54: Hulya zostawia pudełko z biżuterią na łóżku w pokoju Omera. Tymczasem Camur udaje się przed swój dom rodzinny. Pod drzwiami zostawia prezent dla swojej młodszej siostry i z ukrycia obserwuje, jak dziewczynka zabiera go do domu. Po chwili Camur słyszy dobiegające ze środka krzyki ojca: „Co to za torba? Daj mi to! Kto to zostawił? Co to za kłamstwo? Chyba za to nie zapłaciłaś?! Czy ja pracuję na to, żebyś kupowała sobie jakieś bzdury?!”. „Przynajmniej nie niszcz tych zeszytów” – słychać głos matki. – „Są jej potrzebne do szkoły”. Mężczyzna nic sobie nie robi z próśb żony. Rozrywa zeszyty i wyrzuca je przez okno.
Akcja wraca do rezydencji. Meryem wchodzi do pokoju brata i z przerażeniem odkrywa, że ten bawi się biżuterią. „Omer, co ty robisz?” – pyta. „Bawię się w złotnika” – odpowiada chłopiec. „Skąd to wziąłeś?”. „Nie wziąłem tego. Było tutaj”. „Zostaw teraz zabawę w złotnika, pobaw się samochodem, dobrze?”. „Nie chcę!”. „Chcesz. Daj mi to, braciszku.” – Meryem zabiera bratu biżuterię i chowa ją z powrotem do szkatułki. – „To należy do pani Hulyi. Ustaliliśmy, że nie będziemy dotykać cudzych rzeczy, pamiętasz?”. „Pamiętam, ale ja nie przyniosłem tego tutaj”. „Mój Omerze, weź swój samochód, a ja odniosę to na miejsce”.
Meryem odnosi biżuterię do pokoju Hulyi. Nie zorientowała się, że po drodze zobaczyła ją Ulviye. Następnie udaje się do kuchni, gdzie znajdują się Aysel i Hulya. „Siostro, ja wychodzę” – informuje Meryem. „Dobrze, córko. Wróć na czas, nie spóźnij się” – prosi mama Asli. „W porządku.” – Córka Durmusa odchodzi. Hulya chwyta za telefon i wysyła SMS do siostry: „Meryem właśnie wyszła. Co teraz zrobimy?”. Po chwili otrzymuje odpowiedź: „Zachowaj spokój i czekaj. To jeszcze lepiej, że wyszła. Nie wpadaj w panikę”.
W następnej scenie widzimy, jak Meryem przyjeżdża do chaty rybackiej Rifata. „Przyjechałaś tu wcześniej z Leventem, prawda?” – rozpoznaje ją mężczyzna. „Tak, ale tym razem przyjechałam bez wiedzy pana Leventa” – odpowiada Meryem. „Dlaczego zawracałaś sobie głowę przyjazdem tutaj?”. „Szczerze nie wiem. Może dlatego, by raz jeszcze poprosić cię o przysługę”. „Słyszałaś, co powiedziałem Leventowi, moja córko. To koniec”. „Tak, słyszałam, ale sprawa nie jest zamknięta, panie Rifacie. Przynajmniej nie dla nas, nie dla mnie”. „Bądź trochę bardziej otwarta, córko. Nie lubię, kiedy ktoś mówi dookoła. Powiedz bezpośrednio, czego potrzebujesz”.
„Pan Levent przyjechał tutaj nie dla siebie, ale dla swoich pracowników” – oświadcza Meryem. – „Przyjechał, bo nie chciał zostawić ich bez pracy i bez nadziei w tym trudnym świecie. Ja sama dużo wycierpiałam i wiem, czym jest ubóstwo, ale zawsze wierzyłam w swoje sumienie. Całe zło zaczyna się tam, gdzie sumienie kończy odgrywać swoją rolę. Pieniądze, pozycja i władza nie mają znaczenia, tylko sumienie się liczy. Daję ci moje słowo, że pan Levent, który jest jedną z najbardziej sumiennych osób, jakie spotkałam w moim życiu. Dlatego przyszedł spotkać się z tobą. Zrobił to dla swoich pracowników, ich rodzin, małżonków, dzieci. Nie chce zostawić nikogo na lodzie. Czy możesz ponownie rozważyć jego prośbę? Bardzo proszę”.
„Powiedziałem już swoje, córko” – odpowiada niewzruszony mężczyzna. „Chciałam tylko to powiedzieć. Przepraszam, że zajęłam twój czas. Miłego dnia.” – Meryem odchodzi. Akcja przenosi się do rezydencji. Hulya i Ulviye siedzą na kanapie w salonie. „Córko, czy wszędzie szukałaś?” – pyta pani Metehanoglu. „Tak, mamo. Wywróciłyśmy cały pokój do góry nogami, ale nigdzie jej nie ma” – odpowiada żona Bahadira. – „Może pan Raif zabrał ją ze sobą?”. „Nie, córko. Nie wziąłby bez pytania. Człowiek jest naszym złotnikiem od stu lat, nie zrobiłby czegoś takiego. Jest bardzo ostrożny w swojej pracy”.
„Gdzie więc podziała się ta broszka?” – pyta Hulya. – „Z wyjątkiem niej wszystko jest na swoim miejscu”. Ulviye powraca pamięcią do wydarzeń z poranka, gdy zobaczyła Meryem niosącą pudełko z biżuterią. „Nie, ona nie mogłaby zrobić czegoś takiego” – mówi do siebie, jakby próbowała przekonać samą siebie. Do salonu wchodzi Melis. „Przeszukałam wszystko, nie ma broszki” – oznajmia. – „Myślę, że ktoś ją zabrał”. „Mamusiu, przed chwilą coś powiedziałaś” – zauważa zaintrygowana Hulya. – „Czy coś przyszło ci do głowy?”. „Widziałam pudełko w rękach Meryem, ale…”.
„Co? Naprawdę?” – Hulya udaje zaskoczenie. „Czy Meryem jest teraz w domu?” – pyta Melis. „Nie, poprosiła o pozwolenie i wyszła. A co jeśli to ona wzięła broszkę i zaniosła do jubilera, żeby ją sprzedać?”. „W żadnym razie! Coś takiego jest niemożliwe” – mówi zdecydowanie mama Bahadira. „Ale wszystko wskazuje na Meryem, ciociu Ulviye” – stwierdza Melis. W tym momencie do domu wraca Levent. „Co się stało? O czym rozmawiacie?” – pyta mężczyzna, patrząc na zgromadzone w salonie kobiety.
„Moja siostra zgubiła broszkę, a ciocia ostatni raz widziała ją w rękach Meryem” – odpowiada Melis. „Co takiego? Mamo, co to teraz znaczy?” – pyta zaintrygowany Levent. „Nic nie powiedziałam, synu, ale dziś rano widziałam Meryem na korytarzu. W rękach trzymała szkatułkę z biżuterią”. „Sprawdziłyśmy cały dom, ale nie udało nam się znaleźć broszki” – oznajmia Hulya. – „Na pewno to Meryem ją wzięła, nie ma innego wyjaśnienia. Wyszła i sprzedała ją”. „Mamo, jesteś pewna, że widziałaś pudełko w rękach Meryem?”. „Widziałam. Tak mi przykro, ale wygląda na to, że Hulya ma rację”.
„Proszę, zróbcie to, co trzeba” – mówi Hulya. – „Moja broszka została skradziona!”. Po chwili w wejściu do salonu staje Meryem. „Ciociu Ulviye, zaczęłam przygotowywać obiad” – oznajmia dziewczyna. Chce powiedzieć coś jeszcze, ale nagle milknie, widząc zwrócone w jej stronę groźne, oskarżycielskie spojrzenia. W końcu odzywa się niepewnie: „Czy coś się stało?”. „Idź do kuchni!” – rozkazuje stanowczo Levent. Po zaufaniu, którym ostatnio zaczął darzyć Meryem, nie ma już ani śladu.
„Ciociu Ulviye, panie Levencie, proszę was, powiedzcie mi, czy coś się stało?” – Głos Meryem drży z niepokoju. „Powiedziałem ci, żebyś poszła do kuchni!” – powtarza mężczyzna z jeszcze większą stanowczością. Meryem odchodzi. Hulya podnosi się i zwraca do szwagra: „Levent, czy ty siebie słyszysz? Dlaczego kazałeś jej pójść do kuchni? Powinieneś ją wyrzucić! Ta złodziejka musi natychmiast opuścić ten dom!”. „Możesz być pewna, że nie będę trzymał żadnych złodziei pod tym dachem, ale najpierw muszę dowiedzieć się, czy naprawdę to zrobiła. Nie możemy jej wyrzucić bez dowodu”.
Akcja przenosi się do dzielnicy. Camur w dalszym ciągu obserwuje rodzinny dom. Jego siostra i mama wychodzą na zewnątrz. „Jak to nie pójdziesz do szkoły, córko?” – pyta kobieta. „Tata podarł moje zeszyty, a nawet połamał długopisy” – odpowiada dziewczynka. „W porządku, nie bądź smutna. Pożyczę trochę pieniędzy od sąsiadki, kupię ci zeszyty i długopisy”. „Nie chcę iść. Nie mam mundurka, przez co nauczycielka jest zła”. „Dobrze, porozmawiam z nią, niech spojrzy nieco przychylniej na ciebie”. „Powiedz tacie, żeby kupił mi mundurek!”. „Nie kupi ci go, córko. Widzisz, nie mogłyśmy go nawet przekonać, by kupił zeszyty. Kupię ci coś tańszego ze swoich zarobków ze sprzątania”.
Akcja wraca do rezydencji. Hulya i Melis wchodzą do pokoju tej pierwszej. „Jak mógł jej nie wyrzucić?” – nie może uwierzyć żona Bahadira. – „Powiedziałyśmy mu, że to ona ukradła i że jest złodziejką, a on po prostu milczy i patrzy na nas!”. „Siostro, nie krzycz. W ten sposób niczego nie rozwiążemy, a tylko ktoś może nas usłyszeć i cały nasz plan wpadnie do wody”. „Już wpadł, nie widzisz tego?”. „Siostro, ucisz się. Pozwól mi się zastanowić. Żaden z moich planów tak prosto nie upada”. „Jeśli dowiedzą się, że to ja sprzedałam broszkę, jestem skończona, Melis. Skończona! A potem wyjdzie to, co zrobiłyśmy z Kudretem. Zabiłyśmy tego człowieka!”.
„Przestań, siostro!” – wybucha Melis. – „Przestań powtarzać jedno i to samo!”. „Co mam zrobić, kiedy przychodzi do mnie w snach, jego ludzie zabierają mnie do lochu i torturują mnie?” – pyta odchodząca od zmysłów Hulya. – „Nie mogą dowiedzieć się o tej broszce. Jeśli to wyjdzie, dowiedzą się także, że Omer to Efe”. „To nie jest takie proste”. „Tak ci się wydaje. Zobaczymy, co powiesz, kiedy ta wieśniaczka dalej tu będzie”. „Zajmę się tym, ale musisz się trochę wziąć w garść. Nie przyjmuj leków przez najbliższe dni, potrzebuję cię trzeźwej”.
„Nie będę” – potwierdza Hulya. – „Słuchaj, czy ktokolwiek widział, że to ona ukradła? Potrzebujemy mocniejszych dowodów”. Kamera przenosi się na korytarz. Levent staje przed Meryem. „Czy mogę dowiedzieć się, gdzie dzisiaj byłaś?” – pyta. – „Czy odpowiesz mi?”. „Dlaczego mnie o to pytasz?” – unika odpowiedzi dziewczyna. „Proszę cię, po prostu mi odpowiedz”. „Miałam trochę pracy do wykonania”. „Uważasz, że to potrzebne, żebyś była taka tajemnicza?”. „Po prostu nie chcę o tym mówić. Nie nalegaj, proszę”.
„Dlaczego na mnie tak patrzy?” – pyta w myślach Meryem. – „Jak mam mu powiedzieć?”. „Powiedz coś” – mówi w myślach Levent. – „Chcę uwierzyć w to, że jesteś niewinna. Czy to prawda i one mają rację? Czy naprawdę jesteś złodziejką? To niemożliwe. Nie mylę się i udowodnię to każdemu.” – Mężczyzna odchodzi. W następnej scenie jest w firmie. Cemil wchodzi do jego gabinetu i siada naprzeciwko niego. „Jest coś, co nie pasuje mi w tej historii z broszką” – oznajmia prawnik. – „Pudełko zostało jej przekazane, więc musiała sobie zdawać sprawę, że będzie pierwszą podejrzaną. Czemu więc miałaby to zrobić? Nie wierzę, by Meryem mogła zrobić coś takiego”.
„Również dziwne wydaje mi się to, co stało się na jachcie” – kontynuuje Cemil. – „Jeśli dobrze pamiętam, zwrócili ci to pudełko. Wszystko było znowu na swoim miejscu. Dlaczego złodziej miałby zwrócić to, co ukradł?”. „Tak, dużo z tego nie pasuje, masz rację” – przyznaje Levent. Do gabinetu wchodzi Tekin. „To podpisy ludzi, którzy złożyli rezygnację” – oznajmia, rzucając na biurko dokument. – „Podpisz jak najszybciej, bo to i tak trwało zbyt długo”. „Dlaczego się tak spieszysz?” – pyta syn Ulviye. – „Nie możesz poczekać kilku dni?”. „A co to da? Spodziewasz się, że otrzymasz jakiś spadek?”.
„Możesz wyjść?” – prosi Levent. – „Nie jestem w nastroju, by znosić twoje niesmaczne żarty”. „Chyba pijesz za dużo kawy” – stwierdza Tekin. – „Musisz wiedzieć, że kofeina jest bardzo szkodliwa. Nie pozwól, żeby stało ci się coś złego”. „Panie Tekinie, możesz zostawić nas na chwilę?” – prosi Cemil, podnosząc się. Do gabinetu wchodzi Bahadir i mówi, nie zauważając obecności Tekina: „Nie mogłem skoncentrować się na spotkaniu. Czy to możliwe, że Meryem ukradła tę broszkę i zdradziła tych, którzy ją karmili? Ty też tu jesteś?” – Dopiero teraz zauważa Tekina. Ten uśmiecha się i wychodzi z gabinetu. Zatrzymuje się jednak tuż za drzwiami i przysłuchuje rozmowie w środku.
„Levencie, co z tym zrobimy?” – pyta Bahadir. – „Co myślisz w związku z Meryem?”. „Nie jesteśmy jeszcze pewni, bracie” – stwierdza Levent. – „Nie możemy jej wyrzucić, dopóki prawda nie zostanie ustalona”. Co Tekin zrobi, gdy wie już, że Meryem została oskarżona o kradzież broszki? Czy wykorzysta ten fakt na swoją korzyść?