16: Emir przyjeżdża do domu. Wchodzi do salonu i wita się z rodzina. „Bracie, gdzie Reyhan?” – pyta Suna. „Na samym dnie piekła, daj Boże…” – szepcze pod nosem Cavidan. Ku jej zaskoczeniu, dziewczyna po chwili zjawia się w salonie. „Gdzie byłaś? Bardzo się martwiłyśmy” – oznajmia Suna. „Przepraszam, że was zmartwiłam” – mówi Reyhan. – „Pójdę do swojego pokoju. Dobrego wieczoru”. Emir także chce odejść, ale matka go zatrzymuje. „Chodź wypijemy kawę jak mama z synem” – proponuje Cavidan. – „Złagodzisz swoje zmęczenie”. „Innym razem wypijemy. Dobrego wieczoru” – mężczyzna opuszcza salon. Gdy jest już w sypialni, zwraca się do niego Reyhan: „Dziękuję za to, że mnie uratowałeś”.
„Nie ma za co dziękować. Każdy na moim miejscu postąpiłby tak samo” – oświadcza Emir. „Mimo wszystko nie miałeś takiego obowiązku” – stwierdza dziewczyna. „Nie powinnaś sama wędrować po Stambule, nie znając go. Tym bardziej, że nie miałaś ani telefonu, ani pieniędzy. Nie rozumiem, co to za odwaga? Co próbujesz zrobić? Chcesz zwrócić na siebie uwagę?”. „Sam wiesz, dlaczego tak się stało” – Reyhan odchodzi. Akcja przenosi się do kuchni, gdzie są Nigar i Safer. Mężczyzna siedzi przy stoliku ze spuszczoną głową i oznajmia: „Nigar, bardzo mi źle. Pani synowa…”. „Co pani synowa?” – pyta służąca. „Szkoda mi jej. Została oczerniona w oczach wszystkich”. „Jeśli znajdę czas wolny, to posmucę się razem z tobą. Teraz wracam do pracy”.
„A jeśli oni z panem Emirem się rozstaną?” – pyta Safer. „Co cię to obchodzi? Co nam do tego?” – pyta Nigar. „Skoro nic nam do tego, to po co mieszasz się do ich spraw? Po co jednoczysz się z panią Cavidan?”. „Może dlatego, byśmy pewnego zimowego dnia nie zostali wystawieni za drzwi? Zapomnij już o tym przeklętym temacie. Gdyby pani Cavidan to usłyszała, oboje zostalibyśmy zwolnieni”. „Jak możemy milczeć, znając prawdę?”. „Martw się o to, byśmy sami nie znaleźli się w takiej sytuacji, w której kto inny musiałby nas żałować”. W tym momencie do pomieszczenia wchodzi Cavidan. Służba momentalnie staje na równe nogi.
„Jakiś problem, Nigar?” – pyta matka Emira. „Nie, skąd…” – odpowiada służąca. „Oboje jesteście jacyś dziwni. Jeśli w tej rezydencji wydarzy się jakiś problem, najpierw mam się dowiedzieć o nim ja, czy to jasne?”. „Oczywiście, proszę pani. Proszę nie mieć co do tego żadnych wątpliwości”. Cavidan opuszcza kuchnię. Akcja przeskakuje do następnego dnia. W czasie śniadania Masal nie chce niczego jeść. Siedzi smutna przy stole, opierając rączki o policzki. Sehriye prosi Kemala o rozmowę. „Posłuchaj, powiem ci coś, tylko proszę, nie rozgniewaj się” – mówi gospodyni. – „Może dziewczynka zachowuje się tak dlatego, bo Leyli już nie ma z nami?”. „Mam znowu jej zaufać?” – pyta brat Hikmeta. – „Zapomniałaś, jak ona pojawiła się w tym domu?”.
„Kradnie rzeczy, ale czy to oznacza, że i dziewczynkę może ukraść?” – pyta Sehriye. „Mam pracę. Ty pilnuj Masal” – Kemal ucina rozmowę i odchodzi. Akcja przenosi się do posiadłości Tarhunów. Emir, Suna i ich matka jedzą śniadanie. Nie ma razem z nimi Reyhan. „Ta dziewczyna zachowuje się tak przeze mnie?” – pyta Cavidan. „Nie sądzę, mamo. Nie jest po prostu głodna” – odpowiada Emir. „Mój drogi, jest mi przykro. Przecież wszyscy się o nią martwimy…”. Suna w tym momencie omal nie dławi się jedzeniem. Brat klepie ją po plecach i mówi: „Wolniej, pomału. Udławisz się”. „Jak mogę normalnie oddychać, kiedy mama tak mówi, bracie?” – pyta dziewczyna.
„Gdyby nie szacunek do twojego ojca…” – ostrzega Cavidan. „Mamusiu, nie trzeba, proszę” – odzywa się Emir. „Mama już taka jest, bracie” – stwierdza Suna. – „W jej głowie każdy jest już określony. Suna to niedobra córka, Emir biedny syn, a Reyhan zła synowa. To się nie zmieni. Smacznego wam życzę”. Dziewczyna odjeżdża od stołu. „Ona zachowuje się tak przez Reyhan” – mówi Cavidan do syna. – „Dopóki wczoraj nie wróciliście, zachowywała się nieodpowiednio. Nie wiedziałam, jak ją zadowolić”. „Mamusiu, porozmawiam z Suną, nie denerwuj się” – prosi Emir. „Jak mam się nie denerwować, synu? Moje trzydziestoletnie ognisko domowe wali się. Nie mogę nawet w spokoju zjeść śniadania z moimi dziećmi”.
Safer jest na zewnątrz i nerwowo chodzi w miejscu. „Jeśli powiem, że pani Reyhan nie jest winna, to stracę pracę” – rozmyśla mężczyzna. – „Jeśli zaś nie powiem… Mój Boże, wskaż mi drogę”. Na zewnątrz wychodzi także Emir, zainteresowany dziwnym zachowaniem lokaja. „Safer, wszystko w porządku?” – pyta syn Cavidan. „Czy ja… Czy ja coś mówiłem?” – pyta pracownik. „Nie wiem, nie słyszałem. No dalej, powiedz, jaki masz problem. Nie mów, że go nie ma, bo nie uwierzę. Jeśli masz jakieś problemy finansowe… Nikt nie musi się o tym dowiedzieć. Załatwmy to między sobą”. „Nie, proszę pana, nie ma żadnych problemów, dziękuję. Chociaż… Jest jeden problem, ale…”. „Ale co?”. „Ale nie jest to związane ze mną, panie Emirze”.
Następuje zbliżenie kamery na wyglądającą przez okno Nigar. „O czym oni rozmawiają?” – zachodzi w głowę zaniepokojona służąca. – „Jeśli nie utrzymasz języka za zębami, dostaniesz ode mnie, Safer!”. Tymczasem Leyla udaje się do domu po ubrania. Nagle na drodze pojawia się samochód Kemala. Dziewczyna zrywa się do ucieczki. Mężczyzna wyskakuje z auta i szybko ją dogania. „Leyla, stój!” – krzyczy Kemal, chwytając córkę Talaza za ramię. „Puszczaj mnie! Jak nie, to będę krzyczeć na całą dzielnicę!” – ostrzega Leyla. „O wszystkim wiem. Wiem, że nie porwałaś Masal”.
Akcja wraca przed dom Tarhunów. „No już, mów” – ponagla pracownika Emir. – „W co się wpakowałeś? Czekaj, może lepiej pomówię z Nigar. Wiesz jednak, że ona nie będzie tak wyrozumiała jak ja”. „Boże uchowaj. Proszę tego nie robić” – mówi Safer. „Zatem słucham”. „Jakby to powiedzieć? Chodzi o to, że…”. W tym momencie obok rozmawiających mężczyzn pojawia się Nigar. „Tu jesteś, Safer. Wszędzie cię szukałam” – mówi służąca. – „Panie Emirze, przepraszam. Pilnie potrzebuję Safera w kuchni”. „Teraz rozmawiamy. Za chwilę przyjdzie” – oznajmia syn Hikmeta. „Ale siostra Melike…”. „Powiedziałem, że za chwilę przyjdzie. Więc o co chodzi, Safer?”.
Lokaj zaczyna się jąkać. Nie wie, co powiedzieć, widząc groźne spojrzenie Nigar. W końcu to służąca odzywa się: „Jak ci nie wstyd, Safer? Przez to, że trochę się posprzeczaliśmy, ty narzekasz na mnie panu Emirowi? Czasami sama nie wiem, co mówię, panie Emirze, a Safer zaraz się na mnie obraża”. „Nie chcę więcej widzieć Safera w takim stanie, Nigar. Porozmawiajcie i pogódźcie się” – Emir odchodzi. „Oszalałeś?! Mówiłam ci, byś trzymał jęzor za zębami!” – grzmi Nigar. W tym momencie telefon mężczyzny zaczyna dzwonić. – „Kto dzwoni?”. „Mama” – odpowiada Safer. „Posłuchaj, jeśli powie, że jedzie do rezydencji, to absolutnie jej zabronisz. Wszystko jest i tak wystarczająco pogmatwane. Nie ma potrzeby, by jeszcze ona się tu kręciła”.
„Słucham, mamusiu?” – odbiera połączenie Safer. „Synku, jak praca?” – pyta po drugiej stronie kobieta, którą okazuje się być Sehriye. „Dobrze, mamusiu. A u ciebie jak?”. „Stęskniłam się za tobą. Innych problemów nie mam”. „Mamo, ostatnio jestem bardzo zajęty. Nie mam czasu, by do ciebie przyjechać”. „Na pewno masz dużo pracy, rozumiem. Słuchaj, przygotowałam sarmę z mięsem i liśćmi kapusty, tak jak lubisz. Jeśli będziesz miał wolną chwilę, to przyjedź”. „Dobrze, niedługo przyjadę, mamusiu” – mężczyzna rozłącza się. „No jedź! Jedź do swojej drogiej mamusi!” – mówi z niezadowoleniem Nigar i odchodzi.
Akcja wraca na drogę, gdzie Kemal zatrzymał Leylę. „Co to ma być? Jakaś nowa gra?” – pyta dziewczyna. – „Powiadomiłeś policję i teraz zagadujesz mnie tutaj, tak?”. „Nie ma żadnej gry. Przejrzeliśmy zapisy z kamer i wiem, że nie porwałaś Masal” – oznajmia Kemal. – „To ona za tobą poszła. Policja już cię nie szuka”. „Więc słucham”. „Co słuchasz?”. „Wiesz, w takich sytuacjach ludzie mówią pewne rzeczy. Ja bym na przykład powiedziała, że postąpiłam jak osioł i przepraszam. Lub coś w tym stylu. Nie oczekuję tego od ciebie, wystarczą zwykłe przeprosiny”. „Wrócisz do pracy?”. „Mówię o przeprosinach…”. „A ja mówię ci o powrocie do pracy!”.
„Posłuchaj mnie, panie Bulwers… To znaczy Kemal. Jak nie przeprosisz, to nigdzie nie wrócę” – oświadcza Leyla. – „Przemyśl to sobie dobrze”. „Mieliśmy umowę, zapomniałaś?” – pyta mężczyzna. „Nie obchodzi mnie umowa. Powiedziałam swoje ostatnie słowo”. „A Masal? Co będzie z nią? Ona nie chce niczego jeść, nawet dżemu”. „Dobrze, wrócę. Ale tym razem na moich warunkach”. „Jakie ty możesz mieć warunki?”. „Przede wszystkim zabraniam zakazywania wszystkiego. Dostaniemy dwie czekoladki. Jedna dla Masal, druga dla mnie. Oprócz tego, pozwolisz na dłuższe wyjścia do ogrodu. I nie będzie jedzenia o określonej porze. Będziemy jeść wtedy, kiedy będziemy miały ochotę. Przez jedną godzinę Masal będzie mogła swobodnie oglądać telewizję. A teraz przejdę do podstawowej zasady. W domu zabrania się marszczenia brwi. W końcu coś ci się stanie, jak dłużej będziesz chodzisz z taką naburmuszoną miną. Żal mi ciebie”.
„Możesz już przestać gadać głupoty?” – prosi Kemal. „Chcę też organy dla Masal i dla mnie flet” – oświadcza Leyla. – Będziemy razem grac w domu. I zabronione jest mówić, że pęka ci głowa”. „Jeszcze coś?”. „Nie. Teraz będzie najważniejszy warunek”. „Dopiero co o nim powiedziałaś. Mam nie marszczyć brwi”. „Nie, jest jeszcze jeden ważniejszy. Zabronione jest w domu ustalanie zasad”. „Żartujesz sobie ze mnie?”. „Nie. Ustalam nowe prawa dla dobra i szczęścia Masal”. „Wszystkie zasady, które ci się nie podobają, powstały właśnie dla dobra Masal. Ale to nieważne, zrozumiałem, co trzeba”. Kemal wsiada do samochodu i odjeżdża.
Suna odczytuje kolejną wiadomość od mężczyzny, z którym czatuje: „Muszę się z tobą zobaczyć. Natychmiast, dzisiaj. To bardzo pilne”. „Dlaczego pilne?” – pyta dziewczyna. – „Co się stało?”. „Jeszcze nic się nie stało, ale już niewiele brakuje. Zakochałem się w tobie. Jesteś bardzo piękna. Twoje oczy i spojrzenie. Nie przestaję patrzeć na twoje zdjęcie. Nic mi nie napiszesz?”. „Jestem bardzo zajęta. Szef nie wyrazi zgody”. „Suna, proszę, znajdź sposób. Chcę cię zobaczyć z bliska. Powiedz, że jesteś chora, że musisz iść do lekarza. Kiedy uda ci się wyrwać?”. „Nie wiem, nie nalegaj, proszę”. „Dobrze, jeśli ty nie przyjdziesz, ja przyjdę do ciebie”.
„Vural, przepraszam, ale lepiej nie przychodź” – pisze Suna. Mężczyzna nie odpisuje. „Więc to koniec pisania” – mówi do siebie dziewczyna. – „Straciłam jedynego przyjaciela. Uff… Dobrze, zachowaj spokój. Tak będzie lepiej. Zapomni o zdjęciu Reyhan i tych rozmowach. Nie zna adresu rezydencji i nie wie, kim naprawdę jestem. Bogu dzięki, że nie powiedziałam mu tego”. Tymczasem Nigar zanosi śniadanie do pokoju Reyhan. Tuż za nią do pomieszczenia wchodzi Cavidan. „Wydaje się, że zapomniałaś o zasadach, Nigar!” – mówi oburzona pani domu. – „W tej rezydencji jest określony czas posiłków. Zabierz tę tacę i wyjdź stąd”.
Służąca posłusznie wykonuje polecenie swojej pracodawczyni. Cavidan staje naprzeciwko synowej i mówi: „To nie jest twoja wioska. Nie możesz robić tu tego, co ci się żywnie podoba. Widzę, że bardzo szybko przywykłaś do luksusów. Sprawiłaś, że podają tobie śniadanie”. „Ja nie prosiłam o śniadanie” – oznajmia Reyhan. – „Ale dobrze, obiecuję, że to się więcej nie powtórzy”. Cavidan odwraca głowę i zauważa syna, który na tarasie rozmawia przez telefon. „Jesteś bardzo podobna do swojej matki, wiesz?” – pyta żona Hikmeta. – „Ona, podobnie jak ty, odnalazła schronienie w fałszywej dumie. Obie nie macie za grosz godności. Obie trzymałyście się Hikmeta jak pijawki”. „Nie możesz tak mówić o mojej mamie!” – Reyhan wstaje na równe nogi.
„Bo kto mi zabroni? Ty?” – pyta Cavidan. – „Będę mówić tak, jak mi się podoba. A ty musisz spełniać moje wymagania. Będziesz robić wszystko to, co ci powiem, nawet jeśli każę ci się czołgać. Pamiętam, że to ty przyszłaś prosić mnie o wybaczenie, a ja zamknęłam tę sprawę”. „Te przeprosiny nie mają żadnej wartości, dobrze o tym wiesz” – oświadcza Reyhan. Następuje zbliżenie na twarz Emira, który właśnie wrócił z tarasu. „Doskonałe wyczucie czasu” – mówi w myślach zadowolona ze swojej intrygi Cavidan.
„Co to ma znaczyć?!” – pyta oburzony Emir. – „Co ma znaczyć, że te przeprosiny nie mają żadnej wartości?!”. „Emir, uspokój się, proszę” – odzywa się Cavidan, udając zatroskanie i kładąc rękę na ramieniu syna. – „Nie chcę więcej napięcia pod tym dachem. Nie zależy mi na przeprosinach. Zrezygnowałam już z tego”. „Dlaczego taka jesteś?” – pyta Emir, wbijając wzrok w żonę. „Ja niczego nie zrobiłam!” – oświadcza Reyhan ze łzami w oczach. „Jestem bardzo zmęczony! Bardzo!”. „Synu, nie złość się. Jedyne, na czym mi zależy, to spokój. Dla dobra wszystkich musimy przezwyciężyć nasze problemy”. Emir odchodzi, zamykając drzwi z hukiem. Cavidan wybucha śmiechem i patrzy szyderczo na swoją synową. „To, czego teraz doświadczyłaś, to jeszcze nic” – oświadcza pani domu i także odchodzi. Jak bardzo Reyhan będzie jeszcze przez nią cierpieć?
Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.