Songul uśmiecha się z satysfakcją.

„Wichrowe Wzgórze” – Odcinek 238: Streszczenie

Halil gwałtownie zapukał w drzwi oficyny, aż echo przetoczyło się po korytarzu. Jego twarz była napięta, szczęka zaciśnięta, w oczach czaił się gniew.

Drzwi otworzyła zaskoczona Tulay. Zamarła, widząc go w takim stanie.
— Halil? Co się stało? — zapytała ostrożnie, marszcząc brwi.

— Musimy porozmawiać — odparł chłodno, niemal bez cienia emocji. Cofnął się o krok, dając jej znak, by wyszła na zewnątrz.

Tulay spojrzała na niego niepewnie, ale posłusznie przekroczyła próg i zatrzymała się przed nim. Serce biło jej szybciej, jakby przeczuwała, o co chodzi.

— Dowiedziałem się — zaczął, patrząc jej prosto w oczy — kto zniszczył ziemię Zeynep.

Tulay zacisnęła dłonie w pięści, starając się nie zdradzić drżenia głosu.
— Kto? — rzuciła, siląc się na opanowanie.

Halil włożył rękę do kieszeni i wyjął pierścień z czarnym diamentem. Wcisnął go w jej dłoń z pogardą w oczach.
— Ty — powiedział twardo. — Cengiz przyznał mi się do wszystkiego. Jak mogłaś? Jak mogłaś zrobić coś takiego własnej córce?

Tulay spojrzała na pierścień, potem na niego. Jej usta otworzyły się, ale przez chwilę nie mogła wydobyć z siebie głosu.
— Ja… — wyszeptała w końcu, jej głos zadrżał.

— Dlaczego? — jego głos był jak ostrze. — Dlaczego to zrobiłaś?

Tulay wzięła głęboki oddech, podniosła głowę i wreszcie wyrzuciła z siebie, prawie krzycząc:

— Dla niej! Zrobiłam to dla niej! — Jej oczy zaszkliły się od łez. — Jej miejsce nie jest na polu, Halil. To nie jest życie dla kobiety. Ona ma męża, dom, rodzinę. Próbowałam jej to wytłumaczyć, ale mnie nie słuchała. Zmusiła mnie do tego. Myślisz, że było mi łatwo? Myślisz, że nie bolało mnie serce? Zrobiłam to i nie żałuję. Bo wiedziałam, że to dla jej dobra.

Halil przyglądał się jej przez chwilę w milczeniu. Jego spojrzenie było zimne i nieugięte.
— Nie masz prawa kontrolować jej życia — syknął w końcu. — Każdy, kto ją skrzywdzi, prędzej czy później będzie miał do czynienia ze mną. I zapamiętaj to sobie dobrze.

Tulay zadrżała, ale szybko się opanowała.

— Halil, błagam cię… nie mów jej. Zmiłuj się nade mną. — Jej głos złagodniał, przeszedł w płaczliwy ton. — Choć to było okrutne, zrobiłam to z miłości. Chciałam dla niej lepszego życia. Proszę cię… nie psuj naszej relacji. Nie mów jej, co zrobiła jej matka. Niech myśli, że to ktoś obcy. To dla jej dobra… tylko dla niej.

Halil przez chwilę patrzył na nią z lodowatym wyrazem twarzy. Jego oddech był ciężki, dłonie zaciśnięte w pięści. W końcu zmrużył oczy i skinął głową.
— Tylko dla jej dobra — powtórzył chłodno, ale w jego głosie czaiła się groźba.

Odwrócił się i odszedł powolnym krokiem, zostawiając Tulay samą, z pierścieniem w dłoni i sercem ściśniętym od strachu i wstydu.

***

Zeynep stoi na wybrzeżu, wpatrzona w fale. Obok niej elegancki mężczyzna nerwowo przegląda dokumenty, mówiąc o warunkach sprzedaży ziemi, którą niedawno podarowała jej babcia. Jej twarz jest poważna, głos drży od emocji, gdy próbuje podjąć trudną decyzję.

Nagle zza pleców słyszy ciężkie kroki. Obraca się gwałtownie i zamiera — przed nią stoi Halil, jego spojrzenie to czysta furia.

— Halil?! Co ty tu robisz?! — wykrztusza zaskoczona, ale zanim zdąży powiedzieć coś więcej, on już podchodzi do kupca i… bez słowa wymierza mu potężny cios w twarz.

Mężczyzna zachwiał się, upadł na piasek, trzymając się za policzek.

— Co ty wyprawiasz?! — wrzeszczy Zeynep, wstrząśnięta. — Dlaczego to zrobiłeś?!

— Bo jesteś moją żoną! — odburkuje Halil, głosem mocnym jak stal.

Kupiec podnosi się, przestraszony, i wycofuje w popłochu, mrucząc coś o „nieporozumieniu” i „przepraszam”. Po chwili biegnie w stronę auta, nawet nie oglądając się za siebie.

Zeynep patrzy za nim z rozpaczą, potem wbija spojrzenie w Halila.
— Kim ty jesteś?! Jaskiniowcem?! Barbarzyńcą?! — krzyczy.

— Jestem twoim mężem! — syczy przez zęby Halil. Wyciąga z kieszeni ślubną obrączkę, którą Zeynep zostawiła w domu. Chwyta jej dłoń, mimo że próbuje mu się wyrwać, i brutalnym ruchem wsuwa pierścionek na jej palec.

— Nigdy więcej jej nie zdejmiesz! — mówi ostrym, rozkazującym tonem. — Każdy, kto spojrzy na ciebie, ma wiedzieć, że jesteś mężatką! Nikt nie ma prawa cię dotykać!

Zeynep wyrzuca ręce w górę, jej oczy błyszczą od gniewu i łez.
— Nie możesz decydować o moim życiu!

Halil pochyla się nad nią, jego głos łagodnieje tylko odrobinę, ale wciąż jest przesycony gniewem.
— Tak długo, jak nosisz to nazwisko, tak długo, jak w dowodzie obok twojego imienia widnieje Firat — będę wtrącał się we wszystko, co robisz.

— Zwariowałeś! — wybucha Zeynep. — Zrujnowałeś wszystko! Zniszczyłeś moje pole, a teraz zniweczyłeś szansę, żeby je sprzedać i pomóc mojej rodzinie!

Halil wbija w nią spojrzenie, ostre jak nóż.
— Jeśli czegoś potrzebujesz, powiedz mi. Pomogę ci. Ale nigdy więcej nie spotykaj się z obcymi facetami w parku!

Zeynep podnosi rękę, żeby spoliczkować go z całej siły, ale on błyskawicznie łapie jej nadgarstek, unieruchamiając go w powietrzu.

— Ta obrączka… — syczy Zeynep, jej głos jest pełen pogardy. — to tylko część gry. Nigdy nie będziemy prawdziwym małżeństwem. Nigdy!

Halil patrzy na nią z chłodnym uśmiechem.
— Przyjdziesz do mnie z własnej woli. Zobaczysz.

— Nawet gdybym miała przejść boso po ogniu — rzuca Zeynep drżącym, ale stanowczym głosem — nie zboczę ze swojej ścieżki i nigdy nie wrócę do ciebie.

Ich spojrzenia ścierają się jak dwa ostrza. Ona z wyprostowaną głową, on z zaciśniętymi pięściami. Między nimi na piasku wciąż lśni jej obrączka — symbol więzów, których ona tak bardzo pragnie się wyrwać, a on nie zamierza jej pozwolić zerwać.

***

Zeynep odwraca się na pięcie i odchodzi, zostawiając Halila samego na środku pustej ulicy.

— To już nie jest ten mężczyzna, w którym się zakochałam — szepcze do siebie, idąc szybkim krokiem wzdłuż chodnika. W jej oczach błyszczą łzy, które uparcie próbuje powstrzymać. — Nikt, kto naprawdę kocha, nie traktuje tak ukochanej osoby.

Nagle rozlega się dźwięk telefonu w jej kieszeni. Na ekranie: Merve.

— Halo, siostro — odbiera, starając się zabrzmieć spokojnie.

— Siostro? — w głosie Merve słychać niepokój. — Masz dziwny ton. Tylko mi nie mów, że… że nie udało ci się zdobyć pieniędzy?

Zeynep milknie na moment, zbierając siły.
— Nie… — odpowiada cicho. — Pojawiło się małe opóźnienie. Ale… wszystko naprawię. Obiecuję.

— O Boże… — głos Merve załamuje się w spazmie. — Jestem skończona… zniszczona…

— Merve! — Zeynep przystaje i mówi ostrzej, żeby siostra ją usłyszała. — Powiedziałam, że wszystko rozwiążę! Na pewno coś wymyślę.

— Oszukujesz mnie! — łka Merve. — Wszyscy będą nazywać mnie złodziejką…

Zeynep zaciska powieki i oddycha głęboko, żeby nie krzyknąć.
— Wyślij mi adres tej Nevry — mówi w końcu chłodno, z determinacją w głosie. — Zajmę się tym sama.

***

Cemil wchodzi do gabinetu Halila. Zatrzymuje się w progu, wyraźnie spięty.

— Panie Halilu… Może pomyślisz, że się wtrącam w coś, co nie jest moją sprawą… — zaczyna niepewnie.

Halil nie odrywa wzroku od stosu dokumentów przed sobą.
— Po prostu powiedz. Sam zdecyduję, co z tym zrobić.

Cemil bierze głębszy oddech.

— Dziś… słyszałem rozmowę Merve i Zeynep w ogrodzie — urywa na chwilę, jakby ważył każde słowo. — Jakiś facet dał Merve pierścionek do sprzedania. Okazało się jednak, że był kradziony. Właścicielka znalazła Merve i żąda od niej zwrotu pieniędzy. Merve poszła do Zeynep po pomoc i radę.

Halil podnosi wzrok znad papierów, a jego oczy ciemnieją.
— Więc dlatego Zeynep chciała sprzedać ziemię… — mówi powoli, jakby sam do siebie. Po chwili podnosi głowę. — Cemil. Dowiedz się, kim jest ta właścicielka.

— Tak jest. — Cemil skinął głową i już zamierzał wyjść, kiedy Halil znów się odzywa.

— I jeszcze jedno. — Jego głos stał się lodowaty. — Znajdź kogoś z zewnątrz, kogoś zaufanego, kto posprząta pracownię. Dyskretnie. Nie chcę, żeby ktokolwiek z rodziny się dowiedział. To ma zostać między nami.

Cemil tylko przytaknął, a wychodząc, poczuł ciężar spojrzenia Halila wbijający mu się w plecy jak sztylet.

***

Zeynep dogania na ulicy elegancką kobietę w ciemnych okularach i drogiej marynarce. Chwyta ją lekko za ramię, zmuszając, by się odwróciła.

— Pani Nevra? — rzuca stanowczo.

Kobieta unosi brew i poprawia włosy z wyraźnym zniecierpliwieniem.
— Tak. My się znamy?

— Nazywam się Zeynep Firat. Dzwoniłam do pani w sprawie mojej siostry, Merve.

Nevra mierzy ją wzrokiem od stóp do głów i krzywi się pogardliwie.
— Widzę, że bezwstydnie cię tu przysłała.

— Proszę posłuchać. Moja siostra nie jest złodziejką — mówi Zeynep, głos jej drży, ale nie cofa się ani o krok.

Nevra parska.
— Z nagrań wynika jednak coś zupełnie innego. Powinnam wierzyć twoim słowom czy własnym oczom?

Zeynep bierze głęboki oddech, starając się zachować spokój.
— Rozumiem pani wątpliwości, ale czasami sprawy nie są takie, na jakie wyglądają. Gdybym sama wierzyła, że jest winna, osobiście zawiozłabym ją na komisariat.

Nevra uśmiecha się lodowato.
— Twoja siostra jest złodziejką. I nic tego nie zmieni.

— Nie, proszę… — Zeynep wchodzi jej w słowo, zdesperowana. — To Taner dał Merve ten pierścionek i poprosił, żeby go sprzedała. Ona tylko spełniła jego prośbę i oddała mu pieniądze. Jeśli ktoś tu kłamie, to właśnie on!

— Skąd mam wiedzieć, że ona i Taner nie działali razem? — Nevra wbija w nią twarde spojrzenie.

Zeynep patrzy jej prosto w oczy, czując, jak rośnie w niej determinacja.
— Wierz mi, Merve nie ma w sobie nawet odrobiny fałszu. Nigdy by czegoś takiego nie zrobiła.

Nevra macha ręką z irytacją.
— Nie mam czasu na te twoje bajki. Albo oddasz mi pieniądze, albo w ciągu dwóch dni twoja siostrzyczka wyląduje w więzieniu.

Zeynep nagle spuszcza wzrok, zaciska zęby… po czym podnosi głowę, a jej głos staje się twardy.

— Pani Nevro… nie mam teraz gotówki. Ale mam ziemię. Jej wartość jest co najmniej trzykrotnie większa niż ten pierścionek. Proszę… nie niszcz życia mojej siostrze.

Nevra przystaje, wyraźnie zaskoczona.
— Ziemię? Gdzie?

— W Eskebağ, przy drodze gruntowej. Proszę, daj mi dwa dni. Moja druga siostra wychodzi jutro za mąż. Nie odbieraj nam tego dnia.

Nevra przygląda jej się dłuższą chwilę, a potem wyciąga z torebki wizytówkę i podaje ją Zeynep.
— Proszę zadzwonić. Czekam na konkrety.

Odwraca się na obcasach i odchodzi, zostawiając Zeynep samą.

Dziewczyna wypuszcza powietrze z ulgą i od razu sięga po telefon. Wybiera numer Merve i gdy słyszy jej głos, uśmiecha się lekko przez łzy.

— Rozwiązałam to, kochanie. Pani Nevra cię nie zgłosi. Możesz odetchnąć. Wszystko będzie dobrze.

***

Wieczór.

Zeynep wchodzi do pracowni, w której nie ma już śladu po niedawnej demolce. Szkło zostało wymiecione, sztylety starannie odłożone na miejsce, jakby nic się nie wydarzyło. W progu staje oko w oko z Halilem, który opiera się o biurko i patrzy na nią chłodno, niemal wyzywająco.

— Czy barbarzyństwo, którego dopuściłeś się dziś na wybrzeżu, to dla ciebie za mało? — rzuca ostro, a jej głos aż drży od emocji. — Co zamierzasz teraz rozbić? Mnie? Czego jeszcze ode mnie chcesz?!

Halil nawet nie drgnie, jego spojrzenie pozostaje lodowate.
— Mogę uratować Merve — oznajmia spokojnie, jakby mówił o czymś oczywistym.

Zeynep zamiera, zaskoczona.
— Ty… Skąd wiesz?!

Kącik jego ust drga w gorzkim półuśmiechu.
— Ale pod jednym warunkiem — dodaje powoli. — Zrezygnujesz ze swojego marzenia.

Zeynep unosi głowę wysoko, w jej oczach błyszczy duma i bunt.
— Nigdy! — rzuca z pogardą. — Nie potrzebuję twojej pomocy!

Halil odpycha się od biurka i podchodzi bliżej, krok po kroku zmniejszając dystans.
— Nie musisz sprzedawać ziemi swojej babci. Nie musisz się tak upokarzać. — Jego głos staje się bardziej stanowczy, niemal rozkazujący. — Moje pieniądze i moje wpływy wystarczą. Żona Halila Firata nie potrzebuje nikogo innego.

Zeynep krzywi się, a w jej oczach pojawia się gniew.
— Śledzisz mnie?! — warczy. — No tak… teraz wszystko jasne, jakim cudem zjawiłeś się dziś na wybrzeżu. Czy nigdy się od ciebie nie uwolnię?!

Halil mruży oczy i uśmiecha się bez cienia ciepła.
— Jesteś uparta jak nikt inny. Ale jednak przyszłaś, kiedy cię wezwałem — zauważa chłodno. — I teraz mnie wysłuchasz.

— Nigdy! — Zeynep robi krok w tył, ale on jest szybszy.

Halil chwyta ją za ramiona i z całą swoją siłą przypiera plecami do drzwi. Nachyla się nad nią i jego głos przechodzi w groźny szept:
— Jutro o osiemnastej będę czekał na ciebie w domku letniskowym. Jeśli spóźnisz się choć minutę… twoja siostra zapłaci za twój upór.

Zeynep patrzy mu prosto w oczy, a jej pierś unosi się od gniewnych oddechów.
— Nie trać czasu — syczy przez zaciśnięte zęby. — Nie przyjdę!

Halil uśmiecha się tylko lekko, jakby właśnie usłyszał wyzwanie, którego pragnął.

***

Nazajutrz na farmie panuje gorączkowa atmosfera — wszyscy uwijają się przy przygotowaniach do ślubu Erena i Selmy. W powietrzu unosi się zapach kwiatów i świeżo pieczonego chleba, a podwórze powoli zmienia się w salę weselną pod gołym niebem.

Songul, schodząc po schodach, dostrzega swoją siostrzenicę i zatrzymuje się, żeby ją zaczepić.

— Gulhan… jak pięknie wyglądasz — komplementuje, lustrując ją spojrzeniem od stóp do głów.

— Dziękuję, ciociu — odpowiada dziewczyna z lekkim uśmiechem.

Songul jednak nie potrafi powstrzymać kąśliwego komentarza.

— Wiem, że to dla nich ważny dzień, ale… czy naprawdę powinni organizować tu takie przyjęcie bez niczyjej zgody? Wciąż zachowują się, jakby ta rezydencja należała do nich. A przecież tak nie jest.

— Halil o wszystkim wie, ciociu — odpowiada spokojnie Gulhan. — Nie mówiliśmy głośno tylko dlatego, że… robią to w tajemnicy przed panią Tulay.

Na twarzy Songul pojawia się zmarszczone zaskoczenie.
— Jak to? Tulay nic nie wie?!

— Dziewczyny tak to zorganizowały, żeby dzisiaj jej tu nie było.

— Dlaczego?

— Myślę, że pani Tulay nie zgodziłaby się na ślub Selmy z Erenem. Ale proszę, ciociu… nie rozpowiadaj tego nikomu, dobrze?

Songul wzdycha, teatralnie unosząc brwi.
— Cóż… dobrze, ale nie powinni jej robić takiej niespodzianki za plecami. To nie w porządku.

Gulhan uśmiecha się blado i odchodzi, zostawiając Songul na schodach. W momencie, gdy dziewczyna znika jej z pola widzenia, na twarzy ciotki pojawia się triumfalny, złowieszczy uśmiech.

— Więc Tulay nic nie wie o ceremonii — mruczy do siebie. — Cóż, najwyższy czas ją uświadomić. W końcu matka powinna być obecna, prawda?

W jej oczach błyska złośliwa iskra. Już widzi tę scenę oczami wyobraźni: Tulay wbiega na podwórze, przerywając ceremonię, a Selma płacze, upokorzona w oczach wszystkich…

Songul nie zwleka ani chwili. Pędem wpada do swojego pokoju, chwyta telefon i wybiera dobrze znany numer. Po chwili w słuchawce rozlega się zniecierpliwiony głos Tulay:
— Halo?

— Pani Tulay, gdzie pani jest?! — zaczyna Songul, udając zatroskanie. — Urzędnik zaraz tu będzie!

— Jaki urzędnik? O czym ty mówisz?!

— Mówię o ślubie pani najstarszej córki…

— Co?! — w głosie Tulay słychać czysty szok. — Selma… wychodzi za mąż?!

Songul przygryza wargi, by nie wybuchnąć śmiechem.
— Tak, za Erena — dodaje z udawaną słodyczą. — Och, przepraszam… nie wiedziałaś? Bałam się, że się spóźnisz, dlatego zadzwoniłam…

Nie czekając na odpowiedź, rozłącza się i opada na łóżko, zanosząc się diabolicznym śmiechem. W końcu poczuła, że dziś znów będzie miała swoje pięć minut.

Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Rüzgarlı Tepe. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Rüzgarlı Tepe 139. Bölüm i Rüzgarlı Tepe 140. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.

Podobne wpisy