„Wichrowe Wzgórze” – Odcinek 272: Streszczenie
Halil wreszcie dopada białego sedana i zmusza kierowcę do zatrzymania się. Drzwi z trzaskiem się otwierają, a Kazim rzuca się do desperackiej ucieczki. Nie udaje mu się jednak zrobić wielu kroków — Halil dopada go w kilku susach, chwyta za kark i z impetem rzuca na maskę terenówki. Blacha jęczy pod ciężarem ciała, a w chwilę później pięść Halila rozcina powietrze i trafia przeciwnika prosto w szczękę.
— Myślałeś, że uciekniesz?! — ryczy, zasypując Kazima kolejnymi ciosami, a każdy jest mocniejszy od poprzedniego.
Krew spływa Kazimowi z kącika ust, ale na jego twarzy wciąż czai się drwiący uśmiech.
— Wiem, dlaczego tak się wściekasz — syczy. — Bo współpracowałem z twoją Zeynep.
— Nie waż się wymawiać imienia mojej żony! — Halil uderza go ponownie, aż głowa Kazima odskakuje w bok.
— A czy to moja wina, że nie potrafisz jej kontrolować? — Kazim parska krwią, lecz nadal prowokuje. — To ona podała mi szczegóły przetargu.
Te słowa są jak oliwa dolana do ognia. Halil zrzuca go z maski, powala na ziemię i wbija ciężki but w jego kark, przygniatając twarz Kazima do piachu.
W oddali rozlega się zawodzenie syren, coraz bliższe, coraz głośniejsze.
— Masz szczęście, że Hakan wezwał policję — warczy Halil, oddychając ciężko. — Inaczej nikt nie ocaliłby cię przed moimi rękami.
***
Songul wreszcie dodzwania się do Fikreta. Jej głos drży gniewem, ale i niecierpliwą nadzieją.
— Jeśli znowu powiesz mi, że niczego nie załatwiłeś, przysięgam… będziemy mieli poważny problem.
— Tym razem mam dobre wieści, pani Songul — odpowiada spokojnie mężczyzna po drugiej stronie. — Zajęliśmy się tym rolnikiem. Sprawa zamknięta.
— Zamknięta? — powtarza kobieta, a w jej sercu zaczyna pulsować ulga. — Co to właściwie znaczy?
— Powiedzmy, że kontakt z nim… nie będzie już możliwy.
Na twarzy Songul rozlewa się szeroki uśmiech. Rozłącza się, przyciska telefon do piersi, jakby chciała zatrzymać w sobie ten moment zwycięstwa. Ma ochotę krzyknąć z radości, ale jeszcze się powstrzymuje.
— Poczekaj na mnie, Tulay… — szepcze sama do siebie. — Już idę.
***
Kiedy wchodzi do oficyny, Tulay czeka już z dwiema walizkami przy nodze. Spakowana, gotowa wkroczyć do rezydencji i przejąć pokój rywalki. Songul chwyta za rączkę jednej z walizek, udając uległość, lecz w jej oczach migocze coś niebezpiecznego. Zatrzymuje się przy kominku, zatrzaskuje walizkę na ziemi, otwiera ją szeroko i jednym ruchem wyrzuca zawartość do paleniska.
— Songul! Co ty wyprawiasz?! — wrzeszczy Tulay, zaskoczona i oburzona.
Ale Songul nie słucha. Sięga po stojącą przy kominku butelkę z podpałką, oblewa ubrania, a potem jednym, powolnym gestem zapala zapałkę. Wrzuca ją do środka. W mgnieniu oka płomienie liżą tkaniny, wybuchają czerwonym językiem ognia.
— Zwariowałaś?! — Tulay rzuca się ku niej, ale zatrzymuje krok, sparaliżowana widokiem płonących ubrań. — Co ty sobie myślisz?!
Songul prostuje się powoli, a w jej oczach błyszczy triumf.
— Myślę, że twoje rzeczy nigdy nie powinny znaleźć się w moim pokoju — mówi chłodnym, jadowitym tonem. — Ich miejsce jest tutaj. Przypatrz się im dobrze, Tulay. Bo ty skończysz dokładnie tak samo.
Tulay unosi palec, jej twarz wykrzywia się w gniewie, a oczy płoną.
— Zapłacisz za to, Songul! Wszyscy się dowiedzą, że te ubrania nie są jedynym, co spaliłaś!
Songul podchodzi bliżej, niemal stykając się z nią twarzą.
— Nie masz już żadnych dowodów, kochanieńka — szepcze z drapieżnym uśmiechem. — Twój świadek uciekł z kraju, bo wreszcie użył rozumu. Jeśli kiedykolwiek go spotkasz, przekaż mu ode mnie pozdrowienia. Pamiętaj, Tulay: dopóki nie ma dowodów, nie ma przestępstwa.
Wzrusza ramionami, jakby cała sytuacja była błahostką.
— No i co? — dodaje, mrużąc oczy i wbijając spojrzenie w nieruchomą twarz przeciwniczki. — Połknęłaś język? Jeszcze niedawno byłaś taka wygadana…
***
Zeynep ostrożnie uchyla drzwi do gabinetu męża. Wnętrze tonie w półmroku, a jedynym źródłem światła jest lampka na biurku Halila. Mężczyzna unosi wzrok znad papierów i wbija w nią spojrzenie, w którym czai się gniew i niewypowiedziane pytania.
— Dzwoniłaś. Pisałaś — zaczyna, starając się brzmieć spokojnie, choć napięcie napina mu mięśnie twarzy. — Co jest aż tak pilnego?
— Chcę porozmawiać… o Kazimie — odpowiada Zeynep. Jej głos jest cichy, ale stanowczy.
Halil opiera się mocniej o oparcie fotela, splatając dłonie.
— Jeszcze coś zostało do omówienia? — w jego tonie pobrzmiewa chłód. — Mówiłem ci jasno: nie pokazuj mi się na oczy, dopóki nie będziesz gotowa do spowiedzi. Jesteś gotowa?
Zeynep przełyka głośno ślinę. Serce bije jej jak oszalałe, ale nie odwraca wzroku.
— Przyznaję się — mówi wreszcie, a jej głos drży. — Współpracownikiem Kazima jest… — zawiesza głos, nabierając odwagi. – Ja nim jestem.
W gabinecie zapada cisza tak ciężka, że słychać tylko tykanie zegara. Halil porusza ustami, jakby chciał coś powiedzieć, ale brak mu słów. Na jego skroni pulsuje żyła, a dłonie zaciskają się w pięści.
— Spóźniłaś się — mówi w końcu ochrypłym głosem, w którym gniew miesza się z bólem. — Za późno na to wyznanie. — Pochyla się w jej stronę. — Ale wiesz, dokąd nas to zaprowadzi. Dotrzymasz danego słowa, Zeynep.
Słowa męża sprzed kilku dni odzywają się w jej głowie jak echo, wyraźne i bolesne:
„Nie będziemy już żyć grą, ale rzeczywistością. Będziesz moją żoną naprawdę, nie tylko na papierze. Staniemy się prawdziwą rodziną.”
Halil wstaje z fotela i powoli podchodzi do niej. Chwyta ją mocno za ramiona, jego spojrzenie wwierca się w jej duszę.
— Gra skończona, Zeynep Firat — mówi, akcentując każde słowo. — Od teraz ty i ja… będziemy żyć rzeczywistością.
***
Retrospekcja.
Pokój pogrążony był w ciszy. Zeynep siedziała na brzegu łóżka, w dłoniach trzymając złożoną kartkę. Na jednej stronie drżące litery Tekina, na drugiej list pozostawiony przez Nihan. Palce ściskały papier tak mocno, że pobielały jej kostki.
— Dowiesz się prawdy — wyszeptała do siebie z determinacją. — Dowiesz się, że to Tekin napisał ten list. Zobaczymy, co zrobisz, gdy zrozumiesz, że nie jestem zdrajcą, że cała ta gra była jego podstępem.
Uniosła się z łóżka, gotowa wyjść i skonfrontować się z losem, gdy nagle drzwi otworzyły się tuż przed jej twarzą. Do pokoju wkroczyła Gulhan. Była blada, poruszona, jakby dopiero co usłyszała coś, co wstrząsnęło jej światem.
— Gulhan? — Zeynep natychmiast zmarszczyła brwi, a jej głos wypełnił niepokój. — Co się stało?
Szwagierka spuściła wzrok. Jej głos brzmiał ledwie słyszalnie:
— Zeynep… właśnie poznałam wyniki badań.
— Boże… — Zeynep poczuła, jak serce podchodzi jej do gardła. — To coś złego? Powiedz mi. Nie każ mi się domyślać, błagam.
I wtedy, w jednej chwili, bladość zniknęła z twarzy Gulhan. Zastąpił ją promienny uśmiech, a szczęście aż rozświetliło jej spojrzenie.
— Zeynep… będę mamą. — Jej głos zadrżał od wzruszenia. — Tekin i ja… spodziewamy się dziecka.
— Dziecko? — Zeynep otworzyła szeroko oczy i w pierwszym odruchu objęła Gulhan z całych sił. — Och, to wspaniała wiadomość! Jestem taka szczęśliwa!
Ich ramiona splotły się w serdecznym uścisku, lecz uśmiech Zeynep zgasł niemal natychmiast, gdy myśli ugodziły ją jak nóż:
Jeśli Gulhan naprawdę nosi w sobie dziecko Tekina… jeśli wierzy, że ich szczęście jest na wyciągnięcie ręki… jak mogę powiedzieć prawdę? Jak mogę zniszczyć jej marzenia?
— Nasza rodzina będzie wreszcie pełna — mówiła dalej Gulhan, ocierając oczy z łez szczęścia. — Bóg wysłuchał moich modlitw. Lekarz ostrzegł, że ciąża może być ryzykowna, ale ja się nie boję. Tekin jest przy mnie. Razem przez to przejdziemy. To nasze szczęście, ale niech na razie zostanie między nami, dobrze?
Zeynep skinęła głową, nie ufając własnemu głosowi. Dopiero gdy Gulhan wyszła z pokoju, jej ciało opadło ciężko na łóżko. Spojrzała w sufit, a w jej oczach błysnęły łzy.
— Marzenia Gulhan… one runą w jednej chwili, jeśli prawda o Tekinie wyjdzie na jaw. — Jej szept brzmiał jak modlitwa i przekleństwo zarazem. — A jeśli szok ją załamie? Jeśli straci dziecko? Boże, co mam zrobić? Moja niewinność z jednej strony… Gulhan i jej dziecko z drugiej… Nie mogę… nie mogę wyznać, że Tekin jest zdrajcą.
***
Akcja wraca do teraźniejszości.
— Późno, ale w końcu przyznałaś się do prawdy — mówi spokojnie, choć stanowczo Halil. Jego wzrok nie odrywa się od żony. — Wyznałaś swoje błędy, to, że zdradziłaś. Teraz czas dotrzymać obietnicy. Staniemy się rodziną.
Zeynep unosi głowę, a w jej oczach błyszczy bunt i rozpacz.
— Dlaczego chcesz rodziny z kimś takim jak ja? Z człowiekiem, który splamił twoje imię i twoje serce?
Bo nie potrafię cię odrzucić, Zeynep. Bez względu na wszystko. Taka właśnie jest miłość — odpowiada w myślach Halil, lecz na głos wypowiada tylko krótkie:
— To nie ma znaczenia.
— Ma! — wybucha Zeynep, a jej głos drży. — Jestem złym człowiekiem. Ranię ciebie, siebie, wszystkich wokół! Dlaczego chcesz żyć ze mną?
Halil patrzy na nią długo, jakby chciał ją przekonać samym spojrzeniem.
— Zrozumiesz, kiedy nadejdzie czas.
— Rodzina to nie decyzja jednej osoby — mówi gorzko Zeynep. — To pragnienie, które musi połączyć dwoje ludzi. A ja… ja nie mogę…
Halil kładzie dłonie na jej ramionach, jego głos brzmi jak wyrok, ale i obietnica:
— Dziś rozpoczęliśmy nowy rozdział w naszym życiu. A teraz idź. Przygotuj się na to.
***
Arzu siedzi samotnie w kuchni. Cisza przerywana jest tylko tykaniem zegara, gdy nagle wibruje jej telefon. Podnosi go niepewnie, a na jej twarzy maluje się napięcie.
— Halo? — odbiera szeptem, rozglądając się nerwowo. — Mów szybko, Birol.
Po drugiej stronie rozlega się gniewny głos:
— Jeszcze nie wysłałaś mi pieniędzy!
— Powiedziałam, że dopiero zaczęłam pracę. — Arzu mówi szybko, niemal błagalnie. — Nie dostałam jeszcze ani grosza…
— Co mi po twojej pensyjce?! — Birol syczy z wściekłością. — Potrzebuję pieniędzy na prawnika! Rozumiesz? Te ściany coraz bardziej na mnie napierają! Ty bawisz się na wolności, a ja gniję w więzieniu!
— Proszę cię, ja… — zaczyna Arzu, ale nagle do kuchni wchodzi Cemil. Dziewczyna zamiera, a potem w pośpiechu zmienia ton: — Dobrze, Nilay, porozmawiamy później. — Rozłącza się natychmiast.
— Wszystko w porządku? — pyta Cemil z podejrzliwością, zauważając jej bladą twarz.
Arzu unosi na niego spojrzenie, zmuszając się do wymuszonego uśmiechu.
— Zadzwoniła moja przyjaciółka… ma kłopoty i potrzebuje wsparcia.
Cemil kiwa głową, ale jego spojrzenie zdradza cień nieufności.
Arzu zaś, choć na zewnątrz stara się zachować spokój, wewnątrz krzyczy:
Jeśli nie znajdę pieniędzy dla Birola, nie da mi spokoju. A ja… nie mam skąd ich wziąć.
***
Tekin zatrzymuje samochód tuż za bramą rezydencji. Silnik cichnie, a w kabinie zapada spokój. Mężczyzna odchyla się w fotelu i głęboko wzdycha, jakby wreszcie zrzucił z ramion ciężar.
– Dziś wreszcie prześpię spokojną noc – mruczy do siebie, odpinając pas. – Ulżyło mi, że Kazim został złapany. Znów spadłem na cztery łapy.
Niespodziewanie drzwi pasażera otwierają się gwałtownie, a na siedzeniu obok siada Zeynep. Jej twarz jest kamienna, a spojrzenie twarde i przeszywające niczym ostrze.
– Jest jakiś problem? – pyta Tekin, próbując przybrać swobodny ton, choć w jego głosie pobrzmiewa napięcie.
– Owszem, i to poważny. – Rozkłada przed nim kartkę. – Wiem, że to ty napisałeś list w imieniu Nihan.
– To jakieś nieporozumienie…
– Nie kłam! – Jej głos drży od gniewu. – Porównałam charakter pisma. To ty jesteś zdrajcą. Ty podałeś Kazimowi szczegóły przetargu!
– Ja… – Tekin blednie, szukając słów.
– Co? – przerywa mu ostro Zeynep. – Kazim prawie nas zabił, a ty zrzuciłeś winę na mnie! Zostałeś jego kretem! Podaj mi jeden jedyny powód, dla którego nie miałabym iść z tym do Halila i na policję!
– Ja… – powtarza bezradnie.
– Nie ma żadnego powodu! – syczy Zeynep. – Nie istnieje usprawiedliwienie dla tego, co zrobiłeś.
– Posłuchaj… – Tekin spuszcza głowę, a jego głos łamie się. – On mnie zmusił. Groził mi. Każdy człowiek popełnia błędy, a ja… ja ugrzązłem w hazardzie. Byłem w potrzasku. Kazim powiedział, że zabije Gulhan, jeśli się nie zgodzę. – W jego oczach zbierają się łzy. – Jestem nikim. Nie zasługuję na życie.
Zeynep patrzy na niego zimno, niewzruszona.
– Łzy cię nie oczyszczą – odpowiada twardo. – Gdybyś od początku wyznał prawdę, znalazłoby się rozwiązanie. Ale wybrałeś mrok. I pamiętaj: żyjesz tylko dzięki Gulhan i dziecku, które nosi.
Tekin zrywa na nią wzrok, oszołomiony.
Co? Gulhan… jest w ciąży? – myśli z przerażeniem.
– Dla dobra tego dziecka będę milczeć – oświadcza Zeynep lodowatym tonem. – Ale jeśli zrobisz choć jeden fałszywy krok, od razu powiem Halilowi o wszystkim.
Otwiera drzwi i wysiada, zatrzaskując je z hukiem. Tekin zostaje sam, roztrzęsiony, a jego twarz wykrzywia się w grymasie gniewu. Opada ciężko na kierownicę i uderza w nią pięścią.
– Szlag! Ona wie… wie o wszystkim!
Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Rüzgarlı Tepe. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Rüzgarlı Tepe 160. Bölüm i Rüzgarlı Tepe 161. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.








