„Wichrowe Wzgórze” – Odcinek 229: Streszczenie
Halil odbiera telefon i nagle jego twarz rozjaśnia szeroki, szczery uśmiech. Po drugiej stronie pokoju Zeynep przygląda mu się z ukrycia, wstrzymując oddech. Gdy widzi, jak jego oczy błyszczą radością, czuje, jak w jej sercu narasta zawód i gniew.
— Widać, jak bardzo się martwi… — szepcze do siebie, gorzko kręcąc głową. — Nie przejął się wcale. Ani trochę. Nawet nie próbuje ukryć, jak bardzo jest szczęśliwy.
Roztrzęsiona wchodzi za nim do pracowni, zatrzaskując za sobą drzwi z hukiem.
— Nie wstyd ci, Halilu?! — wyrzuca, a jej głos aż drży od emocji. — Naprawdę jesteś aż tak nieczuły? Widziałeś, jak nasze drzewo płonęło! Jak możesz teraz tak się cieszyć?! To było coś wyjątkowego! Nasza historia, nasze wspomnienia z dzieciństwa, wszystko zapisane w tym drzewie!
Halil odwraca się powoli, zmrużone oczy wbijają się w nią z niedowierzaniem.
— Ja? To ja mam się wstydzić? — pyta spokojnie, choć w jego głosie czuć rosnący gniew. — To ja je podpaliłem? Co niby mam z tym wspólnego?!
— Może i go nie podpaliłeś, ale zachowujesz się, jakby nic się nie stało! — Zeynep podchodzi bliżej, uderza palcem w jego pierś, a z oczu płyną jej łzy. — Na niczym ci już nie zależy! Absolutnie na niczym! Jeżeli któregoś dnia umrę, pewnie i wtedy tak samo będziesz się uśmiechał!
Odwraca się gwałtownie i wychodzi, trzaskając drzwiami. Halil przez moment stoi nieruchomo, po czym kopie ze złością w sofę, aż ta się przesuwa.
***
W ogrodzie rezydencji Gulhan i Tekin z uśmiechem pokazują Halilowi młodą sadzonkę.
— Dokładnie taki sam gatunek, jak ten na Wichrowym Wzgórzu — mówi Gulhan miękko. — Możesz zasadzić je tutaj, w ogrodzie. Kiedy wasze dzieci dorosną, drzewo będzie już tak samo potężne jak tamto.
Halil patrzy na nią z wdzięcznością.
— Dziękuję ci, siostro…
— Powiedzmy o tym Zeynep, uszczęśliwisz ją! — dodaje z entuzjazmem Gulhan.
— Opowiem jej o tym… trochę później — odpowiada wymijająco Halil, biorąc do ręki białą kopertę, którą wcześniej trzymał w kieszeni.
Tekin zauważa ją kątem oka.
— A co to za koperta? — dopytuje z zaciekawieniem.
Halil unosi kącik ust w tajemniczym uśmiechu i odchodzi w stronę pracowni.
— Co on kombinuje? — mruczy pod nosem Tekin.
Gulhan spogląda na niego z przekornym uśmiechem.
— Obstawiam, że wreszcie posłuchał mojej rady — mówi z satysfakcją. — Zabierze Zeynep w podróż poślubną.
Tekin tylko unosi brwi i uśmiecha się pod nosem, jakby na potwierdzenie.
***
Zeynep stoi na balkonie, wpatrzona w ciemniejące podwórze. Jej wzrok zatrzymuje się na sylwetce Halila, który właśnie wchodzi do swojej pracowni, jakby nic na świecie go nie obchodziło.
— Jak łatwo jest żyć bez uczuć… — szepcze do siebie gorzko. — Chciałabym się tego nauczyć.
Nagle za jej plecami rozlega się cichy, życzliwy głos.
— Zeynep?
Odwraca się i widzi Gulhan, stojącą z uśmiechem w progu balkonu. W rękach trzyma doniczkę z młodą sadzonką.
— Tekin i ja kupiliśmy to dla was — mówi ciepło. — Ty i Halil możecie ją zasadzić w ogrodzie. Oczywiście… to nigdy nie będzie to samo drzewo, ale może choć trochę ukoi wasz ból. Może nowe wspomnienia zwiążecie właśnie z nim. Najważniejsze przecież, żebyście byli szczęśliwi.
Zeynep czuje, jak coś ściska ją w gardle. W myślach od razu zaprzecza: Na pewno nie będzie już szczęścia między nami…
Ale na zewnątrz uśmiecha się blado i odpowiada:
— Dziękuję, Gulhan. To… bardzo wzruszające.
— Wiedziałam, że to docenisz. — Gulhan lekko kładzie jej dłoń na ramieniu. — Mam tylko nadzieję, że zdążycie je jeszcze zasadzić przed wyjazdem.
Zeynep marszczy czoło, zdezorientowana.
— Przed jakim wyjazdem?
Gulhan na moment się peszy, jakby właśnie uświadomiła sobie, że zdradziła sekret.
— Och… — przygryza wargę, po czym spuszcza wzrok. — Halil chciał ci zrobić niespodziankę. Zaplanował dla was podróż poślubną. Miałaś się o tym dowiedzieć później. Więc… nie mów mu, że ci powiedziałam, dobrze?
Zeynep potakuje, zmuszając się do kolejnego uśmiechu.
— Oczywiście, nie powiem.
Kiedy tylko Gulhan znika, jej twarz momentalnie tężeje. Ze złością odgarnia włosy za ucho i syczy do siebie:
— Co za koszmar… Brakowało tylko podróży poślubnej. On naprawdę chce doprowadzić to fałszywe małżeństwo do granic absurdu. Ale dobrze… zachowam spokój. Teraz liczy się tylko drzewo. Muszę je uratować. To jedyna rzecz, na której mi jeszcze zależy.
***
Tego samego wieczoru Zeynep sięga po telefon. Wybiera numer, ten sam, na który wcześniej dzwonił Halil. Po kilku sygnałach w słuchawce rozlega się spokojny głos Ünala.
— Słucham?
— Chciałabym zapytać o drzewo na wzgórzu… czy cokolwiek da się jeszcze zrobić? — pyta, starając się, by jej głos brzmiał pewnie.
Ünal odpowiada bez wahania:
— Pani Zeynep, pan Halil już zwrócił się do mnie z tą samą prośbą. Powiedziałem mu, że korzenie nie zostały całkowicie zniszczone. Istnieje szansa, choć niewielka, że uda się je ocalić. Najwyraźniej to dla was bardzo ważne. Zapewniam, że zrobię wszystko, co w mojej mocy.
— Rozumiem… dziękuję.
Rozłącza się i długo patrzy w ciemny ekran telefonu, zaskoczona, wzruszona, rozbita.
— Więc Halil… naprawdę próbuje uratować nasze drzewo… — szepcze wstrząśnięta. — Znowu się pomyliłam…
W jej oczach pojawiają się łzy, ale na jej ustach błąka się nieśmiały, gorzki uśmiech.
***
Zeynep udaje się do męża z postanowieniem, że to ona rozpocznie rozmowę. Jednak zanim zdąży cokolwiek powiedzieć, Halil patrzy jej prosto w oczy i spokojnym, choć lodowatym tonem oznajmia:
— Muszę ci coś ważnego powiedzieć. Chodź ze mną.
Milcząc, podąża za nim do pracowni. W duchu jest przekonana, że chodzi o podróż poślubną, o której przypadkowo wspomniała jej Gulhan. Spodziewa się kolejnej niezręcznej dyskusji.
Halil odchrząkuje i zaczyna:
— Gulhan poradziła mi, żebym zabrał cię gdzieś… w ramach miesiąca miodowego.
Zeynep prycha lekko, z przekąsem.
— W prawdziwym małżeństwie miesiąc miodowy jest konieczny. Ale nasze… jest tylko fałszywą farsą.
— Jestem tego świadomy — odpowiada twardo Halil. — Uwielbiasz mi to powtarzać.
— Teraz pewnie zaprzeczysz i znów przerodzi się to w kłótnię… — wzdycha znużona. — Jestem tym zmęczona, Halilu. Nie chcę się kłócić.
— Już się nauczyłem — mówi gorzko — że bez względu na to, ile wysiłku w to włożę, ty i tak będziesz uważała nasze małżeństwo za iluzję.
Zeynep unosi głowę, patrząc na niego z wyzwaniem.
— Więc co zamierzasz zrobić?
Halil sięga po leżący na biurku dokument i podaje jej.
— To bardzo proste. Przeczytaj.
Zeynep bierze kartkę z obojętnym wyrazem twarzy, który w ułamku sekundy zmienia się w kamienne napięcie. Jej oczy rozszerzają się, gdy dostrzega nagłówek dokumentu. Umowa rozwodowa.
— Naprawdę… chcesz się rozwieść? — pyta drżącym głosem, starając się nie okazywać szoku.
— Tak będzie lepiej. Dla nas obojga.
— Nie wytrzymałeś długo, Halilu — rzuca z goryczą.
— Nie mogę się z tobą porozumieć. Nie poznaję cię, Zeynep. Stałaś się kimś zupełnie obcym.
Zeynep krzywi się, jak po policzku.
— Nie podoba ci się nowa Zeynep? To twoje dzieło, Halilu. To wszystko przez twoją zemstę. Nie powinieneś był igrać z moimi uczuciami.
— Nie bawiłem się nimi — odpowiada stanowczo. — Zrobiłem to, co podpowiadało mi serce. Ale prawda jest taka, że mnie nie potrzebujesz. Przyznaj to wreszcie.
Wsuwa jej w dłoń długopis.
— Podpisz i skończmy z tym.
Zeynep nagle strąca jego rękę z takim impetem, że długopis upada na podłogę.
— Nie! Nie udawaj, że robisz to dla mnie! To ty chcesz pozbyć się tego małżeństwa!
— Chcę ci pomóc. Widzisz tylko gniew. A to małżeństwo… od początku było skazane na klęskę. Złóż podpis i będziesz wolna.
Zeynep wpatruje się w niego z drżeniem warg. Jej głos nabiera ostrości, niemal syku:
— Dlaczego się nie udało, Halilu? Czy choć raz się nad tym zastanowiłeś? Może to ty wszystko zepsułeś? Pomyśl o tym w wolnej chwili.
Halil bierze długopis i podaje jej jeszcze raz, spokojnie, jakby to była formalność:
— Wszystko jest w twoich rękach, Zeynep.
Wtedy ona, aż kipiąc od emocji, chwyta długopis… i z całej siły ciska nim o ścianę.
— Już nie! — krzyczy przez łzy. — Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo! Przyzwyczaj się do nowej mnie, Halilu! Nie uwolnisz się ode mnie! Nie dam ci rozwodu!
W jednym ruchu chwyta dokument, rozdziera go na strzępy i rzuca mu pod nogi.
Po czym gwałtownie odwraca się na pięcie i wychodzi, trzaskając drzwiami.
W ciszy, która zapada, oboje nie zauważają, że w cieniu pracowni ktoś stał już wcześniej. I ten ktoś dokładnie przyjrzał się dokumentowi, zanim trafił w ręce Zeynep.
***
Zeynep siedzi samotnie w swoim pokoju, wpatrując się w cienką, czerwoną wstążkę, którą ściska w palcach. To już ostatnia rzecz, która wciąż łączy ją z Halilem.
— Ciebie też czas się pozbyć… — szepcze z goryczą. — Jesteś ostatnim wspomnieniem naszej miłości. I to wspomnienie… musi zniknąć.
Podchodzi do otwartego okna, odsuwając ciężką zasłonę. Uchyla rękę za siebie, gotowa wyrzucić wstążkę tak daleko, by porwał ją wiatr i nigdy już nie wróciła. Jej spojrzenie jest twarde, a oczy błyszczą od łez. Ale w ostatniej chwili… coś ją powstrzymuje. Jej dłoń drży, opada bezsilnie, a wstążka zostaje w jej uścisku.
— Nigdy… nigdy nie będę w stanie wyrzucić go z serca… — mówi ledwo słyszalnym głosem, a po policzku spływa samotna łza. — Jakie to bolesne…
Nagle przez otwarte okno do pokoju wpada ptak. To ten sam mały kanarek, którego poprzedniego dnia wypuściła na wolność. Zeynep podrywa wzrok i w jej oczach pojawia się zdumienie, a zaraz potem czuły uśmiech.
— Wróciłeś… — szepcze, delikatnie biorąc ptaszka w dłonie. — Wiedziałam, że wrócisz.
Przyciska go ostrożnie do serca i dodaje z drżeniem:
— Każdy potrzebuje domu, do którego może wrócić. To ważniejsze niż wolność. Nawet najbardziej błądząca dusza w końcu pragnie znaleźć swoje miejsce. To nasze przeznaczenie. Cieszę się, że cię widzę. Musisz być zmęczony. Obiecuję ci… będzie nam tu dobrze razem.
***
Tulay przechadza się nerwowo po oficynie. Jej dłonie drżą, jakby ogarnął ją lodowaty chłód, a w oczach widać przerażenie.
To ona wcześniej weszła do pracowni, gdy nikogo tam nie było, i spojrzała na dokument rozwodowy leżący na biurku.
— Życie mojej córki rozpada się na moich oczach — szepcze drżącym głosem. — Wiedziałam… wiedziałam, że coś między nimi jest nie tak. Zachowywali się tak dziwnie…
Opiera się o ścianę, ciężko oddychając.
— Jak do tego doszło? Dopiero co się pobrali, a już chcą się rozwodzić…
Na moment zamyka oczy i wypuszcza z siebie długi, drżący oddech.
— Już myślałam, że zaczniemy w końcu żyć jak normalni ludzie. Że Zeynep ułoży sobie życie… Mam tylko nadzieję, że jeszcze się opamiętają. Bo jeśli naprawdę się rozwiodą… Songül nas stąd wyrzuci. A wtedy… gdzie się podziejemy?
W jej spojrzeniu tli się rozpacz pomieszana z cichą, desperacką nadzieją.
Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Rüzgarlı Tepe. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Rüzgarlı Tepe 134. Bölüm i Rüzgarlı Tepe 135. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.





