276 i 277: Canan i Zehra wracają z kawiarni. „Z taką miną chcesz wejść do domu?” – pyta córka Hamiyet. – „Pytam się ciebie, Zehra. Już prawie jesteśmy na miejscu. No dobrze, niech będzie po twojemu. Wejdź z taką miną do domu i powiedz wszystkim, co się stało!”. „Co próbujesz powiedzieć? Chcesz, abym milczała, podczas gdy ty rujnujesz swoje życie?” – pyta żona Omera. – „Uważasz, że nikt nie ma prawa dowiedzieć się o tym, co się stało, tak?”. „Proszę bardzo, opowiedz wszystkim. Dla mnie to nie problem. Jestem gotowa odpowiedzieć za swoje postępowanie. Niech wszyscy wszystkiego się dowiedzą!”.
„Tylko proszę, nie mów tego dzisiaj” – kontynuuje Canan. – „Nie przed ślubem. Nie chcesz chyba, by ich radość przerodziła się w złość”. „Nie potrafię przez wzgląd na mój ślub przymykać oczu na to, jak ty rujnujesz sobie życie” – oświadcza Zehra. „Jak chcesz, wybór należy do ciebie. Ale znasz moją mamę. Pomyśl tylko, co będzie, gdy dowie się o wszystkim. Ciśnienie jej skoczy. Może dostać udaru, paraliżu… I przy wujku też lepiej o tym nie mówić”.
Kuzynki wchodzą na podwórko. Przed domem czeka Omer. „Jak tam, drogi szwagrze?” – zagaduje Canan. „Dobrze, dziękuję” – odpowiada brat Ayse. „Wejdę do domu i sprawdzę, czy nie potrzebują mojej pomocy” – dziewczyna odchodzi. „Coś się stało? Wydajesz się spięta?” – zauważa Omer, podchodząc do żony. Tymczasem Sabah rozmawia z ojcem Kerema przez telefon, chcąc w ten sposób pozbyć się konkurencji ze strony mężczyzny. „Tak jak mówiłam, panie Naci, wypełniam swój ludzki obowiązek jako naoczny świadek” – mówi dziewczyna do słuchawki. – „Proszę posłuchać, z pełnym przekonaniem stwierdzam, że jest on niewinny. Wszystko jest tak, jak powiedziałam. Dobrze, rozumiem, to pana syn i pana decyzja”.
Sabah rozłącza się i po chwili do jej biura wchodzi Kerem. Mężczyzna siada na krześle i patrzy na swoją konkurentkę z dumnie uniesioną głową. „Och, wydajesz się dzisiaj bardzo smutna” – zauważa z udawanym przejęciem. „Nie, wcale nie jestem zasmucona” – odpowiada Sabah. „Jak to? Nie gniewasz się na mnie?”. „Nie, nie gniewam”. „A może ty mnie nie poznałaś? To ja, Kerem. Ten, na którego zawsze byłaś zła”. „Ach, o tym mówisz. Cóż, to tylko praca”. „W takim razie ci powiem. Sprzedałem ten dom!”. Dziewczyna momentalnie blednie na twarzy. Jest wściekła, ponieważ sama chciała sprzedać tę samą nieruchomość.
„Mówiłaś, że nie będziesz się złościć” – przypomina Kerem. „A dlaczego miałabym się złościć? Wcale nie jestem zła” – zapewnia Sabah. – „Poza tym dziś jesteś, jutro może cię nie być…”. „Co to ma znaczyć? Może mam jakąś tajemniczą chorobę, o której nic nie wiem?”. „Spokojnie, tak tylko powiedziałam”. Akcja wraca do rozmowy Omera i Zehry. „Jeśli nie przestaniesz milczeć, pomyślę, że coś się stało” – oznajmia zaniepokojony mężczyzna. „Jest coś” – przyznaje córka Salima. – „Już dawno chciałam ci o tym powiedzieć, ale…”. W tym momencie z domu wychodzi Sukran i mówi: „Zehra, czekamy na ciebie”. „Ciociu Sukran, za pięć minut przyjdę”. „Córko, nie mamy czasu. Czeka nas jeszcze dużo pracy”.
Zehra odchodzi wraz z ciotką do domu, nadal utrzymując w tajemnicy przed mężem sprawę Cetina i jego szantażu. W następnej scenie widzimy, jak oburzona Canan wchodzi do pokoju. „Aby ta damulka nie powiedziała o zaręczynach, muszę znosić jej kaprysy!” – mówi do siebie. – „Zrzędliwa, wiecznie niezadowolona jędza! Sama wychodzi za mąż, a innym zabrania! Wyrwała bogacza i jej twarz promienieje. Ale kiedy sprawa dotyczy mnie, to: Nie, tak nie można, Canan. Popełniasz błąd, Canan…. Już ja wiem, co ci zrobię!”.
Nagle w oczy Canan wpada leżąca na kanapie torebka jej kuzynki. Zaintrygowana sięga po nią i ze środka wyciąga paczkę z dużą ilością gotówki, którą Zehra miała przekazać Cetinowi. „O Boże, są prawdziwe” – zachwyca się córka Hamiyet, biorąc banknoty do ręki. Już ma je schować do własnej torebki, gdy nagle do pokoju wchodzi jej matka. Canan w porę ukrywa gotówkę za plecami. „Córko, będziesz tu tak sama siedziała?” – pyta Hamiyet. – „Chodź do pokoju”. „Mamo, nie dasz człowiekowi posiedzieć spokojnie choć dwie minuty!” – oburza się dziewczyna. „Córko, w pokoju oglądają właśnie posag, a ty zamierzasz tak po prostu tutaj siedzieć?”. „Dobrze, mamo, przyjdę. Daj mi tylko dwie minuty. Muszę się przebrać”.
„Jesteś dzisiaj jakaś dziwna. Mam nadzieję, że nie wyjdzie z tego nic niedobrego” – Hamiyet odchodzi. Jej córka chowa gotówkę z powrotem do torebki kuzynki. Tymczasem Ati przychodzi do agencji Kerema i zabiera filiżanki po kawie. „Gdzie byłeś? Filiżanki prawie zapleśniały” – mówi Kerem. „Bracie, mam dużo pracy. Ledwie nadążam” – oznajmia chłopak. – „Wydaje się, że u wszystkich dziś herbaciany dzień. Tobie też dać?”. „Nie, może później”. Ati ciężko wzdycha. Jest wyraźnie czymś zakłopotany. „Co się stało?” – docieka syn Naciego. „Chodzi o siostrę Sabah. Ona chyba zamyka agencję…”.
„Jak to zamyka? To znaczy, że się jej pozbędę?” – na twarzy Kerema pojawia się uśmiech. „Nie mów tak, bracie” – prosi Ati. „Od kogo wiesz, że zamyka?”. „Sama tak powiedziała”. „Na pewno coś źle zrozumiałeś. Nigdy nie zamknie swojej agencji, by zrobić mi na złość”. „No nie wiem. Wyglądała na bardzo poważną, gdy to mówiła. Cóż, pójdę już, aby szef się na mnie nie złościł” – chłopak opuszcza biuro. Tymczasem Canan wraca do pokoju i chodzi nerwowo z kąta w kąt. „Zrób nam kawę, Canan. A co ja, ich służąca?!” – mówi do siebie dziewczyna i kieruje wzrok na torebkę Zehry. Ponownie wyciąga z niej pakunek z gotówką i przekłada go do swojej torebki.
Akcja przeskakuje do wieczora. Kerem wciąż przebywa w swojej agencji. Siedząc zamyślony na fotelu, wpatruje się w biuro Sabah, w którym nikogo nie ma. „Gdzie ona jest?” – zastanawia się mężczyzna. – „Może naprawdę zamknie agencje? Ale tak nagle zamknęłaby ją przeze mnie?”. Kerem wychodzi na zewnątrz, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Wkrótce przed biurem pojawia się Sabah. „Jak się masz?” – zagaduje syn Naciego. „Dobrze, a ty?” – pyta dziewczyna. „Ja też dobrze… Jak widzisz”. „Jeśli dobrze widzę, to ty coś ukrywasz. Wystarczy już. Powiedz wprost, co chcesz powiedzieć”. „Jesteś na mnie obrażona za to, że sprzedałem dom, prawda? To znaczy nie pokazujesz tego po sobie, ale wiem, że tak jest. Nie chcę, byś zamykała swoją agencję przeze mnie”.
„Rozmawiałeś z Atim?” – domyśla się Sabah. „Tak. Powiedział, że zamykasz agencję” – oznajmia Kerem. „Nie zamykam żadnej agencji. Nie myśl, że poddam się komuś takiemu jak ty” – dziewczyna wchodzi do swojego biura. Akcja przeskakuje do następnego dnia. Kerem odbiera telefon od Ayhana. „Ojciec? Nie, nie dzwonił” – mówi zdziwiony do słuchawki. – „Co?! Sabah z nim rozmawiała?! Kiedy? O czym?”. W następnej scenie widzimy, jak Kerem wparowuje do biura swojej konkurentki. „Co ty wyprawiasz?!” – pyta oburzony. – „Jak możesz rozmawiać z moim ojcem za moimi plecami?! Za kogo ty się uważasz?! Jak możesz mieszać się w moje życie osobiste? To sprawy między mną a moim ojcem!”.
„Ja tylko…” – odzywa się dziewczyna. „Ty tylko ciągle mieszasz się w moje sprawy!” – grzmi Kerem i podnosi z biurka plecak dziewczyny. – „Na przykład ta torba. Na pewno coś w niej ukrywasz, ale ja rozumiem, że to prywatne. Czy to niszczę?!”. „Dobrze, zrozumiałam. Daj mi ten plecak”. „Nie, nie zrozumiałaś! Wyjaśnię ci, jak masz to zrozumieć!”. Mężczyzna wkłada rękę do plecaka i zaczyna w nim grzebać. „Oddawaj! To moja torba!” – krzyczy Sabah i próbuje wyrwać plecak z rąk konkurenta. Oboje siłują się ze sobą i nagle z torby wypada kaseta magnetofonowa, która rozbija się o podłogę!
Sabah pochyla się nad rozbitą kasetą i zaczyna płakać. „Przepraszam. Naprawdę nie rozumiem, jak to się stało…” – tłumaczy zmieszany Kerem. – „Jeśli mi pozwolisz, może uda się to naprawić”. „Wyjdź!” – rozkazuje Sabah, wciąż płacząc. Tymczasem Canan wychodzi z apteki. W reklamówce ma jakiś środek. „To dopiero pierwszy krok” – mówi dziewczyna i zagląda do swojej torebki, w której znajduje się skradziona gotówka, a następnie odlicza kilkanaście dwustulirowych banknotów. – „Pójdę i kupię sobie najpiękniejszą sukienkę! Przecież nie mogę tak wyglądać na ślubie. Chociaż nie wiem, czy to można nazwać ślubem. To będzie najzwyklejszy skandal…”.
Akcja przeskakuje do wieczora. Trwa właśnie przyjęcie weselne Omera i Zehry. Canan dumnie spaceruje między gośćmi w drogiej sukni. „Córko, co to za sukienka?” – pyta Hamiyet. – „Kiedy ją kupiłaś?”. „Kupiłam ją na ślub, mamo” – odpowiada dziewczyna. – „Znowu chcesz mnie przesłuchiwać? W taki dzień?”. „Przecież kupiłam ci sukienkę na ślub. Dlaczego jej nie założyłaś?”. „W ogóle mi się nie podobała. Chcę być piękna na weselu drogiej kuzynki. Czy to zbrodnia?”. „Odpowiadaj normalnie. Po prostu zapytałam. Wygląda na drogą. Za co ją kupiłaś?”. „Miałam swoje oszczędności”. „Ach, tak? Dlaczego o tym nie wiedziałam?”. „To teraz już wiesz, mamo. Moja kuzynka wychodzi za bogatego człowieka. Chciałam dopasować się do jej sfer”.
Omer i Zehra przyjeżdżają na przyjęcie i witają się z gośćmi. Canan z zazdrością patrzy na swoją kuzynkę. „Zobaczymy, czy będziesz się tak uśmiechać za dwie godziny” – mówi córka Hamiyet. Następnie udaje się do domu, z torebki wyciąga kupiony w aptece specyfik i dosypuje go do szklanek z lemoniadą. – „Oto napój godny pana i pani młodej”. Czy Omer i Zehra wypiją przygotowane przez Canan napoje? Co takiego znajdowało się na zniszczonej kasecie Sabah?
Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.