120: Gdy wszyscy opuszczają pokój widzeń, Levent zatrzymuje Meryem, by porozmawiać z nią na osobności. „Dlaczego nie wysłałaś mi listów Omera?” – pyta mężczyzna. – „Nie wstydź się. Widzisz, że wszyscy poszli. Czy coś cię niepokoi?”. „Ja… Nie chciałam, żebyś był smutny. To wszystko”. „Powinnaś była je wysłać. Wszystko tutaj, co przychodzi od ciebie i Omera, daje mi siłę”. „Wkrótce stąd wyjdziesz i wszystko będzie dobrze, wiem to”. „Bardzo cię kocham, Meryem. Bardzo. Modlę się, aby moja niewinność jak najszybciej została udowodniona, żebym wreszcie mógł być z tobą”.
Levent ujmuje dłonie Meryem i kontynuuje: „Kiedy stąd wyjdę, Omer, ty i ja staniemy się jedną rodziną. Cudowną rodziną”. Dziewczyna puszcza ręce mężczyzny i energicznym krokiem opuszcza pokój widzeń. Levent stoi nieruchomo, nie rozumiejąc, co właśnie się stało. Akcja przeskakuje do następnego dnia. Wczesnym rankiem Cemila wybudza dzwonek telefonu. „Cemil, pospiesz się!” – krzyczy dziewczyna po drugiej stronie. – „Pospiesz się, proszę!”. „Co się stało?”. „Złodziej włamał się do mojego domu! Bardzo się przestraszyłam. Wszystko w moim domu jest wywrócone do góry nogami”.
„Czy nic ci nie jest?” – pyta mężczyzna pełnym niepokoju głosem. „Mnie nic, ale stan domu to prawdziwy horror” – odpowiada Oya. – „Spałam i nic nie słyszałam. Musieli mnie jakoś uśpić. Bardzo się przestraszyłam. Proszę cię, przyjedź”. „W porządku, uspokój się, już jadę. Niczego nie dotykaj, dobrze?”. Akcja przenosi się do rezydencji. Meryem jest w pokoju Omera. Chłopiec wypytuje ją, kiedy Levent do nich wróci. Nagle rozbrzmiewa dzwonek telefonu córki Durmusa. To Tekin.
„Chciałem tylko przypomnieć się swojej przyszłej żonie” – oznajmia gangster po drugiej stronie. – „Dzięki mnie Levent wciąż jest tam żywy, ale jeśli nie zrobisz tego, co ci powiedziałem, to nie potrwa długo. Jedynym warunkiem jego wolności jest przekonanie wszystkich w rezydencji do tego, że chcesz być ze mną. Meryem, przygotuj się, ponieważ wkrótce się pobierzemy. Przygotuj przemowę, którą przed nimi wygłosisz”.
W następnej scenie Bahadir i Cemil przyjeżdżają do rezydencji. Nie mają dobrych wieści. Sąd odrzucił wniosek o ponowne rozpatrzenie sprawy Leventa. Gdy Meryem to słyszy, umiera w niej iskierka nadziei, która jeszcze się w niej tliła. Teraz już wie, że nie ma innego wyjścia, poza spełnieniem tego, czego zażądał od niej Tekin. Akcja przenosi się do firmy. Dogan zatrzymuje Oyę na korytarzu. „Ten nasz plan…” – odzywa się, dziwnie niespokojny. – „Nie będzie żadnych problemów, prawda? Jesteś pewna, że nie złapały mnie żadne kamery, że nikt nie widział mojej twarzy? Jeśli dowiedzą się, że to ja włamałem się do twojego domu, oboje będziemy skończeni”.
„Nie martw się, miej do mnie zaufanie. Nikt niczego się nie dowie” – zapewnia Oya. Akcja wraca do rezydencji. Bahadir wchodzi do pokoju żony. Odwrócony do niej plecami, siada przy jej łóżku i mówi, poluzowując swój krawat: „Dzisiaj przypieczętowaliśmy los Leventa, który spędzi szesnaście lat w więzieniu z powodu twoich brudnych gier, Hulyo. Twój związek z tym człowiekiem zniszczył mojego brata i nas wszystkich. Nie udało nam się udowodnić, że nie miał nic wspólnego z człowiekiem, z którym ty się spotykałaś. Tyle wystarczy, Hulyo. Nie tylko mnie oszukałaś, ale przede wszystkim zrujnowałaś życie mojemu bratu”.
„Po tym, jak unieszczęśliwiłaś mnie i moją rodzinę…” – Bahadir robi pauzę, odwraca głowę w kierunku sparaliżowanej żony i kontynuuje: „Nie mogę pozwolić, żebyś została tutaj.” – Podnosi się. – „Nie martw się, nie wyrzucę cię na twarz w tym stanie. Zapewnię ci opiekę do końca życia, ale nie w tym domu. Znalazłem najlepsze centrum rehabilitacyjne i wszystko z nimi uzgodniłem”. Bahadir ściąga z palca obrączkę, kładzie ją na szafce nocnej i odwraca się w stronę drzwi. Do pokoju wchodzi Asli, udając, że dopiero tutaj przyszła, choć od dłuższego czasu podsłuchiwała pod drzwiami.
„Przyszłam wykąpać panią Hulyę” – oznajmia pokojówka. Gdy Bahadir odchodzi, bierze do rąk jego obrączkę i mówi z pełnym satysfakcji uśmiechem na twarzy: „Więc to już koniec, pani Hulyo. Wybierasz się w daleką podróż i to bez powrotu. Przygotuję ci walizkę, co o tym myślisz?”. Po policzkach Hulyi spływają łzy. Kamera przenosi się do salonu, gdzie Ulviye rozmawia z Meryem. „Dłużej nie mogę czekać na pana Leventa” – oznajmia dziewczyna, choć słowa z trudem przechodzą jej przez gardło. – „Chcę żyć swoim życiem. Jak powiedziałam, jestem zmęczona. W tych okolicznościach nie mogę zostać w rezydencji. Opiekuj się Omerem”.
„Co ty mówisz, Meryem?” – przeraża się Ulviye. – „Co z tobą nie tak?”. „Od czasu do czasu będę przychodzić odwiedzać Omera. Dziękuję ci za wszystko”. „Jak możesz to zrobić Leventowi? Co zamierzasz mu powiedzieć? Nie pomyślałaś, jak on sobie z tym poradzi, zamknięty w czterech ścianach?”. „Przykro mi, nic już nie mogę zrobić.” – Dziewczyna sięga po swoją walizkę, którą zostawiła w hallu. „Bądź przeklęta, Meryem!” – grzmi Ulviye. – „Skoro tak bardzo chcesz, odejdź! Nie chcę cię więcej tutaj widzieć!”.
W hallu zbierają się pozostali domownicy, zaalarmowani krzykami Ulviye. „Meryem, dokąd idziesz?” – pyta zaskoczony Bahadir. „Nie idź, siostro” – prosi Omer. „Muszę, mój braciszku. Nie będę już mieszkać w rezydencji, ale będę cię odwiedzać”. „Ale dlaczego? Ty, ja i brat Levent…”. „Omerze, muszę to zrobić. Nie płacz, dobrze?”. Meryem opuszcza rezydencję. Na drodze czeka na nią Tekin w swoim samochodzie. „Mam jeden warunek” – oznajmia dziewczyna. – „Zrobiłam wszystko, co chciałeś, a teraz twoja kolej. Nie usiądziemy do ślubnego stołu, dopóki Levent nie wyjdzie”. „To proste, moja Meryem. Wsiadaj, jedziemy”.
Następna scena rozgrywa się w więzieniu. Levent wchodzi do pokoju widzeń, gdzie czekają na niego bliscy. „Gdzie Meryem?” – pyta od razu więzień. „Moja siostra zostawiła nas i odeszła, bracie Levencie” – odpowiada zasmucony Omer. „My też nie mogliśmy w to uwierzyć, ale Meryem chciała odejść” – oznajmia Ulviye. – „Powiedziała, że chce żyć swoim życiem. Wszyscy byliśmy bardzo rozczarowani. Nigdy nie spodziewałabym się czegoś takiego ze strony Meryem”.