120: Zeynep, Ali Riza i jego przyjaciel Sadi przyjeżdżają do domu Mehdiego. „Zadzwoniłem do Sadiego, żeby nam pomógł” – oznajmia wujek Barisa. – „Potrafi rozmawiać z takimi ludźmi w ich języku. Oni go zrozumieją. Oczywiście nie wiem, co jest w twojej głowie, ale proponuję, żebyśmy działali razem”. „Mehdi, tu chodzi o nasze życie” – odzywa się Zeynep. – „Proszę, nie odmawiaj od razu”. „Bracie, dziękuję za przybycie. Nasza sytuacja jest dla ciebie jasna, ale… Mam tylko jednego brata.” – Mehdi wskazuje na siedzącego obok niego Nuha. – „Wszystko zależy ode mnie, dlatego sami sobie poradzimy. Dziękuję ci za ofertę”.

„Mehdi, masz bardzo ładne imię” – zabiera głos Sadi. – „Prowadzony przez Boga, prawda? Podążaj za Bogiem, ile chcesz, wszyscy jesteśmy jego sługami. Ale bracie, wszyscy potrzebujemy siebie nawzajem. Dzisiaj ja pomogę tobie, jutro ty pomożesz mnie”. „Brat Sadi dobrze mówi” – potwierdza Ali Riza. – „Ja w swoim wieku nie będę się angażował w te sprawy, ale skoro jesteśmy wszyscy razem, to grzechem jest ryzykować życie. Życie tego niemowlęcia, tej kobiety, tego chłopaka. Nie ryzykujmy ich życiem. To twoja sprawa, masz rację, ty decydujesz. Ale pozwól mi zabrać to dziecko i tą panią, a wy wtedy działajcie sami”.

„Co to za sprawa? Jakie niebezpieczeństwo?” – pyta zaniepokojona Cemile. – „Mehdi, nigdzie cię nie puszczę. Dokąd chcesz iść?”. „Poczekaj, Cemile. Sytuacja nie jest taka, jak myślisz” – oznajmia Nuh. „Ciągle mi to powtarzasz. Powiedz mi wszystko, Nuh!”. „Ostrzelali nasz dom, a także dom Barisa” – wyznaje Zeynep. – „Teraz wszyscy jesteśmy u Barisa. Ciebie też chcemy zabrać, żebyś była bezpieczna”. „Ukryliście to przede mną?” – Cemile kieruje pełne nagany spojrzenie na brata i męża. – „Wstydźcie się obaj! Zeynep, czy wszystko dobrze? Proszę, powiedz mi, że wszyscy mają się dobrze”.

„Wszyscy mają się dobrze, po prostu się wystraszyliśmy” – uspakaja córka Sakine. „Weź siostrę i idźcie do Barisa, bracie” – Mehdi zwraca się do przyjaciela. – „Mają rację, tak będzie najlepiej”. „Tak nie można” – sprzeciwia się Nuh. – „Odeślemy Cemile i Mujgan, a ty i ja zostaniemy tutaj”. „W takim razie, za waszym pozwoleniem, zabieram dziecko i panią” – oznajmia Ali Riza, podnosząc się. „Ja spakuję rzeczy dziecka” – mówi Zeynep i wraz z Cemile opuszczają pokój.

„Bracie, jeśli pozwolisz, nie jedźcie sami” – mówi Sadi do przyjaciela. – „Nie wiemy, co się może stać. Przed drzwiami jest dość ludzi, niech kilku pojedzie z tobą”. „Nie, Sadi. W ten sposób tylko zwrócimy na siebie uwagę” – stwierdza Ali Riza. – „Poradzę sobie z tym, nie martw się”. W następnej scenie Zeynep, Cemile, Mujgan i Ali Riza są już w drodze. „Jak tylko przyjedziemy do domu, napijemy się herbaty i porozmawiamy” – oznajmia siedzący za kółkiem wujek Barisa. – „Dziecko znów będzie z matką”.

Nagle kierowca jadącego z tyłu samochodu zaczyna uporczywie naciskać na klakson. Ali Riza zjeżdża maksymalnie do krawędzi jezdni, ale kierowca nie wyprzedza go, tylko dalej trąbi. „Może powinniśmy do kogoś zadzwonić” – sugeruje zaniepokojona Cemile. „Nie dzwoń do nikogo, niech się nie martwią” – odpowiada wujek Barisa. – „Zatrzymamy się gdzieś”. Nagle agresywny kierowca wyprzedza Aliego i hamuje gwałtownie, obracając się i ustawiając w poprzek drogi. Tak samo ustawia się auto za Alim, zakleszczając go i uniemożliwiając dalszą drogę. Z pojazdów wysiadają ubrani na czarno mężczyźni i wyciągają pistolety. Wśród nich jest Meto.

Gangster podchodzi do samochodu Aliego i każe mu otworzyć drzwi. Gdy spotyka się z odmową, oddaje kilka strzałów ostrzegawczych w powietrze. Wujek Barisa wysiada i chwyta go za poły płaszcza. „Kim ty jesteś?!” – krzyczy. „Wujku, nie mam z tobą żadnego problemu” – oznajmia ze spokojem Meto. – „Jesteś stary i nerwowy. Odsuń się i odejdź”. „Czy wy jesteście ludźmi?”. „Tak, jesteśmy ludźmi.” – Otwiera tylne drzwi od strony Zeynep. Dziewczyna kurczowo przyciska Mujgan do piersi. „Weźcie mnie, a ją zostawcie” – błaga. Zbiry zabierają ją i córkę Mehdiego do swojego samochodu.

„Mujgan!” – krzyczy przerażona Cemile. „Nie daruję wam tego!” – odgraża się Ali Riza. Gdy draby odjeżdżają, kobieta dzwoni do Mehdiego, a mężczyzna do Barisa. Powiadamiają ich o tym, co właśnie się stało. Akcja przenosi się do domu Mehdiego. Mężczyzna, cały trzęsąc się z nerwów, wybiera numer do Meto. „Zatłukę cię własnymi rękami!” – wrzeszczy, gdy połączenie zostaje odebrane. – „Zatłukę cię, słyszysz mnie?!”. „Jakim złym człowiekiem jesteś” – mówi rozbawiony gangster. – „Czy to my uczyniliśmy cię takim? Umowa to umowa. Posłuchaj, brat Cengiz nie jest człowiekiem, który zdradziłby twoje zaufanie. Tak jak ty wziąłeś od nas pieniądze, my w zamian za to wzięliśmy Zeynep i Mujgan. I nie martw się, ugotujemy jej owsiankę tak jak chciałeś, z czterech łyżeczek”.

„Daj mi adres!” – żąda Mehdi. „Zamknij się!” – rozkazuje Meto, tym razem poważnym tonem. – „Zostało ci pięć godzin, ale dla ciebie skrócimy czas do czterech. W tym czasie masz znaleźć pieniądze. Nie mam wątpliwości, że to zrobisz. Jeśli teraz ruszysz w drogę, dotrzesz tutaj rano. Podam ci adres, zapisz sobie”. Akcja przeskakuje do następnego dnia. Zeynep wychodzi wraz z Mujgan przez okno z kryjówki gangsterów. Próbuje uciec, ale uniemożliwia jej to otaczający teren kryjówki potok.

Tymczasem Mehdi zatrzymuje samochód na pobliskiej drodze. On i Nuh wysiadają na zewnątrz. „Ty zostaniesz tutaj” – mówi mąż Benal do przyjaciela. – „Weźmiesz je i odjedziecie stąd”. Przyjaciele obejmują się po męsku, życząc sobie powodzenia. Mehdi rusza w stronę miejsca, gdzie mają być przetrzymywane jego była żona i córka. Czy uda mu się je uratować? Czy sam nie zapłaci za to najwyższej ceny?

Podobne wpisy