mężczyzna. – „Napijemy się kawy?”. „Dobrze. Wypiłam dzisiaj dużo kaw, ale mogę wypić jeszcze jedną”. Baris bierze Zeynep pod rękę i prowadzi ją do stolika na zewnątrz, gdzie mogą porozmawiać na osobności. „Jutro złożę wniosek o rezygnację” – oznajmia dziewczyna. – „Przyniosę do firmy, nie martw się”. „Zapytam cię o coś. Myślisz, że jestem zły, ponieważ jestem twoim szefem? Mogłaś wziąć sprawę z zewnątrz, a ja mogłem przymknąć na to oko. Ale to nie jest jeden z tych przypadków”.
„Nie mogę zrozumieć” – kontynuuje Baris. – „Bronisz osoby, która tak wiele ci zrobiła. Skoro wymazałaś tego człowieka ze swojego życia, dlaczego tak się nim przejmujesz? Dlaczego tak to przeżywasz?”. „Nie wiem, czego szukasz i dlaczego. Nie jestem zakochana w Mehdim, nie kocham go. Po prostu jest tam osoba, która nie popełniła morderstwa, a może zostać skazana na dwadzieścia, trzydzieści lat więzienia. Znam prawdę. Wiem, że jest niewinny. Nie mogę odwrócić się plecami i odejść, nie jestem taka”.
„Dobrze, rozumiem to” – mówi mężczyzna. – „Wierzysz w niewinność Mehdiego, bronisz go. Ale jednej rzeczy nie mogę zrozumieć. Dlaczego mnie okłamałaś?”. „Potępiłbyś mnie, wiem to. Zacząłbyś od oskarżeń, jak mogłam wziąć sprawę Mehdiego, wiem to dobrze. Doświadczałam tego często w swoim życiu. Nie chcę, żeby ktokolwiek mnie więcej obwiniał, rozumiesz? Nie chcę być potępiana, dlatego nikomu nie powiedziałam prawdy. Dlatego skłamałam”. „Masz rację. Przysięgam, że masz rację. Obiecuję, od teraz nie będę cię potępiać. Ale proszę cię tylko o jedno, nie ukrywaj przede mną niczego więcej”.
„Nie będę niczego ukrywała” – zapewnia Zeynep, a Baris obejmuje ją i oznajmia, czując wyraźną woń alkoholu: „Jutro masz wolne. Prawdopodobnie nie będziesz w stanie wstać”. „To jutro miałam pracować?”. „Teraz już nie. Wracajmy do środka”. Akcja przeskakuje do następnego dnia. Sakine i Nermin wchodzą do pokoju córki ze śniadaniem na tacy. „Jak minęła noc? Dobrze się bawiłaś?” – pyta przybrana mama. „Było dobrze” – odpowiada Zeynep. – „Ale jeśli po tej dobrej nocy przyszłyście, żeby coś zaczynać, jestem naprawdę zmęczona”. „Nie, nie ma nic takiego. Sakine i ja rozmawiałyśmy wczoraj. Zastanawiałyśmy się, jak to rozwiązać”.
„Nieumyślnie cię denerwowałyśmy” – kontynuuje Nermin. – „Nie zdawałyśmy sobie sprawy, jaką presję na ciebie wywieramy. W dodatku twoje życie, jakby dopiero się zaczęło. Zachowywałyśmy się tak, ponieważ zapomniałyśmy o wszystkim, przez co przeszłaś w przeszłości. Zrozumiałyśmy to. Tak jak powiedziałaś, wpływamy na ciebie. Choć nie popieram tego, co zrobiłaś, nie potępiam cię ani nie winię. Obie jesteśmy odpowiedzialne za większość decyzji, które podjęłaś. Kochamy cię. Myślę, że to jest najważniejsze”. Kobiety kładą się na łóżku obok córki, przytulają ją i łaskoczą. Wszystko między nimi jest już dobrze.