472: Feride podchodzi do drzwi. „Kto tam?” – pyta. „Otwórz, córko!” – z drugiej strony dobywa się głos spanikowanego Seyfiego. Dziewczyna wpuszcza go do środka i pyta: „Co tutaj robisz?”. „Gonią mnie! Jestem w wielkich tarapatach!” – Mężczyzna przechodzi do pokoju. – „Potrzebuję pieniędzy. Jeśli nie spłacę długu, zabiją mnie. To bardzo niebezpieczni ludzie. Nie będą mnie żałować, przysięgam”. „Znowu grałeś, prawda? I dlatego masz długi”. „Jakie granie? Jakbym miał na to pieniądze. Ci dranie są naprawdę niebezpieczni, nie żartuję. Jeśli nie spłacę długu, zabiją mnie”. „Ja nie mam żadnych pieniędzy!”. „Na pewno masz jakieś zaskórniaki. Córko, uratuj swojego ojca, błagam”.
„Spójrz na mnie” – mówi Feride. – „Czy wyglądam tak, jakbym miała pieniądze?”. „Możesz szybko coś zorganizować” – przekonuje Seyfi. – „Na przykład wziąć od Tarhunów. W ten sposób mnie uratujesz”. „Nie wierzę ci!”. „Nie złość się od razu. Opiekowałaś się ich dzieckiem, na pewno ci pomogą”. „Co z ciebie za człowiek?!”. W tym momencie rozlega się łomotanie do drzwi. „Przyszli. Bądź cicho” – szepcze mężczyzna, przechodzi do innego pokoju i ucieka przez okno. „Boże, pomóż mi” – mówi przerażona Feride. Wiedząc, że napastnicy bez trudu sforsują drzwi, postanawia sama je otworzyć. Do środka wpada dwóch typów spod ciemnej gwiazdy.
„Wynoście się z mojego domu!” – rozkazuje dziewczyna. – „Kim jesteście? Co robicie? Nikogo tutaj nie ma”. „Nie ma go w żadnym z pokoi” – stwierdza jeden z drabów po sprawdzeniu pomieszczeń. „Widziałem go, jak wchodził do tego domu” – mówi drugi. „Gdzie jest Seyfi?” – Bandzior wbija wzrok w Feride. – „W jakiej dziurze się schował? Gadaj szybko!”. „Nie wiem! Wynoście się stąd!”. „Nie wiesz? Chcesz, żebyśmy cię zabili? Gadaj albo nie będzie dobrze!” – Drab rzuca dziewczynę na podłogę. – „Nie opieraj się! Gadaj!”. „Puśćcie mnie! Puśćcie!”. „Gdzie jest Seyfi?!”. Do pomieszczenia wchodzi trzeci z bandziorów. Wydaje się, że to szef bandy.
„Puśćcie dziewczynę” – rozkazuje. – „To oczywiste, że ona nic nie wie. Dalej, rozejrzyjcie się w okolicy. Nie traćcie czasu”. Dwóch zbirów wychodzi na zewnątrz. Ich szef wyciąga rękę do Feride. Dziewczyna podnosi się jednak bez jego pomocy. „Wynoś się z mojego domu albo zadzwonię na policję!” – ostrzega córka Seyfiego. – „Powiedziałam, wynoś się!”. „Dlaczego nie powiesz, gdzie jest twój ojciec?”. „Nie wiem, gdzie jest. Zostawcie mnie w spokoju!”. „Mam cię zostawić w spokoju?” – Mężczyzna zbliża się do córki Seyfiego. „Wynoś się!” – Feride cofa się o krok. Tuż za plecami ma ścianę. Szef zbirów patrzy na nią jeszcze przez chwilę, po czym opuszcza dom.
W następnej scenie Seyfi jest już w rękach drabów. „Przysięgam na moje oczy, że znajdę pieniądze i wszystko oddam” – zarzeka się ojciec Feride, klęcząc przed szefem. – „Będę twoim psem, niewolnikiem, ale zapłacę. Daj mi tylko trochę czasu. Oddam wszystko, co do grosza. Niech Bóg mnie ukarze, jeśli tego nie zrobię”. „Nie wysilaj się. Powiedz lepiej, jak chcesz umrzeć” – mówi szef. – „Niech to będzie twoja ostatnia przysługa”. „Bracie, nie rób tego. Przysięgam, że to rozwiążę”. „Widziałem twoją córkę, Seyfi. Jest bardzo piękna. Dogadajmy się więc. Umorzę ci ten dług w zamian za twoją córkę. Co powiesz? Myślę, że to niepowtarzalna okazja”.
„Nie, nie możesz tego zrobić” – zabrania Seyfi. „Składam ci tylko ofertę, ale nie nalegam” – mówi przywódca. – „Najwyżej zobaczę się z twoją córką na twoim pogrzebie”. „Bracie, puść mnie. Przysięgam, że ureguluję swój dług. Przysięgam!”. Szef bandy wyciąga nóż i przykłada go do szyi Seyfiego. „Dotarliśmy do końca czasu, który ci dałem” – oświadcza. – „Masz jednak szansę, by się uratować. Zapytam cię po raz ostatni. Czy mam zabrać twoją córkę, czy twoją duszę? Co powiesz? Dobrze to przemyśl”.
Akcja przenosi się do szpitala. Kemal, Narin i Sehriye stoją przed salą i czekają w napięciu. Ze środka dobiegają krzyki Kumru: „Moje dziecko! Moje dziecko!”. Drzwi rozsuwają się i na korytarz wychodzi lekarka. „Z matką wszystko dobrze, ale niestety straciliśmy dziecko” – oznajmia. Akcja przeskakuje do następnego dnia. Sefer wchodzi do gabinetu, gdzie znajduje się Emir. „Przyniosłem to, czego pan szukał.” – Podaje pracodawcy torebkę. Czeka przy biurku, jakby chciał coś jeszcze powiedzieć. – „Panie Emirze, niedawno ojciec Feride przyszedł do rezydencji”. „Czego chciał?”. „Nie wiem, rozmawiał z panią Songul na podwórku. Trochę udało mi się usłyszeć”.
„Co mówił?” – docieka syn Hikmeta. „Pan Seyfi zapytał, gdzie jest jego córka” – odpowiada Sefer. – „Wyglądał dziwnie”. „Jak to dziwnie?”. „Był spanikowany, mówił w pośpiechu. Wygląda na to, że ma kłopoty”. „Jakie kłopoty, Sefer?”. „Tego nie słyszałem, ale uznałem, że powinieneś o tym wiedzieć”. „Dziękuję. Jeśli znowu tu przyjdzie, powiedz mi”. Emir od razu wsiada w samochód i udaje się do domu Feride, zaniepokojony, że może grozić jej niebezpieczeństwo. Waha się przez chwilę, po czym podchodzi do drzwi i puka. „Szukasz Feride?” – pyta idąca chodnikiem mieszkanka osiedla. – „Nie ma jej w domu”.
„Wiesz, gdzie jest?” – pyta syn Cavidan. „Kim jesteś dla niej?” – pyta kobieta. „Jestem trochę jak kuzyn”. „Rozumiem. Feride zaczęła pracę w jednej restauracji. Jest teraz tam”. „W której restauracji?”. „Na bazarze, niedaleko poczty”. Po chwili mężczyzna jest już przed wskazanym lokalem. Feride dostrzega go i wychodzi na zewnątrz. „Co tutaj robisz? Dlaczego przyjechałeś?” – pyta. „Twój ojciec przyszedł do rezydencji i pytał o ciebie. Chciałem sprawdzić, jak się masz”. „Nie interesuj się mną. Mówię ci raz jeszcze, nie pokazuj mi się przed oczami. Przynajmniej tyle zrób. A jeśli interesuje cię, jak się czuję, to nic mi nie jest. I będę jeszcze lepsza, jeśli nie pojawisz się ponownie”.
Akcja przeskakuje do wieczora. W domu Kemala wszyscy domownicy zgromadzeni są w salonie. „Moje dziecko, moje dziecko” – powtarza nieustannie Kumru, płacząc. Nagle rozlega się dzwonek do drzwi. Sehriye idzie otworzyć i po chwili wraca z dwoma policjantami. „Kędziorku…” – odzywa się cała blada na twarzy. – „Policja cię szuka”. „O co chodzi, inspektorze?” – pyta Kemal. „Pani Narin Sultanova pójdzie z nami. Zapadła decyzja o jej zatrzymaniu” – odpowiada mundurowy. Na twarzach wszystkich pojawia się zdumienie. „To nie jest pomyłka?” – pyta brat Hikmeta. „Narin Sultanova została oskarżona o zabójstwo nienarodzonego dziecka. Została pozwana przez swoją siostrę, Kumru Tarhun”.
Następuje retrospekcja. Akcja cofa się do momentu, gdy Kumru była jeszcze w szpitalu. Przy jej łóżku stoją lekarka i policjant. „Pani Kumru, w twoim żołądku znaleźliśmy pewien środek” – oznajmia doktorka. – „Wydaje się, że to on był przyczyną twojego poronienia”. „Co? Jak to możliwe?” – pyta dziewczyna. „Niestety to prawda. Możliwe, że ktoś zrobił to celowo, a ty tego nie zauważyłaś”. „Czy jest ktoś, kogo podejrzewasz?” – pyta funkcjonariusz. „Jest. Moja siostra” – odpowiada Kumru. – „Przyniosła mi mleko do wypicia, choć nigdy nie miała tego w zwyczaju. Zawsze zajmowała się tym pokojówka. Ostatnio nasze relacje nie były dobre. Możliwe, że to ona dodała truciznę do mleka”.
„Moja siostra była zazdrosna o moje małżeństwo” – kontynuuje Kumru. – „Kiedy dowiedziała się, że będziemy mieć dziecko, dosłownie oszalała. Bardzo prawdopodobne, że to jej sprawa. Tak, moja siostra to zrobiła”. Akcja wraca do teraźniejszości. „To oszczerstwo!” – krzyczy wściekły Kemal i wbija wzrok w Kumru. – „Jesteś prawdziwym potworem!”. Oya zatrzymuje brata, który już ruszał w stronę swojej żony. „Kumru, co to wszystko znaczy?” – pyta Narin. „Co jest? Będziesz teraz udawać zaskoczoną?” – Kumru podnosi się z kanapy i staje naprzeciwko siostry. – „Czy nie zaplanowałaś tego wszystkiego? Nie zabiłaś bezlitośnie mojego dziecka?”.
„Jak ci nie było żal niewinnego dziecka?” – pyta Kumru ze łzami w oczach. – „Jak mogłaś je otruć? Czy twoja dusza w ogóle cię nie zabolała?”. Policjant wyciąga kajdanki i zakłada je na ręce Narin. „Ja niczego nie zrobiłam” – zarzeka się córka Munever. „Popełniacie błąd” – przekonuje Kemal. – „To straszna pomyłka!”. „Kumru, powiedz im prawdę!” – rozkazuje Munever. – „Nie możesz zrobić tego swojej siostrze! Powiedz prawdę!”.
Kumru milczy. Policjanci wyprowadzają Narin na zewnątrz. Z domu wybiega Masal. „Mamo!” – krzyczy dziewczynka i przytula się do aresztowanej kobiety. „Narin, nie waż się bać. Zrobię wszystko, co w mojej mocy” – zapewnia Kemal. – „Wrócisz do naszego domu. Twoja niewinność zostanie udowodniona”. Następuje kolejna retrospekcja. Akcja cofa się do poprzedniego dnia. Kumru jest w swoim pokoju. „Co mam zrobić?” – pyta siebie, wiedząc już, że serce jej dziecka nie bije. – „Jeśli dowiedzą się, że dziecko odeszło, od razu mnie wyrzucą. Myśl, Kumru, myśl!”. Dziewczyna kieruje wzrok na stojącą na szafce nocnej szklankę z mlekiem. Następnie zakłada płaszcz i przez okno wychodzi na zewnątrz.
Po chwili Kumru spotyka się z jakimś chłopakiem. „Czy to naprawdę przyniesie oczekiwane skutek?” – pyta dziewczyna, biorąc od niego siatkę, w której znajduje się słoik z jakimś suszem. „Tak, siostro. Kiedy powiedziałaś, że potrzebujesz środka na aborcję, szef dał to”. W następnej scenie Kumru jest z powrotem w domu. Zakupiony susz dosypuje do mleka i wypija. „Sprawię, że doznasz cierpienia, którego nigdy nie zapomnisz, moja fałszywa siostro” – mówi.
Akcja wraca do teraźniejszości. Policjanci wsadzają Narin do radiowozu. Wszyscy ze łzami w oczach patrzą na odjeżdżający pojazd. Tylko oczy Kumru tryskają radością. Tymczasem Seyfi wchodzi do domu córki, która jeszcze nie wróciła z pracy. Przechodzi do pokoju dziennego. Zapala światło i mówi do siebie: „Chodź, Feride. Usiądziemy i porozmawiamy jak ojciec i córka. To niepowtarzalna oferta, tylko głupiec jej nie zaakceptuje. Uratujesz nie tylko moje życie, ale także swoje”. Mężczyzna zauważa leżącą na podłodze torbę. Sprawdza jej zawartość i wyciąga kilka banknotów, które Feride odłożyła na czarną godzinę.
„Teraz nie będziesz już potrzebować tych zaskórniaków” – mówi Seyfi i chowa gotówkę do swojej kieszeni. Wkrótce Feride wraca do domu. „Jak tu wszedłeś?” – pyta na widok ojca. „To nie było trudne, każdy jest w czymś dobry. Chciałem odwiedzić swoją córkę. Dlaczego tak na mnie patrzysz?”. „Odwiedzić? Chyba sprowadzić na mnie kłopoty”. „Dobrze, wydarzyło się kilka nieprzyjemności, ale to koniec. Nie ma już żadnego problemu”. „Wynoś się z mojego domu!”. „Feride, córko, co to za gniew?”. „Wyjdź w tej chwili! Nie chcę mieć przez ciebie kłopotów”. „Słuchaj, przyniosłem ci dobre wieści. Wiem, że nie byłem dobrym ojcem, ale uwierz mi, zawsze tu byłaś.” – Mężczyzna kładzie rękę na sercu.
„Teraz zostałaś sama” – kontynuuje Seyfi. – „Twój brat odszedł, a bratowa ułożyła sobie nowe życie. Chcę, żebyś ty także to zrobiła. Byłaś już o krok od tego. Prawie zostałaś synową Tarhunów. Ale taki już los, musisz patrzeć przed siebie”. „Co próbujesz powiedzieć?”. „Masz miłego zalotnika”. „Że co?”. „To bogaty i dobry człowiek”. „Nie chcę nawet o tym słyszeć!”. „Feride, nie odmawiaj od razu. Jest bardzo dobry, bogaty, miłosierny. Jest rozważny i utytułowany. Przysięgam, że dobrze się tobą zaopiekuje”. „Powiedziałam ci, że nie chcę!”. „Będziesz chciała”. „Nie chcę, rozumiesz?! Nie chcę!”.
„Jestem twoim ojcem!” – przypomina Seyfi, popycha córkę i przyciska ją do ściany. – „Zrobisz to, co powiedziałem. Musisz!”. „Jesteś moim ojcem, doprawdy?” – pyta Feride. „Posłuchaj mnie, skoro mówię do ciebie ładnie. Nie denerwuj mnie!”. „Puść moją rękę!”. „Ja sam, jako twój ojciec, podjąłem tę decyzję. To małżeństwo się wydarzy!”. „Puszczaj mnie! Puszczaj!”. W tym momencie do pomieszczenia wpada Emir. „Zabieraj od niej łapy!” – rozkazuje i odciąga Seyfiego od swojej niedoszłej żony. – „Nie dotykaj jej, zrozumiałeś? Jeśli spadnie jej choć włos z głowy, nadejdą dla ciebie ciężkie dni!”.
„Jestem jej ojcem” – oświadcza Seyfi. – „A kim ty dla niej jesteś?”. „Nie mieszaj się” – mówi Feride do Emira, nie okazując ani cienia wdzięczności za to, że ją uratował. – „Ile razy ci mówiłam, że cię nie potrzebuję?”. „Posłuchaj, ja…” – odzywa się syn Cavidan. „Kim jesteś, żeby mnie bronić? I kto mnie obroni przed tobą? Nie chcę twojej łaski ani pomocy. Niczego od ciebie nie chcę. Sama potrafię o siebie zadbać. Teraz wynoś się!”.
Feride wyprowadza Emira za drzwi. Tam dalej mówi do niego: „Żałujesz mnie? Nie musisz. To mój ojciec, zawsze taki był. A ty? Ty jesteś potężnym Emirem Tarhunem, który wie wszystko najlepiej. Uważasz, że różnisz się od niego? Zgadza się, jesteś inny. Jesteś jeszcze bardziej bezwzględny. Teraz chcesz mi pomóc? Myślisz, że możesz wyciągnąć mnie z dna, na które przez ciebie upadłam? Nie chcę! Nie tylko nie chcę twojej pomocy, ale nawet nie chcę widzieć twojej twarzy. Uderzyłeś mnie mocniej niż zrobił to mój ojciec. Zadałeś mi gorszy ból. Jedyne, o co cię proszę, to żebyś zniknął z mojego życia na zawsze”. Feride wraca do środka i zamyka drzwi.
„Brawo, córko!” – chwali Seyfi. – „Dobrze go pogoniłaś”. „Wcale się nie wstydzisz, prawda?” – pyta retorycznie Feride. – „Uważasz mnie za nic, depczesz mnie. Czy w ogóle nie boisz się Boga? Kto będzie odpowiedzialny za to, co zrobiłeś?”. „Feride, ja…”. „Otwórz uszy i dobrze mnie posłuchaj. Nie chcę słyszeć ani słowa o małżeństwie. Nie możesz mnie do tego zmusić”. „Dobrze, jeśli nie chcesz, nie musisz. Nie będę ci już przeszkadzał”. Mężczyzna opuszcza dom. Zatrzymuje się obok zaparkowanego na ulicy Mercedesa i daje znać siedzącemu w aucie lichwiarzowi, że może wejść do środka. Ten wysiada i razem z dwoma drabami udaje się do drzwi domu Feride.
Dziewczyna otwiera, przekonana, że to jej ojciec albo Emir. Na widok lichwiarza robi wielkie oczy. „Dobry wieczór” – mówi herszt bandy. „Mojego ojca tu nie” – oświadcza Feride. – „Nie wiem, gdzie jest. Zjeżdżajcie stąd”. „Seyfi i ja dogadaliśmy się już. Nasz konflikt został zażegnany. Przyszedłem tu po ciebie, piękna.” – Lichwiarz chwyta dziewczynę. „Co ty robisz? Puść mnie!”. „Pójdziesz z nami, ślicznotko”. „Puszczaj mnie! Pomocy!” – Córka Seyfiego szarpie się z całych sił. Czy uda jej się uciec? Jak długo Narin będzie przebywać w areszcie? Czy prawda o kolejnej intrydze Kumru wyjdzie na jaw?