„Wichrowe Wzgórze” – Odcinek 334: Streszczenie
Zeynep wchodzi na cmentarz powoli, niemal bez tchu, jakby każdy krok ważył tonę. Cisza miejsca jest przytłaczająca — tylko wiatr porusza liście drzew, a gdzieś w oddali słychać stłumione bicie dzwonów. Kobieta rozgląda się niespokojnie, mając nadzieję, że zobaczy Halila przy grobie jego rodziców.
Ale nikogo tam nie ma.
Podchodzi bliżej, czując, jak serce bije jej coraz szybciej. Na kamiennej płycie widzi świeżo posadzony kwiat — ziemia wokół niego jest jeszcze wilgotna. Obok stoi pusta doniczka. To znak, że Halil był tu przed chwilą.
Zeynep pochyla głowę, wyciąga przed siebie dłonie i zaczyna szeptać modlitwę. Słowa grzęzną jej w gardle, a myśli uciekają w jednym kierunku. Dopiero gdy podnosi wzrok, zauważa coś, co sprawia, że cała krew odpływa jej z twarzy.
Na skraju nagrobka leży obrączka Halila.
Metal błyszczy w popołudniowym słońcu, jakby drwił z niej swoim spokojem. Zeynep patrzy na nią z niedowierzaniem, potem wyciąga drżącą dłoń i chwyta ją między palce.
– Nie… – szepcze z trudem, czując, jak gardło ściska jej ból. – Dlaczego to zrobiłeś?
Patrzy w niebo, jakby szukała tam odpowiedzi.
– Przysięgałeś, że nigdy nie zdejmiesz obrączki. Obiecaliśmy sobie, że cokolwiek się stanie, nie zdejmiemy ich… – Jej głos załamuje się, a słowa toną w ciszy. – Czy to znaczy, że… to już koniec? Że dla ciebie nasze małżeństwo skończyło się naprawdę?
Łzy spływają jej po policzkach, skapując na marmurową płytę.
– Halilu, błagam… nie rób tego. Nie rezygnuj z nas bez wysłuchania mnie. – Zaciska obrączkę w dłoni tak mocno, że aż wbija jej się w skórę. – Nie możesz uciec przed miłością. Wiem, że wciąż mnie kochasz…
Zostaje jeszcze przez chwilę, z twarzą ukrytą w dłoniach, a potem powoli wstaje. W słońcu błyska złoty krąg, który teraz wydaje się cięższy niż kiedykolwiek wcześniej — jak symbol straconej nadziei.
***
Wieczorem, po długich, bezowocnych poszukiwaniach Halila, Zeynep wraca na farmę. Gdy wysiada z samochodu, przez chwilę stoi bez ruchu, wpatrując się w znajomą fasadę rezydencji. Ciepłe światło pada z kilku okien, ale dla niej dom wydaje się chłodny i obcy.
Powoli podchodzi do wejścia. Jej spojrzenie zatrzymuje się na ogrodzie, w którym jeszcze niedawno spacerowali razem. W szumie drzew i cykaniu świerszczy słyszy echo jego głosu.
– Jak pusty wydaje się ten ogród bez ciebie… – szepcze drżącym głosem. – Ta farma… wszystko tutaj ma sens tylko wtedy, gdy jesteś obok. Halilu, jesteś moją drogą do domu. Nie mogę cię stracić.
Nagle kątem oka dostrzega cień przemykający za oknem gabinetu. Serce zaczyna jej bić szybciej.
– Halil? – woła z nadzieją, wbiegając do środka.
Przemierza korytarz niemal biegiem i otwiera drzwi do gabinetu. Pomieszczenie jest jasno oświetlone blaskiem żarówek, które odbijają się na ścianach, tworząc ciepłą atmosferę. W powietrzu unosi się zapach jego wody kolońskiej. Jednak Halila tam nie ma.
– Zostawiłem dokumenty dla pana Halila na jego biurku – odzywa się Cemil, trzymając w dłoni teczkę. – Właśnie miałem wychodzić.
– Dobrze, dziękuję – odpowiada Zeynep szeptem, nie odrywając wzroku od wnętrza pokoju.
Cemil wychodzi, a ona powoli podchodzi do fotela, w którym Halil zwykł spędzać długie godziny. Przesuwa palcami po jego oparciu, jakby chciała jeszcze raz poczuć ciepło jego dłoni.
Z kieszeni wyciąga obrączkę – tę, którą zabrała z cmentarza. Obraca ją w palcach, wpatrując się w nią jak w relikwię.
– Bez ciebie wszystko tutaj jest puste… – mówi z trudem, łamiącym się głosem. – Nic, absolutnie nic, nie jest w stanie wypełnić pustki, jaką po sobie zostawiłeś.
Siada w fotelu, przyciska obrączkę do serca i zamyka oczy. Cisza gabinetu otula ją jak ciężka zasłona. Jedynym dźwiękiem jest szmer liści za oknem – jakby noc próbowała wyszeptać jej jego imię.
„Wichrowe Wzgórze” – Odcinek 335: Streszczenie
Halil stoi samotnie na skalistym wybrzeżu. Wysokie fale z hukiem rozbijają się o kamienie, a w powietrzu unosi się zapach soli i dymu z płonącego ogniska. Ogień tańczy na wietrze, odbijając się w jego oczach – zmęczonych, ale wciąż pełnych emocji.
Wpatrzony w ciemne, bezkresne morze, cofa się myślami do pierwszych dni po ślubie. Pamięta, jak Zeynep nagle się od niego odsunęła — jej twarz, dawniej łagodna i pełna miłości, stała się zamknięta, obca. Nie rozumiał jej chłodu, nie potrafił pojąć przyczyny gniewu. Pytał, błagał o wyjaśnienie, lecz za każdym razem napotykał mur milczenia.
– Wiem, jak to boli… – mówi cicho, sam do siebie. – Kiedy osoba, którą kochasz, nie chce cię wysłuchać.
Zaciąga się powietrzem przesiąkniętym dymem i solą, a potem, jakby dojrzewał w nim jakiś wewnętrzny spokój, dodaje z determinacją:
– Dlatego tym razem ja wysłucham ciebie, Zeynep. Niezależnie od tego, jak trudna będzie prawda.
Wyciąga telefon z kieszeni i waha się przez chwilę, patrząc na jej imię na ekranie. W końcu naciska przycisk połączenia.
Zeynep odbiera niemal natychmiast. Jej głos drży od napięcia:
– Halil! Gdzie jesteś? Szukałam cię wszędzie, bałam się, że…
– Jadę na farmę – przerywa spokojnie. – Porozmawiamy, gdy wrócę.
Rozłącza się, zanim zdąży odpowiedzieć. Przez moment jeszcze wpatruje się w ekran, potem wkłada telefon do kieszeni kurtki. Ostatni raz spogląda na ognisko – płomień dogasa, jakby razem z nim gasł ciężar gniewu.
Z determinacją rusza w stronę samochodu. Wiatr szarpie jego kurtką, a on, z kamiennym wyrazem twarzy, wsiada za kierownicę. Silnik ryczy, reflektory przecinają mrok. Halil odjeżdża z wybrzeża – gotów wreszcie stawić czoło prawdzie.
***
Tulay wchodzi do salonu. W otwartej przestrzeni panuje napięta cisza — wszyscy już tam są: Tekin, Gulhan, Songul i Gözde. Czuć w powietrzu niepokój, jakby przeczuwać mieli, że zaraz wydarzy się coś ważnego.
– Muszę wam wszystkim coś powiedzieć – zaczyna Tulay, splatając drżące dłonie przed sobą. Jej głos jest stanowczy, ale słychać w nim nutę napięcia. – Chciałam, żeby Halil tu był… ale postanowiłam dłużej nie czekać.
– Wszyscy wiemy, co chcesz powiedzieć, pani Tulay – przerywa jej z jadowitym spokojem Songul. – Ty i twoja córka zjednoczyłyście siły, żeby omotać Halila swoimi brudnymi gierkami. Wykorzystałyście jego słabość — wspomnienie o ojcu. Na szczęście prawda w końcu wyszła na jaw. A rozwód i tak jest nieunikniony.
Tulay prostuje się, a jej twarz tężeje.
– Nie mieszaj w to mojej córki, pani Songul. Zeynep nie ma z tym nic wspólnego. To ja wszystko zaplanowałam. Sama.
Songul uśmiecha się kpiąco.
– Oczywiście. Bohaterska mamusia bierze całą winę na siebie. Nieźle rozegrane. Kolejna wasza sztuczka?
– Wierz lub nie, ale mówię prawdę – odpowiada Tulay z narastającymi emocjami. – Ty od miesięcy grozisz, że rozdzielisz Zeynep i Halila. Ja tylko próbowałam ich ratować! Ty żyjesz po to, by ich zniszczyć! To jest różnica między nami.
– Różnica między nami – syczy Songul – polega na tym, że ja znam granice. Ty nie masz żadnych. Dobrze ci radzę: kiedy Halil tu przyjedzie, zachowaj dla siebie te bajki. Bo tym razem nie tylko on, ale i cały dom odwróci się od ciebie.
– Ty jesteś mistrzynią brudnych gier, nie ja! – wybucha Tulay. Jej głos rozdziera powietrze, odbijając się od ścian salonu.
I wtedy, jak grom z jasnego nieba, rozbrzmiewa ostry, donośny głos:
– Wystarczy!
Do salonu wchodzi Zeynep. Jej spojrzenie jest zimne, zdecydowane.
– Halil niedługo tu będzie – mówi stanowczo. – Kiedy przyjedzie, usiądziemy razem i wszystko sobie wyjaśnimy. I nie mam wątpliwości, że podejmie właściwą decyzję.
– Ja też nie – rzuca Songul chłodno, odwracając wzrok.
W tej samej chwili drzwi otwierają się z hukiem. Do środka wpada Cemil — blady, roztrzęsiony, jakby dopiero co zobaczył coś strasznego.
– Pan… Pan Halil… – wydusza z siebie z trudem. – Mówią o nim w wiadomościach!
Podaje Zeynep telefon. Kobieta bierze go z jego drżących rąk, a reszta natychmiast zbliża się, tłocząc wokół ekranu. Z głośnika dobywa spokojny, lecz przejmujący głos prezenterki:
– Dotarła do nas informacja, że znany biznesmen Halil Firat miał wypadek. Samochód, którym podróżował, spadł z klifu w pobliżu Yesilpinar.
Telefon wymyka się Zeynep z dłoni i upada z głuchym stukiem na podłogę. Jej twarz blednie, a oczy rozszerzają się w niewypowiedzianym przerażeniu.
– Nie… To nie może być Halil! – wrzeszczy Songul, chwytając się za głowę.
Gulhan osuwa się na kolana, wydając z siebie długi, przeszywający krzyk bólu — krzyk kobiety, która w jednej chwili straciła ukochanego brata, jedyne oparcie, część siebie.
W salonie zapada cisza, ciężka i dławiąca. Jedynie dźwięk płaczu Gulhan i szum wiatru za otwartymi drzwiami przypominają, że świat wciąż istnieje — choć dla nich właśnie się zatrzymał.
***
Następnego dnia Hakan, Eren i Tekin wchodzą do pracowni. Ich twarze są napięte, zmęczone po nieprzespanej nocy. W powietrzu unosi się ciężar milczenia, którego nikt nie ma odwagi przerwać.
– Nie rozumiem tego… – mówi w końcu Hakan, przecierając zmęczone oczy. – Wyciągnęli samochód z morza, ale jego tam nie było. Ani śladu po Halilu.
– Jak mogli niczego nie znaleźć przez tyle godzin? – rzuca z frustracją Tekin, uderzając dłonią w stół.
Eren wpatruje się w podłogę.
– Może… może przeżył – mówi cicho, jakby bał się wypowiedzieć te słowa na głos. – Może dlatego go nie namierzyli.
Drzwi otwierają się z impetem. Do środka wpada Zeynep, z twarzą zalaną łzami, roztrzęsiona, ale z oczami, w których tli się nadzieja.
– Macie jakieś wieści o Halilu? – pyta, prawie się dławiąc oddechem. – Proszę… powiedzcie mi coś dobrego.
– Cała ekipa ratunkowa została zmobilizowana – mówi Hakan spokojnym, ale napiętym tonem. – Przeszukują wybrzeże i okolice klifu. Znaleziono samochód, ale…
– …ale Halila tam nie było – kończy za niego Eren, spuszczając wzrok.
Na twarzy Zeynep maluje się przerażenie. Przyciska dłonie do ust, a po chwili wybucha cichym, bezsilnym płaczem.
– Gdzie byłeś przez tyle godzin, Halilu? – szepcze, z trudem łapiąc oddech. – Boże, błagam, pomóż mi…
Eren podchodzi bliżej i kładzie jej dłoń na ramieniu.
– Zeynep, musisz być silna. Halil zostanie odnaleziony, obiecuję. Poszukiwania trwają nieprzerwanie – i z powietrza, i na ziemi.
Zeynep ociera łzy, jej głos drży, ale w spojrzeniu pojawia się determinacja.
– On na mnie czeka. Ja też muszę tam być. Jadę z wami.
– To nie jest dobry pomysł – sprzeciwia się Hakan stanowczo. – Zostań tu i odpocznij.
– Zgadzam się – dodaje Eren. – Nie wyglądasz dobrze. Jeśli coś się wydarzy, natychmiast cię powiadomimy.
– Nie! – krzyczy Zeynep. – Nie będę siedzieć bezczynnie! Nie mogę bez niego oddychać! Pojadę z wami, słyszycie? Pojadę!
Odwraca się i biegnie do wyjścia, zanim którykolwiek z nich zdąży ją powstrzymać. Jej kroki odbijają się echem po korytarzu, zostawiając za sobą ciszę pełną bezradności.
Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Rüzgarlı Tepe. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Rüzgarlı Tepe 196. Bölüm i Rüzgarlı Tepe 197. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.


















