72: Cemil i Ayse przychodzą do parku, gdzie czeka na nich Levent. „Jaki jest największy koszmar Meryem?” – pyta syn Ulviye. „Co masz na myśli?” – nie rozumie dziewczyna. „Czego Meryem najbardziej się boi? Dalej, Ayse, zastanów się dobrze”. „Zaskoczyłeś mnie tym pytaniem.” – Córka Safiye zamyśla się głęboko i nagle zakrzykuje: „Wiem! Meryem najbardziej boi się mroku. Dlaczego o to pytasz?”. „Mroku? Dobrze, a boi się czegoś jeszcze?”. „Najbardziej boi się właśnie ciemności, to jej trauma z dzieciństwa. Wpada w panikę, kiedy jest zamknięta w ciemnym pomieszczeniu”.
„Ayse widziała jej telefon w domu, ale jej ciotka powiedziała, że nie wie, gdzie jest Meryem” – oznajmia Cemil. „Ostatnio, kiedy do niej dzwoniłem, połączenie zostało odrzucone, a później telefon był wyłączony” – oznajmia Levent. – „To znaczy, że jest w domu”. „Oni ją ukrywają” – stwierdza Ayse. – „Wujek Durmus jest za wszystko odpowiedzialny. On i ciocia Neriman wiedzą wszystko. Chodźmy na policję!”. „Zmusza ją do przeżywania największego koszmaru”. „Kto?”. „Jej ojciec. Powiedziałaś, że jej największym koszmarem jest mrok, jakieś ciemne pomieszczenie…”.
Levent zamyśla się głęboko. Przypomina sobie, że podczas dzisiejszej rozmowy z Durmusem zobaczył w jego ręku klucze. „Czy za domem jest jakiś schowek?” – pyta. „Jest piwnica” – odpowiada Ayse. „Wiem, gdzie znaleźć Meryem!” – Levent co sił w nogach wybiega z parku. Akcja przenosi się do domu Durmusa. Mężczyzna wchodzi do szopy. Jego córka leży na ziemi i trzęsie się ze strachu. „Tato…” – odzywa się wyczerpanym głosem. „Opamiętałaś się, dziewczyno?” – pyta Durmus, cale nie przejęty jej stanem. – „Zgodzisz się pracować dla Tekina? Jeśli tak, wrócimy razem do domu. Tam jest światło, wszystko będzie pięknie”.
„Dlaczego milczysz? Powiedz coś!” – kontynuuje mężczyzna. – „Powiedz, że się zgadzasz! Poradzę sobie z twoim uporem!” – Chwyta córkę za ramiona, podnosi ją do pozycji siedzącej i silnie ciągnie za włosy. – „Ośmielasz się mi przeciwstawiać?! Nie słuchasz swojego ojca?! Mam cię dosyć!” – Unosi rękę, by uderzyć Meryem, ale nagle ktoś chwyta go za przegub. Odwraca głowę i widzi… Leventa! Kamera przenosi się do środka domu. W pokoju dziennym znajdują się Neriman i Tekin.
„Gdzie on jest do tej pory?” – niecierpliwi się kobieta i podchodzi do okna. Robi duże oczy, widząc stojącą za płotem Ayse. – „Co ta dziewczyna znowu tu robi?”. „Jaka dziewczyna?” – pyta Tekin. „Jak to jaka? Ayse! Powiedziałam Durmusowi, że węszy tutaj i wszystko zepsuje. Jest z nią ktoś jeszcze!”. „Kto?” – Tekin także podchodzi do okna i rozpoznaje towarzysza Ayse. – „Cemil! Co on tutaj robi? Och, Durmus, ty i te twoje plany! Na pewno Levent też tu jest!”.
Kamera wraca do szopy. Levent wyrzuca Durmusa na zewnątrz i wraca do Meryem. „To koniec, nie bój się już” – mówi, obejmując ramiona zapłakanej dziewczyny. Bierze ją na ręce i wynosi na zewnątrz. W tym momencie na tyłach domu pojawiają się Neriman, Ayse i Cemil. „Meryem? Dlaczego to zrobiłeś, wujku Durmusie?” – pyta przerażona córka Safiye. „Nigdy więcej nie dotkniesz Meryem!” – mówi stanowczo Levent. „Kto dał ci prawo…” – odzywa się Durmus, podnosząc się, ale syn Ulviye natychmiast mu przerywa: „Dopóki żyję i mam się dobrze, nie spadnie jej włos z głowy”.
Akcja przeskakuje do wieczora następnego dnia. Cemil i Levent siedzą na tarasie. „Jeśli raporty za kolejny miesiąc będą tak dobre, oznacza to, że poczyniliśmy wielkie postępy, mój bracie” – mówi zadowolony Cemil. – „Nasz wysiłek się opłaci, zobaczysz”. Na taras wychodzi Meryem. „Nie przeszkadzam, prawda?” – pyta dziewczyna. – „Chciałam zapytać, czy czegoś nie potrzebujecie?”. „Oczywiście, że nie przeszkadzasz” – odpowiada Cemil. – „I tak miałem już iść. Czy wszystko dobrze? Dzięki Bogu, od razu wróciłaś do pracy. Skąd ten pośpiech, Levencie? Meryem potrzebowała więcej odpoczynku”.
„Tak jakby mnie słuchała” – mówi Levent. – „Mama i ja powtarzaliśmy jej to samo kilka razy”. „Lubię swoją pracę” – oznajmia Meryem. – „Pójdę, jeśli nie potrzebujecie niczego więcej”. „Nie, dziękuję”. Dziewczyna odchodzi. Levent jeszcze przez dłuższą chwilę patrzy w kierunku, gdzie zniknęła. „Halo? Ziemia do Leventa” – mówi Cemil, machając przyjacielowi przed twarzą. – „Bracie, powiem ci coś, ale nie złość się na mnie”. „To zależy od tego, co zamierzasz mi powiedzieć”. „Myślę, że najwyższy czas to przyznać”. „Co takiego?”. „Powiedz o swoich uczuciach do Meryem. Nawet jeśli nie chcesz tego przyznać, od jakiegoś czasu jest w twoim sercu i głowie”.
„Wcześniej miałem wątpliwości, ale po ostatnich wydarzeniach jestem tego pewien” – kontynuuje prawnik. – „Ona nie tylko ci się podoba, ale ty naprawdę ją kochasz, mój przyjacielu. Dalej, przyznaj to. Jestem twoim najlepszym przyjacielem, dlaczego to ukrywasz? To ani wstyd, ani grzech”. „Zawsze miałeś dziwne myśli” – komentuje Levent, uciekając wzrokiem, jakby ukrywał coś wstydliwego. „Nie uciekaj. Powiesz, że się mylę? Chcę, żebyś przyznał to otwarcie. Dalej, przyjacielu, proszę cię”.
„Tak, kocham ją. Kocham Meryem!” – potwierdza zdecydowanie Levent. Kamera robi zbliżenie na Melis, która właśnie stanęła przy uchylonym oknie. Jest zszokowana tym, co właśnie usłyszała. „Właśnie tak!” – chwali Cemil. – „W końcu zdecydowałeś się to wyznać. Myślę, że spadł ci teraz ogromny ciężar z pleców. Pozwól, że zapytam jeszcze o coś… Kiedy powiesz o tym Meryem?”. Zdruzgotana Melis udaje się do swojego pokoju. Chwyta za telefon i nawiązuje połączenie z Tekinem.
„Musimy porozmawiać. W porządku, będę tam.” – Melis rozłącza się i mówi do siebie: „Tym razem nie ma mowy, Levencie! Nie pozwolę, żeby kolejna kobieta mi ciebie porwała. Nie tym razem!”. W następnej scenie Melis jest już w gabinecie Tekina. „Co się stało? Możesz mi wyjaśnić?” – prosi gangster. „Rzeczy toczą się szybciej niż myśleliśmy” – pada odpowiedź. – „Musimy natychmiast podjąć działania. Levent przyznał przed Cemilem, że kocha Meryem. Słyszałam to na własne uszy!”.
Twarz Tekina wykrzywia się w morderczym wyrazie. Widać, że wszystko w nim wrze. „Więc w końcu to przyznał” – mówi bardziej do siebie, niż do Melis. „Co teraz zrobimy?” – pyta kobieta. – „Nie możemy zapobiec rozwinięciu się tej sytuacji, dopóki ona jest w rezydencji. Musimy się jej stamtąd pozbyć, Levent w każdej chwili może wyznać jej miłość, a wtedy będziemy skończeni. Oboje”. „To się nie stanie. Meryem odejdzie z rezydencji i wiem, jak to osiągnąć”. „Co masz na myśli?”. „Ty teraz ładnie wrócisz do domu, a ja jutro zadzwonię do ciebie i wszystko ci wyjaśnię. Zajmę się wszystkim”.
Akcja przeskakuje do następnego dnia. Tekin z samego rana przychodzi do domu Durmusa. Jest w obstawie dwóch drabów. Neriman i jej brat otwierają im drzwi. „Czy coś się stało?” – pyta zaniepokojony Durmus. „Pójdziesz do rezydencji” – wydaje polecenie przybyły. „Do rezydencji? Tam, gdzie pracuje Meryem?” – pyta Neriman. „Dokładnie tam. A ci przy drzwiach pójdą z tobą.” – Tekin skina na mężczyzn za sobą. – „Wydostaniesz Meryem z rezydencji”. „Dobrze. Przy okazji pokażę temu niewychowanemu Leventowi!” – odgraża się Durmus.
„Nie waż się!” – zabrania Tekin. – „Musimy być ostrożni i poczekać, aż Levent wyjdzie z domu. Nie utrudniaj nam pracy”. „Dobrze, bracie, nie martw się. Zajmę się wszystkim”. „Przestrasz wszystkich domowników, awanturuj się, zrób bałagan. Uczyń wszystko, co w twojej mocy, aby przepędzić Meryem z tego domu”. „W porządku. Chwycę Meryem za włosy i zaciągnę ja tutaj”. „Nie waż się, Durmus! Słuchaj się mnie, bo jeśli zamierzasz działać na własną rękę, nic z tego nie będzie”. „Nie zrobię tego, bracie Tekinie. Tylko to, co powiesz”. „Naszym celem nie jest siłowe wyciągnięcie jej stamtąd, tylko zawstydzenie jej i wywołanie niechęci u domowników. Meryem jest dumną dziewczyną, nie będzie mogła tam dłużej zostać”.
„Przysięgam, bracie, wspaniale to wymyśliłeś” – chwali Durmus. „Twój plan z pewnością zadziała” – dodaje Neriman. W następnej scenie widzimy Melis, która uprawia poranny jogging. Zatrzymuje się i odbiera telefon od Tekina. „Czekałam, aż zadzwonisz” – mówi do słuchawki. „Plan jest gotowy, przygotuj się na hałas i uszkodzenia” – oznajmia gangster po drugiej stronie. „Co masz na myśli?”. „Ojciec Meryem i pewni ludzie przyjdą do rezydencji i urządzą awanturę. Tak żeby Meryem została zawstydzona i odeszła z rezydencji”.
„Jesteś pewien, że to się uda?” – dopytuje Melis. „Meryem jest dumną dziewczyną i nie zostanie po czymś takim” – zapewnia Tekin. „Nie byłoby łatwiej, gdyby ojciec zabrał ją siłą?”. „To tak nie działa, pani Melis. Pomyślałem o wszystkim szczegółowo”. Tymczasem Neriman przychodzi do domu Safiye. „Nie zajmę ci dużo czasu” – oznajmia siostra Durmusa. – „Na ulicy krążą plotki o Ayse”. „Co?!” – Pani domu robi wielkie oczy. „Przysięgam, tak jest. Ze wszystkich stron plotkują o twojej córce”. „To nie może być prawda. Moja córka jest przyzwoitą dziewczyną i nie ma powodu, by o niej plotkować. Na pewno coś źle zrozumiałaś, Neriman”.
„I ja tak myślałam” – oświadcza Neriman. – „Zatrzymałam się i powiedziałam kobietom, że Ayse nie robiłaby takich rzeczy. Ale cały naród widział i jest teraz na językach wszystkich”. „Co takiego widzieli?”. „Widzieli, jak przyjeżdża do dzielnicy nieznanymi samochodami i prowadzi się z nieznajomymi mężczyznami. Wszyscy to widzieli, wszyscy!”. „Dziękuję, że mi to powiedziałaś, ale ja wierzę mojej córce, Neriman”. „Spełniłam swój obowiązek. Żebyś później nie mówiła, że cię nie ostrzegałam”.
Akcja przenosi się do rezydencji. Meryem jest w pokoju Omera. Nagle słyszy dochodzące zza drzwi krzyki: „Meryem! Gdzie jesteś?!”. „Przyszedł!” – przeraża się Omer. – „Powiedziałaś mi, że nas nie znajdzie”. „Nie bój się, dobrze? Obiecuję ci, że zaraz przyjdę”. „Nie zostawiaj mnie, siostro, proszę”. „Nie zostawię cię. W żadnym razie tego nie zrobię”. Kamera przenosi się do salonu, gdzie znajdują się Durmus, dwóch towarzyszących mu drabów i Asli. Do pomieszczenia wchodzi Ulviye.
„Co się tu dzieje?” – pyta pani Metehanoglu. – „Co robisz w moim domu?”. „Przyjechaliśmy z wizytą, proszę pani” – odpowiada intruz. „Asli, natychmiast zadzwoń na policję”. „Nie ma żadnej policji! Usiądź tu!” – Durmus wskazuje na sofę. – „Siadaj, jak ci mówię!”. Do pokoju przybiega Meryem. „Tato, co robisz tutaj?” – pyta. „Wyjaśnij mi najpierw, co ty tutaj robisz?! Zamiast być w domu swojego ojca, mieszkasz u obcych! Ruszaj się, idziemy do naszego domu!” – Chwyta córkę za ramię i spięte włosy. „Tato, odejdź. Proszę cię, odejdź. Nie masz prawa straszyć ludzi w ten sposób. Oni nam pomogli”.
„Co dobrego nam zrobili?! Kim oni są?!” – wydziera się Durmus i kieruje wzrok na Ulviye. – „Myślisz, że łatwo zabrać córkę ode mnie?!” – Silnie szarpie dziewczyną. – „Wrócisz do swojego domu, inaczej nie pozostanie ci ani jeden włos na głowie!”. „Puść dziewczynę! Zostaw ją w spokoju!” – krzyczy mama Leventa. „Co ciebie obchodzi moja córka?! Ona jest moja, więc się nie mieszaj!”. „Tato, proszę cię, idź stąd. Błagam cię…”.
Kamera przenosi się na zewnątrz. Uderzony przez drabów Yasar odzyskuje przytomność. Z kieszeni w marynarce wyciąga telefon i nawiązuje połączenie. „Panie Levencie, musisz natychmiast przyjechać do rezydencji” – mówi do słuchawki. – „Jacyś ludzie włamali się do domu, pospiesz się”. Kamera wraca do środka. Melis zbiega z góry, wchodzi do salonu i pyta: „Co się tutaj dzieje? Ciociu Ulviye, wszystko z tobą dobrze?”. „I ty tam usiądź!” – Durmus wskazuje na kanapę. „Kim jesteś? Czego tutaj szukasz?”. „Swojej córki! Masz coś przeciwko?! Dłużej nie będziecie jej tu trzymać, wasza ochrona się skończyła. Więcej Levent nie zbliży się do niej, inaczej całą rezydencję puszczę z dymem!”.
„Tato, ci ludzie nie są winni” – mówi Meryem rozpaczliwym głosem. – „Pójdę z tobą, ale proszę cię, zostaw ich w spokoju”. „Przestań jęczeć!” – Durmus rzuca córkę na podłogę. „Spójrz na tę biedną dziewczynę” – mówi przerażona Ulviye. – „Jakim ojcem jesteś?”. „Co ciebie to obchodzi?! Szybko, idziemy stąd!” – Durmus ponownie chwyta córkę i ciągnie ją w stron drzwi. Nagle do środka wpada Levent. Rozprawia się z drabami i staje oko w oko z Durmusem.
„Nie dotykaj jej!” – krzyczy brat Bahadira, a Meryem chowa się za jego plecami. „Wszystko stało się przez to, że wszedłeś w życie mojej córki!” – oświadcza Durmus, grożąc palcem Leventowi. – „To tylko twoja wina!”. „Dziękuj Bogu, że jesteś jej ojcem, inaczej nie chcesz wiedzieć, co bym z tobą zrobił! Wynoś się stąd!”. Durmus opuszcza rezydencję. „Ja… Bardzo przepraszam” – mówi Meryem, mając ogromne poczucie winy. „Skąd mogłaś wiedzieć, że coś takiego się stanie? Nie obwiniaj się” – przekonuje Ulviye.
„Asli, natychmiast przynieś wody cioci Ulviye” – wydaje polecenie Melis i zabiera panią Metehanoglu na kanapę. „Boże, co się z nami stało?” – pyta Ulviye. „Wszystko dobrze? Nie skrzywdził cię?” – Levent zwraca się do Meryem. „Przeze mnie wpadłeś w wielkie kłopoty” – mówi dziewczyna. – „Proszę cię, wybacz mi”. „W porządku, uspokój się. Wszyscy mają się dobrze. Gdzie jest Omer?”. „Jest w swoim pokoju”. „Dobrze, idź teraz do niego, on też musiał się przestraszyć. Nie myśl o niczym innym”. Czy Meryem zostanie w rezydencji? Czy zgodnie z przypuszczeniami Tekina sama stąd odejdzie? Czy Levent wyzna jej, co do niej czuje?