39: Neriman przelicza pieniądze w swoim kantorku, gdy nagle do pomieszczenia wchodzi jej brat. „Sułtanko Neriman, gdzie znalazłaś ten skarb?” – pyta mężczyzna. „Właśnie go wykopałam i teraz ciebie zakopię na jego miejscu”. „O co jesteś zła, sułtanko? Jakbym cię nie znał. Już w dzieciństwie chomikowałaś pieniądze, podobnie zresztą, jak zmarły ojciec”. „Nie licz na nic, nie dam ci ani grosza. To mój fundusz emerytalny. Idź do pracy i zarabiaj. Ja na to wszystko zapracowałam. Nie roztrwaniam pieniędzy jak ty, tylko je oszczędzam”. „Na Boga, siostro. Nie możemy się nimi podzielić, jak rodzeństwo? Po co tobie te pieniądze? Posłuchaj, znalazłem sposób, aby ocalić nasze życie”.
„Jaki sposób?” – docieka Neriman. „Sposób, aby przekonać Meryem do małżeństwa z Tekinem”. „Nie rozmawiaj na raty. Powiedz, co wymyśliłeś”. Akcja przenosi się do rezydencji. Meryem przynosi Melis bluzkę, którą siostra Hulyi kazała jej uprać i wyprasować. „Daj, niech spojrzę.” – Melis dokładnie ogląda ubranie. – „To nazywasz czystym?”. „Sprawdziłam, nie ma plam”. „Nie wymyślaj. To pomyłka, że cię tu zatrudniono”. Meryem zabiera bluzkę i odchodzi. Akcja wraca do baraku. „Więc mówisz, że Omer jest jej słabym punktem?” – pyta Neriman. – „Jeśli uwierzy, że będzie spokojnie żyć z Omerem, gdy wyjdzie za mąż, wtedy się zgodzi?”.
„Dokładnie o tym mówię” – potwierdza Durmus. „Najpierw znajdziemy Omera, potem zapewnimy Meryem, że po ślubie będzie mieszkać z bratem” – mówi kobieta. „Najpierw musimy dowiedzieć się, gdzie jest Omer”. „No właśnie, gdzie jest to dziecko? Zrób, co trzeba, i znajdź go”. Akcja wraca do rezydencji. Hulya wychodzi ze swojego pokoju. W rękach trzyma raport o Tekinie, który Asli zabrała dla niej z gabinetu Leventa. Na górę wbiega Omer. Na widok Hulyi robi przerażoną minę i szybko ucieka. Na dole mija Leventa, który właśnie wrócił do domu.
„Przed kim on ucieka?” – zachodzi w głowę mężczyzna i udaje się na górę, gdzie spotyka swoją bratową. Przestraszona Hulya chowa teczkę z raportem za plecami. Levent rzuca jej jednak tylko krótkie spojrzenie i wraca na dół. „Niech to szlag!” – przeklina w myślach kobieta. – „Zobacz, co zrobiłeś, ty mały potworze. Muszę jak najszybciej pozbyć się tego dzieciaka”. Tymczasem Levent znajduje Omera w jego pokoju. Chłopiec nakrył się cały kołdrą. „Nie bój się, to ja” – mówi syn Ulviye. „Brat Levent?” – pyta Omer, wsuwając głowę spod kołdry. „Przed kim się ukrywasz?”. „Przed nikim”. „Czy ktoś cię przestraszył? Powiedz mi, kogo się boisz?”.
Omer nie odpowiada. „Nie ma potrzeby, żebyś się bał, kiedy tu jestem” – zapewnia Levent. – „Jesteśmy umówieni?”. „Jesteśmy” – potwierdza chłopiec. Syn Ulviye opuszcza pokój. Na korytarzu spotyka Meryem. Chce ją minąć, ale dziewczyna zatrzymuje go, pytając: „Potrzebujesz czegoś?”. „Nie” – odpowiada krótko mężczyzna i ponownie chce odejść. „Czy zrobiłam coś złego? Dlaczego zachowujesz się tak wobec mnie?”. „Ty powiedz mi, czy zrobiłaś coś, czy nie?”. „Nie rozumiem, co chcesz powiedzieć. Nie rozumiem nawet, dlaczego jesteś na mnie zły”. „Czy jest jakiś powód, żebym był na ciebie zły?”.
„Nie ma, ponieważ nic nie zrobiłam” – odpowiada córka Durmusa. „W takim razie nie masz czym się przejmować. Powiedziałem ci, że czasami za bardzo myślisz, że jesteś ważna”. Akcja przeskakuje do wieczora. Zdenerwowany Levent chodzi po swoim pokoju. „Jeszcze mnie pyta, czy zrobiła coś złego” – mówi do siebie. – „Pracuje ze złodziejem! Czego więcej trzeba? Odkryję cię, kiedy dam Tekinowi ten dokument”. Mężczyzna otwiera szafę i wyciąga z niej swoją bluzkę. W rękę wpada mu także chusta Meryem, którą nadal trzyma przy sobie. Chowa ją do kieszeni i opuszcza pokój.
Akcja przeskakuje do następnego dnia. Levent zatrzymuje się w wejściu do salonu. Z uśmiechem na twarzy obserwuje, jak Omer bawi się swoim samochodzikiem. „Brat Levent ma rację” – mówi do siebie chłopiec, który nie zdaje sobie sprawy z obecności mężczyzny. – „Ta kobieta nie może mi nic zrobić. Brat Levent będzie zły na nią”. Tymczasem Hulya jest w pokoju Leventa. Umieszcza teczkę z raportem o Tekinie między segregatorami i opuszcza pomieszczenie. Chce wrócić do swojego pokoju, gdy nagle zatrzymuje ją Levent. „Poczekaj chwilę” – mówi stanowczo mężczyzna. – „Od razu przejdę do rzeczy. Czy masz coś wspólnego ze zniknięciem dziecka?”.
„Jesteś świadomy tego, co mówisz?” – pyta żona Bahadira. – „Co mogłabym mieć wspólnego ze zniknięciem dziecka?”. „W takim razie zapytam inaczej. Czy to ciebie dziecko się przestraszyło?”. „Nie mogę uwierzyć! Tego dnia jakieś dzieci kręciły się po drodze. Przegoniłam je, aby nie skrzywdziły Omera, a potem wróciłam do domu. To wszystko. Nie wiem, może dzieci wróciły i zrobiły coś Omerowi. Dlaczego miałabym straszyć małe dziecko?”. „Coś jednak go przestraszyło. O ile zrozumiałem, nie lubi ciebie. Masz wyjaśnienie, dlaczego?”.
Na korytarzu pojawia się Melis. „Levent, słyszałam waszą rozmowę” – oznajmia. – „Czy to nie normalne, że Omer się boi? Nikogo nie zna, jest jeszcze mały. Nie może mieć ze wszystkimi takiej samej relacji. Czy nie pamiętasz swojego dzieciństwa? Poza tym nie znamy jego rodziny, nie wiemy, skąd pochodzi. Może pochodzi ze złego miejsca, ma jakąś traumę. Myślę, że to normalne, jak się zachowuje, musimy go zrozumieć”. Levent odchodzi. W następnej scenie siostry rozmawiają w pokoju. „Czego mi tylko nie powiedział ten twój Levent” – mówi Hulya. – „To dziecko jest cenniejsze ode mnie w tej rezydencji”.
„Gdybyś na to nie zasłużyła, nie usłyszałabyś tego wszystkiego” – stwierdza Melis. – „W ogóle nie korzystasz z głowy. Ja w ciągu dwóch dni zrozumiałam, jak ważne jest to dziecko dla Leventa. To oczywiste, że postawił Omera w miejsce swojego zaginionego syna. Czy naprawdę tak trudno to zrozumieć?”. „Myślisz, że zdobędziesz serce Leventa przez bycie dobrą? Myślisz, że to takie łatwe?”. „Tak, to jest łatwe. Levent wrócił z powodu tego dziecka po tylu latach. Jaki jeszcze może być powód?”.
„Meryem” – odpowiada z przekonaniem Hulya. – „Dopóki ona tu jest, ciężko ci będzie zdobyć serce Leventa”. „Wiem, jak usunąć Meryem. Nie martw się, siostro” – mówi Melis z jeszcze większym przekonaniem i opuszcza pokój. Akcja przenosi się do baraku. Tekin podchodzi do opierającego się o samochód Dogana. „Dzień dobry, bracie” – mówi pracownik. „Powiedzmy, że jest dobry” – odpowiada szef. – „Nie nazywaj mnie bratem. Dobrze, tutaj możesz, ale w firmie musisz zwracać się do mnie panie Tekinie”. „W firmie? Bracie, chcesz zabrać mnie do firmy? Mnie, Dogana? Bracie, jesteś naprawdę wielki!”.
„Od teraz będziesz mnie woził do firmy” – oznajmia Tekin. „Będę twoim kierowcą?” – pyta Dogan. „Tak, tylko nie nazywaj mnie bratem. Jak masz mnie nazywać?”. „Pan Tekin”. „Powtórz”. „Pan Tekin”. „Doskonale. Dalej, jedźmy do firmy”. Obaj mężczyźni wsiadają do samochodu. Tymczasem Minik i Cita przekazują Dilsiz zdjęcie jej mamy, które odzyskali z kantorka Neriman. Dziewczynka jest bardzo szczęśliwa. Nagle do pokoju wchodzi Camur. „Co robicie? Co tam chowasz? Daj mi to!” – Chłopak siłą zabiera Dilsiz zdjęcie, które ta próbowała ukryć. – „Czy to twoja mama?”. „Co to cię obchodzi?” – pyta Minik. „Oddaj zdjęcie!” – rozkazuje Cita.
Camur odpycha dwóch mniejszych od siebie chłopców, rozrywa fotografię i rzuca strzępy na podłogę! „Co ty zrobiłeś?! To było ostatnie zdjęcie jej mamy!” – krzyczy Minik. Dilsiz wybiega z pokoju. „Dobrze zrobiłem” – oświadcza Camur. – „Gdyby ją kochała, byłaby teraz z nią. Później mi za to podziękuje”. Tymczasem Dogan przywozi Tekina do firmy. Nie odjeżdża od razu, tylko czeka na parkingu. Gdy widzi nadchodzącą Ayse, szybko pojawia się przed nią. „Co ty tu robisz?” – pyta dziewczyna. – „Zostaw mnie w spokoju!”.
„Skąd założenie, że jestem tu z twojego powodu?” – pyta Dogan. – „Przywiozłem brata Tekina do pracy, został udziałowcem tej firmy”. „Co? Został udziałowcem?” – Dziewczyna robi wielkie oczy. „Tak. Od teraz będę go tutaj przywoził, mianował mnie swoim kierowcą. Od teraz będziemy się często widywać”. „Tylko tego mi brakowało!” – Ayse mija mężczyznę i wchodzi do środka firmy. Akcja przenosi się do rezydencji. Melis zatrzymuje Asli, która w rękach ma jakiś list. „Co tam trzymasz?” – docieka. „Przyszło dla pana Leventa”.
„Daj, ja mu zaniosę.” – Melis przejmuje kopertę i udaje się do pokoju mężczyzny. Ma nadzieję, że go tam zastanie, ale pomieszczenie jest puste. – „Och, czy nigdy nie zostaniemy sami?”. Niezadowolona rzuca kopertę na szafkę nocną i nagle w uchylonej szufladzie dostrzega znajomy kształt. Wsuwa rękę do środka i wyciąga chustę Meryem, którą wyrzuciła do kosza w firmie. „Więc to dla ciebie tak cenne” – mówi do siebie. – „Straciłam cię raz, ale kolejny raz nie stracę. W jakiś sposób wyrzucę tę wieśniaczkę!” – Z wściekłością zaciska pięść, w której trzyma chustę.