201: Omer odbiera telefon od człowieka Hilmiego Yilmaza. Ten informuje go, że porwał jego żonę i przekazuje instrukcje, według których Kervancioglu ma postępować, jeśli chce odzyskać Zehrę. Tymczasem Salim idzie przez miasto, gdy nagle zatrzymuje go Mehtap. „Jak dobrze, że cię spotkałam. Szukałam ciebie” – oznajmia kobieta. „O co chodzi? Dlaczego mnie szukałaś?” – pyta mężczyzna. „Chodzi o Koraya i Yasemin, wujku. Pożyczyli ode mnie pieniądze…”. „Co?! Jaka pożyczka, córko? Jak oni mogli pożyczyć od ciebie pieniądze?”. „No cóż, ich o to zapytaj”. „Dobrze, dziękuję, że mi o tym powiedziałaś”. „Do zobaczenia, wujku” – Mehtap odchodzi.
Akcja przenosi się do jakiegoś garażu. Widzimy Zehrę przywiązaną do krzesła. „Puśćcie mnie! Puśćcie!” – krzyczy dziewczyna. – „Kim wy jesteście?! Czego ode mnie chcecie?!”. Jeden z drabów zakleja jej usta taśmą. Akcja przenosi się do samochodu Omera. Mężczyzna ze wściekłością uderza dłonią w kierownicę. „Jeśli cię skrzywdzą, ja zburzę ten świat wprost na ich głowy!” – krzyczy. Po chwili jego komórka zaczyna dzwonić. „Podam ci teraz adres, pod który przyjedziesz” – po drugiej stronie rozlega się głos Resata. Jak już wcześniej zaznaczyłem, nie może być z twojej strony żadnego kontaktu z policją. Jeśli to zrobisz, twoja żona zginie, rozumiesz?”.
„Skąd mam mieć pewność, że nie blefujecie? Chcę usłyszeć głos mojej żony!” – żąda Omer. Resat odkleja taśmę z ust Zehry i przykłada komórkę do jej twarzy. „Halo? Halo?” – mówi spanikowana dziewczyna do słuchawki. „Zehra, nic ci nie jest? Nic ci nie zrobili, prawda? Obiecuję ci, odpowiedzą za to! Nic się nie bój, dobrze? Nie waż się bać! Zabiorę cię stamtąd, jestem już w drodze”. Draby zabierają komórkę od Zehry i rozłączają się. „Omerze Kervancioglu, to będzie bardzo trudny dla ciebie dzień” – oznajmia jeden z nich. – „Własnymi rękoma zabijesz swoją żonę…”.
W następnej scenie widzimy, jak Omer pojawia się na parkingu podziemnym. Dostaje informacje, by udał się do pokoju technicznego. Przez okno dostrzega uwięzioną tam Zehrę! Dziewczyna kręci przecząco głową, jakby chciała przekazać mu, by nie próbował jej ratować. Zbiry bowiem, nim opuścili to miejsce, zastawili mechanizm, który po otwarciu drzwi doprowadzi do wystrzału wycelowanej w Zehrę broni! Kervancioglu na całe szczęście wyczuwa, że jest w tym wszystkim jakiś podstęp. Zdejmuje rękę z klamki i zwraca się przez drzwi do żony: „Jeśli mnie słyszysz, tupnij nogami. Dobrze, słyszysz mnie, rozumiem. Posłuchaj, otworzę teraz drzwi i wejdę do środka, dobrze?”.
Zehra zaczyna przeraźliwie piszczeć przez zaklejone taśmą usta. „Spokojnie, nie bój się. Widziałem zastawioną pułapkę” – oświadcza Omer. – „W chwili, gdy otworzę drzwi, pistolet wystrzeli. Ty przedtem musisz przewrócić się z krzesłem na podłogę, dobrze? Tupnij nogami, jeśli zrozumiałaś. W porządku. Zaczynam odliczać. Jeden… Dwa… Trzy…”. Omer naciska na klamkę i w tym samym momencie pistolet wystrzela! Zehra na szczęście znajduje się już na podłodze. Omer podnosi ją, zdejmuje taśmę z ust i rozwiązuje sznury. Następnie zanosi do samochodu i razem odjeżdżają.
Draby udają się do samochodu, w którym czeka ich szef. „Co się stało?” – pyta ojciec Merta. „Proszę pana, kobieta żyje. Kula trafiła w ścianę…” – odpowiada Resat. „Wynoście się stąd! Nie chcę was widzieć na oczy!”. Akcja przenosi się do domu Salima. Mężczyzna stoi na środku pokoju i mówi do siedzących ze spuszczonymi głowami Yasemin i Koraya: „Jak mogliście zaciągnąć dług u Mehtap? Nie pamiętacie już, co było z Yenerem?”. „Źle zrozumiałeś mistrzu, to nie tak…” – odzywa się syn Fikreta. „Wszystko jest jasne? Czego nie zrozumiałem? Co jeszcze przede mną ukrywacie?”. „Tato, gdybyśmy wiedzieli…”. „To ma być wytłumaczenie? Wy mnie okłamaliście! Jak to wyjaśnicie? Który to już raz? Jak mogę wam nadal ufać?!”.
„Salim, uspokój się trochę” – prosi Sukran, wchodząc do pokoju. – „Na Boga, skąd w tobie tyle złości? Na to wszystko jest rozwiązanie”. „Wybacz, siostro, że i ciebie zdenerwowałem” – mówi mężczyzna. – „Ale sama słyszysz, co się dzieje”. „Masz absolutne prawo być złym, ale wszystko jest inaczej niż wygląda. W tej sprawie wszystko jest poplątane. Gdy wysłuchasz dzieci, zrozumiesz to. Przecież oni nie chcieli dla ciebie źle. Dlaczego się tak zachowujesz? Nie rób tak”.
Alev odbiera telefon od Nihata. „Co? Jaki odpoczynek? Jaki hotel?” – pyta zdumiona kobieta. – „To znaczy, że Omer i Zehra chcą zostać sami w domu? Dobrze rozumiem? Jesteś pewien? Okej, zrozumiałam, nie jestem głucha”. Alev rozłącza się i mówi do siebie: „Czyli oni są razem? Jak to się mogło stać?”. Wściekła dziewczyna dzwoni do ojca Merta. „Panie Hilmi, czy to prawda, co słyszałam?”. „A co słyszałaś?” – pyta mężczyzna. „Że Zehra jest cała i zdrowa! Omer, żeby zostać z nią sam na sam, całą rodzinę wysłał poza miasto! Jak pan mógł wypuścić ją ze swoich rąk? Niech pan wie, że więcej nie wyciągnę jej na ulicę!”.
„Proszę jechać z innymi na wczasy” – mówi Yilmaz. – „Dokończymy tę sprawę w waszym domu”. „W domu? A Omer?” – pyta zaniepokojona Alev. „Wymierzę mu największą możliwą karę, a jego żona będzie przeżywała męki po tym wszystkim…”. „Proszę nie zapominać o naszej umowie. Jeśli coś stanie się Omerowi, pan też straci syna. I tym razem na zawsze!”. Alev rozłącza się, a następnie odwraca. Widzi stojącego za szybą gabinetu… Merta!
Syn Hilmiego wchodzi do pokoju i pyta: „Co tam? Wystraszyłem cię?”. „Nie, tylko trochę się zamyśliłam…” – odpowiada kobieta i wraca na fotel. „W firmie nie ma ani Nihata, ani Omera”. „Zgadza się. Wyjeżdżamy do Sile, aby trochę odpocząć. Nie wiedziałeś?”. „Pierwsze słyszę”. „Omer i Zehra zechcieli zostać sami w domu”. „Dobrze. W takim razie ja również nie będę im przeszkadzał”. Akcja przenosi się do gabinetu Hilmiego. „Zrobimy to niepostrzeżenie, szefie” – oznajmia Resat. „Nie chcę żadnych pomyłek” – mówi ojciec Merta. „Proszę się nie obawiać. Człowiek, którego wysłaliśmy do wykonania dezynsekcji, wyłączył wszystkie systemy alarmowe. A oto plan ich domu”.
„Gdzie znajduje się ich pokój?” – pyta Yilmaz. Drab palcem wskazuje miejsce na mapie. – „W porządku, możesz wyjść”. Po wyjściu Resata, Hilmi podnosi się z fotela i mówi do siebie: „Wiele lat temu twój ojciec odebrał mi ukochaną. Nie pozwolę ci postąpić tak samo z moim synem. Najpierw twojej żonie, a później i tobie odbiorę duszę!”.
Akcja przenosi się do biura Yenera. Beton pije kawę, a Mehtap chodzi wokół biurka i mówi: „Wujek Salim wpadł w moje sidła. Niechże teraz Zehra przyjdzie i uratuje swojego ojczulka. Załóżmy, że mu pomoże. Ale jak to wyjaśni? Tatusiu, wyszłam za bogatego biznesmena i mogę spłacić twój dług, tak mu powie?”. W tym momencie do biura wchodzi jeden z dłużników. „Przyszedł się pan rozliczyć?” – pyta Mehtap. „Nie. Chciałbym pożyczyć jeszcze trochę pieniędzy” – odpowiada mężczyzna. „Pan sobie raczy żartować? Najpierw proszę spłacić to, co jesteś nam winien!”. „Proszę się nie martwić. Wszystko spłacę, co do grosza”.
„To nie jest tak, jak się panu wydaje. My nie rozdajemy pożyczek na prawo i lewo” – oświadcza siostra Yenera. – „Nie licz, że nawet śmieci dostaniesz ode mnie. A teraz wynocha stąd!”. „Hola! Trochę grzeczniej!” – oburza się klient. Beton chwyta go za marynarkę i przyciska do ściany. „To ty bądź bardziej uprzejmy! Inaczej Beton rozmaże cię na ścianie!” – ostrzega Mehtap. „Dobrze, teraz wychodzę. Ale pamiętaj, kto wychodzi, może też wrócić! – oznajmia dłużnik. Beton siłą wypycha go za drzwi.
Omer i Zehra przyjeżdżają do domu. Mężczyzna pomaga dojść żonie do kanapy w salonie, gdyż w czasie porwania doznała kontuzji nogi. „Mogę spojrzeć na twój telefon?” – pyta. – „Masz jeszcze tę wiadomość?”. Zehra wskazuje na torebkę. Omer wyciąga komórkę i odczytuje sms-a, który został wysłany z jego numeru. „No tak, zostawiłem telefon w gabinecie” – przypomina sobie. – „To oznacza, że w trakcie mojej nieobecności, ktoś musiał tam wejść i wysłał ci wiadomość. Potem wyłączył telefon, żebyśmy nie mogli porozmawiać”. „To może się powtórzyć” – stwierdza Zehra. „Nie obawiaj się. Teraz jesteśmy pod ścisłą ochroną. Tu nic nam nie grozi”. Czy rzeczywiście są bezpieczni?
Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.