„Dziedzictwo” – Odcinek 653 – Streszczenie
Yaman i Nana zostają uwięzieni w opuszczonym, dawno zamkniętym więzieniu — w oddzielnych, ale sąsiadujących ze sobą celach. Yaman leży przypięty ciężkim łańcuchem do zimnej, żeliwnej rury, jego ręce są skute, a oczy błyszczą gniewem. Nana, związana, siedzi na zimnej podłodze, starając się zapanować nad strachem i bólem.
– Jesteś tam? – Yaman podnosi głos, próbując przekrzyczeć ciszę i grube mury. – Nic ci nie jest?
– Nic mi nie jest – odpowiada cicho Nana. – A ty? Wszystko w porządku?
– W porządku poczuję się dopiero wtedy, gdy dorwę tego drania – mówi przez zaciśnięte zęby. – To moja wina, że tu jesteś. Gdybym ci wtedy zaufał, gdybym cię posłuchał… nic z tego by się nie wydarzyło. Przeczytałem twój list. Wiem już wszystko. Ale… za późno.
– Ukrywałam przed tobą tylko jedno… kim naprawdę jest mój brat – odpowiada drżącym głosem Nana. – Musiałam to zrobić. Ale wszystko inne było prawdą. Moja miłość do Yusufa… była i jest prawdziwa.
Na moment zapada cisza. Ich oddechy odbijają się echem od zimnych ścian.
– Porozmawiamy o tym później – mówi w końcu Yaman, jego głos staje się twardszy. – Najpierw musimy się stąd wydostać. Wszystko inne może poczekać.
– A jeśli „później” nie nadejdzie? – pyta cicho Nana. W jej głosie słychać rozpacz i strach. – Nie chciałam, żeby to tak się skończyło. Przepraszam.
Wtedy drzwi do korytarza skrzypią ciężko. Do pomieszczenia wchodzi Idris, promieniejący triumfem. Spogląda kolejno do obu cel, jakby napawał się widokiem ich bezsilności.
– No proszę – mówi z satysfakcją. – Znowu razem. Jak romantycznie. Tyle razy poświęcaliście się dla siebie. Tyle razy próbowaliście mnie zniszczyć. Ale nie martwcie się – ja was nie rozdzielę. Skoro jesteście tacy nierozłączni… odejdziecie razem. Mam już wszystko zaplanowane. Czeka was pożegnanie godne królewskiej pary.
– Nie umrę, dopóki cię nie zniszczę! – syczy Yaman, szarpiąc się z łańcuchem, który dzwoni złowieszczo w pustce celi.
Idris uśmiecha się tylko lekko i, bez słowa, zamyka ciężkie drzwi. Jego kroki cichną w oddali, pozostawiając ich samych w chłodnej, groźnej ciszy.
***
Idris wprowadza w życie swój makabryczny plan. W wilgotnej, zimnej piwnicy jego ludzie ustawiają Nanę na dużej bryle lodu. Na szyję zakładają jej grubą linę – pętlę, która z każdą kroplą topniejącego lodu będzie coraz bardziej się zaciskać. To egzekucja, w której czas odmierza topniejący lód.
Yaman, wciąż skuty w swojej celi, dostrzega przed sobą laptop. Ekran rozbłyskuje i ukazuje transmisję na żywo – Nana, z pętlą na szyi, samotna w zimnej celi, stoi na kruchym lodzie.
– Wypuść ją, łajdaku! – krzyczy Yaman, rzucając się wściekle na łańcuchy. Jego oczy są pełne grozy. – Idris! Błagam cię… to nie musi tak wyglądać!
Po chwili zwraca się do dziewczyny:
– Nana… nie bój się. Wyciągnę cię stamtąd. Przysięgam ci, znajdę sposób.
Nana unosi głowę, a w jej spojrzeniu nie ma już strachu – tylko spokój.
– Nawet jeśli umrę… moja dusza będzie spokojna – mówi z cichym uśmiechem. – Spełniłam swoją obietnicę. Znalazłam zabójcę mojego brata, twojej żony i ojca Yusufa. W końcu poniesie za to karę.
Słowa dziewczyny są jak uderzenie w samo serce Yamana – wie, że mówi prawdę. Wie też, że czas się kończy.
***
Tymczasem Idris otrzymuje wiadomość od swojego prawnika – ponieważ od dłuższego czasu nie ma kontaktu z Naną, całość zagranicznych inwestycji Aziza zgodnie z umową przechodzi w jego ręce. Zadowolony jak nigdy, Idris porzuca wszelką ostrożność. Pozostawia Kazima, by pilnował więźniów, a sam wyrusza na spotkanie z prawnikiem, pewny swego zwycięstwa.
Ale los ma dla niego inny plan.
W drodze na spotkanie, tuż przed budynkiem kancelarii, Idris zostaje zaskoczony przez oddział policji. Nim zdąży sięgnąć po broń, już leży na ziemi, skuty kajdankami.
– Idrisie Yahyaoglu, jesteś aresztowany – słyszy chłodny, zdecydowany głos funkcjonariusza. – Tym razem nikt cię nie wyciągnie.
***
W następnej scenie Idris siedzi w pokoju przesłuchań, skuty kajdankami, ale z cynicznym uśmiechem na twarzy. Naprzeciwko niego stoi Ferit – zimny, zdecydowany, ale przepełniony gniewem. Już na powitanie komisarz nie owija w bawełnę – z całej siły uderza Idrisa w twarz. Następnie robi to jeszcze raz. I jeszcze raz. Ciosy padają z pełną siłą nie tylko fizyczną, ale i emocjonalną – są wyrazem wszystkich krzywd, jakie Idris wyrządził jego bliskim i przyjaciołom.
– Masz na sumieniu wiele istnień – syczy Ferit. – Psychopaci tacy jak ty lubią się chwalić swoimi zbrodniami. Więc mów! To ty zabiłeś Seher Kırımlı, żonę Yamana? Kogo jeszcze masz na koncie?!
Idris oblizuje zakrwawioną wargę i uśmiecha się szeroko, z niepokojącym błyskiem w oczach.
– W takim razie zacznijmy od końca, komisarzu – odpowiada chłodno. – Dopisz do tej listy Nanę Maryam i Yamana Kırımlıego. Prawdopodobnie właśnie przeżywają swoje ostatnie chwile… o ile jeszcze żyją.
– Co ty powiedziałeś?! – wrzeszczy Ferit, chwytając go za kołnierz i szarpiąc z furią. – Co im zrobiłeś?!
– Słyszałeś – mówi Idris z satysfakcją. – Umarli… albo zaraz umrą. Z moich rąk. Tak miało się to zakończyć.
Ferit wpada w szał. Zadaje kolejne ciosy, krzycząc:
– MÓW, DRANIU! CO IM ZROBIŁEŚ?! ZABIJĘ CIĘ, JEŚLI ONI NIE PRZEŻYJĄ! NIE WYJDZIESZ STĄD ŻYWY!
Idris w końcu przestaje się uśmiechać. Krwawi, ale jego głos pozostaje lodowaty:
– Dobrze. Powiem ci… Ale ty też musisz mi pomóc. Są w lesie. Zakopałem ich żywcem. Tylko ja wiem, gdzie.
Ferit odskakuje od niego jak porażony prądem.
– Volkan! – woła natychmiast, drzwi do pokoju przesłuchań otwierają się z hukiem.
– Ten drań – wskazuje na Idrisa – twierdzi, że zostawił Yamana i Nanę na pewną śmierć. Jadę tam z drugim policjantem. Sprawdź wszystkie możliwe kamery, połączenia, lokalizacje – wszystko, co się da!
***
Yaman w akcie nadludzkiego wysiłku uwalnia się z kajdan. Złamanym kawałkiem metalu wyważa drzwi celi i dopada do ciała Nany, która wisi bezwładnie na linie. Zrywa ją z pętli, układa na ziemi.
– Nana! Nana, otwórz oczy! – krzyczy, ale dziewczyna nie reaguje.
Nie czekając, Yaman rozpoczyna reanimację. Rytmicznie uciska jej klatkę piersiową, odlicza w myślach, wdmuchuje powietrze do jej płuc. Jego ręce drżą, ale się nie zatrzymuje. Serce wali mu jak młot, z oczu lecą łzy.
– Błagam cię… wróć do mnie… nie możesz mnie zostawić…
Czas staje w miejscu.
Czy uda mu się ją uratować?
A może Idris, wykorzystując zamieszanie, ma już plan ucieczki?
Napięcie rośnie z każdą sekundą…
Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Emanet. Inspiracją do jego stworzenia był film Emanet 481. Bölüm dostępny na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tego odcinka, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.







