„Wichrowe Wzgórze” – Odcinek 195: Streszczenie
Dzięki heroicznym wysiłkom lekarzy funkcje życiowe Halila zostają w końcu przywrócone. Wszyscy obecni oddychają z ulgą, jakby dopiero teraz zrzucili z ramion ciężar niepewności. Wszyscy – z wyjątkiem Alpera. Na jego twarzy nie ma cienia radości, tylko wyraźna irytacja, której nawet nie próbuje ukryć. Choć zagrożenie minęło, sytuacja wciąż pozostaje niepewna, a najbliższe godziny mogą zadecydować o wszystkim.
***
Selma nerwowo krąży po pokoju babci, jakby próbując rozchodzić własne wątpliwości. Myśli kłębią się w jej głowie, żadnej nie potrafi uchwycić na dłużej.
– Który z nich mówi prawdę? Eren czy Feyyaz? – szepcze do siebie, marszcząc brwi.
Nie mogąc już dłużej znieść niepewności, chwyta za telefon i wybiera numer Feyyaza. Gdy tylko słyszy jego głos, próbuje zabrzmieć neutralnie, choć w środku aż kipi od napięcia.
– Jak się czujesz? Kiedy dokładnie zaczęła się twoja choroba? – pyta, starając się nie zabrzmieć zbyt bezpośrednio.
– Kilka miesięcy temu – odpowiada Feyyaz po krótkiej pauzie. – Lekarze robią, co mogą. Ale powiedz, skąd to nagłe zainteresowanie moim stanem zdrowia? – dodaje z wyraźną podejrzliwością.
– Po prostu się martwię… – odpowiada Selma, choć czuje, że to nie brzmi wystarczająco szczerze. – Chciałam wiedzieć, co ci dokładnie dolega.
– Przewlekła niewydolność nerek – mówi spokojnie, ale ton jego głosu twardnieje. – Dziwne, że zaczęło cię to interesować dopiero teraz. Wątpisz w to, co mówię?
– Oczywiście, że nie! – protestuje szybko, próbując brzmieć przekonująco.
– Nie musisz się wysilać. Kiedy wrócę do domu, prześlę ci wszystkie raporty. Może wtedy zaspokoisz swoją ciekawość – mówi chłodno.
– Dziękuję. Nie zrozum mnie źle. Po prostu chciałabym mieć pewność.
– Jasne. Zrozumiałem wszystko, co trzeba. Miłego dnia, Selmo – rzuca z lodowatym dystansem, po czym się rozłącza.
Na jego twarzy pojawia się złośliwy, cwaniacki uśmiech. Jakby właśnie osiągnął coś, czego Selma jeszcze nie potrafi zrozumieć.
Selma odkłada telefon i przez dłuższą chwilę patrzy w pustkę. W sercu czuje niepokój, a w głowie – zamęt.
– Wstyd, że przez chwilę mu nie wierzyłam – szepcze do siebie, próbując uspokoić własne sumienie. – Przecież ta choroba musi być prawdziwa… Gdyby kłamał, nie zaoferowałby mi tych dokumentów. Prawda?
Ale nawet to pytanie nie przynosi ukojenia.
***
Zeynep trwa niewzruszenie przy oknie sali Halila, wpatrzona w jego nieruchome ciało. Czas zdaje się stać w miejscu – każdy dźwięk aparatury monitorującej jego życie uderza w jej serce niczym młot. Z napięcia ledwo oddycha, jakby to ona leżała podpięta do tych wszystkich kabli.
Do jej boku podchodzi Alper, trzymając tacę z jedzeniem z pobliskiej stołówki.
– Przyniosłem ci coś do jedzenia – mówi cicho, niemal z ostrożnością. – Zjedz, zanim wystygnie.
Zeynep nie odwraca wzroku od Halila. Jej oczy są puste, ale w spojrzeniu tli się upór.
– Mówiłam ci już, że nie chcę – odpowiada chłodno, rzucając mu szybkie, twarde spojrzenie, które mówi wszystko: Zostaw mnie w spokoju.
Alper wzdycha.
– Niepotrzebnie się wyniszczasz. Musisz też zadbać o siebie.
Zeynep odwraca się do niego powoli, a jej twarz zmienia się w maskę złości.
– Wyniszczam się? – powtarza z niedowierzaniem. – Naprawdę masz czelność to powiedzieć? Wiesz w ogóle, przez co przechodzę?
– Źle mnie zrozumiałaś – odpowiada szybko Alper, podnosząc ręce w geście obronnym. – Chciałem tylko powiedzieć, że wyglądasz na wyczerpaną. Wierzę, że Halil z tego wyjdzie. Naprawdę w to wierzę. Nie chciałem cię urazić.
Zeynep tylko kręci głową. Odsuwa tacę tak, jakby jej dotyk parzył.
– Proszę, zostaw mnie. Nie chcę z nikim rozmawiać. Ani teraz, ani za chwilę. Po prostu… odejdź.
Alper milczy przez moment, po czym odwraca się i odchodzi. Jego kroki są ciche, ale w jego myślach narasta burza.
Patrzcie, jak się o niego martwi – myśli, zaciskając szczęki z gniewu. Ale to nie miłość. To tylko litość. Ona ma zbyt miękkie serce. Gdybyś zniknął, Halilu, wszystko stałoby się prostsze. Ona przestałaby cierpieć. W końcu mogłaby żyć dalej… ze mną.
Jego spojrzenie wędruje z powrotem ku sali Halila. Oczy Alpera stają się lodowate, wyzbyte wszelkiego ciepła.
– To będzie twoje ostatnie spojrzenie na Zeynep – szepcze, jakby sam do siebie. – Już wkrótce… pozbędę się ciebie raz na zawsze.
***
Kilka godzin później do bliskich Halila podchodzi lekarz z wyraźnie lżejszym wyrazem twarzy. W jego głosie słychać ulgę, niemal podziw.
– Pan Halil jest silniejszy, niż się spodziewaliśmy – oznajmia. – Musi mieć naprawdę silny powód, żeby walczyć o życie. Coś… albo ktoś, kto trzyma go przy tym świecie.
– Dzięki Bogu… – Songul wypuszcza z siebie głośne westchnienie, jakby przez ostatnie godziny nie pozwalała sobie nawet oddychać. – Czy możemy już do niego wejść?
– Jeszcze nie – odpowiada lekarz z łagodnym uśmiechem. – Potrzebuje czasu. Ale jeśli wszystko będzie szło w tym tempie, niedługo na pewno będziecie mogli go zobaczyć.
***
Gülhan, Tekin i Songul wracają do domu, wycieńczeni emocjonalnie, ale z nową nadzieją. W szpitalnym korytarzu pozostają tylko Zeynep i Alper. Dziewczyna wciąż stoi przed szybą, nie spuszczając wzroku z Halila. Patrzy na niego tak, jakby samym spojrzeniem chciała przywrócić go do życia.
Alper zbliża się powoli. Przez chwilę tylko patrzy na Zeynep w milczeniu, po czym niespodziewanie obejmuje ją ramieniem, próbując być wsparciem – albo czymś więcej.
Zeynep natychmiast napina mięśnie. Chwilę później słychać głośny, bolesny trzask. Wymierza mu siarczysty policzek, od którego aż echo odbija się od ścian pustego korytarza.
– Nie waż się mnie więcej dotykać! – krzyczy, a jej głos rozdziera ciszę jak nóż. Oczy płoną jej gniewem i pogardą. – Trzymaj się ode mnie z daleka!
Alper cofa się, oszołomiony. Trzyma się za policzek, który natychmiast pokrywa się czerwonym śladem. Patrzy na nią z niedowierzaniem, zraniony… ale nie tak, jak powinien.
– Nie chcę mieć nic wspólnego z kimś tak podstępnym, dwulicowym i zakłamanym jak ty – dodaje Zeynep lodowatym tonem. Odwraca się, znów wpatrzona w Halila – jakby tylko jego obecność była dla niej ważna.
Alper przez chwilę milczy, jego dłoń nadal tkwi na rozpalonym policzku. W jego oczach coś się zmienia – błysk rozczarowania szybko ustępuje miejsca czemuś o wiele bardziej niepokojącemu. Powoli na jego ustach pojawia się dziwny, blady uśmiech. Niemal obłąkany.
– Tylko ci, którzy coś znaczą, potrafią wzbudzić tak silne emocje – myśli z ekscytacją. – Tak się nie reaguje na kogoś obojętnego. To musi być miłość. Gdyby mnie nie kochała, nie uderzyłaby mnie z taką siłą…
I choć jego policzek pulsuje bólem, Alper czuje się… triumfujący.
Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Rüzgarlı Tepe. Inspiracją do jego stworzenia był film Rüzgarlı Tepe 117. Bölüm dostępny na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tego odcinka, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.







