Wichrowe Wzgórze odc. 298: Halil zostaje porwany!

Halil zostaje porwany.

„Wichrowe Wzgórze” – Odcinek 298: Streszczenie

Halil stał nieruchomo, oparty o maskę czarnego terenowego auta, którego reflektory zgasły, ale wciąż zdawały się patrzeć w dal, jakby przeczuwały nadchodzące wydarzenia. Kamienna nawierzchnia ulicy pod jego stopami była chłodna i nierówna, a wokół panowała cisza, przerywana jedynie szelestem liści poruszanych przez wiatr.

– Chodź, Zeynep – powiedział cicho, bardziej do siebie niż do niej. – Wracajmy do domu tak szybko, jak to możliwe.

Wreszcie drzwi się otworzyły. Zeynep wyszła bez słowa, ubrana w beżowy trencz, który falował przy każdym kroku. W jednej dłoni trzymała uchwyt bordowej walizki, ciągnąc ją po nierównej kostce brukowej, a w drugiej niosła klatkę z kanarkiem — maleńkim, śnieżnobiałym punktem życia, zamkniętym w metalowej geometrii. Jej twarz była napięta, oczy chłodne, jakby każda emocja została wymazana z nich celowo. Mijając Halila, nawet nie zwolniła kroku. Otworzyła tylne drzwi auta i bez słowa wstawiła klatkę na kanapę. Ptak zadrżał, jakby wyczuł napięcie w powietrzu.

Halil wyciągnął rękę w stronę walizki.

– Daj mi to. Włożę ją do bagażnika.

Zeynep zatrzymała się na ułamek sekundy, spojrzała na niego z pogardą i wcisnęła mu w dłoń brelok — ten sam, który wręczył jej zaledwie dwie godziny wcześniej, w przypływie nadziei. Brelok w kształcie domu. Symbol, który miał znaczyć „wróć”, a teraz oznaczał „koniec”.

– Nie ma potrzeby – powiedziała szorstko.

– Co się dzieje, Zeynep?

– Prawie znowu uwierzyłam w twoje kłamstwa, ale tak się nie stało. Znajdź kogoś, kto nie zna twojej prawdziwej twarzy.

– Co to teraz znaczy, Zeynep?

– Nie jestem twoim domem, Halilu.

Odwróciła się i ruszyła przed siebie, ciągnąc walizkę, która turkotała po kamieniach jak echo jej decyzji. Halil stał przez chwilę, oszołomiony, jakby jego świat właśnie się rozpadł. Potem ruszył za nią, wołając, by się zatrzymała, by posłuchała, by dała mu jeszcze jedną szansę.

Nie zauważył czarnego sedana, który zatrzymał się tuż za nim. Auto wyglądało jak cień — bez dźwięku, bez ostrzeżenia. Dwóch mężczyzn wyskoczyło z pojazdu. Jeden z nich, ubrany w ciemną kurtkę, podszedł szybko i uderzył Halila w tył głowy rękojeścią pistoletu. Ciało Halila osunęło się bezwładnie, a jego ostatnie słowa zawisły w powietrzu. Drugi mężczyzna pomógł wciągnąć go do środka, drzwi zatrzasnęły się z głuchym dźwiękiem, a sedan ruszył, zostawiając za sobą tylko ciszę i brelok, który wypadł z dłoni Halila i potoczył się po bruku.

Zeynep zatrzymała się. Cisza była zbyt nagła. Odwróciła się i zobaczyła pustą ulicę — Halil zniknął. Tylko brelok leżał samotnie na drodze, jak ostatni ślad jego obecności. Podniosła go drżącą ręką, spojrzała na kształt domu, który teraz wydawał się obcy. Wsiadła do jego samochodu, odpaliła silnik i ruszyła w pogoń.

***

Halil powoli odzyskuje przytomność w dusznym wnętrzu samochodu. Głowa pulsuje bólem, każdy dźwięk dociera do niego jak przez watę. Zaciska powieki, udając, że nadal jest nieprzytomny. W myślach powtarza jedno: Muszę znaleźć sposób, by wezwać pomoc.

Jego dłoń, ukryta między siedzeniem a bokiem ciała, powoli przesuwa się ku kieszeni. Czuje znajomy kształt telefonu. Serce przyspiesza, gdy udaje mu się go wysunąć bez zwracania uwagi porywaczy. Drżącymi palcami odblokowuje ekran i jednym ruchem wysyła Zeynep swoją lokalizację. Potem znów bezwładnie opiera głowę o szybę, jakby nadal był nieprzytomny.

***

Na farmie panuje spokój. Okan i Hakan siedzą w altanie, sącząc gorącą herbatę. Powietrze pachnie wilgotną ziemią po niedawnym deszczu.

– Widzę, że u ciebie wszystko w porządku, Hakanie – zauważa Okan z lekkim uśmiechem. – Praca u Halila ci służy.

– Tak – przytakuje Hakan, opierając się wygodniej. – Halil to naprawdę dobry człowiek. Przebywanie w towarzystwie takich ludzi dodaje wiary w drugiego człowieka. Już niedługo on i Zeynep wrócą na farmę. Ich miłość… jest tak silna, że mogłaby przenosić góry. Nikt nie zdoła jej zniszczyć.

Podnosi szklankę z herbatą do ust, gdy nagle jego telefon zaczyna wibrować. Na ekranie pojawia się imię „Zeynep”.

– Tak, Zeynep? Jesteście już blisko? – pyta wesoło, odbierając.

Po drugiej stronie słychać panikę i przyspieszony oddech.

– Hakanie… porwali Halila! – głos Zeynep drży ze strachu.

Hakan natychmiast wstaje, rozlewając przy tym trochę herbaty.
– Co?! Kto go porwał?!

– Porwali go sprzed domu cioci Ayşe. Nie wiem, kim są. Nie przychodzi mi na myśl nikt inny poza ludźmi Kazima.

– Gdzie teraz jesteś?!

– Jadę za nimi, zgodnie z lokalizacją, którą Halil mi wysłał. Powiadomiłam już policję. Zaraz wyślę ci też jego lokalizację.

– Wyślij ją od razu. Nie rób nic ryzykownego, Zeynep – rzuca Hakan twardo, ale głos ma pełen troski.

Rozłącza się i z marsową miną odkłada telefon.

– Co się stało? – pyta zaniepokojony Okan, widząc jego napięcie.

– Porwali Halila – odpowiada Hakan bez wahania.

Okan aż wstaje z ławki.
– Co?! Kto go porwał? Przecież Kazim nie żyje!

– Halil i Zeynep nie wiedzą, że Kazim nie żyje – mówi Hakan, patrząc mu prosto w oczy. – To może być ktoś z jego rodziny. Zeynep zaraz wyśle mi lokalizację. Jadę za nimi.

– Nie ma mowy, jadę z tobą! – Okan podnosi głos, już ruszając w stronę samochodu.

– Nie, Okanie – Hakan zatrzymuje go stanowczo. – Zostaniesz na farmie. Musisz zadbać o bezpieczeństwo domowników. Zwiększ także liczbę ochroniarzy.

Rusza w stronę auta szybkim krokiem. W jego oczach widać determinację i niepokój. Wie, że każdy stracony moment może kosztować życie przyjaciela.

***

Kropka lokalizacyjna na telefonie Zeynep staje w miejscu. Dziewczyna, uznając, że porywacze dotarli do celu, zatrzymuje auto na skraju lasu, wysiada i rusza pieszo w dalszą drogę, kierując się wskazaniami nawigacji.

W końcu znajduje psa, u szyi którego ktoś zawiesił telefon Halila. Porywacze wyprowadzili ją w pole.

***

Akcja przenosi się do hali garażowej, której metalowy dach drży pod ciężarem wiatru, a światło sączące się przez panele w suficie rozlewa się na błyszczących karoseriach. Wewnątrz zaparkowane są trzy samochody — czerwony klasyk, czarny sedan i szary jeep z potężnymi oponami — jakby czekały na sygnał do ucieczki lub pościgu. Powietrze pachnie olejem silnikowym, kurzem i gniewem.

Halil stoi na zimnej posadzce, przywiązany do metalowego filaru, którego powierzchnia jest szorstka i pokryta rdzą. Głowa opada mu na pierś, ale w końcu podnosi ją powoli, jakby przebudzenie było bolesnym procesem. Otwiera oczy, które przez chwilę nie potrafią uchwycić ostrości. Widział już wiele miejsc, ale to… to było inne.

Gdybym był tu wcześniej, pamiętałbym — myśli. — Co to za miejsce? Kim są ci ludzie?

Przed nim stoi mężczyzna — postawny brunet o ostrych rysach, ubrany w czarną koszulę i szarą marynarkę, która wydaje się zbyt elegancka jak na to miejsce. Jego spojrzenie jest chłodne, ale w oczach tli się coś więcej niż gniew — to żałoba, przesiąknięta dumą.

– Dzień dobry – mówi, tonem, który nie ma nic wspólnego z uprzejmością.

– Kim jesteś? Czego ode mnie chcesz?

– Mam osobowość, której nie da się streścić w dwóch zdaniach, Halilu Firacie. Powiedzmy, że jestem siostrzeńcem, który przeżywa żałobę po stracie ukochanego wujka. Osoba stojąca przed tobą to siostrzeniec Kazima Demirtepe, Halilu Firacie.

Halil ani drgnie. Jego twarz pozostaje kamienna, choć w oczach pojawia się cień rozpoznania.

– Dostał to, na co zasłużył – odpowiada chłodno.

– Uważasz, że zasłużył na śmierć? Moja rodzina jest w żałobie. Przelano krew mojego wujka, a ty zapłacisz za to swoją duszą.

– Kazim żył, biegnąc ku śmierci. Sam jest sobie winien. Oto, co mam do powiedzenia na jego temat.

W odpowiedzi siostrzeniec Kazima wyciąga pistolet — gest szybki, niemal teatralny. Broń błyszczy w świetle, jakby sama chciała przemówić.

– Nie waż się tak o nim mówić!

Halil nie odwraca wzroku. Jego głos jest spokojny, niemal pogardliwy.

– Tak pokazujesz swoją siłę? Stając przede mną z bronią w ręku i pięcioma ludźmi za sobą?

Za plecami siostrzeńca rzeczywiście stoi grupa mężczyzn — elegancko ubranych, ale ich twarze są napięte, gotowe do działania.

– Myślisz, że mnie rozzłościsz i przyspieszysz swój koniec, ale nie wyświadczę ci tej przysługi – mówi siostrzeniec. – Twój koniec nadejdzie bardzo powoli. Nie patrz na pistolet, który trzymam w ręku. Dużo nauczyłem się od mojego wujka. Straciłem wujka, którego kochałem ponad życie, dlatego ty też stracisz tych, których kochasz. Zginą jeden po drugim na twoich oczach. A gdy już nikt nie zostanie, dopiero wtedy zabiję cię z przyjemnością.

Halil milczy. W jego oczach nie ma strachu — tylko chłodna kalkulacja. Wie, że gra się dopiero zaczęła. A hala, pełna cieni i echa, stanie się sceną, na której rozegra się coś więcej niż zemsta.

Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Rüzgarlı Tepe. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Rüzgarlı Tepe 175. Bölüm i Rüzgarlı Tepe 176. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.

Podobne wpisy