Odcinek 357 – streszczenie: Ender namawia Yildiz, by zaprosiła Feyzę na wspólną kolację. Kumru rozmawia z Arzu o zamiarze spotkania się z Cagatayem. Była partnerka Dogana jest temu przeciwna. W tym czasie Cagatay zastanawia się, jak zaimponować Kumru. Wie, że kwiaty i biżuteria to dla niej zbyt mało. Chce podarować jej coś, czego najbardziej pragnie. Akcja przeskakuje do wieczora. Feyza jest w domu Yildiz. Razem z Asuman i Ender siedzą przy stole. Ostatnia z kobiet nie przestaje się uśmiechać od ucha do ucha.

„Pani Ender, wyglądasz na bardzo szczęśliwą” – zauważa Feyza. – „Jaki jest tego powód?”. „Jestem bardzo podekscytowana, to prawda” – przyznaje siostra Canera. „Ender mieszka z nami, dlatego jest taka pozytywna” – wyjaśnia Yildiz. – „Normalnie jest negatywna i spędza wieczory na tworzeniu planów”. „Kiedyś mieszkałyśmy razem” – zabiera głos Asuman. – „Był to straszny okres w naszym życiu, ale dobrze się bawiłyśmy”. „To miłe. Nie jest łatwo znaleźć takich przyjaciół” – stwierdza Feyza. – „Ponieważ pracuję, nie mam na to czasu”.

„Masz rację, ale myślę, że ostatnio zaniedbujesz pracę” – oznajmia Ender. – „Jednego dnia jesteś w pracy, drugiego cię nie ma”. „Nie było mnie tylko dzisiaj”. „Dlaczego?”. „Rano nie czułam się dobrze, ale już mi lepiej”. „Dlaczego nie poszłaś do lekarza?” – dopytuje siostra Canera. „Jesteś mną dzisiaj bardzo zainteresowana”. „Kochana, nie znasz Ender” – mówi Yildiz. – „Zazwyczaj dobrze traktuje ludzi, o których uważa, że mogą jej się przydać”.

„Byłam u lekarza, nie martw się” – odpowiada Feyza. „Wiem o tym” – oświadcza Ender. – „Przypuszczam, że kiedy lekarz cię badał, chciałaś wiedzieć, kto jest ojcem twojego syna. Może opowiesz nam o tym?”. „Lepiej już pójdę, dziękuję…” – Zmieszana Feyza podnosi się od stołu, chcąc jak najszybciej stąd odejść. „Zatrzymaj się! Dokąd ci tak spieszno?” – pyta siostra Canera. – „Słuchaj, wszyscy są ciekawi. Jeśli nie chcesz, ja mogę to powiedzieć. I tak wszyscy dowiedzą się tego wkrótce”.

„Ender, co się dzieje?” – pyta Asuman. „Nie wiedziałam, że Cagatay jest ojcem Atlasa” – pada odpowiedź. „Co?!” – Yildiz robi wielkie oczy i kieruje pytające spojrzenie na kobietę, którą zaprosiła na kolację. – „Czy to prawda?”. „Oczywiście, że to prawda” – oznajmia Ender. – „Dzisiaj pojechali razem do laboratorium zrobić test. Dlaczego nic nie powiesz? Połknęłaś język?”. „Feyzo, czy to prawda?” – powtarza Yildiz. „Tak, to prawda”. „Dzięki Bogu, nie zaprzeczyła” – mówi Ender. – „To już coś”.

„Yildiz, to było dawno…” – próbuje wytłumaczyć Feyza. „Wynoś się z mojego domu!” – rozkazuje mama Halitcana. Ender macha Feyzie na pożegnanie. Tymczasem Cagatay raz jeszcze dzwoni do Kumru, ponownie prosząc ją o rozmowę. „W jakim hotelu zarezerwujesz apartament królewski, żebyśmy mogli porozmawiać?” – pyta dziewczyna. „Nie będzie żadnego hotelu. Pójdziemy razem na kolację”. „Rozumiem, że zarezerwujesz wszystkie stoliki? Nie chcesz w końcu, by ktoś zobaczył nas razem”.

„To raczej ty boisz się, żeby zobaczono cię ze mną” – odpowiada Cagatay. „Nikogo się nie boję” – oświadcza Kumru. „To dobrze. Jutro zatem zabieram cię na kolację, przyjadę po ciebie”. „Zapomniałeś chyba o moim ojcu. Spotkamy się na miejscu”. Akcja wraca do poprzedniej sceny. Wstrząśnięta Yildiz pije wodę, następnie zwraca się do przyjaciółki: „Dlaczego mi nie powiedziałaś?”.

„Powiedziałam ci” – stwierdza Ender. „Chodzi mi o to, dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej”. „Ja też dowiedziałam się dzisiaj. Od zawsze podejrzewałam Feyzę. Kazałam ją śledzić i dowiedziałam się, że pojechali razem do laboratorium. Reszta była łatwa do odgadnięcia”. „I postanowiłaś powiedzieć mi to dziś wieczorem, żebym dostała ataku serca?”. „Dobrze, przyznaję. Sposób, w jaki to powiedziałam, był trochę ostry, ale znasz mnie. Spróbuj zrozumieć, czekałam na ten moment od dawna”.

„Czekałaś, aż Cagatay będzie miał kolejnego syna?” – pyta Asuman. „Na miłość boską, co mnie obchodzi syn Cagataya? Mówiłam, że Feyza coś knuje, ale nikt mi nie wierzył. I zobaczcie, co się okazało”. „Oszaleję! Jak mogłam wyjść za niego?” – wyrzuca sobie Yildiz. – „W ogóle go nie znałam”. „Nie możesz winić za to Cagataya” – uważa Asuman. „Mamo, nie denerwuj mnie jeszcze bardziej!”. „Ale Cagatay jest tutaj niewinny” – oznajmia Ender. – „Skoro zawiózł ich na test, jestem pewna, że sam właśnie się dowiedział”.

„Pomyśl o tym w ten sposób” – mówi dalej siostra Canera. – „Mężczyzna, z którym chcesz się rozwieść, ma nieślubne dziecko. Możesz wykorzystać to jako dowód na rozprawie. Właściwie wyświadczyłam ci przysługę. Zabawne jest to, że zawsze myślałam, że Halit miał nieślubne dziecko. Był kobieciarzem, a jednak obwiniałam go bez powodu. Spójrz za to na Cagataya. Może mieć tyle dzieci, by założyć drużynę piłkarską…”.

Feyza wpada do domu Cagataya. Mówi mu, że Yildiz dowiedziała się o wszystkim. „Co teraz zrobimy?” – pyta załamana kobieta. – „Yildiz wie, jej matka wie. Jutro wszyscy w firmie będą wiedzieć”. „Czego oczekiwałaś?” – pyta Cagatay. – „Co myślałaś, że się stanie?”. „Czy zrobiłam coś złego? To Ender wysłała kogoś, żeby mnie śledził. To psychopatka! Ma obsesję na moim punkcie od pierwszego dnia. Wiesz to lepiej niż ktokolwiek”. „Dobrze, co się stało, to się nie odstanie. Zapomnij o tym i spróbuj się uspokoić”.

„Myślę o tobie” – oznajmia Feyza. – „Rozwodzisz się, a ta sprawa będzie miała dla ciebie okropne skutki”. „Nie martw się o mnie, spaliłem te mosty już dawno temu. Z pewnością się rozwiodę. Nie zależy mi na niej, ale musisz wiedzieć, że będą nam przeszkadzać, dopóki nie otrzymamy wyników testu. Bądź na to gotowa”. „Jestem do tego przyzwyczajona. Wynik testu też znam. Nie poruszaj więcej tego tematu, proszę”.

Nazajutrz Cagatay pojawia się w firmie. Zastaje w swoim gabinecie… swoją żonę! „Co z ciebie za człowiek?!” – grzmi kobieta. – „Zawsze chciałeś mieć dziecko i Bóg wysłuchał twoich modlitw. Jak długo to przede mną ukrywałeś?”. „Twój chłopak ci doradził, byś tu przyszła?”. „Przestań udowadniać, że masz rację!”. „Ja przynajmniej nie chowam się za dziewczyną i nie pozwalam jej mówić za mnie”. „To nie tak, jak myślisz”. „Nie obchodzi mnie to. Nie interesujesz mnie ani ty, ani Dogan. Proszę, ty też przestań się mną interesować. To nie twoja sprawa, że mam jeszcze jedno dziecko”.

„Co to znaczy, że to nie moja sprawa?” – pyta Yildiz z oburzeniem w głosie. – „Z iloma kobietami spałeś, kiedy byłeś ze mną w małżeństwie? Najpierw Kumru, teraz Feyza!”. „I kto mi to mówi? Można by pomyśleć, że nie ma na świecie bardziej moralnej kobiety od ciebie”. „Nie bądź śmieszny. Ja nie zrobiłam nic złego. Wiesz dobrze, że między mną a Doganem niczego nie ma”. „Naprawdę? Dogan ma inne zdanie na ten temat. Powinnaś z nim porozmawiać, a potem możesz spróbować dowiedzieć się, czy mam kolejnego syna”.

„Yildiz, dostaniesz odszkodowanie i alimenty” – dodaje Cagatay. – „To wszystko, czego chciałaś od początku. Jeśli skończyłaś, proszę cię, idź już. Mam pracę”. „Nie mogę uwierzyć, że wyszłam za takiego człowieka!” – Kobieta kieruje swe kroki ku wyjściu. „To uczucie jest odwzajemnione” – rzuca za nią mąż. Córka Asuman na korytarzu natyka się na Feyzę. Ich kłótnię podsłuchuje Arzu, która następnie udaje się do gabinetu Dogana i informuje go, że Cagatay ma dziecko z Feyzą. Mężczyzna każe byłej partnerce natychmiast poinformować o wszystkim Kumru. Ma nadzieję, że ta wiadomość zniechęci jego córkę do Cagataya.

Sekretarka przynosi Cagatayowi bukiet kwiatów, do których dołączony jest liścik: „Witaj. Załoga holdingu Dogan Yildirim”. „Pracownicy holdingu Dogan Yildirim, tak?” – mówi do siebie mężczyzna, wiedząc, kto próbuje go w ten sposób sprowokować. – „Już ja nauczę cię sprytu”. Arzu mówi Kumru, że Cagatay ma dziecko z Feyzą. Dziewczyna nie przejmuje się tym i reaguje nieopanowanym śmiechem. „Nie wiem, co cię tak śmieszy” – mówi Arzu. – „Nie widzisz, jak niebezpieczna jest ta sytuacja?”.

„Ojciec kazał ci to powiedzieć?” – pyta Kumru. „To nie ma nic wspólnego z twoim ojcem. Martwię się o ciebie”. „Dlaczego się martwisz? Co mnie obchodzi dziecko Cagataya? Jest już prawnym opiekunem dziecka Yildiz, a teraz okazuje się, że ma jeszcze jedno dziecko z inną kobietą. Co mi do tego? Nie będę się przecież nimi opiekować”. „Posłuchaj, to nie jest człowiek, któremu można ufać”. „Ja też nie jestem taką osobą. Dla mnie takie rozmowy są głupie. Nie ma powodu, żebyś mnie ostrzegała”.

Cagatay wchodzi do gabinetu Dogana. „Dostałem twoje kwiaty, dziękuję” – mówi. – „Ale na karteczce pojawił się błąd. Chciałbym, żebyś następnym razem napisał: holding Kuyucu. Nieważne, nie będę zajmował twojego czasu. Chcę ci tylko coś powiedzieć i od razu pójdę. Nie powinieneś był ze mną zadzierać. Gdybyś zapomniał o wszystkim i pilnował swojej pracy, może byłoby mi ciebie żal, ale zapomniałeś, kim jestem, i próbowałeś uderzyć bardzo nisko”.

„Powinienem być zaniepokojony?” – pyta rozbawiony Dogan. „Nie. Powinieneś się bać. Gdybym był na twoim miejscu, nie byłbym taki pewny siebie. Ten się śmieje najlepiej, kto się śmieje ostatni”. „Niech więc tak będzie. Zobaczymy, kto z nas będzie się śmiał ostatni”. „Ja już to wiem, po prostu siedź i patrz. A jeśli zapytasz mnie, skąd to wiem, powiem ci, że wiem, gdzie cię zaatakować. Miłego dnia, Doganie”. Cagatay odchodzi. Z twarzy Dogana znika uśmiech, a jego miejsce zajmuje groźny, pochmurny wyraz. Tymczasem Kumru otrzymuje prezent od Cagataya.

Podobne wpisy