540: Feride przychodzi do rezydencji. Emir otwiera jej drzwi. „Nie zdążyłam na pogrzeb. Tak mi przykro” – mówi przybyła. – „Wujek Hikmet był mi bliższy niż własny ojciec. Nie skrzywdził mnie ani razu. Zawsze mnie chronił. Teraz będzie mi bardzo trudno przyzwyczaić się, że go nie ma”. „Mój tata nie chciałby widzieć, jak płaczesz” – mówi Emir. – „Chciałby, żebyś zawsze była silna”. „Masz rację. Będę silna ze względu na wujka Hikmeta”. „Wejdź, pomódl się w środku”. Wkrótce do rezydencji przyjeżdża kurier. Sefer odbiera od niego dwa bukiety oraz różę w szklanej kopule. Szofer zanosi kwiaty do salonu, gdzie trwają modlitwy.
Gdy Feride dostrzega różę, nagle uświadamia sobie, że to jej mąż stoi za śmiercią Hikmeta. „Nie, to niemożliwe. To niemożliwe, że zrobiłeś to wszystko” – mówi w myślach, jakby w ten sposób chciała zmienić prawdę. Emir patrzy zaintrygowany na jej dziwne zachowanie. Naraz spostrzega na głowie dziewczyny wyłaniający się spod chusty siniak, którego nie zdołała zakryć makijażem. Marszcząc czoło, przypomina sobie słowa ojca: „Chroń Feride, synu. Bądź z nią. Spraw, aby Umit poczuł, że jesteś przy niej. Niech wie, że nie jest sama. Nawet jeśli ona nie będzie chciała, nie rezygnuj z jej ochrony”.
Feride, wyczuwając, że mężczyzna coś zauważył, naciąga chustę na czoło i szybko opuszcza rezydencję. Gdy hodża kończy odprawiać modlitwy, Songul wychodzi na zewnątrz. Luzuje chustę i oddycha głęboko. Wyraźnie męczyła się w środku. Nagle obok niej pojawia się ubrany w garnitur mężczyzna. „Dzień dobry. Nazywam się Vedat Akin, jestem prawnikiem” – przedstawia się. – „Ty musisz być kobietą, którą pan Hikmet niedawno poślubił. Pani Songul, czy tak? Przyjmij moje kondolencje”. „Dziękuję. Tutaj nie ma znaczenia długo czy krótko. Człowiek traci partnera życiowego. Ból jest taki sam”.
„Masz rację” – przyznaje mężczyzna. – „To może być nawet bardziej bolesne. Straciłaś ukochaną osobę na samym początku waszej drogi. Z drugiej strony jest rzeczywistość życia. Nie wystarczy ci wparcie prawnika z firmy”. „Nie rozumiem?” – Songul kieruje pytające spojrzenie na rozmówcę. „Mówię o dziedzictwie. Jeśli chcesz, mogę ci pomóc”. „W środku trwa modlitwa. To nie miejsce ani czas na rozmowy o tym”. „Oczywiście, porozmawiamy później”. Vedat chce odejść, ale kobieta go zatrzymuje. „Gdy modlitwa dobiegnie końca, wyjdź przed bramę. Tam porozmawiamy” – oznajmia.
Kemal i Narin spacerują na zewnątrz. „Nie musisz być silny w każdej sytuacji” – mówi kobieta. – „Nie torturuj się. Przeżywaj ból tak, jak go czujesz”. „W myślach widzę brata w szczęśliwym i spokojnym miejscu, do którego się udał” – oznajmia Kemal. – „Staram się tak myśleć”. „W Azerbejdżanie po narodzinach i śmierci ważne jest pierwszych czterdzieści dni. Dusza w tym czasie przyzwyczaja się i do śmierci, i do życia”. Do Kemala podchodzi Taci. „Moje kondolencje” – mówi. – „Gdyby to zdarzyło się, zanim cię poznałem, może nie zrozumiałbym twojego bólu. Ale po tym, jak stałeś się dla mnie jak brat, rozumiem, jak czuje się człowiek, który traci brata”.
„Gdybym tylko mógł coś zrobić” – kontynuuje chłopak. – „Niech Bóg obdarzy cię cierpliwością”. Akcja wraca na teren rezydencji. Songul wychodzi za bramę, gdzie czeka na nią prawnik. „Teraz powiedz mi otwarcie, czego ode mnie chcesz?” – mówi kobieta. „Chcę ci pomóc, aby większość spadku trafiła do ciebie” – odpowiada Vedat. – „O ile znam Tarhunów, twoja sytuacja jest naprawdę trudna. Ale i ty, jako żona pana Hikmeta, powinnaś dostać to, na co zasługujesz. Czy tak nie jest? Właśnie dlatego się zaangażowałem. Oczywiście decyzja należy do ciebie. Jeśli jesteś zadowolona z tego, co chcą ci dać, wtedy nie mam nic do zrobienia”.
„Cóż, nie wiem” – mówi Songul. – „Nie znam cię, pojawiłeś się nagle. Jak mam ci wierzyć?”. „Przed chwilą ci powiedziałem, to moja praca. Wielokrotnie miałem do czynienia z takimi przypadkami. Osobiście znajduję klientów. Pomagam im zarobić, sam przy tym zarabiając. Z każdej sprawy pobieram piętnaście procent prowizji”. „Więc jesteś sępem?”. „Niektórzy tak to nazywają. Nie zmienia to jednak faktu, że to moja profesja i dobrze wykonuję swoją pracę. Po prostu dostaję nagrodę za wywalczony dla klienta majątek”.
Akcja przenosi się na cmentarz. Feride jest na grobie matki. „Znajduję się w otchłani, mamo” – mówi, a po jej policzkach spływają łzy. – „To niemożliwe, bym się z niej wydostała. Nikt mnie nie słyszy, nikt nie może wyciągnąć do mnie ręki. Bardzo się boję, że z mojego powodu zostaną skrzywdzeni ci, których kocham. Kiedy pomyślę o panu Hikmecie, tracę oddech. Co jeśli naprawdę stało się to, o czym myślę? Co jeśli on mu coś zrobił? Pan Hikmet zmarł przez niego.” – Dziewczyna powstrzymuje szloch. Na jej twarzy pojawia się wyraz determinacji. – „Zapytam go. Zapytam go nawet za cenę swojego życia. Od teraz nie pozwolę mu nikogo skrzywdzić!”.
Akcja wraca na ulicę przed rezydencją. „Powiedzmy, że się zgadzam” – mówi Songul. – „Jak dużą część spadku otrzymam?”. „W pierwszej fazie połowę bogactwa, a później postaramy się więcej” – oznajmia Vedat. „Pięknie mówisz, ale jak tego dokonasz? Tarhunowie mają wielu prawników. Jest ich jak psów. Czy będziesz w stanie poradzić sobie z nimi?”. „Tak, jeśli użyję swojego sprytu. Sporządzę testament, a ty położysz go na miejscu tego prawdziwego. Kiedy postępowanie spadkowe zostanie zakończonego, ty będziesz bardzo bogatą kobietą, a ja będę dobrym prawnikiem, który w tym pomógł. To wszystko”.
„W porządku” – zgadza się Songul. – „Zrobię, cokolwiek powiesz, ale jest jedna mała rzecz. Pokłóciłam się z Hikmetem przed śmiercią. Postanowił się ze mną rozwieźć i sporządził umowę rozwodową. Dał mi ją do podpisu, zanim doświadczył ataku serca. Los jednak chciał, że umarł, nim postępowanie rozwodowe zostało wszczęte”. „Czy ta umowa jest w twoich rękach?” – pyta prawnik. „I tu właśnie jest problem. Nie mam jej i nie wiem, gdzie może być. Sprawdziłam wszystkie znane mi miejsca”. „To niedobrze. Jeśli umowa zostanie znaleziona, sprawy się skomplikują. Podda to w wątpliwość wiarygodność naszego testamentu. Musisz za wszelką cenę znaleźć tę umowę i zniszczyć ją”.
„Jak to?” – Kobieta robi wielkie oczy, a z jej twarzy znika wcześniejsza ekscytacja. – „Jeśli ktoś inny znajdzie umowę, nic nie dostanę ze spadku?”. „Nie tylko, jeśli go znajdzie. Wystarczy, że dowie się, że taka umowa istnieje, a wszystko przepadnie. Jesteś pewna, że nikt nie wie o umowie?”. „Chyba nie. Nie było czasu, żeby komuś powiedział”. „I tak jak najszybciej znajdź umowę i zniszcz ją.” – Prawnik wyciąga wizytówkę. – „Tutaj jest mój numer telefonu. Daj mi znać, jak tylko ją znajdziesz”. „Dobrze, muszę już iść. Znajdę ją, nie martw się”.
Gdy Songul odchodzi, prawnik wyciąga telefon i nawiązuje z kimś połączenie. „Zawarłem umowę z panią Songul” – oznajmia. „Dobra robota, Vedacie” – mówi po drugiej stronie… Umit! – „Nie spodziewałem się, że tak szybko ją przekonasz. Rozwiąż to tak, jak powiedziałem. Część dziedzictwa Tarhunów będzie twoim zyskiem, drugą część dostaniesz ode mnie. Do usłyszenia.” – Umit rozłącza się i mówi do siebie: „Ach, Feride. Gdybyś tylko wiedziała, jak wiele robię, aby być z tobą”.
Akcja przeskakuje do wieczora. Feride wraca do domu. Siedzący na kanapie Umit nawet nie odrywa wzroku od telefonu. Dziewczyna rzuca na podłogę torebkę i zamyka drzwi z trzaskiem, by dać znać o swojej obecności. „Witaj, żoneczko” – mówi psychiatra, po czym ponownie kieruje wzrok na ekran komórki. Żona zabiera mu urządzenie i rzuca obok niego. Mężczyzna podnosi się i pyta: „Co próbujesz zrobić?”. „Jak mogłeś to zrobić?! Jak?!” – wrzeszczy Feride i uderza męża w klatkę piersiową. – „Jak mogłeś zabrać czyjeś życie?!”. „O co mnie oskarżasz?”. „Zabiłeś go! Zabiłeś pana Hikmeta!”.
„Czy słyszysz, co mówisz?” – pyta Umit. – „Myślę, że twój rozum jest zdezorientowany przez smutek. I to bardzo”. „A co z tą różą, którą wysłałeś do rezydencji?!” – krzyczy dziewczyna. – „Co to miało znaczyć?! A może zrobiłeś to przez przypadek?!”. „Niczego nie robię przez przypadek. Jeszcze tego nie rozgryzłaś? Powiedziałem ci, żebyś nie wychodziła z tego domu. Nie zrozumiałaś, więc musiałem zabić! A ty mimo to wyszłaś i poszłaś do rezydencji!”. „Nie zrobiłeś tego, prawda? Nie zabiłeś niewinnego człowieka? Nie mogłeś go zabić! Ciebie pytam, powiedz coś! Odpowiedz mi!”.
Umit zbliża się do żony na najbliższą odległość i patrząc jej głęboko w oczy pyta: „Czy jestem mordercą, Feride?”. Akcja przenosi się do rezydencji. Melike wchodzi do gabinetu, gdzie znajduje się Emir. „Odprowadziłyśmy gości, synu” – oznajmia służąca. – „Oya i Songul poszły do swoich pokojów. Przygotowałam ci jedzenie. Gdzie będziesz jadł? Chcesz, żebym przyniosła tutaj?”. „Dziękuję, ale nie mam ochoty na nic” – odpowiada Emir. „Wiem, ciebie dusza boli najbardziej. Najbardziej cierpisz. Utraty ojca nie można porównać z niczym. Ale ten dom, jego mieszkańcy, firma, pracownicy… Od teraz jesteś odpowiedzialny za wszystko. Dlatego musisz być silny”.
„Wiem, siostro” – oznajmia mężczyzna. – „Do głębi czuję odpowiedzialność, jaką powierzył mi tata. – „Ale nie martw się, wszystko będzie kontynuowane, jak dotychczas. Nie mam już tego luksusu, by popełniać błędy, ponieważ nie mam za sobą ojca, który zawsze mnie wspierał. Siostro Melike, czy udało ci się dodzwonić do Feride?”. „Dzwoniłam wiele razy, ale nie odpowiedziała. Służąca odchodzi. Czy Songul znajdzie umowę rozwodową? Czy uda jej się przejąć majątek Tarhunów?