116: Meryem zostaje wpuszczona przed celę Leventa. „Powiedziałem ci, żebyś poszła” – mówi mężczyzna, ujmując przez kraty dłonie ukochanej. – „Dlaczego nie pojechałaś do domu?”. „Nie oczekuj tego ode mnie. Nie mogę odejść, kiedy jesteś tutaj”. „Od dzisiaj miałem być już zawsze z tobą. Nie sądziłem, że coś takiego się stanie i rozdzielą nas zimne kraty. Nie puszczaj moich rąk, Meryem. Twoja obecność dodaje mi sił. Nic mnie nie obchodzi, dopóki twoja dłoń jest w mojej dłoni. Obiecałem ci, że nigdy więcej twój sen nie skończy się źle, i powiedziałem, że cię kocham”.

„Panie Levencie, ja…” – odzywa się Meryem. „Teraz nic nie mów. Nie proszę o odpowiedź. Nie chcę usłyszeć twojej odpowiedzi, kiedy jestem za kratami, a wtedy, gdy stąd wyjdę”. Do pomieszczenia zagląda policjant i oznajmia: „Czas minął”. „Nie zapomnij tego, co ci dziś powiedziałem” – kontynuuje Levent, patrząc głęboko w oczy ukochanej. – „Nigdy więcej twój sen nie skończy się w brzydki sposób. Kocham cię, Meryem”. Dziewczyna opuszcza pomieszczenie z policjantem, ale do końca patrzy w stronę Leventa.

Bahadir wraca do rezydencji. Udaje się prosto do pokoju żony. Każe wyjść znajdującej się w pomieszczeniu Asli, wbija w Hulyę groźne spojrzenie i pyta: „Kim jest Kudret Kara?! Jaki masz z nim związek?!”. Akcja przenosi się do warsztatu. Tekin dzwoni do swojego człowieka w komisariacie. „Mówiłem, żebyś nie dzwonił na ten numer, bracie” – przypomina rozmówca. – „Nie chcę stracić pracy”. „Mówisz tak, jakbyś był jakimś dyrektorem. Ty tylko herbatę roznosisz. Nie mów bzdur, tylko opowiadaj, jaka jest sytuacja. Dowiedziałeś się czegoś? Zamknęli go w więzieniu?”.

„Nadal jest w policyjnej celi” – pada odpowiedź. „Świetnie. Niech nasz panicz trochę zejdzie na ziemię. Daj mi znać, jak tylko pojawiają się jakieś zmiany. Nie zapominaj, że mamy umowę i że słono ci zapłaciłem”. Tekin rozłącza się i mówi do siebie: „To dopiero początek, panie Levencie. Przyjdzie pora na odbywanie kary w więzieniu. Ja ci to wszystko zapewnię. Będę patrzył, jak gnijesz za kratami”. Akcja przenosi się do firmy. Oya pakuje swoje rzeczy z biurka do pudła. Do gabinetu wchodzi córka Safiye.

„Ayse, odchodzę” – oznajmia Oya. „Już teraz?” – pyta przyjaciółka Meryem, jakby chciała ją zatrzymać. – „Czy możemy porozmawiać?”. „Masz jakieś wieści o Levencie? Cemil do ciebie zadzwonił? Co się dzieje?”. „Nie, to nie ma nic wspólnego z panem Leventem. Chodzi o coś innego”. „W porządku, słucham. O co chodzi?”. „Nie możesz tak po prostu opuścić Cemila”. „Nie rozumiem. Co chcesz powiedzieć?”. „Żebyś nie wyjeżdżała. Przynajmniej nie teraz”. „Ale dlaczego? Nic nie jest dla mnie jasne”.

„Cemil potrzebuje teraz swoich bliskich” – przekonuje Ayse. – „Jego przyjaciel jest teraz w areszcie i nie wiadomo, co się stanie. Jesteś jego starą przyjaciółką. Czy nie byłoby dobrze, gdybyś została tutaj i była jego wsparciem?”. „Masz rację, ale nie było mi łatwo podjąć tę decyzję. Nie mogę teraz tak po prostu zrezygnować. Muszę pomyśleć przez jeden dzień”. Akcja przenosi się na komisariat. Melis, Meryem i Yasar są na korytarzu.

„Pani Melis, jak się ma ciocia Ulviye?” – pyta Meryem. „Biedaczka zastanawia się, jak to wszystko się stało” – odpowiada siostra Hulyi. – „Wcześniej w naszym życiu takie rzeczy się nie zdarzały. Dla mnie też nie jest jasne, co Levent mógłby mieć wspólnego z tym człowiekiem. Może powinnaś porozmawiać ze swoim ojcem, on z pewnością go zna”. „Jaki mój tata mógł mieć z nim związek, pani Melis? Skąd to wzięłaś?”. „Cóż, to chyba oczywiste, że ten Kudret to jakiś ciemny typ. Możliwe, że twój ojciec i on obracali się w tym samym środowisku”.

„Mój tata nie jest taki, jaki myślisz, że jest” – zapewnia Meryem. – „Wątpię, żeby miał coś wspólnego z tym mężczyzną”. „Jak więc wszedł w nasze życie?”. „Kudret Kara nie ma żadnego związku z nami, ale pan Cemil powiedział, że kontaktował się z panią Hulyą”. „Co?” – Melis robi duże oczy. „Dla mnie też nie jest to jasne, ale zapytaj pana Cemila, jeśli chcesz”. „Jeśli dowiedzą się, że ich dwójka się spotykała, wtedy też dowiedzą się o mnie” – mówi w myślach Melis. – „Będę wtedy skończona. Skończona!”.

Akcja przenosi się do pokoju przesłuchań. „Nie możecie trzymać mojego klienta tutaj bez żadnych konkretnych dowodów” – powtarza Cemil. – „W ten sposób depczecie zasady prawa”. „Nie bądź tego taki pewien” – odpowiada prokurator. „W takim razie pokaż mi dowody, jeśli je posiadacie”. „Nie znałeś Kudreta Kary, prawda?”. „Nie. Ile jeszcze razy muszę to powtórzyć?” – pyta Levent. – „Tylko raz widziałem go w rezydencji”. „Dobrze, w takim razie dlaczego na konto obcego człowieka przelałeś bardzo dużą kwotę z rachunku firmy?”. „Autoryzowałeś przelew, panie Levencie” – oznajmia policjantka, pokazując dokument. – „Oto twój podpis”.

„W tym czasie dyrektorem finansowym była moja bratowa, Hulya Metehanoglu” – tłumaczy Levent i kieruje pytające spojrzenie na Cemila. – „Dlaczego miałaby przelać taką kwotę temu człowiekowi?”. „Chcesz powiedzieć, że Hulya Metehanoglu kontaktowała się ze zmarłym?” – pyta przesłuchujący. Do pokoju wchodzi policjant i podaje mu woreczek strunowy, w którym znajduje się guzik od koszuli. – „Czy to twoje?”. „Tak” – potwierdza syn Ulviye. „Świetnie. Szczerze mówiąc, to naprawdę dobrze”. „Co to jest?” – pyta Cemil. „Przyznanie się Leventa Metehanoglu, że popełnił zabójstwo”.

„Że co?” – Levent robi wielkie oczy. „Proszę trzymać się dowodów” – mówi stanowczo Cemil. – „Mój klient do niczego się nie przyznał”. „Przyznał się” – oznajmia prokurator. – „Zrobił to właśnie wtedy, kiedy powiedział, że ten guzik należy do niego. To ten sam guzik, który został znaleziony na rękawie Kudreta Kary, podczas gdy drugi taki sam był ukryty w pokoju Leventa Metehanoglu.” – Pochyla się i wbija wzrok w zatrzymanego. – „Teraz mi powiedz, dlaczego zabiłeś Kudreta Karę?”.

Akcja przeskakuje o półtora miesiąca. Dzisiaj ma odbyć się rozprawa Leventa. Strażnicy więzienni wyprowadzają go z celi. Mężczyzna przypomina sobie swoje ostatnie spotkanie z Cemilem w pokoju widzeń. „Nie martw się, Levencie, udowodnimy, że jesteś niewinny” – zapewnił go przyjaciel. – „Na pewno na decyzję sędziego będą miały wpływ zeznania pani Hande”. „Rozmawiałeś z nią, prawda? Na pewno przyjdzie na rozprawę?”. „Przyjdzie, oczywiście. Melis też z nią rozmawiała”. „Hande jest jedyną osobą, która może udowodnić, że byłem w innym miejscu w czasie zabójstwa Kudreta Kary. Mam nadzieję, że nic nie pójdzie źle”.

„Nic, nie martw się” – ponownie zapewnił Cemil. – „Po czterdziestu pięciu trudnych dniach w końcu wyjdziesz na wolność”. Następna scena rozgrywa się w sądzie. Tekin wchodzi na salę rozpraw i zajmuje miejsce na widowni, co wprowadza dodatkowy niepokój wśród członków rodziny Metehanoglu. „Melis, dlaczego Hande jeszcze nie przyszła?” – pyta Bahadir. „Przyjdzie, szwagrze. Ruch dzisiaj jest bardzo duży”. „Córko, zadzwoń do niej i zapytaj, gdzie jest” – mówi Ulviye. – „Mam nadzieję, że nie stało się nic złego”.

Melis wybiera numer do Hande, ale jej telefon jest wyłączony. Po chwili strażnicy więzienni wprowadzają Leventa na salę. Mężczyzna patrzy tylko na Meryem. Na jego twarzy pojawia się uśmiech. „Nie płacz, będziemy razem” – mówi w myślach. – „Obiecałem ci to. Żaden sen nie zakończy się już brzydko. Wyjdziemy stąd wtuleni w siebie”. Czy Levent zostanie dzisiaj uniewinniony? Czy świadek, na którego zeznania on i Cemil tak bardzo liczą, pojawi się w sądzie?

Podobne wpisy