Halil i Zeynep tańczą nocą na tarasie.

„Wichrowe Wzgórze” – Odcinek 233: Streszczenie

Selma przez cały dzień zbierała się na odwagę, by wyznać matce, że ona i Eren planują ślub. Za każdym razem brakowało jej zdecydowania albo sytuacja nie sprzyjała rozmowie. Dopiero późnym wieczorem, gdy zostały same w altanie, znalazła w sobie siłę.

— Mamo… chcę ci coś powiedzieć — zaczęła niepewnie, patrząc w bok. — Ja i Eren… postanowiliśmy się pobrać.

Tulay spojrzała na nią zdumiona, jakby nie dosłyszała.
— Co takiego? Jakie małżeństwo? — powtórzyła, unosząc brwi. — Z Erenem? Tym Erenem?! Wykluczone!

Selma wyprostowała się, zbierając całą swoją odwagę.
— Kochamy się, mamo. Wiem, że wasze relacje nie były najlepsze, ale on jest dobrym człowiekiem. Proszę, zaufaj mi. Jeśli tylko pozwolisz mu się lepiej poznać, sama go polubisz.

Tulay pokręciła głową, a w jej oczach pojawił się chłodny błysk.
— Och, Selmo… nigdy cię nie nauczyłam, jak wybierać wartościowych mężczyzn. Ten człowiek nigdy nie zostanie twoim mężem ani moim zięciem. Nie zgadzam się na to!

— Mamo, a czy można wybrać, kogo się pokocha? — zapytała drżącym głosem. — Co ci w nim przeszkadza? Co takiego jest w nim złego?

— Co jest złego?! — Tulay aż parsknęła. — Chyba sobie żartujesz…

Jej wzrok nagle padł na Erena, który właśnie wszedł do ogrodu z bukietem róż w dłoni. Uniosła głos, pełna gniewu:

— Nie wierzę, Selmo! Chcesz mi powiedzieć, że zamierzasz wyjść za pracownika Halila Firata?! Czy choć raz zastanowiłaś się, czy ten chłopak jest godzien naszego nazwiska?! Ty możesz stracić rozum, ale ja nigdy nie pozwolę na to poniżenie! Ten ślub się nie odbędzie! Zapomnij o tym natychmiast!

Selma milczała, zbyt zraniona, by odpowiedzieć. Eren, stojący kilka kroków dalej, słyszał każde słowo. Jego twarz pobladła, a oczy przygasły. Odwrócił się i, z opuszczoną głową, odszedł w milczeniu, ściskając bukiet tak mocno, że łodygi róż trzeszczały.

Dopiero wtedy Selma spojrzała matce w oczy, a jej głos stał się stanowczy jak nigdy wcześniej:
— Rozumiem, mamo. Jesteś przeciwna temu małżeństwu, ale to już nie ma znaczenia. Kocham Erena i to za niego wyjdę za mąż.

— Nie, Selmo! — syknęła Tulay. — Nie poślubisz go. Wybiorę ci mężczyznę godnego naszego nazwiska!

Selma parsknęła, gorzko się uśmiechając.

— Wybierzesz? Naprawdę wierzysz, że to jeszcze tak działa? Mamo, w jakich czasach ty żyjesz? To się nie wydarzy! — Jej oczy błysnęły determinacją. — Poślubię Erena. Tylko jego. I niczego więcej nie musimy już sobie mówić.

Wstała i wyszła z altany, zostawiając matkę w ciszy, cięższej niż najostrzejsze słowa.

***

Halil i Zeynep kontynuowali romantyczną kolację na tarasie, skąpanym w ciepłym świetle lampionów. Kiedy rozbrzmiał cichy dźwięk muzyki puszczonej z telefonu, Zeynep spojrzała na niego z uśmiechem pełnym wdzięku i wyciągnęła dłoń.

— Zatańczysz ze mną? — zapytała miękko.

Halil bez słowa wstał, chwycił jej dłoń i złożył na niej delikatny pocałunek. Jego oczy, rozświetlone blaskiem świec, wpatrywały się w nią z magiczną fascynacją. Po chwili już płynęli w tańcu, jakby cały świat przestał istnieć.

Ich ruchy były subtelne i harmonijne, jak szept w ciszy — spleceni spojrzeniami, prowadzeni wyłącznie uczuciem. Halil obejmował ją z czułością i troską, a Zeynep podążała za nim ufnie, jej sukienka miękko falowała przy każdym obrocie w jego ramionach. W ich oczach odbijała się magia wieczoru — cicha obietnica, że ta chwila należy tylko do nich.

Taras stał się ich sceną, a noc — sprzymierzeńcem. Tylko oddechy i ledwie słyszalny rytm płynącej z telefonu melodii wypełniały powietrze. Gdy wydawało się, że zaraz ich usta spotkają się w pocałunku, Zeynep nagle odsunęła się, jakby coś przypomniało jej o rzeczywistości.

Odwróciła się i podeszła do stolika, sięgając po telefon. Wyłączyła muzykę i wybrała numer. Jej głos był spokojny, ale w tonie kryła się stalowa determinacja.

— Dobry wieczór, panie Rahmi — powiedziała do słuchawki.

***

Kilka godzin wcześniej.

Zeynep siedziała samotnie w pokoju, kiedy zadzwonił telefon z nieznanego numeru.

— Halo? — odezwała się.

— Dobry wieczór. Czy rozmawiam z panią Zeynep Aslanli? — zapytał mężczyzna po drugiej stronie.

— Tak, to ja. Słucham?

— Nazywam się Rahmi Alcan. Jestem pośrednikiem sprzedaży nieruchomości. Próbowałem skontaktować się z panem Halilem, ale się nie udało, więc zadzwoniłem do pani jako do jego żony. To sprawa dość pilna. Pan Halil prosił mnie o przygotowanie umowy sprzedaży nieruchomości w Stambule. Mieliśmy się spotkać jutro o dziewiątej, ale coś mi wypadło. Czy możemy przesunąć na dziesiątą?

Zeynep zmarszczyła brwi, jej oczy rozszerzyły się ze zdumienia.
— Przepraszam… czy dobrze usłyszałam? W Stambule? — dopytała. — Myślałam, że chodzi o ziemię w Yesilpinar.

— Nie, pani Zeynep. Pan Halil był bardzo konkretny — odparł Rahmi. — Chce sprzedać nieruchomości w Stambule i przenieść inwestycje do Yesilpinar.

— Rozumiem… dziękuję. Przekażę mu — powiedziała chłodno i rozłączyła się.

Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w ekran telefonu, a w jej oczach błysnęła iskra gniewu i triumfu jednocześnie.

— Więc tak… — szepnęła do siebie. — Nigdy nie zamierzałeś sprzedać ziemi mojej rodziny. Chciałeś tylko złamać mnie i zmusić do uległości.

Jej głos stał się twardy, pełen lodowatej obietnicy.
— Sprawię, że będziesz tego żałował, Halilu Firacie. Jeśli to jest gra… to dopiero zobaczysz, kto umie grać lepiej.

Zacisnęła dłoń na telefonie, jakby już teraz trzymała w niej losy całej tej rozgrywki.

***

Akcja wraca do teraźniejszości.

Halil w milczeniu patrzy na Zeynep, zmrużonymi oczami śledząc każdy jej gest. Ona zaś trzyma telefon przy uchu, głos ma spokojny, choć w spojrzeniu tańczy iskra triumfu.

— Rozmawiałam właśnie z moim mężem, panie Rahmi — mówi z lodowatą uprzejmością. — Chciałby się z panem spotkać jutro o dziesiątej w sprawie sprzedaży nieruchomości w Stambule. Oczywiście, przekażę mu szczegóły.

Odkłada telefon na stół i powoli podnosi wzrok na Halila. Jej spojrzenie jest ostre jak klinga.

— Zeynep, ja… — zaczyna cicho Halil, wyraźnie zbity z tropu.

Ale ona nie daje mu dojść do słowa.

— Myślałeś, że dam się złamać? Że zostanę twoją posłuszną żoną? — mówi z jadowitą słodyczą w głosie, a każde kolejne słowo wbija się w niego jak nóż. — Ostrzegałam cię, Halilu Firacie, żebyś mnie nie testował. Nie posłuchałeś. Nie doceniłeś mnie.

Zbliża się do niego krok po kroku, aż ich spojrzenia stykają się w cichej wojnie.

— Tak się nie gra w tę grę — szepcze, mrużąc oczy. — Tak się ją wygrywa.

Jej głos nabiera siły, twardnieje, nabrzmiały od gniewu i dumy.

— Pewnego dnia odbiorę ci wszystko. Cały majątek, który zabrałeś mojemu ojcu. I nie zostawię ci ani jednego kamienia, ani jednego oddechu pewności.

Halil milczy, zmieszany, ale jej to nie wystarcza. Prostuje się, wysoko unosi podbródek, a jej ton brzmi teraz jak obietnica wypowiedziana przed samym Bogiem.

— Ja wybiorę inną drogę niż ty, Halilu. — Wbija w niego spojrzenie, od którego cierpnie skóra. — Będę walczyć. Odważnie. Zdecydowanie. I wygram.

***

Eren wraca do swojego domu. Kroczy powoli, jakby na plecach niósł ciężar całego świata. Jego twarz jest zgaszona, spojrzenie puste. W przedpokoju zrzuca buty i siada na schodach, chowając twarz w dłoniach.

W jego głowie wciąż rozbrzmiewają słowa Tulay, ostre i pełne pogardy: „Pracownik Halila Firata… Niegodny mojej córki… Nigdy na to nie pozwolę.”

Eren wzdycha ciężko, głos mu drży, gdy szepcze do pustki:

— Ona ma rację. — Na jego ustach pojawia się gorzki uśmiech. — Co ja mogę jej dać? Ani bogactwa, ani nazwiska, które coś znaczy. Nic.

W ciszy rozlega się dźwięk SMS-a. Sięga po telefon. Na ekranie widnieje wiadomość od Selmy:

„Co robisz? Tęsknię za tobą.”

Patrzy na słowa przez dłuższą chwilę, a jego dłoń drży lekko, jakby ważył każdą odpowiedź. W końcu jednak odkłada telefon na bok. I nie odpisuje.

***

Tulay i Merve pakują walizki, pełne ekscytacji na myśl o przeprowadzce z oficyny do rezydencji. Merve już w myślach planuje huczną imprezę powitalną dla nowych znajomych ze studiów.

— Zeynep, coś się stało? — pyta Tulay, dostrzegając skrzywiony wyraz twarzy córki.

Zeynep spuszcza wzrok, jakby wstydziła się własnych słów.
— Mamo… proszę, nie bądź zła, ale… będziecie musiały zostać tu jeszcze przez jakiś czas — mówi cicho. — Wiem, że złamałam wam serce. Bardzo mi przykro.

— Ale dlaczego? — rzuca rozczarowana Merve, zatrzymując się z półpełną torbą w rękach.

— Spakowałyśmy się już — dodaje Tulay z zawodem w głosie. — Pokoje w rezydencji czekają na nas gotowe. Skąd ta zmiana? Nie rozumiem.

Zeynep unosi głowę, w oczach błyska jej determinacja.
— Na razie tak będzie lepiej. Ale zaufajcie mi — mam plan. Znajdę dla was miejsce jeszcze lepsze niż ta rezydencja. Potrzebuję tylko trochę czasu.

Tulay mruży oczy podejrzliwie.
— Rozmawiałaś o tym z Halilem? To jego decyzja?

— Nie. On nic o tym nie wie — odpowiada twardo Zeynep. — Jak już mówiłam, jest moim mężem, ale nie chcę od niego niczego brać.

— Dlaczego jesteś taka uparta, Zeynep? Dlaczego nigdy nie słuchasz? — wzdycha matka z bezradnością.

— To moja decyzja, mamo. Ostateczna. Jeśli chcemy odzyskać nasze dawne życie, musimy zrobić to własnymi siłami. Nie pozwolę nikomu, żeby rzucał nam ochłapy w imię łaski.

Odwraca się i wychodzi, nie dając im szansy na dalszą dyskusję. Merve siada na kanapie ze smutną miną i cicho wzdycha:
— Byłam taka podekscytowana, mamo…

***

Tulay dowiaduje się, że Zeynep planuje wrócić do porzuconego projektu perfum i tym razem doprowadzić go do końca. Zaniepokojona, udaje się do pracowni, gdzie zastaje Halila pochylonego nad dokumentami.

— Rozmawiałam z Zeynep przed przyjściem tutaj — zaczyna ostrożnie. — I nie wygląda na to, żeby zamierzała zmienić zdanie. Upiera się, żebyśmy zostały w oficynie. Dlatego pomyślałam, że powinnam powiedzieć ci o tym wprost.

Halil podnosi wzrok znad papierów, jego spojrzenie staje się czujne.
— Co dokładnie powiedziała?

— Poprosiła nas o cierpliwość i obiecała, że znajdzie dla nas coś lepszego niż rezydencja… ale ja naprawdę już nie rozumiem, co się w niej dzieje.

Halil opiera się wygodniej w fotelu, a jego głos brzmi spokojnie, choć stanowczo:
— Słowo mojej żony jest moim słowem. Jeśli tego chce, tak będzie.

Tulay marszczy brwi, nie kryjąc niezadowolenia.

— Kiedy zaprosiłeś nas do rezydencji, spakowałyśmy wszystko, żeby się tam wprowadzić. Ale jeśli chcesz, żebyśmy zostały… — urywa na moment, po czym dodaje z cieniem irytacji: — Chciałam jeszcze poruszyć inną sprawę. Zeynep znowu uparła się na swoje marzenia i jakieś projekty… tylko po co? Teraz jest twoją żoną, zarządza całą farmą, powinna… zachowywać się odpowiedzialnie.

Halil milknie na chwilę, jego spojrzenie nie zdradza żadnych emocji, ale błysk w oczach mówi wszystko.
— Porozmawiam z nią. — W jego głosie kryje się nuta chłodu. — Jest coś jeszcze?

Tulay kręci głową i wychodzi, nie kryjąc irytacji.

Halil długo wpatruje się w zamknięte za nią drzwi, a w jego oczach pojawia się niepokojący błysk. Było w nim coś, co jasno mówiło: nie zamierza stać bezczynnie i patrzeć, jak Zeynep wymyka mu się z rąk.

Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Rüzgarlı Tepe. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Rüzgarlı Tepe 136. Bölüm i Rüzgarlı Tepe 137. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.

Podobne wpisy