233 i 234: Kontynuacja rozmowy telefonicznej Emira i Cemre z poprzedniego odcinka. „Dlaczego mieszasz do tego Sunę? Co ci zawiniła?” – pyta mężczyzna. – „Czy ty do reszty straciłaś rozum?”. „Tak, straciłam” – potwierdza Cemre. – „Straciłam rozum, tak jak straciłam wszystko! Co zaś tyczy się Suny, to nie jest jej wina. To wasza wina! Gdybyście jej tak bardzo nie kochali, nie miałabym z nią żadnego problemu. Rozłączam się, czekaj na wiadomość ode mnie”. „Stój! Nie wyłączaj się, Cemre!” – krzyczy Emir, jednak po drugiej stronie nie ma już nikogo. Mężczyzna chce cisnąć telefonem o podłogę, ale żona go powstrzymuje.

„Nie rób tak” – prosi Reyhan. „Cemre kompletnie zwariowała” – stwierdza syn Cavidan. – „Na swój szalony sposób próbuje się na nas zemścić. Dlatego uprowadziła Sunę, możesz w to uwierzyć? Musimy powiadomić policję”. Akcja przenosi się do opuszczonego budynku. „Cemre, wypuść mnie, proszę” – Suna zwraca się do swojej porywaczki. – „Przysięgam, że cię nie wydam. Nie doniosę na ciebie”. „Proszę, malutka pani mówi, że nie będzie na mnie składać skargi. Nawet jeśli okaże się, że zabiłam twojego przyjaciela?” – pyta uciekinierka. – „Słuchaj, co ci powiem. Nie waż się mnie złościć”. „Daj mi chociaż trochę wody. Mam bardzo sucho w ustach”.

„Och, zachciało ci się pić, biedulko? Oczywiście, że ci dam” – odpowiada Cemre. – „Będzie tak, jak zawsze. Chora inwalidka, którą trzeba się zajmować. Zwykły kłopot na głowie. Oto Suna! Skoro tak bardzo chcesz wody, to sobie weź” – porywaczka wskazuje na stojącą na górnej półce butelkę i odchodzi z uśmiechem na twarzy. Akcja przenosi się do rezydencji. Cavidan siedzi na łóżku i wpatruje się w zdjęcie Suny. „Córko, gdzie jesteś?” – pyta kobieta. – „Dokąd ta diablica cię wywiozła? To wszystko przeze mnie. To ja karmiłam tego potwora. To ja ją taką stworzyłam. Jedynym jej problemem była Reyhan. Skąd mogłam wiedzieć, że weźmie na cel moją córkę? Dlaczego zabrała moją Sunę? Dlaczego?”.

Cavidan przywołuje w myślach słowa Cemre: „Zniszczę cię. Ja jestem skończona, ale sprawię, że z tobą będzie jeszcze gorzej. Wszystko powiem twojemu synowi. Nikomu nie będziesz mogła spojrzeć w twarz”. „Używa Suny, jako karty przetargowej” – mówi do siebie pani Tarhun. – „W ten sposób chce ściągnąć Emira do siebie. Ona powie wszystko moim dzieciom. Nastawi ich przeciwko mnie. Muszę coś zrobić, zanim Cemre skrzywdzi moją córkę. Muszę znaleźć jej kryjówkę”. Matka Emira podnosi się z łóżka i zaczyna chodzić po pokoju, intensywnie myśląc. Nagle odzywa się, wpadając na rozwiązanie: „Talaz… On znajdzie Sunę. Ma na mieście swoje oczy i uszy. Tylko on może pokonać Cemre”.

Cavidan chwyta za komórkę i wybiera numer do gangstera. Jego telefon jest jednak wyłączony. Akcja przeskakuje do następnego dnia. Emir po spędzonej na komisariacie nocy wraca do rezydencji. „Jakieś wieści? Jest coś nowego w sprawie Suny?” – pyta Reyhan, która dopiero co skończyła się modlić. „Niestety nic. Przyjechałem się przebrać i zaraz wracam na komisariat” – odpowiada mężczyzna. Po chwili jego komórka zaczyna dzwonić. – „Halo?”. „Z niecierpliwością na ciebie czekam, mój drogi” – po drugiej stronie rozlega się głos Cemre. – „Oczywiście, nie tylko na ciebie. Przyjedziesz tu razem z Reyhan, adres zaraz ci wyślę. Ale bądźcie tylko wy, żadnej policji”.

„Cemre, przyjadę sam. To ze mną masz problem” – przekonuje Emir. „To ja tutaj ustalam zasady” – oświadcza porywaczka. – „Powtarzam po raz ostatni, nie wybierajcie się tu z policją. I nie zapomnij, spaliłam za sobą wszystkie mosty. Ja już nie mam nic do stracenia, ale ty za to masz swoją ukochaną siostrzyczkę, której życie jest teraz w moich rękach…”. „Nie jesteś sobą, Cemre. Posłuchaj, nie rób niczego, czego potem mogłabyś żałować”. „Masz rację, kiedyś taka nie byłam. Miałam mamę, miałam ciebie, ale już was nie mam. Nie ma nikogo, kto by mnie kochał. Ani jednej osoby na świecie. Teraz, jeśli już zakończyliśmy te przyjacielskie pogawędki, zabieraj swoją żonę i przyjeżdżajcie tutaj. Adres wyślę sms-em. Szykujcie się na ogromną niespodziankę…” – Cemre zaśmiewa się diabelsko i rozłącza.

Porywaczka udaje się do Suny, bierze sznur i silnie związuje jej nadgarstki. „Proszę, nie rób tego” – błaga siostra Emira, zanosząc się płaczem. – „To bardzo boli! Proszę, rozwiąż mnie…”. „Ma boleć i będzie jeszcze bardziej bolało” – oświadcza Cemre. – „A wiesz, co jest w tym najlepsze? W tej dziurze nikt nie usłyszy twoich żałosnych jęków. Będziesz krzyczeć, będziesz płakać, będziesz wzywać pomocy, ale nikt cię nie usłyszy”. „Jaka byłam ślepa, jaka głupia! Kiedy stałaś się takim człowiekiem? Kiedy tak bardzo pochłonęło cię zło? Przez ciebie zbuntowałam się przeciwko bratu i Reyhan”.

„Zamknij się!” – rozkazuje Cemre i kieruje spojrzenie na nogi Suny. Po chwili wybucha gromkim śmiechem. – „Zapomniałam, że jesteś kaleką. Nie ma potrzeby związywania ci nóg. One i tak do niczego ci się nie przydadzą. Wiesz, co teraz się stanie? Przyjedzie tu twój brat ze swoją ukochaną żoną. Zrobią to ze względu na ciebie. Kiedy dotrą, ty będziesz tu grzecznie czekać. Och, znowu zapomniałam” – Cemre klepie Sunę po udzie. – „Przecież i tak nie możesz się ruszyć. No nic, zanim przyjedzie ta para gołąbeczków, muszę zakończyć swoje przygotowania. Jedna iskra, tylko jedna malutka iskierka wystarczy, żeby waszą trójkę spalić i zamienić w popiół!”.

„Nie, nie, Cemre… Proszę, nie rób tego!” – błaga przerażona Suna. – „Nie zabijaj mojego brata, proszę!”. „Mam nadzieję, że ci się uda i się uratujesz” – mówi Cemre, głaszcząc siostrę Emira po włosach. – „Nawet bym chciała, by tak się stało. Mogłabyś wtedy opowiedzieć wszystkim o przeraźliwym wyciu z bólu, które tu usłyszysz…” – porywaczka ponownie wybucha śmiechem. Wkrótce Emir i Reyhan przyjeżdżają pod wskazany adres. Ostrożnie wchodzą do środka budynku i rozglądają się po pomieszczeniach, nawołując imię Suny. Nagle dobiega ich głos zrozpaczonej dziewczyny: „Proszę, nie wyrządzaj krzywdy mojemu bratu”.

Małżonkowie szybko udają się w kierunku dźwięku i w jednym z pomieszczeń znajdują… zostawiony na podłodze dyktafon. To z niego dobywał się głos Suny. „Niech to szlag, to pułapka!” – przeklina Emir, podnosząc urządzenie. W tym momencie do pokoju wchodzi Cemre i zamyka drzwi na klucz! „Witajcie” – mówi porywaczka, szeroko się uśmiechając. – „Czekałam na was”. „Gdzie Suna?” – pyta Emir. „Zapomnij o Sunie. Martw się lepiej o swoje życie. Martw się o życie swojej ukochanej”. „Cemre, pytam, gdzie jest Suna?! Gdzie moja siostra?!”.

„Chwila, czuć tu benzynę” – zauważa Reyhan, pociągając nosem. „No wreszcie! Brawo!” – chwali Cemre. – „Niby jesteś zwykłą wieśniaczką, ale główka czasem ci pracuje”. „Oddaj mi klucze!” – rozkazuje Emir. Porywaczka schyla się szybko i przerzuca klucze pod drzwiami na drugą na stronę! „Nie ma żadnych kluczy. Poszły sobie” – oświadcza i wyciąga z kieszeni zapalniczkę. Zapala ją i sięga po kanister z benzyną. Następnie zaczyna wylewać łatwopalną ciecz w stronę małżonków.

„Cemre, zgaś tę zapalniczkę” – Emir próbuje przemówić dziewczynie do rozsądku. Ta jednak nadal rozlewa benzynę po pokoju. „Nasz koniec już nadszedł” – oświadcza uciekinierka. – „Cała nasza trójka tu zginie! Za pierwszy razem mi się nie udało, ale teraz dotarliśmy do końca zabawy. Wszyscy dostaniemy wspaniałą nagrodę!”. „Cemre, posłuchaj, nie rób nic szalonego. Oddaj mi zapalniczkę, proszę”. „Reyhan, kochana, dlaczego chowasz się za Emirem? Och, miałam wam pogratulować. Znowu się pobraliście, tak? Jak romantycznie… Umrzesz tu razem z ukochanym. To będzie mój ślubny prezent dla was”.

„Cemre, gdzie moja siostra?” – powtarza pytanie Emir. „Któż to wie?” – odpowiada Cemre, wzruszając ramionami. „Wypuść Sunę i Reyhan”. „Nawet gdybym chciała, to nie mogę. Nie mam przecież kluczy”. „Posłuchaj, sama siebie krzywdzisz. Wiem, że masz za sobą trudny czas”. „Teraz o tym myślisz? To ty mnie skrzywdziłeś, Emir! Przez tyle lat byłam obok ciebie. Wpatrywałam się w twoje oczy, żebyś wreszcie mnie pokochał, ale nie zrobiłeś tego. Pokochałeś za to tę wieśniaczkę, gorszą ode mnie. Pokochałeś nie tę z dwoma zagranicznymi dyplomami, pochodzącą z szanowanej rodziny, tylko ją pokochałeś! Wybrałeś wieśniaczkę, która z trudem skończyła liceum”.

„Chyba cię nie obraziłam, prawda?” – Cemre zwraca się do swojej rywalki. – „Nie obrażaj się. Ja wiem najlepiej, jak bolesna jest prawda. Ale z takim skarbem u boku, jak Emir Tarhun, nawet największą przykrość można zamienić w radość. To małżeństwo od początku było twoim celem!”. „Cemre, dość! Zamilcz już!” – wybucha Emir. – „Zamilcz, mówię, i oddaj to, co trzymasz w ręku!”. „Zanim się pojawiłaś, miałam jeszcze nadzieję” – kontynuuje porywaczka, kompletnie nie zważając na słowa mężczyzny. – „Pewnego dnia Emir na pewno by mnie pokochał. Pojawiłaś się jednak ty i odebrałaś mi nadzieję”.

Cemre wybucha śmiechem i mówi dalej: „Ale zapomnijmy już o tym. Było, minęło. Umrzemy tu wszyscy razem. Żegnajcie, drodzy zakochani…”. Porywaczka rzuca zapalniczkę na podłogę. Emir odpycha ją, mając nadzieję, że uda mu się jeszcze ugasić ogień. Pomieszczenie jednak momentalnie staje w płomieniach. Cemre traci przytomność, uderzając głową o szafkę. Kamera przenosi się do pokoju, w którym znajduje się Suna. Dziewczynie udaje się wyswobodzić ręce z węzłów. Następnie ściąga z ust taśmę i zaczyna się czołgać, nawołując brata. „Suna, tu jesteśmy!” – krzyczy Emir, uderzając pięścią w drzwi. – „Gdzieś na podłodze powinny być klucze. Rzuć je nam szybko!”.

Reyhan siada na podłodze. Kaszle i z trudem oddycha, dusząc się gęstym dymem. „Dobrze się czujesz?” – pyta Emir, pochylając się nad żoną i także raz za razem kaszląc. „Jeśli nie uda nam się stąd wyjść, jeśli tu umrzemy… Wiedz, że się nie boję. Gdy jesteś przy mnie, nie czuję strachu”. „Nie bój się, wyjdziemy stąd. Uratujemy się, zaufaj mi”. Kamera ponownie pokazuje Sunę. Dziewczyna pnie się w górę po schodach, wciągając się rękoma za poręcz. „Muszę to zrobić… Muszę!” – zagrzewa siebie córka Cavidan, ze wszystkich sił starając się dostać na górę. Gdy jest już prawie na półpiętrze, traci siły i ześlizguje się z powrotem na sam dół.

„Bracie, nie dam rady! Tu są schody!” – woła załamana Suna, poddając się. – „Bracie, słyszysz mnie?!”. „W porządku, kochana, nie martw się” – odpowiada uwięziony w płonącym pokoju Emir. – „Znajdę inne wyjście”. Do zamkniętych drzwi zbliża się Reyhan i krztusząc się gęstym dymem, mówi: „Suna, wiem, że to trudne, ale dasz radę. Zrobisz to, wejdziesz po tych schodach!”. „Próbowałam, ale nie wychodzi!” – zakrzykuje siostra Emira. „Proszę, spróbuj raz jeszcze. Tym razem bardziej się postaraj. Zrób to z większą wiarą. Poruszając stopą, zrobiłaś pierwszy krok. Wiem, że stać cię na więcej. Proszę, spróbuj! Pamiętasz, jak mówiłam ci, że jesteś nam potrzebna? Dziś jest właśnie ten dzień”.

„Dalej, siostrzyczko, poradzisz sobie” – przekonuje Emir. – „Dasz radę, ruszaj. Jesteś dzielną dziewczyną. Wierzę w ciebie! Zostało nam bardzo mało czasu. Proszę, chociaż spróbuj!”. Z wielkim trudem Sunie udaje się dotrzeć na półpiętro. „Bracie! Reyhan! Słyszycie mnie?! Nic wam nie jest?!” – pyta dziewczyna, lecz nikt jej nie odpowiada. Następnie kieruje spojrzenie na swoje bezwładne nogi i mówi: „Albo teraz, albo nigdy. Zrobię to, dam radę. Stanę na nogi!”. Suna, mocno wierząc w to, że może to zrobić, podnosi się na równe nogi! Wchodzenie po schodach nie jest już jednak takie proste. Dziewczyna kurczowo trzyma się poręczy, a każdy krok jest dla niej wielkim wyzwaniem.

Akcja przenosi się do domu Kemala, gdzie właśnie przyszedł adwokat prowadzący sprawę Masal. „Nie mam dla was dobrych wieści” – oznajmia, rozmawiając z Kemalem i Narin. – „Dostaliśmy informację, że dziadek Masal unika płacenia podatków, ale niestety nie znaleźliśmy żadnych dowodów potwierdzających taki proceder. I jest jeszcze coś… Do zakończenia procesu sądowego musicie nadal grać swoje role szczęśliwych małżonków”. „Dobrze, nie będziemy tracić nadziei” – mówi brat Hikmeta, który wcale nie wydaje się być załamany przekazaną informacją. W środku jest szczęśliwy, że nadal będzie z Narin. – „Jestem przekonany, że do rozprawy znajdziemy jakieś dowody”.

Suna jest już na piętrze. Czołgając się po podłodze, przemieszcza się przez tumany duszącego dymu. W końcu znajduje wyrzucony przez Cemre klucz. Chwyta go i wrzuca z powrotem do zamkniętego pokoju. „Bracie, wrzuciłam ci klucz!” – woła dziewczyna. Emir szybko podnosi go i otwiera drzwi. Następnie bierze na ręce nieprzytomną Reyhan i wynosi ją na korytarz. To samo robi z Cemre. Suna, na oczach przytomniejącej bratowej, ponownie podnosi się o własnych siłach. Gdy Emir to widzi, uradowany chwyta siostrę w objęcia. „Reyhan, ty to widzisz? Patrz, Suna stoi na nogach!” – zachwyca się mężczyzna.

Cemre odzyskuje przytomność. Chce oddalić się niepostrzeżenie, ale Emir ją zatrzymuje. „Ty nigdzie nie pójdziesz!” – oświadcza syn Cavidan. Jedną ręką przytrzymuje porywaczkę, a drugą wyciąga komórkę i wybiera numer alarmowy. Tymczasem Kemal i Narin są w szpitalu. Brat Hikmeta rozmawia z kimś na korytarzu przez telefon, a jego żona jest w sali u Taciego. „Dobrze widzisz? Nie ciemnieje ci w oczach?” – pyta przyjaciółka Reyhan. „Nie, siostro. Martwię się tylko, co z Suną” – odpowiada chłopak.

Kemal kończy rozmowę i wchodzi do sali. „Rozmawiałem z Suną” – oznajmia. – „Sądząc po jej głosie, czuje się dobrze. Teraz jest bezpieczna z Emirem”. „Chwała Bogu” – wzdycha Narin. – „Nie pokazywałam tego, ale umierałam z nerwów”. Ojciec Masal kiwa głową i odwraca się w kierunku wyjścia. „Bracie Kemalu, wiem, że jesteś na mnie zły” – odzywa się Taci. – „Ale uwierz mi…”. „Pójdę załatwić procedury związane z wypisem” – Kemal opuszcza salę. Narin kładzie rękę na ramieniu Taciego, jakby chciała pocieszyć go i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze.

Akcja przenosi się przed opuszczony budynek. Cemre siedzi już w radiowozie, Reyhan ociera ręce Suny, a Emir rozmawia z policjantami. „Kiedyś była moją najlepszą przyjaciółką” – oznajmia syn Cavidan. – „Zróbcie wszystko, co konieczne. Ona jest niebezpieczna nie tylko dla nas, ale dla wszystkich dokoła. Wiem to z własnego doświadczenia. Na pewno ma także jakichś wspólników. Nie byłaby w stanie sama zmontować filmu, którym szantażowała Reyhan. Trzeba koniecznie ustalić, z kim współpracowała. Wszyscy muszą ponieść zasłużoną karę”.

Akcja przenosi się do domu Kemala. Taci siedzi przy stole ze spuszczoną głową. Narin przynosi mu obiad i oznajmia: „To klopsiki. Bardzo je lubisz”. Chłopak ani trochę nie jest zainteresowany jedzeniem. „Brat Kemal na pewno nie będzie już ze mną rozmawiał” – stwierdza. – „Bardzo się zezłościł. Nawet nie patrzy mi w oczy. Oczywiście ma pełną rację. Rozczarowałem go. Ale byłem rozdarty wewnętrznie. Gdybym nie dotrzymał danego Sunie słowa, gdybym powiedział o wszystkim bratu Kemalowi…”.

„Taci, nie myśl teraz o tym” – prosi Narin. – „Z czasem wszystko wróci na swoje miejsce. Będzie tak, jak dawniej. Teraz zjedz obiad. Nie wolno przyjmować lekarstw na pusty żołądek”. Przyjaciółka Reyhan udaje się na górę. Staje przed biurkiem męża i pyta: „Nie zejdziesz na dół? Chodź, zjemy razem”. „Mam pracę” – odpowiada Kemal, nie odrywając wzroku od dokumentów. – „Tobie życzę smacznego”. Narin nie zamierza tak łatwo odpuścić. Siada na krześle i mówi: „Masz prawo się złościć, ale zrozum, że Taci chciał tylko pomóc Sunie. Możliwe, że gdyby tego nie zrobił, Suna zetknęłaby się z jeszcze większym problemem”.

„On mnie okłamał, a ty chcesz, bym od tak mu wybaczył?” – pyta ojciec Masal. „Nie, nie mówię tak” – zaprzecza Narin. – „Ale chłopakowi jest teraz wstyd przed tobą. Jest bardzo przybity. Jesteśmy dla niego jak rodzina. Kogo ma oprócz nas? Jeżeli i my odwrócimy się do niego plecami… Posłuchaj, zaangażował się w tę sprawę bez złych intencji. Chciał tylko pomóc. Proszę, porozmawiaj z nim”. W następnej scenie widzimy, jak Kemal wchodzi do jadalni, gdzie zamyślony Taci dłubie smętnie widelcem w talerzu, nadal nic nie jedząc. Gdy chłopak zauważa swojego pracodawcę, szybko odkłada widelec i staje naprzeciwko Kemala.

„Czego byś nie powiedział, masz rację” – mówi Taci, przyjmując skruszoną pozę. – „Naprawdę bardzo cię przepraszam”. „Rozumiem, że zrobiłeś to w dobrej wierze” – oznajmia Kemal. – „Ale czy nie mogłeś nic powiedzieć, kiedy panicznie szukałem Suny?”. „Bracie, Bóg mi świadkiem, że zrobiłem to wszystko tylko dla dobra Suny. Obiecałem jej, że nic nikomu nie powiem. Gdybym wam powiedział, straciłbym jej zaufanie. Później już bym go nie odzyskał”. „Zaufanie zaufaniem, ale mogło się z wami stać coś znacznie gorszego. Więcej bez mojej wiedzy nawet ptak nie może tutaj przelecieć. Inaczej będziesz miał ze mną do czynienia, rozumiemy się?”.

„Dobrze, bracie. Nigdy więcej nie zrobię nic, co mogłoby postawić ciebie w trudnym położeniu” – zapewnia Taci. „Potrzebuję mieć u boku wiarygodnego człowieka. Kogoś takiego jak ty. Teraz usiądź i dokończ jedzenie” – Kemal odchodzi. Przed schodami zatrzymuje go Narin i mówi: „Jesteś naprawdę dobrym człowiekiem. Cieszę się, że wasze stosunki się poprawiły”. „Kiedyś nie przebaczyłbym tak łatwo” – oznajmia brat Hikmeta. – „To wszystko dzięki tobie”. „Cóż, pójdę zrobić kawę” – nieco zawstydzona Narin odchodzi do kuchni. Kemal odprowadza ją wzrokiem, a po chwili zauważa leżącą tuż przy drzwiach małą żółtą kopertę. Ktoś musiał wsunąć ją pod drzwiami.

Kemal podnosi kopertę. Stwierdza, że nie jest w żaden sposób podpisana, następnie wyjmuje z niej liścik i zaczyna go czytać: „Minęły lata, ale ani na chwilę nie przestałem o tobie myśleć”. Zaintrygowany mężczyzna otwiera drzwi i rozgląda się dokoła. Nikogo nie widzi. Na wycieraczce pozostawiony jest jednak bukiet czerwonych róż. Kto mógł go przynieść? Czyżby był to jakiś mężczyzna z przeszłości Narin?

Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.

Podobne wpisy