„Wichrowe Wzgórze” – Odcinek 318: Streszczenie
Halil i Zeynep, zmuszeni do udziału w niebezpiecznej grze pozorów, zdejmują obrączki ślubne. Dla świata mają być parą w separacji, ale w ich sercach nic się nie zmienia. Oboje — nie uzgadniając tego wcześniej — znajdują własny sposób, by zachować symbol ich miłości. Wieszają obrączki na cienkich łańcuszkach i ukrywają je pod ubraniem, blisko serca.
Zeynep, stojąc przed lustrem, delikatnie dotyka chłodnego metalu.
— Będę nosić obrączkę przy sercu — szepcze. — Nie zrezygnuję z ciebie, Halilu. Nigdy.
W tym samym czasie Halil wykonuje ten sam gest. Chowa obrączkę pod koszulką, przykłada dłoń do piersi i mówi cicho, jakby składał ślubowanie: „Naszej miłości nikt nie rozdzieli.”
***
Hakan wchodzi do altany, gdzie Halil siedzi zamyślony. Przez chwilę przygląda mu się w milczeniu, po czym mówi:
— Słyszałem plotki… ale trudno mi w to uwierzyć. Rozwodzisz się z Zeynep?
Halil spogląda na niego uważnie, potem odwraca się, by upewnić się, że nikt nie słucha.
— Nie ma żadnego rozwodu. To tylko gra — odpowiada cicho.
— Gra? Dlaczego?
— Ktoś zmusza Zeynep do rozwodu ze mną. W zamian za uwolnienie pani Tulay.
Hakan marszczy brwi.
— Kto chciałby was rozdzielić?
— Jeszcze nie wiem, ale się dowiem. Potrzebuję twojej pomocy. Czy da się namierzyć nadawcę po adresie e-mail?
— To możliwe, ale niełatwe. Skontaktuję się z kimś, kto zna się na informatyce.
— Dobrze. Zrób to jak najszybciej. Prześlę ci maila, z którego przyszła groźba. Ten ktoś ma nagranie, na którym Cengiz przyznaje, że pani Tulay jest niewinna. Jeśli dowiemy się, skąd wysłano wiadomość, znajdziemy winnego. Ale zachowaj absolutną ciszę — myślę, że jesteśmy na podsłuchu. Nie rozmawiaj o tym przez telefon.
— Rozumiem. Chcesz, żebym zlecił przeszukanie farmy?
— Nie. Ostrzegli, że jeśli zorientują się, że ich ścigamy, zniszczą dowód.
— Dobrze, zabieram się do pracy.
Hakan odchodzi. Chwilę później do altany wchodzi Arzu z filiżanką kawy. Uśmiecha się delikatnie, stawia napój przed Halilem i odchodzi bez słowa. Mężczyzna unosi filiżankę i zauważa małą, złożoną karteczkę. Rozwija ją drżącymi palcami.
„Będę czekała na ciebie w bagażniku samochodu.”
Halil natychmiast wstaje, zostawiając kawę nietkniętą. Rusza szybkim krokiem na podjazd. Wsiada za kierownicę i ogląda się za siebie. Tam z cienia wyłania się uśmiechnięta Zeynep. Ich spojrzenia spotykają się na krótką, pełną napięcia chwilę.
Nagle w ciszy rozlega się stukot obcasów. Gozde zbliża się do auta i otwiera drzwi pasażera. Zeynep natychmiast cofa się w głąb bagażnika, wstrzymując oddech.
— Dokąd się wybierasz, Halilu? — pyta Gozde z przesadnym uśmiechem.
— Do prawnika — odpowiada spokojnie. — Muszę dopiąć sprawy rozwodowe.
— Świetnie się składa. Podrzucisz mnie na targ? Nie chcę tracić czasu na taksówki.
— Jasne — mówi Halil, choć jego głos brzmi sztywniej niż zwykle.
Gozde siada obok niego, nieświadoma, że nie więcej niż metr za jej plecami Zeynep wstrzymuje oddech i przewraca oczami z irytacją.
***
Halil prowadzi samochód z wyraźnym napięciem na twarzy. Co kilka sekund zerka w lusterko wsteczne, próbując upewnić się, że z Zeynep — ukrytą w bagażniku — wszystko w porządku. Palce zaciska mocno na kierownicy, a rytmiczne uderzenia serca zdają się zlewać z dźwiękiem silnika.
Gozde, siedząca obok, zauważa jego rozkojarzenie. Uśmiecha się lekko, niby życzliwie, choć w jej spojrzeniu kryje się coś niepokojącego.
— Może po wszystkim napijemy się kawy? — proponuje miękkim tonem. — Wiem, że ostatnio masz ciężkie dni, a rozmowa dobrze ci zrobi.
Halil odchrząkuje, próbując zachować spokój.
— Nie wiem, ile to potrwa… — odpowiada wymijająco.
Zanim Gozde zdąży dodać coś więcej, z tyłu auta rozlega się cichy stuk, jakby ktoś nieuważnie przesunął metalowy przedmiot. Kobieta natychmiast się odwraca.
— Słyszałeś to? — pyta, marszcząc brwi. — Coś chyba stuknęło w bagażniku.
Halil czuje, jak krew odpływa mu z twarzy, ale natychmiast przybiera obojętny ton.
— Tak… to pewnie zawieszenie. Od kilku dni coś tam stuka, muszę podjechać do warsztatu.
Gozde jednak nie spuszcza z niego wzroku. Jej oczy wędrują po jego twarzy, jakby próbowała odczytać coś ukrytego między zmarszczkami napięcia.
— Wyglądasz na spiętego — mówi łagodnie, choć w jej głosie pobrzmiewa nuta fałszu. — Domyślam się, że to przez rozwód. Ale, Halilu… czasem trzeba odpuścić. Jeśli w małżeństwie pojawiają się problemy, nie warto się męczyć. Może tak naprawdę to dla was najlepsze rozwiązanie. Kto wie — może w twoim życiu pojawi się ktoś, kto zrozumie cię lepiej?
Kamera zbliża się na twarz Zeynep, która w bagażniku wstrzymuje oddech. Jej oczy błyszczą gniewem, a usta zaciskają się w cienką linię.
— Powiedz od razu, że to ty jesteś tą kobietą… — szepcze pod nosem z jawną irytacją.
Kamera wraca na Gozde. Kobieta lekko unosi kącik ust, a w jej myślach rozbrzmiewają słowa pełne chłodnej determinacji:
„Będziesz mój. Dam ci szczęście, którego nigdy nie zaznałeś przy tej wieśniaczce.”
W tej samej chwili błysk świateł odbija się w lusterku. Halil zrywa się lekko, gdy przed nimi wyrasta policyjny patrol. Funkcjonariusz macha latarką, nakazując zatrzymanie pojazdu.
Halil gwałtownie hamuje. Serce bije mu jak szalone. Wysiada, próbując zachować pozory spokoju, choć dłonie ma wilgotne od potu. Policjant podchodzi, wymienia z nim kilka słów o rutynowej kontroli, po czym prosi o otwarcie bagażnika.
Halil czuje, jak w gardle rośnie mu gula. Powoli unosi klapę, oczekując najgorszego. Ale w środku… pusto.
Tylko koc, kilka narzędzi i butelka wody. Ani śladu Zeynep.
Zaskoczony, przez chwilę nie potrafi wydobyć z siebie głosu. Dopiero po chwili dociera do niego prawda — Zeynep musiała wymknąć się w momencie, gdy samochód się zatrzymał.
Na jego twarzy pojawia się cień uśmiechu.
— Sprytna jesteś, Zeynep… — szepcze w duchu, zamykając bagażnik.
***
Halil odwozi Gozde na targ, starając się zachować pozory spokoju. Dopiero gdy kobieta znika w tłumie między straganami, przyspiesza i zawraca w stronę miejsca, gdzie wcześniej zatrzymał go patrol policji. W żołądku czuje ciężar niepokoju. Wciąż nie może zapomnieć pustego bagażnika — i tej jednej myśli: gdzie jest Zeynep?
Po kilku minutach dostrzega znajomą sylwetkę idącą wzdłuż drogi. Zeynep, z rozpuszczonymi włosami targanymi przez wiatr, wygląda na zmęczoną, ale zdeterminowaną. Halil gwałtownie zatrzymuje samochód, wyskakuje z niego i biegnie w jej stronę.
— Zeynep! — woła z ulgą. — Byłem w szoku, kiedy cię tam nie znalazłem. Jak się wydostałaś?
Zeynep odwraca się do niego, próbując złapać oddech. Na jej twarzy maluje się mieszanka ulgi i napięcia.
— Kiedy zobaczyłam patrol, wiedziałam, że nie możemy ryzykować — mówi, oddychając ciężko. — Gdy tylko samochód się zatrzymał, otworzyłam bagażnik od środka i wyskoczyłam. To było szalone, wiem… ale nie miałam innego wyjścia.
Nagle jej twarz wykrzywia grymas bólu. Chwyta się za bok głowy i lekko pochyla.
— Zeynep… — Halil natychmiast jest przy niej. — Uderzyłaś się, kiedy zahamowałem?
— Tak, chyba tak — odpowiada z trudem. — Ale to nic, naprawdę…
Halil delikatnie odgarnia jej włosy. Na skroni dostrzega niewielkie rozcięcie, z którego sączy się krew. Bez słowa wraca do auta, sięga po apteczkę i klęka przy niej na kolanach. Jego dłonie są pewne, ale w oczach widać troskę.
— Spokojnie — mówi miękko, przecierając ranę środkiem odkażającym. — Zaraz przestanie piec.
Zeynep przymyka oczy, czując ciepło jego dłoni i chłód gazika na skórze. Na moment świat wokół nich cichnie — tylko wiatr szumi w koronach drzew.
— Gotowe — mówi Halil, odstawiając apteczkę. — Czujesz się lepiej?
Zeynep kiwa głową, a kącik jej ust unosi się w słabym uśmiechu.
— Tak. Zwłaszcza, że jesteś tu ze mną.
Halil odwzajemnia uśmiech, choć jego oczy wciąż pozostają czujne.
— Dobrze. Musimy jechać, zanim się ściemni. Do chaty mamy jeszcze kawałek drogi.
Otwiera przed nią drzwi i pomaga jej wsiąść. Sam zajmuje miejsce za kierownicą, spogląda na nią krótko — jakby chciał zapamiętać ten moment — i rusza w stronę lasu.
***
Eren zabrał Selmę do lekarza, zaniepokojony jej złym samopoczuciem, które utrzymywało się od kilku dni. Teraz siedzą razem w małym, jasnym gabinecie, gdzie czuć zapach środków dezynfekcyjnych i świeżo parzonej kawy z pokoju obok. Selma wierci się na krześle, wyraźnie poirytowana.
— Naprawdę, Eren, tylko tracimy czas — mówi z westchnieniem. — Nic mi nie jest. Mama leży w szpitalu, a ja siedzę tutaj, jakbym to ja potrzebowała pomocy. To… to po prostu nie w porządku.
Eren spogląda na nią z troską. Jego dłonie spoczywają na kolanach, ale widać, że walczy z chęcią, by ująć jej dłoń.
— Kochanie, twoja mama nie jest sama. Merve czuwa przy niej. A ty od kilku dni wyglądasz coraz gorzej. To nie jest tylko zmęczenie. Nie chcę, żebyś znowu zbagatelizowała coś, co może być poważne.
Selma przewraca oczami, ale w jej głosie słychać cień niepewności.
— Znam siebie, Erenie. To na pewno tylko stres, nic więcej. Wszystko zaczęło się po aresztowaniu mamy. Jestem spięta, źle śpię, prawie nic nie jem… to oczywiste, że organizm reaguje. Gdy tylko lekarz da mi jakieś witaminy, od razu stąd wychodzimy.
W tym momencie drzwi do gabinetu otwierają się. Lekarka wchodzi z teczką w ręku i siada za biurkiem. Na jej twarzy maluje się skupienie.
— Dobrze, mamy już wyniki — mówi, przeglądając kartę.
Selma prostuje się na krześle, próbując ukryć zdenerwowanie.
— Widzisz, zaraz się okaże, że miałam rację — rzuca z wymuszonym uśmiechem. — Pewnie jestem po prostu przeziębiona, prawda? Układ odpornościowy osłabiony i tyle.
Lekarka unosi wzrok znad papierów, a w jej oczach pojawia się błysk.
— Nie do końca. Właściwie… mam dla państwa bardzo dobrą wiadomość.
Eren i Selma wymieniają szybkie spojrzenie. Na ich twarzach widać narastające napięcie.
— Co się dzieje z moją żoną, pani doktor? — pyta Eren, lekko pochylając się do przodu.
Lekarka uśmiecha się szerzej.
— Proszę się nie martwić. Pańska żona jest zdrowa. A powód jej złego samopoczucia jest jak najbardziej naturalny… Selma jest w ciąży.
Na chwilę w gabinecie zapada cisza. Eren patrzy na lekarkę, jakby nie dosłyszał.
— W… w ciąży? — powtarza, a jego głos łamie się ze wzruszenia. — Chce pani powiedzieć, że zostanę ojcem?
— Dokładnie tak — potwierdza lekarka z ciepłym uśmiechem. — Gratuluję państwu.
Selma otwiera usta, ale przez moment nie może wydobyć z siebie słowa. Potem jej oczy wypełniają się łzami.
— Eren… — szepcze, a jej głos drży. — Naprawdę… będziemy mieć dziecko?
Eren wstaje, obchodzi biurko i obejmuje ją mocno. Selma wtula się w niego, śmiejąc się przez łzy.
— Będziemy rodzicami… — powtarza cicho, jakby chciała upewnić się, że to dzieje się naprawdę.
— Tak, kochanie — odpowiada Eren, całując ją w czoło. — Tym razem to najlepsza wiadomość, jaką mogliśmy usłyszeć.
W tle lekarka uśmiecha się dyskretnie, dając im chwilę tylko dla siebie. W gabinecie unosi się ciepło, które nie ma nic wspólnego z promieniami słońca wpadającymi przez okno — to ciepło czegoś nowego.
Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Rüzgarlı Tepe. Inspiracją do jego stworzenia był film Rüzgarlı Tepe 187. Bölüm dostępny na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tego odcinka, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.















