Drzewo na szczycie płonie. Halil znosi Zeynep ze wzgórza.

„Wichrowe Wzgórze” – Odcinek 228: Streszczenie

Halil stoi nieruchomo, z napięciem malującym się na twarzy, wpatrzony w płonące drzewo. Języki ognia tańczą na pniu i gałęziach, liście sypią się jak złote iskry w jasnym, dziennym świetle.

— Wszystko skończone… — szepcze, a jego głos drży, jakby zaraz miał się złamać. — Świadek narodzin naszej miłości… zniszczony. Jak mogłaś, Zeynep? To, co zrobiłaś, jest potworne…

Kamera przesuwa się na Zeynep, która klęczy kilkanaście metrów dalej, skulona na ziemi. Oczy wpatrzone w ogień, twarz mokra od łez.

— To koniec… — wyszeptuje sama do siebie, głosem zduszonym od rozpaczy. — Wszystko spłonęło… Nasza miłość umarła tam, gdzie się narodziła. Święte drzewo stało się popiołem, tak jak my… To straszne, okropne… Nie chcę tego! Nie ma już miłości, nie ma już drzewa…

Jej ramiona zaczynają drżeć, po chwili wybucha szlochem, a potem nagle podnosi się i rusza w stronę ognia, jakby chciała rzucić się w jego objęcia.

— Zeynep! — krzyczy Halil, ruszając za nią.

Dopada ją w ostatniej chwili, chwyta mocno w pasie i odciąga od płomieni. Ona wije się w jego ramionach, szarpie i krzyczy przez łzy:

— Zostaw mnie! Zostaw mnie w spokoju! Chcę być sama!

— Nie zostawię cię! — odpowiada stanowczo, ściskając ją mocniej. — Opamiętaj się, Zeynep! Uspokój się!

Gdy nie przestaje się wyrywać, bierze ją na ręce i niesie do samochodu. Jej łzy spadają na jego ramię, a ona wciąż szepcze przez płacz: „Nie ma już nic… nic…”. Halil sadza ją na siedzeniu, trzaska drzwiami i odjeżdża, zostawiając za sobą płonący symbol ich miłości.

***

Songül przechadza się po salonie, upewniając się, że nikt jej nie podsłuchuje. Siada na kanapie, sięga po telefon i odbiera nadchodzące połączenie.

— No i? — pyta konspiracyjnym tonem, przysuwając aparat bliżej ucha. — Załatwione?

— Wszystko zgodnie z planem — odpowiada spokojnie głos Fikreta.

— Wspaniale… — na jej ustach pojawia się złośliwy uśmiech. — Zostaniesz sowicie wynagrodzony.

To Fikret, na polecenie Songül, podpalił drzewo na Wichrowym Wzgórzu. Gdy tylko Zeynep się o tym dowiedziała, w panice rzuciła się tam, nie zastanawiając się ani chwili. To również Songül zleciła swojemu człowiekowi, by zadzwonił do Halila i wmówił mu, że to Zeynep podpaliła drzewo.

Teraz Songül wygodnie rozsiada się na kanapie, zakładając nogę na nogę, jakby wszystko było już przesądzone.

— To drzewo było dla Halila wszystkim — mówi do siebie, patrząc w pustkę z satysfakcją. — Myśli, że to Zeynep je spaliła… i nigdy jej tego nie wybaczy.

Przymykając oczy, szepcze jeszcze, z błogim triumfem w głosie:
— Żegnaj, Zeynep. Żegnajcie, Aslanlı…

***

Halil i Zeynep jadą samochodem w głuchej ciszy. Silnik warczy jednostajnie, a między nimi unosi się ciężar niewypowiedzianych słów. Halil kątem oka zerka na swoją żonę — jej spojrzenie wbite jest gdzieś daleko, w drogę za szybą. W myślach mówi gorzko:

Dlaczego to zrobiłaś? Jak mogłaś podnieść rękę na nasze drzewo? Nigdy… nigdy nie uwierzyłbym, że jesteś zdolna do czegoś takiego.

Przenosi wzrok na jej dłoń — poparzoną, pokrytą pęcherzami. Skóra zaczerwieniona i bolesna, jak dowód jej własnego cierpienia.

Chciałaś zniszczyć naszą świętość, ale ukarałaś tylko siebie. Zawsze tak jest. Zemsta to miecz obosieczny.

Nagle zjeżdża na pobocze i zatrzymuje auto obok apteki. Wychodzi, zatrzaskując drzwi, nawet nie patrząc na nią.

W środku samochodu Zeynep odwraca głowę, zamykając oczy. Szept wyrzutów wydobywa się z jej drżących warg:
— Nie powstrzymałam tego… Nie ocaliłam symbolu naszej miłości. Drzewo umarło… a razem z nim wszystko. Już nigdy nie wróci…

***

Retrospekcja.

Ścieżka prowadząca na Wichrowe Wzgórze. Zeynep biegnie ile sił w nogach, jej oddech rwie się w nierównych spazmach. Włosy przylepiają się do spoconego czoła, a w oczach lśni panika.

— To nie może się stać… — dyszy rozpaczliwie. — Nie przeżyję, jeśli nasze święte drzewo spłonie…

Gdy wreszcie dociera do podnóża wzgórza, zatrzymuje się nagle. Na szczycie, niczym gorejąca pochodnia, płonie całe drzewo — ogień pożera pień i konary, niebo nad nim rozświetlone jest krwawym blaskiem.

Łzy natychmiast wypełniają jej oczy. Nogi miękną, ale mimo to rusza dalej, wdrapując się na wzgórze.

— Błagam cię… nie umieraj! — krzyczy w rozpaczy, gdy ogień ryczy coraz głośniej.

Dopada do drzewa i w bezsilnym geście nabiera garście ziemi, rzucając nimi w płomienie raz za razem. Piach osypuje się na żar, syczy i gaśnie… ale ogień wciąż tańczy, coraz silniejszy, coraz bardziej niszczycielski.

— Proszę cię… nie rób mi tego… — łka, aż w końcu zatrzymuje się, zdając sobie sprawę z daremności swoich wysiłków.

Na ziemi, tuż obok, dostrzega pusty kanister. Z podkulonymi ramionami podnosi go i oddala się, zostawiając za sobą płonący symbol miłości, który jeszcze chwilę wcześniej był jej największym skarbem.

***

Selma staje przed drzwiami domu Erena, z sercem ściśniętym od wyrzutów sumienia. W głowie wciąż dźwięczą jego słowa, przed którymi uparcie się broniła, ślepo wierząc w intrygi Feyyaza. Zaciska palce na pasku torebki, a jej oddech przyspiesza.

Wyciąga rękę do dzwonka… i w ostatniej chwili cofa ją, jak poparzona.

— Na co ja liczę? — szepcze do siebie drżącym głosem. — Popełniłam okropny błąd. Rozbiłam mu serce. Sama na to zasłużyłam…

Z torebki wyciąga pudełko ze świeżym, jeszcze ciepłym ciastem i ostrożnie stawia je pod drzwiami, jakby chciała po prostu zostawić ślad swojej skruchy i odejść. Wtedy jednak drzwi nagle się otwierają, a w progu staje Eren.

Jego spojrzenie jest zdziwione, a w głosie pobrzmiewa cień chłodu.
— Co tutaj robisz?

Selma wzdryga się, czując, że łzy cisną jej się do oczu.
— Ja… upiekłam ci ciasto — mówi cicho, z wymuszonym uśmiechem. — Mam nadzieję, że ci posmakuje.

Zbiera odwagę, bierze głęboki oddech i patrzy mu w oczy.

— Eren… musimy porozmawiać. Myliłam się. Ty miałeś rację we wszystkim. Okazało się, że Feyyaz kłamał, nie był chory. Przepraszam, że ci nie uwierzyłam… Powiedz coś. Dlaczego milczysz? Ten twój chłód… nie mogę go znieść…

Eren długo się jej przygląda, a w jego oczach widać cień bólu.
— Co chcesz usłyszeć, Selmo? Sama wybrałaś, żeby mi nie wierzyć.

— Wiem… — odpowiada, natychmiast opuszczając głowę. — Ale nie zrobiłam tego złośliwie. Wierzyłam, że Feyyaz naprawdę umiera. Ty próbowałeś mi otworzyć oczy, a ja… zamknęłam je jeszcze mocniej. Jaka ja byłam głupia…

Niespodziewanie Eren łagodnie, ale stanowczo, przerywa jej wywód:

— Nie! — mówi cicho, lecz zdecydowanie. — Nie jesteś głupia. Jesteś wrażliwa. I przez tę swoją wrażliwość tak łatwo cię zranić. Wiesz, Selmo… nie zdaliśmy egzaminu zaufania. Ale zdaliśmy inny — zrozumienia. I wybaczenia.

Selma podnosi głowę. W jej oczach błyszczą łzy, a na twarzy pojawia się nieśmiały uśmiech.
— Więc… wybaczysz mi?

Eren uśmiecha się lekko, dotykając jej policzka.
— Wybaczam. Ale pod jednym warunkiem. Od teraz zawsze będziesz mi ufać.

— Przysięgam! — odpowiada bez wahania, a w jej głosie słychać ulgę i radość.

Przez długą chwilę stoją tak naprzeciwko siebie, wpatrzeni w swoje oczy, aż Eren zerka na pudełko pod nogami i unosi brew.
— Czy to… ciasto kakaowe?

Selma parska śmiechem.
— Nie, marchewkowe… Żartuję. Oczywiście, że kakaowe.

On uśmiecha się szerzej i przyciąga ją do siebie. Wtula się w jego ramiona, jakby znalazła w końcu bezpieczną przystań.

Po chwili oboje wchodzą do środka, a drzwi za nimi zamykają się powoli, zostawiając za progiem wszystkie dawne błędy i ból.

***

Po powrocie na farmę Halil delikatnie opatruje poparzoną dłoń Zeynep. Jej skóra jest zaczerwieniona, wrażliwa, a on owija ją chłodnym bandażem, jakby dotykał kruchego szkła. Sam milczy, ale w jego spojrzeniu widać troskę i ból.

W korytarzu Songül stoi w cieniu, obserwując tę scenę z oddali. Kiedy w końcu wraca do swojego pokoju, z furią zatrzaskuje drzwi i osuwa się na fotel, nie mogąc powstrzymać narastającej w niej wściekłości.

— Jak to możliwe? — syczy, zaciskając dłonie na podłokietnikach. — On powinien jej teraz nienawidzić! Mój plan miał ich poróżnić na dobre, a on… nadal się nią opiekuje?!

Podnosi wzrok, a w jej oczach błyszczą łzy frustracji zmieszane z gniewem.
— Jak on może tak spokojnie jej wybaczać? Powinien być wściekły, powinien ją odrzucić! — mówi do siebie coraz głośniej, a jej głos drży od emocji. — Muszę ich rozdzielić. Za wszelką cenę. Nie pozwolę, żeby ta głupia dziewczyna nadal była w jego życiu. Ale… jak?

Patrzy w swoje odbicie w lustrze, a na jej twarzy pojawia się złowrogi, zimny uśmiech.
— Znajdę sposób.

***

W swojej pracowni Halil stoi przy oknie, wpatrując się w spokojny ogród. Myślami wciąż wraca do obrazu płonącego drzewa na wzgórzu — miejsca, które przez lata było symbolem ich pierwszego spotkania, a później także miłości. Gniew i bezsilność mieszają się w nim w bolesny węzeł.

Nagle odwraca się gwałtownie i chwyta za telefon. Po kilku sygnałach po drugiej stronie odzywa się znajomy głos.

— Dzień dobry, panie Ünal — mówi Halil, głosem cichym, lecz stanowczym. — Potrzebuję twojej pomocy.

— Halil? Co się stało?

— Na Wichrowym Wzgórzu… ktoś podpalił drzewo. — Przełyka ślinę, czując, jak ściska go w gardle. — Wiesz, jak wiele ono dla mnie znaczy. Wiem, że jesteś najlepszy w swoim fachu. Jeśli jest choć cień szansy, że da się je ocalić… chcę, żebyś spróbował. Zrób wszystko, co w twojej mocy.

Po drugiej stronie zapada chwila ciszy. W końcu Ünal odzywa się poważnym, ale życzliwym tonem:
— Zrobię, co będę mógł. Ale musisz wiedzieć, że przywrócenie życia drzewu strawionemu przez ogień… to prawie niemożliwe.

— Wystarczy, że spróbujesz — odpowiada Halil z determinacją. — Nie mogę pozwolić, by ten symbol umarł tak, jakby nic nigdy nie znaczył.

— Dobrze. Dam ci znać, gdy tylko coś ustalę.

Halil odkłada telefon, opierając się o biurko. Zamknął oczy i wziął głęboki oddech, jakby już samo to, że coś robi, dawało mu cień ulgi. A gdzieś w jego sercu tliła się cicha, uparta nadzieja — tak, jak kiedyś tliła się między nimi miłość.

Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Rüzgarlı Tepe. Inspiracją do jego stworzenia był film Rüzgarlı Tepe 134. Bölüm dostępny na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tego odcinka, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.

Podobne wpisy