Odcinek 120 – streszczenie: Ferit zostaje przetransportowany do szpitala i natychmiast trafia na stół operacyjny. Gulgun oskarża Seyran o to, co stało się jej synowi. Orhan przypomina dziewczynie, że mówił jej, że nie powinni być razem. On także widzi ją jako osobę winną. Cały i zdrowy Halis każe wyprowadzić Seyran, nie chcąc jej tu widzieć. Do szpitala przybywają Kazim, Esme i Suna. Mężczyzna staje w obronie córki. Między nim a Korhanami dochodzi do ostrej kłótni.
„Co się dzieje? Dlaczego krzyczycie na moją córkę?” – pyta Kazim. – „Nikt nie będzie dręczył mojej córki! Dość już przez was wycierpieliśmy!”. „Wy czy my, zastanawiam się” – odpowiada Ifakat. – „Niech więc nikt już nie cierpi, co powiesz na to? Tędy, droga panno!” – pokazuje Seyran wyjście. „Nigdzie nie pójdę!” – krzyczy zapłakana dziewczyna. „Przysięgam, że zaraz nie będę w stanie się powstrzymać…” – mówi kobieta przez zaciśnięte zęby.
„Nie powstrzymuj się, pani Ifakat!” – zachęca Kazim. – „Co jeszcze zamierzasz zrobić? Czy nie dość moja córka wycierpiała przez ciebie?”. „Kazimie, boli mnie dusza” – odzywa się Halis. – „Tak bardzo cierpię, że nikogo nie oszczędzę z tego bólu. Odbiorę ci życie tutaj i własnymi rękami! Teraz zabierz swoją żonę i córki i wynoście się stąd w tej chwili!”. „Weź moje życie! Stoję przed tobą! Dalej, zrób to! Jeśli potrafisz odebrać mi życie, zrób to śmiało!”.
„Co z ciebie za niewychowany człowiek?” – pyta Orhan, powstrzymując ojca, który już zmierzał w stronę Kazima. – „Jeśli dalej będziesz się tak zachowywał, wyręczę tatę i sam cię zabiję!”. „Przestań, Orhanie! To ty jesteś bezczelny i niewychowany. Wystarczy tego, co moje córki wycierpiały przez was. Jeśli ktoś tutaj może podnosić głos, to na pewno nie ty. Powierzyłem wam własną córkę, potem to samo zrobiłem z drugą. Zgodziłem się na każdego, kogo uznacie za godnego. Posłuchałem was i co dostałem w zamian? Rzuciliście nas w ręce tych psychopatów od Saffeta-agi! To wasza zasługa!”.
„Ale to już koniec” – kontynuuje wzburzony mąż Esme. – „Od teraz nie ma już starego Kazima. Jedna córka ledwo uszła z życiem i uciekła do mnie.” – Wskazuje na Sunę. – „Druga cudem uniknęła kul i zadzwoniła do mnie, płacząc.” – Wskazuje na Seyran. – „Kto jest winny tego wszystkiego? Powiedz mi!”. „Kazimie, mój syn został ciężko ranny” – stwierdza Orhan. – „Drżymy o jego życie. Co próbujesz osiągnąć? Jeśli masz do nas szacunek, opuść to miejsce. Później będziesz się z nami rozliczał”.
„Ja też jestem tu z powodu Ferita” – oświadcza Kazim. – „Z powodu mojego syna Ferita. I nie odejdę, dopóki nie usłyszę, że wszystko z nim dobrze. Ani ja, ani moja córka! Jeśli nie chcecie jej widzieć, to na nią nie patrzcie!”. Drzwi sali operacyjnej rozsuwają się. Na korytarz wychodzi lekarz. „Opanowaliśmy sytuację” – oznajmia uspokajającym tonem. – „Muszę jednak podzielić się z wami czymś ważnym. Miejsce, w którym utknęła kula, jest bardzo newralgiczne. Istnieje ryzyko, że lewa ręka zostanie sparaliżowana”.
Kamera pokazuje Ferita, który na moment odzyskał przytomność. Powtarza imię Seyran, myśląc tylko o niej. Korhanowie zbierają się w jednej sali, do której chwilę później wchodzi Latif. „Dopóki nie powiesz mi, że złapano tego mordercę, nie pojawiaj się przede mną” – mówi Halis do najbliższego pracownika. – „Niech moje oczy cię nie widzą”. „Policja go ściga. Są bardzo blisko”. „Co tak stoicie?” – Nestor zwraca się do ustawionych w rzędzie członków rodziny. – „Jaka jest z was korzyść?”.
„Ago, nie martw się” – odzywa się Ifakat. – „Nie ujdzie mu to na sucho”. „Myślisz, że tylko on zostanie ukarany? Was też to czeka! Nie będę dla nikogo litościwy! Dla nikogo! Spójrzcie, w jakim jesteśmy stanie. Wolałbym, żeby ziemia mnie przykryła. Przynajmniej nie zobaczyłbym tych dni, a moje uszy nie usłyszałyby słów tego psa Kazima”. „Ago…” – Ifakat ponownie próbuje zabrać głos. „Zamknij się! Czy nie wstyd ci się usprawiedliwiać? Czy nie ty sprowadziłaś tych bezwartościowych ludzi do naszego życia?”.
„Ale to nie twoja wina. To ja jestem winny” – mówi dalej nestor. – „Uwierzyłem wam. Uwierzyłem, że wilk może zostać pasterzem. Myślałem, że jesteście ludźmi, że jesteście rodzicami. Ale wy wszyscy jesteście nic nie warci! Nic! Idź i przyprowadź mi Sunę i Seyran!” – Halis wydaje polecenie Ifakat. „Może lepiej niech nie przychodzą? Jeśli chcesz, ja z nimi…”. „Zamknij się! Czy pytałem cię o zdanie? Idź i przyprowadź je obie!”. Wkrótce dziewczyny przychodzą do pokoju, ale nie same. Jest z nimi ich ojciec, który postanowił, że od teraz nie odstąpi ich na krok.
„Opowiedz, jak to się stało” – nestor zwraca się do Seyran. Dziewczyna opuszcza głowę i nic nie mówi. – „Od rana krzyczysz z całych sił, że stąd nie odejdziesz. Dlaczego teraz milczysz? Wyjaśnij mi, w jaki sposób mój wnuk został ranny”. „Ciocia i ja pojechałyśmy do Antep. Tarik też tam był, razem ze swoimi ludźmi. Ferit dowiedział się, gdzie jestem. Nie wiem jak, ale się dowiedział. Potem zasugerował, żebyśmy uciekli. Wyszłam z domu, był wczesny świt. Rozejrzałam się dokoła bardzo uważnie, by upewnić się, że nikt mnie nie śledzi”.
„Potem spotkaliśmy się. Kiedy mieliśmy odjechać…” – Seyran zanosi się szlochem i na moment przerywa. – „Pojawił się on. W ręku trzymał pistolet. Powiedziałam Feritowi, żeby odszedł, ale nie zamierzał tego zrobić. Ruszyliśmy do samochodu, brakowało tak niewiele… Tak niewiele…”. Po wysłuchaniu relacji Seyran Halis zwraca się do Suny: „Teraz ty mi powiedz, co stało się w domu Saffeta-agi. Co zrobili?”. „Wiadomość dotarła wcześnie rano. Natychmiast zaczęli się pakować. Powstało zamieszanie, nikt na nikogo nie patrzył. Skorzystałam z okazji i uciekłam. Wróciłam do taty. Nie wiem, co zrobili później”.
„Czy słyszałaś jakąś nazwę? Jakiś adres?” – dopytuje nestor. „Nic. Saffet-aga powiedział tylko, że muszą szybko się spakować i wyjechać. Skupiłam się na swojej ucieczce”. „Dobrze pomyśl, dziecko!” – Halis podnosi głos. „Ago, dlaczego krzyczysz na dziewczynę?” – pyta Kazim. – „Czy gdyby wiedziała coś więcej, nie powiedziałaby o tym? Dlaczego moja córka miałaby coś ukrywać? Kto wie, gdzie ci psychopaci teraz są”. „Niech uciekają, gdzie chcą. Wyciągnę ich i poślę do piachu! Ukarzę tych ludzi własnymi rękami! Będą przeklinać dzień, w którym się urodzili!”.
Do sali wchodzi Hatice. Oświadcza, że chce porozmawiać z Halisem i nieznoszącym sprzeciwu głosem nakazuje wszystkim wyjść. „Nie wiem, ile życia jeszcze mi zostało, ale na pewno niewiele” – mówi Hatice, siedząc naprzeciwko swojej dawnej miłości. – „Mam prawo do ostatniego życzenia, jako kobieta, która przez ciebie spędziła całe życie samotnie, która nigdy nie otworzyła serca przed nikim poza tobą i którą zostawiłeś w Antep. Wiem, że znajdziesz Saffeta i zrobisz wszystko, by się zemścić. Ale na tym sprawa się nie zakończy. Przerodzi się w krwawą wojnę. Jeśli teraz zrobisz to samo, co oni, czym będziesz się od nich różnił, Halisie-ago?”.
„Jak mam to zatrzymać w sobie?” – pyta ojciec Orhana. – „Jak mam ugasić ten ogień?”. „Te pożary zawsze spowodowane są tym, że obwiniasz siebie. Stało się, przyczyna jest nieistotna. Od teraz będziesz patrzeć w przyszłość. Nie chcę, żebyś przez swój gniew zrobił coś niewybaczalnego. Rozmawiałam z Saffetem-agą. Chłopak odda się w ręce policji, ale jeśli dasz słowo honoru”. „Hatice!” – krzyczy mężczyzna, dając do zrozumienia, że nie akceptuje tego pomysłu. „Obiecaj mi, Halisie. Nie dotkniesz tego chłopaka ani jego brata. Oni zapomną o tobie, a ty o nich. Od teraz nikt z nikim nie będzie się kłócił”.
„Jak mogę złożyć takie przyrzeczenie? To się nie stanie” – odpowiada nestor. – „Nawet jeśli dam słowo, nie dotrzymam go. Nie będę w stanie”. „Wtedy zobaczysz też moją śmierć. Dawno temu Hatice, którą widzisz teraz przed sobą, myślała o samobójstwie. Zrobię to, czegoś kiedyś nie potrafiłam. Zrobię to!”. „Nie, Hatice. Czy ty też masz zamiar mnie zabić?”. „Błagam cię, bo nie chcę, żeby coś ci się stało, Halisie. Zostaw te rzeczy w spokoju. Zostaw, a ja ci wybaczę”. Tymczasem Seyran zostaje wpuszczona do sali byłego męża, bo tylko z nią Ferit chce się zobaczyć.