248 i 249: Kerem wciąż traktuje Sabah jako swoją służącą, nieustannie wydając jej polecenie za poleceniem. Dziewczyna traci cierpliwość, zabiera swój plecak i opuszcza dom mężczyzny. „Nie możesz zostawić mnie w takim stanie i po prostu wyjść!” – krzyczy Kerem. – „To przez ciebie znalazłem się w takim położeniu!”. Wkrótce dziewczyna wraca do domu. Ma ze sobą wózek inwalidzki, dzięki któremu jej wybawiciel będzie mógł swobodnie przemieszczać się po pokojach. Tymczasem Salim przychodzi do domu. „Witaj, tato. Kiedy przyjdą nasi goście?” – pyta Zehra. „Niebawem przyjdą” – odpowiada mężczyzna. Nim jego córka zamyka drzwi, w wejściu staje… Omer!
„Ty… Co ty tutaj robisz?” – pyta zaskoczona dziewczyna. Jej ojciec podchodzi do drzwi i zaprasza Omera do środka. – „Co się dzieje? Mój tata i ty…”. „Lepiej jak nie będziemy kazać twojemu tacie zbyt długo czekać” – stwierdza brat Ayse. Wraz z żoną udają się do pokoju dziennego. Zajmują miejsca na jednej kanapie, ale na jej przeciwległych końcach. „Do dzisiejszego dnia były między nami nieprzyjemności i nieprawidłowe rzeczy” – zabiera głos Salim. – „Wy także o tym wiecie. Nie ma ucieczki od śmierci i od tego, co już się stało. Musimy jednak zdecydować, co teraz z tym zrobimy”.
„Dla mnie, jak dla każdego ojca, najważniejsze są szczęście i spokój córek” – kontynuuje mężczyzna. – „Nie będziemy przeciągać tej rozmowy. Jeśli moja córka rzeczywiście chce tego małżeństwa, to dobrze, udzielam swojej zgody. Muszę mieć jednak pewność, że ty też tego chcesz”. Akcja wraca do domu Kerema. „Co to ma być?” – pyta mężczyzna, patrząc na stojący przed nim wózek inwalidzki. – „Możesz mi wyjaśnić?”. „Z przyjemnością. Przyprowadziłam go tu dla ciebie” – oświadcza Sabah. „Dla mnie? Bardzo zabawne. Ha, ha, ha… Nawet we śnie nie zobaczysz, jak na nim siadam. Zabierz to! Poza tym, skąd go wytrzasnęłaś? Ukradłaś?”.
„Udam, że tego nie słyszałam” – mówi dziewczyna. „Mów, skąd to wzięłaś?” – powtarza pytanie Kerem. „Wszystko można otrzymać za pieniądze, proszę pana. Poszłam do przychodni, poprosiłam i mi wypożyczyli na kilka dni”. „Ale po co? Ja na to nie wsiądę! Ty mnie będziesz prowadziła tam, dokąd zechcę”. „Nie będę. Jeśli zechcesz do toalety, usiądziesz na wózek i sam pojedziesz”. Akcja wraca do domu Salima. „W takim razie niech Bóg wam błogosławi” – mówi ojciec Zehry. – „Bardzo ważne jest, żebyście z godnością nosili te obrączki. Mam nadzieję, że oboje zdajecie sobie z tego sprawę”. „Proszę się nie martwić. Nie będzie ani jednego dnia, w którym Zehra byłaby nieszczęśliwa” – zapewnia Omer.
Komórka Salima zaczyna dzwonić. Mężczyzna wychodzi z salonu i odbiera połączenie. „Ja… Nie mogę w to wszystko uwierzyć!” – szepcze do męża podekscytowana Zehra. „Powiedziałem ci przecież, że wszystko naprawię” – przypomina radosny Omer. „Dobrze, ale dlaczego mi o tym nie powiedziałeś? Prawie zawału dostałam, gdy zobaczyłam cię w drzwiach. Czy wiesz jak bije moje serce?”. „Wiem. Moje bije tak samo”. Zehra odprowadza męża do drzwi. „Zadzwonię, kiedy wszystko już przygotuję” – oznajmia mężczyzna i uważnie przygląda się żonie. „Dlaczego tak na mnie patrzysz?” – pyta siostra Yasemin. „Ponieważ wyglądasz inaczej. Twoja twarz aż promienieje”.
„Może to przez spokój. Cieszę się, że już więcej nie okłamuję taty” – mówi dziewczyna. „Zgadza się. W naszym życiu nie będzie już więcej kłamstwa” – potwierdza Omer. – „Nie pozwolę, aby ktoś lub coś cię zdenerwowało. Mógłbym tak przez całe życie patrzeć w twoje piękne oczy”. Salim podaje córce jej dzwoniącą komórkę. „Halo?” – odbiera Zehra. – „Asya, kochana, to ty? Kochanie, czy mama jest przy tobie? Sama do mnie zadzwoniłaś? Ja także bardzo się za tobą stęskniłam. Kiedy przyjadę? Cóż, wkrótce… Oczywiście, że się pobawimy. W co chcesz pograć? Niestety, teraz nie mogę przyjechać, ale przyjadę, obiecuję. Tak, twój wujek jest obok mnie. Ja także mocno cię całuje”.
Zehra po skończonej rozmowie żegna się z mężem i wraca do pokoju dziennego. „Z kim rozmawiałaś? To była jakaś mała dziewczynka?” – pyta Salim. „To Asya. Ona jest bardzo piękna, bardzo słodka” – odpowiada Zehra. – „Zadzwoniła z telefonu swojej mamy. Powiedziała, że bardzo się ze mną stęskniła”. „Ty także za nią tęsknisz?”. „Tak. Ona tak ładnie nazywa mnie ciocią Zehrą”. „Jeśli chcesz możesz jeździć do rezydencji, ale dopóki nie wyjdziesz za mąż, nie wolno ci tam nocować. Dobrze?”. „Dobrze, tato, nie będę nocować”. „W takim razie już pójdę. Do zobaczenia” – mężczyzna opuszcza dom.
„Nie mogę uwierzyć. To wszystko dzieje się naprawdę?” – pyta przeszczęśliwa Zehra. – „To wszystko rzeczywiście się skończyło? Naprawdę będziemy mieli ślub?”. Wkrótce dziewczyna odbiera sms-a od męża: „Tęsknię za sobą”. „Ja też” – odpisuje mu. „Nie sądzę, aby ojciec był obok niej” – mówi do siebie Omer i dzwoni do żony. „Wszystko, co się dzieje, jest jak sen” – oznajmia siostra Yasemin, odbierając połączenie. – „Boję się, że ktoś mnie z niego obudzi”. „Nawet jeśli to sen, to po przebudzeniu zawsze będziesz widziała mnie”. „Tak mówisz?”. „Oczywiście. Ja także będę patrzył tylko w twoje oczy”.
„Jeśli przypadkiem zapomnisz, co mi powiedziałeś, już ja ci przypomnę” – oświadcza Zehra. „Coś takiego nigdy się nie stanie, bądź tego pewna” – odpowiada mężczyzna. – „Dzięki tobie przeżyłem wszystko to, o czym nawet w snach nie marzyłem. Zrobiłem rzeczy, których kiedyś nigdy bym nie zrobił. Powiedziałem słowa, które niegdyś przez myśl by mi nawet nie przeszły. Zehra, ja ciebie… Ja ciebie bardzo kocham”. Tymczasem Sabah idzie przez miasto, pchając przed sobą wózek z Keremem. Gdy docierają przed biuro nieruchomości, dziewczyna zatrzymuje się.
„Dlaczego tu przyszliśmy?” – pyta Kerem. – „Czy nie mieliśmy udać się do supermarketu?”. „Mam pracę i przyszłam się nią zająć” – oświadcza dziewczyna. Na chodniku pojawia się jakiś młodzieniec. „Dzień dobry, siostro Sabah” – mówi chłopak i patrzy na mężczyznę na wózku. – „Kim jest ten brat? Czy on jest niewidomy?”. „Przyjacielu, nawet gdybym był, to i tak wszystko słyszę” – odpowiada Kerem. „Ati, przez godzinę popilnujesz tego przyjaciela” – mówi Sabah. – „Poproszę twojego kierownika o pozwolenie, dobrze?”. „Nie ma problemu, siostro” – oznajmia młodzieniec. „Mam nadzieję, że to nie ja jestem tym przyjacielem? Ja w życiu tutaj nie zostanę!” – oświadcza Kerem. – „Zanudziłbym się tu na śmierć!”.
„Bracie, jeszcze nie spotkałem osoby, która by się ze mną nudziła” – zapewnia chłopak. – „Jeśli będziesz się nudził, to tylko przez siebie samego”. „Ten dzieciak zdecydowanie zbyt dużo gada” – oznajmia Kerem. „Ty także za dużo gadasz” – stwierdza Sabah. – „Myślę, że nic ci się nie stanie. Poznajcie się, a ja załatwię swoje sprawy i za godzinę wrócę”. „W takim razie ja też idę z tobą!”. „Nie masz takiej możliwości. Ten wózek prowadzę ja i nie mam najmniejszej ochoty, by zabrać cię ze sobą”. Dziewczyna odwraca się i odchodzi. „Jeśli coś mi się stanie, ty za to odpowiesz!” – grzmi Kerem. – „Do kogo ja mówię?!”. „Krzyczysz na próżno, bracie. Sabah odeszła, nie słyszy ciebie” – stwierdza młodzieniec, chwyta za rączki wózka i pcha go w stronę wejścia do biura nieruchomości.
Sukran przychodzi do warsztatu. „Ach, Salim, postąpiłeś bardzo dobrze, biorąc dzieci za ręce” – mówi kobieta. – „Zrobiłeś bardzo dobry uczynek, wiedz o tym”. „To ty mi otworzyłaś oczy, siostro” – oznajmia ojciec Zehry. – „Gdybyś nie przemówiła mi do rozsądku… Wszystko stało się dzięki tobie, siostro”. „Nic wielkiego nie zrobiłam. Czy młodzi myślą już o dacie ślubu?”. „Nie wiem, siostro, ale dobrych uczynków nie można długo odkładać”.
Pozbywszy się Kerema, Sabah udaje się do jego domu i pokazuje go zainteresowanemu mężczyźnie. Kiedy wraca, zastaje otwarte drzwi biura. „Gdzie oni są?” – zastanawia się dziewczyna, zastając pomieszczenie pustym. – „No jasne, ludzie Sadiego! Na pewno oni tu przyszli. A jeśli go skrzywdzą?”. Sabah chwyta za komórkę i wybiera numer do Kerema. „Wybrany abonent nie jest dostępny” – słyszy w słuchawce automatyczną informację.
Omer z bukietem kwiatów zjawia się w domu Salima. „Jak pan powiedział, nie chciałem zwlekać” – oznajmia Kervancioglu. „Szybko przyszedłeś, ale… Tak być nie może” – oświadcza ojciec Zehry. „Popełniłem jakiś błąd?”. „Podobnych rzeczy nie należy załatwiać, stojąc w progu. Wejdź do środka”. Salim, Omer i Zehra siadają na kanapach w pokoju dziennym. „Powiedziałem, że wyrażam zgodę, ale powiedziałem coś jeszcze” – przypomina Salim. – „Wszystko powinno odbyć się zgodnie z tradycją. Ty ot tak, sam przyszedłeś do moich drzwi. Synu, czy ty nie masz żadnej rodziny? Krewnych, znajomych, przyjaciół?”.
„Ma pan rację, nie pomyślałem o tym” – przyznaje Omer. „Powinieneś był” – stwierdza Salim. – „Skoro już zamierzacie stworzyć rodzinę, musicie postarać się, żeby jej fundamenty były mocne. Jesteście na samym początku drogi”. „Ma pan rację. Proszę o wybaczenie. Od teraz wszystko będzie tak, jak trzeba. W takim razie pójdę już, jeśli pan pozwoli”. Omer podnosi się z kanapy i odchodzi. Zehra udaje się za nim do drzwi. „Jak mogłem popełnić taki błąd?” – zarzuca sobie brat Ayse. – „I na dodatek ciebie postawiłem w niezręcznej sytuacji”. „Co teraz zrobisz? Z kim przyjdziesz?” – pyta dziewczyna. „Poradzę sobie, nie obawiaj się. Wkrótce wszystko będzie na swoim miejscu, zobaczysz”. Omer opuszcza dom.
Wkrótce Zehra odbiera telefon od Ayse. „Kiedy przyjdziesz?” – pyta żona Nihata. – „Asya z niecierpliwością ciebie wygląda”. „Posłuchaj, wątpię, żebym teraz mogła przyjść” – odpowiada Zehra, nieśmiało zerkając na siedzącego obok niej ojca. – „Wiem, ona ma rację. Obiecałam jej w końcu, że przyjdę. Ale skoro wy wychodzicie, kto zajmie się Asyą? Dobrze, dajcie mi znać”. Zehra rozłącza się i zwraca do ojca: „Asya bardzo chce się ze mną zobaczyć”. „Rozumiem. Jeśli musisz tam iść, to idź, córko. Tylko nie zostawaj tam”. „Oczywiście. Pobędę z Asyą dwie godziny i od razu wrócę”.
Kerem wraz z pilnującym go młodzieńcem zjawiają się w biurze nieruchomości. „Gdzie byłeś?! O mało co nie umarłam z niepokoju!” – krzyczy Sabah. „Ty? Martwiłaś się o mnie?” – pyta Kerem, nie dowierzając. – „Uszom wprost nie wierzę”. „To nie ze względu na ciebie. O każdego człowieka bym się niepokoiła. Gdzieś ty był?”. „Zmęczyło mnie czekanie. Postanowiłem się trochę przespacerować”. „Tak właśnie było, siostro” – potwierdza Ati. „Sama widzisz. Nie było potrzeby się martwić”. „Dobra, nieważne. Ktoś przychodził do biura? Jacyś klienci?”. „Tak, był jeden” – potwierdza Kerem. – „Spytał o mieszkanie, ale powiedziałem mu, że nie ma”.
„Co powiedziałeś?!” – oburza się Sabah. Nagle do biura wchodzi kolejny klient. „Najszybciej jak to możliwe szukam domu do wynajęcia” – oznajmia interesant. „Oczywiście, proszę usiąść. Jakiego domu pan potrzebuje?”. „Koniecznie z widokiem na morze”. „Przykro mi, ale takiego domu nie mamy w ofercie” – odzywa się Kerem. – „Takich domów w Stambule jest i tak bardzo mało, więc bardzo mi przykro, ale nie możemy panu pomóc”. „Przeproszę pana na dwie minuty” – mówi Sabah, chwyta za wózek i odwozi Kerema z powrotem do domu.
„Jestem głodny. Co mi przygotujesz?” – pyta mężczyzna, leżąc już na kanapie. „Nic. I tak mało jesz” – odpowiada Sabah. „Jaka ty jesteś bezduszna! To przez ciebie znalazłem się w takim stanie, nie zapominaj! Jestem głodny!”. „A ja mam pracę! W biurze czeka na mnie klient, sam widziałeś”. „Więc co? Zostawisz mnie tu samego?” – Kerem chwyta się za kolano i jęczy z bólu. – „Och, tak bardzo mnie boli”. „Muszę iść. Nie rozumiesz tego?”. „Idź, pewnie! Ciebie mój ból przecież nie boli!”. Dziewczyna chwyta swój plecak i opuszcza dom.
Zehra pojawia się w rezydencji. Asya od razu rzuca jej się na szyję. „Gdzie byłaś, ciociu?” – pyta dziewczynka. – „Ciągle cię nie ma. Bardzo się za tobą stęskniłam”. „Wiem, tak wyszło… Jak tylko skoczę swoją pracę, od razu wrócę tu na stałe” – zapewnia żona Omera. – „I więcej nie odejdę”. „Naprawdę?”. „Naprawdę” – potwierdza Zehra i dodaje pod nosem: „Daj Boże, by tak było…”. Akcja przenosi się do biura nieruchomości. „Bardzo spodobał mi się dom, który mi pani pokazała” – oznajmia klient. – „Chciałbym go wynająć”. „Oczywiście. Już przygotowuję umowę” – mówi Sabah. Nagle jej komórka zaczyna dzwonić.
„Halo? Musisz tu szybko przyjść!” – oznajmia zaaferowany Kerem po drugiej stronie. „Co się stało?” – pyta dziewczyna. „Musisz tu przyjść! Szybko! Ała, ała…”. „Dobrze, już idę. Ale powiedz, co się stało? Halo? Jesteś tam?”. Kerem rozłączył się. Sabah oddzwania do niego, ale ma wyłączony telefon. „Przepraszam, muszę szybko wyjść” – mówi dziewczyna do klienta. – „Proszę mi wybaczyć”. „Ale ja muszę szybko wynająć dom. Dlaczego pani to przeciąga? Nie rozumiem, nie chce pani zarobić pieniędzy?”. „Naprawdę bardzo ich potrzebuję, ale to naprawdę pilne. Proszę mnie zrozumieć”. „Zrozumiałem wszystko, co powinienem!” – oburzony mężczyzna podnosi się z krzesła i opuszcza biuro.
W następnej scenie widzimy, jak Sabah wbiega do domu Kerema. Mężczyzna wciąż leży na kanapie. Nie wydaje się, by cokolwiek złego z nim się działo. „Bardzo źle się czuje” – mówi Kerem. – „Nie mogę zasnąć. Wiele razy próbowałem, ale bez skutku. Zrób mi herbaty rumiankowej”. „Ty mnie tu wezwałeś, żebym zrobiła ci herbaty rumiankowej?” – pyta dziewczyna, omal nie wychodząc z siebie. „Tak, a co miałem zrobić? Mówię ci, że nie mogę zasnąć. Przynieś mi ciepłą wodę z cytryną i miodem”. „Straciłam przez ciebie klienta, rozumiesz?! Przyniosę ci tę wodę, herbatę czy co tam chciałeś, a potem raz na zawsze stąd pójdę!”.
Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.