149 i 150: Reyhan nie udaje się uciec. Ludzie Talaza chwytają ją w lesie i ponownie zaprowadzają do ciemnej komórki. „Proszę, wypuśćcie mnie” – błaga dziewczyna. Drab w odpowiedzi silnie rzuca ją na ziemię. „Posłuchaj mnie, jeszcze raz spróbujesz uciec, to będzie z tobą naprawdę źle” – ostrzega bandzior. Wkrótce przynosi dziewczynie jedzenie i zostawia jej… telefon! Reyhan od razu wybiera numer do męża. „Emir, porwali mnie!” – oznajmia przyjaciółka Narin. „Co znaczy, że cię porwali?” – pyta przerażony brat Suny. – „Gdzie jesteś? Kto cię porwał?”. „Nie wiem…”. „Dobrze, uspokój się. Możesz opisać to miejsce?”.

„Przywieźli mnie karetką, nic nie widziałam” – mówi Reyhan. – „Myślę, że to jakaś stara fabryka. Tak, był szyld z napisem Huta metali. Więcej nic nie wiem. Błagam, przyjedź tutaj jak najszybciej”. „Nie bój się, zaraz będziesz bezpieczna” – zapewnia mężczyzna. – „Przyjadę i cię uratuję. Podaj mi tylko jeszcze kilka szczegółów”. W tym momencie do pomieszczenia wraca drab i zabiera Reyhan telefon. Następnie sam mówi do słuchawki: „Posłuchaj mnie uważnie, jeśli tylko przemknie ci przez myśl, by zgłosić sprawę policji, bez chwili wahania strzelę twojej żonie w głowę. Zrozumiałeś mnie?”.

„Jeśli spadnie jej choć włos z głowy, pożałujecie, że się urodziliście!” – odpowiada odważnie Emir. Drab zaś rozłącza się. Akcja przenosi się do rezydencji. Cavidan wychodzi na zewnątrz, gdzie przy basenie siedzi na wózku jej mąż. „Wszystko w porządku? Chcesz się napić?” – pyta kobieta i wyciąga w stronę sparaliżowanego mężczyzny szklankę z wodą. – „Ach, zapomniałam. Nie możesz tego wziąć, prawda?”. Matka Emira wybucha drwiącym śmiechem i przechyla szklankę, wylewając całą wodę do basenu. „Ostrzegałam cię” – mówi dalej. – „Prosiłam, żebyś nie wyrzucał mnie z rezydencji. Ale ty w ogóle się mną nie przejmowałeś. Teraz ja nie będę ciebie żałować!”.

Na zewnątrz pojawia się Cemre. Wita się z Cavidan, a następnie patrzy na Hikmeta. „Jaki jest jego stan?” – pyta. „Świetny” – oznajmia pani Tarhun. – „Cichy i nieruchomy. Jak roślinka”. „Czy są jakieś wieści? Co z naszym planem?”. „Jak dotąd wszystko w porządku. Tylko ta osoba, Talaz… On jest trochę dziwny. Nie daj Boże, aby nas zawiódł. Hikmet cierpi. Słyszy, co mówimy, ale nie wiem, czy nas rozumie. Musimy mu wyjaśnić, że czeka go jeszcze więcej cierpienia”.

Cavidan pochyla się nad mężem i mówi do niego: „To koniec, rozumiesz? Zaakceptuj to. Przegrałeś. Wypowiedziałeś mi wojnę i przegrałeś ją. Zobacz tylko, w jakim jesteś stanie. Teraz kolej na utrzymankę, którą tak bardzo podziwiałeś. Jej życie zależy od jednego mojego słowa. To ty doprowadziłeś do tego wszystkiego, wiedz o tym!”. Akcja przenosi się do samochodu Emira. „Jak mogłem zrobić taką głupotę? To moja wina!” – zarzuca sobie mężczyzna i uderza pięścią w kierownicę. – „Zostawiłem dziewczynę zupełnie samą w szpitalu, a teraz jest w rękach jakiegoś łajdaka. A jeśli coś jej się stanie?”.

Wkrótce Emir zatrzymuje samochód w pobliżu nieczynnej fabryki. Wysiada z auta i szybko chowa się za zaroślami. Widzi kręcących się na terenie huty dwóch typów. Jeden drugiemu pokazuje broń. „Czyli są uzbrojeni” – szepcze Emir. Akcja przenosi się do komórki, w której zamknięta jest Reyhan. „Nie potrafiłam nawet dokładnie opisać tego miejsca” – mówi do siebie dziewczyna. – „Boże, proszę, niech on jakimś cudem mnie znajdzie. Ale nawet jeśli znajdzie, to przecież oni mają broń. A jeśli stanie się coś złego? Boże, pomóż nam…”.

Akcja przenosi się do pomieszczenia, w którym przebywają draby. „Jeśli załatwimy tę sprawę, zarobimy duże pieniądze” – mówi bandzior. – „Nie wiem, ja może zniknę na jakiś czas. Pojadę na wakacje. Chyba zasłużyliśmy, co?”. „Pojedziesz, pojedziesz. Pójdę porozmawiać z szefem” – oznajmia drugi zbir. – „Aha, i nie waż się dotykać dziewczyny, rozumiesz?”. „Rozumiem. Zostawimy dziewczynę szefowi”. Draby rozchodzą się. Jeden, by zadzwonić do Talaza, drugi, by rozprostować nogi. Wkrótce w pomieszczeniu, w którym przebywali, zjawia się Emir. Mężczyzna szybko namierza komórkę, w której zamknięta jest jego żona.

„Reyhan, jesteś tam?” – pyta syn Hikmeta przez drzwi. „Emir!” – wydobywa z siebie uradowana Reyhan. „Wyciągnę cię stamtąd. Nie bój się, dobrze?”. „Dzięki Bogu, przyszedłeś. Znalazłeś mnie…”. „Wątpiłaś w to?”. „Ja… Bardzo się bałam”. „Nie bój się, nie zostawię cię tutaj”. Mężczyzna szarpie za klamkę, ale drzwi ani drgną. „Dobrze, dobrze, idź już” – prosi Reyhan. – „Ci mężczyźni są uzbrojeni. Idź już, proszę”. Emir nie zamierza się poddawać. Znajduje łom i przy jego pomocy wreszcie udaje mu się sforsować zamek i otworzyć drzwi. Małżonkowie wpadają sobie w objęcia.

„Nikt nie może cię skrzywdzić. Nie pozwolę na to” – zapewnia brat Suny. „Dobrze, chodźmy już stąd. Ci ludzie mają broń” – przypomina dziewczyna. „Dobrze, uspokój się. Musimy zachować zupełną ciszę. Jestem przy tobie, chodźmy”. Emir i Reyhan ostrożnie opuszczają komórkę i rozglądają się dokoła. „Dobrze, nie ma ich, możemy iść” – mówi syn Cavidan. W tym samym momencie ktoś przykłada pistolet do jego potylicy! To… Talaz!

„Myślałem, że mam jednego gościa, ale okazuje się, że jest was dwoje” – oznajmia Talaz. – „Bardzo się stęskniłeś? Stałeś się taki bohaterski. Chciałeś uratować swoją żonę. A teraz podnieś ręce do góry. Powoli. Ty też. Oboje podnieście ręce”. Małżonkowie wypełniają polecenie. „Wypuść nas i idź swoją drogą” – odzywa się Emir. – „W przeciwnym razie…”. „Och, już się boję. Cały drżę ze strachu”. Obok Talaza pojawią się dwaj jego podwładni i także wymierzają z broni do Emira i Reyhan.

„Zabierzcie ich!” – rozkazuje szef. Następnie szepcze do siebie. – „Jaka szkoda. Nawet nie wiedzą, co się z nimi stanie”. Tymczasem Narin podsłuchuje jak Kemal zamawia stolik w restauracji dla dwóch osób. Jest przekonana, że chodzi właśnie o nią. „O nie, ten bałwan chce wyznać mi miłość” – mówi dziewczyna, nerwowo chodząc po kuchni. – „On zupełnie oślepł z miłości. Zrobiłam tyle rzeczy, żeby go zdenerwować, ale nic na niego nie działa. Boże, pomóż mi. Zaraz przyjdzie do mnie i powie: Idziemy na kolację. Co mam zrobić, by temu zapobiec?”.

Draby wprowadzają Emira i Reyhan do jednej komórki, związują im ręce i przywiązują razem do metalowego pręta, pozostawiając ich odwróconymi do siebie plecami. „Nie wykręcisz się z tego!” – grzmi Emir, próbując się wyrwać. „Pójdź po rozum do głowy i przestań mi grozić!” – radzi Talaz. – „Inaczej na twoich oczach wykończę twoją piękną żonę!”. „Jeśli spadnie jej choć włos z głowy, nawet sobie nie wyobrażasz, co z tobą zrobię! Zrzucę na twoją głowę cały świat!”. „Dobrze, skoro tak bardzo się kochacie, zostawimy was samych. No już, wychodzimy”. Talaz i jego podwładni opuszczają komórkę.

„Dlaczego tak się im odgrażałeś?” – zwraca się do męża Reyhan. – „A gdyby coś ci zrobili?”. „Nie zamartwiaj się tym” – prosi mężczyzna. – „Nie wiem, dlaczego nas tutaj trzymają, ale gdyby chcieli nas zabić, już dawno by to zrobili. Potrzebują więc nas żywych”. Tymczasem Kemal pisze do Oyi kartkę z informacją o dzisiejszej kolacji. „Nie, list nie jest dobrym pomysłem. Najlepiej będzie, jeśli do niej zadzwonię” – uznaje brat Hikmeta i wybiera numer do siostry. – „Halo, Oya? Wiem, że jesteś na mnie zła, ale jeśli nie jesteś zajęta, to może dziś wieczorem…”. Kemal opuszcza pokój. Następuje zbliżenie kamery na kartkę z wiadomością, którą zostawił na łóżku.

Akcja przenosi się do rezydencji. Cemre i Cavidan siedzą przy stoliku na zewnątrz. „Dlaczego ten człowiek jeszcze nie zadzwonił?” – niepokoi się pani Tarhun, trzymając komórkę w ręku. – „Czyżby coś poszło nie tak?”. „Nie sądzę. Gdyby tak było, na pewno by nas powiadomił” – przekonuje Cemre, choć w myślach dodaje: „Do tej pory faktycznie powinien już zadzwonić…”. „Wiadomości też żadnej nie napisał”. „To nie amator, żeby nawalić. Niepotrzebnie się martwisz, ciociu Cavidan”. „Nie mogę dłużej czekać. Zadzwonię do niego”.

Cavidan podnosi się z krzesła i wybiera numer do Talaza. „Czego chcesz?” – pyta mężczyzna. „Dlaczego nie dzwonisz? Nie tak się umawialiśmy” – przypomina matka Emira. – „Miałeś mi wszystko raportować na bieżąco”. „Gdyby twój syn mnie nie rozzłości, to bym zadzwonił. Jeżeli dalej będzie wystawiał moją cierpliwość na próbę, nie będę zważał, że jest twoim synem, i bez mrugnięcia okiem rozwalę mu mózg!”. „Nie waż się… Nie waż się dotykać mojego syna! Nawet jednego włosa Emira nie dotkniesz, zrozumiałeś?!”.

Akcja wraca do komórki. „Przecież ich wszystkich widzieliśmy” – stwierdza zrozpaczona Reyhan. – „Kiedy dostaną swoje, zabiją nas. Oni nas zabiją!”. Emir ze wszystkich sił stara się poluzować krępujące jego nadgarstki węzły i mówi do żony: „Oddychaj głęboko. Postaraj się uspokoić, dobrze? Z nami nic się nie stanie, zaufaj mi”. Mężczyzna wyciąga nogę i próbuje strącić znajdującą się na półce szklaną butelkę. „Mogłam do ciebie nie dzwonić” – zarzuca sobie Reyhan. – „Lepiej, żebym do ciebie nie zadzwoniła”. „Tak, i umarłabyś jak bohaterka… Dosyć już, nie płacz. Uratujemy się!”.

Emirowi w końcu udaje się przewrócić butelkę. Ta rozbija się w zderzeniu o podłogę, a odłamki szkła rozsypują się po podłodze. Jeden z nich jest w zasięgu ręki Reyhan. Dziewczyna podnosi go. „Teraz postaraj się przeciąć linę” – mówi mężczyzna. „Nie mogę…”. „Postaraj się. Zrobisz to, dasz radę!”. Reyhan zaczyna trzeć ostrą krawędzią odłamka o sznur, ale szybko się poddaje. „Nie wychodzi! Nic nie wychodzi!” – krzyczy. Nie ma w niej ani odrobiny nadziei. „To nam pomoże. Uspokój się i kontynuuj”. „Nie wychodzi. Nie uratujemy się…”. Niespodziewanie dziewczynie udaje się przeciąć linę. Podnosi się i patrzy na związanego męża, nie wiedząc, co dalej zrobić.

„No dalej, rozwiąż mnie. Rozwiąż linę!” – krzyczy brat Suny. Akcja wraca przed rezydencję. „Powiedziałam ci! Nawet włosa Emira nie dotkniesz!” – powtarza Cavidan. „Przestań krzyczeć” – mówi Talaz po drugiej stronie. – „Z twoim synem nic się nie dzieje. Leży jak inwalida w miejscu, gdzie go zamknąłem”. „Co?! Co ty mówisz?! Gdzie zamknąłeś mojego syna?! Rozmyśliłam się, rezygnuję z tego planu! Masz ich w tej chwili wypuścić, inaczej nie dostaniesz ani grosza! Porozmawiajmy twarzą w twarz, dobrze?”. „Niech będzie. Spotkajmy się i zobaczymy, co dalej. Wyznaczę ci miejsce, gdzie masz się stawić. Czekaj na wiadomość” – Talaz rozłącza się.

„O Boże, w cośmy się wpakowały?” – przeraża się Cavidan. – „A jeśli ten człowiek zrobił coś Emirowi?”. Akcja wraca do komórki. Reyhan rozwiązuje męża i mówi: „Wciągnęłam cię w te kłopoty. To moja wina”. „Nic się nie dzieje. Rozwiążesz mnie i uratujemy się. Jesteś silniejsza niż myślisz” – przekonuje Emir. Gdy jest już wolny, przytula żonę. Następnie rozgląda się po całym pomieszczeniu i szuka rozwiązania, jak się stąd wydostać.

Akcja przenosi się do domu Kemala. Narin wchodzi do pokoju i widzi zostawioną na łóżku kartkę. Podnosi ją i czyta: „Zjedzmy wieczorem razem kolację. Muszę ci coś powiedzieć. Będę na ciebie czekać o dwudziestej w restauracji Gwiezdny sen„. „No i masz, nie powie wprost, tylko listy pisze” – wzdycha dziewczyna. – „Boże, co mam zrobić, żeby nie iść na tę kolację? Już wiem!”. Przyjaciółka Reyhan schodzi na dół, gdzie w salonie jej mąż siedzi przed laptopem. „Dalej, Narin. Dobrze zagrasz i sprawisz, że ten bałwan uwierzy” – mówi w myślach dziewczyna, a następnie zaczyna głośno kasłać.

„Dobrze się czujesz?” – pyta ojciec Masal. „Ani trochę” – odpowiada Narin. „Masz gorączkę?”. „Tak. Na pewno coś złapałam”. Mężczyzna podnosi się z kanapy, staje naprzeciwko żony i dotyka jej czoła. „Nie wygląda na to, byś miała gorączkę” – stwierdza. – „Ale i tak powinien zobaczyć cię lekarz. Wezmę tylko kluczyki i zaraz pojedziemy”. „Nie, nie… Nie ma takiej potrzeby. Położę się, odpocznę trochę i mi przejdzie. Dziś wcale nie będę wychodzić z pokoju, żeby Masal jeszcze nie zarazić, nie daj Boże”.

Akcja przenosi się na polane nieopodal fabryki. Widzimy dwóch drabów, jak kopią dół. „Bracie, czegoś tu nie rozumiem” – odzywa się jeden ze zbirów. – „Skoro jest ich dwoje, to dlaczego kopiemy jeden grób?”. „Ty o tym nie myśl. Zajmij się robotą. Robimy to, co szef rozkaże i nie zastanawiamy się nad tym”. Akcja przenosi się do komórki, gdzie wycieńczona Reyhan zasnęła na nogach męża. Do uszu mężczyzny dochodzą odgłosy rozmowy drabów. Emir podkłada pod głowę żony marynarkę i podchodzi do kratki wentylacyjnej, przez którą widzi kopiących dół drabów.

Po chwili Reyhan wybudza się i pyta: „Na co takiego patrzysz? Co się dzieje?”. Emir przybliża się do żony i mówi, patrząc jej prosto w oczy: „Porzuć wszystkie swoje strachy. Patrz tylko na mnie. Tak samo jak ja znajdowałem schronienie w twoich oczach, za każdym razem, kiedy w moim życiu pojawiała się burza. Wiesz kiedy się w tobie zakochałem? Byliśmy wtedy w Erzurum, waszej wsi. W twoich oczach było takie światło. Lśniłaś. Nie mogłem oderwać od ciebie oczu. I w tamtej chwili zrozumiałem, że nie mogę żyć bez twojego światła”.

Cavidan i Cemre przybywają na spotkanie z Talazem. „Gdzie mój syn?!” – pyta od razu pani Tarhun. „Uspokój się. Zwolnij trochę” – mówi mężczyzna. – „Twój syn ma się dobrze, nic mu nie zrobiłem. Jak na razie…”. „Chcę go zaraz zobaczyć! Natychmiast!”. „Dobrze, nie mam nic przeciwko. Pójdziemy wszyscy razem. Powiemy im: Jesteśmy! Może nawet przyniesiemy kawę i herbatę… Przestań gadać bzdury! Prosiłaś mnie o wykonanie roboty, więc robię, co do mnie należy. Zrobię wszystko, jak należy. Powiedziałem ci, że twój syn ma się dobrze”. „Dlaczego mam ci wierzyć? Od początku popełniłam wielki błąd, że ci zaufałam!”.

„Uspokój się, ciociu Cavidan” – prosi Cemre i kieruje wzrok na Talaza. – „Ty także nie przeginaj. Powiedz wreszcie, co się stało?”. „Dobrze, więc powiem” – oznajmia mężczyzna. Tymczasem Kemal wchodzi do pokoju żony. Ta nie leży w łóżku. „Jesteś już na nogach” – mówi ojciec Masal. – „Czyli cudowna zupa pani Sehriye pomogła”. „Tak, już mi lepiej, ale jeszcze nie całkiem wyzdrowiałam. Kaszel raz pojawia się, raz znika. Trochę ciężko mi oddychać. Położę się jeszcze”. „Pojadę do pracy. Myślę, że do wieczora ci przejdzie” – Kemal opuszcza pokój. „Uff, nie ucieknę przed tą kolacją” – mówi do siebie Narin. – „Tłumaczę mu, że źle się czuję, a on jest gotów podać mi kroplówkę, byle tylko zabrać mnie na kolację. Ale w końcu facet jest zakochany. Trudno oczekiwać od niego czegoś mądrego”.

Akcja wraca na miejsce spotkania Talaza z Cemre i Cavidan. „No i co, teraz mi uwierzyłaś?” – pyta mężczyzna. – „Upewniłaś się, że wszystko jest w porządku?”. „Wspaniale” – odzywa się zachwycona pani Tarhun. „Mówiłam ci, ciociu Cavidan. To profesjonalista” – zabiera głos Cemre. – „Możesz być spokojna”. „Dobrze, pójdę już. Robota na mnie czeka” – oświadcza Talaz. – „Aha, i najważniejsze. Przygotujcie pieniądze, żebym się więcej nie denerwował”. „Nie martw się o pieniądze. Wystarczy, że czysto wykonasz swoją pracę” – oznajmia Cavidan.

Akcja przenosi się do wieczora. Kemal i Oya są w restauracji. „Pamiętasz? Kiedy byliśmy mali, brat opowiadał nam różne historie” – przywołuje wspomnienie ojciec Masal. – „Kiedy opowieść była smutna, ty cały czas płakałaś”. „Bardzo ciężko było mi przestać” – potwierdza Oya. – „Ale Hikmet zawsze znalazł sposób, by mnie rozweselić”. „No tak, czekolada z pistacjami. Też ją bardzo lubiłem. Znowu płaczesz?”. „Nie, nie płaczę… Gdyby bratu się poprawiło, to znowu opowiadałby nam te historie”. „Gdyby… Ale teraz to ja będę kupował czekoladę. Jak on na ciebie mówił?”. „Pistacjowa dziewczynka” – rodzeństwo odpowiada jednocześnie i oboje wybuchają radosnym śmiechem.

„Ty i ja długo żyliśmy osobno” – stwierdza Kemal i kładzie rękę na dłoni siostry. – „Bardzo się za tobą stęskniłem. Gdybyśmy mogli być tacy jak kiedyś, znowu dzielilibyśmy się naszą radością i problemami. Bardzo chcę, żebyś mi wybaczyła”. „Bracie, ja już ci wybaczyłam” – zapewnia Oya. – „Czy mogłabym się na ciebie obrażać? Jesteś moją duszą”. Relacje między rodzeństwem znowu są dobre. Czy Emirowi i Reyhan uda się uciec?

Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.

Podobne wpisy